Problemy z natchnieniem

Okładka pasuje do kryminału. Tytuł wskazuje charakter przestępstwa. Podtytuł zapowiada zdemaskowanie sprawców oraz ujawnienie ich motywów. "Jeden z najbardziej nieprawdopodobnych bestsellerów roku" - napisał "Washington Post".

19.01.2010

Czyta się kilka minut

Popularność książki Barta D. Ehrmana, wybitnego znawcy rękopisów Nowego Testamentu, wynika z oczekiwań wywołanych przez bestsellerowy "Kod Leonarda da Vinci". Bohaterowie powieści Dana Browna szukają prawdziwej historii Jezusa poza Ewangeliami kanonicznymi; a wątpliwości co do prawdziwości tychże  potęguje opublikowana niedawno apokryficzna Ewangelia Judasza, która przedstawia obraz dwunastego Apostoła jako wiernego ucznia i tragicznego wykonawcy woli Jezusa.

Treści tych publikacji, sprzeczne z najważniejszymi pismami chrześcijaństwa, nie podają jednak argumentów przeciw wiarygodności historycznej tych ostatnich. W pierwszym przypadku chodzi o fikcję literacką; w drugim - o późniejszy niż Ewangelie kanoniczne wytwór heterodoksyjnej sekty. Książka Ehrmana natomiast - pozbawiona tonu sensacji - daje naukowe narzędzia do skutecznego kwestionowania rzeczywistych podstaw ortodoksyjnego chrześcijaństwa. Autor przedstawia rzeczywiste problemy związane z kopiowaniem rękopisów biblijnych.

Podróż biblisty

Książka jest bardzo osobista, co Ehrman wyznaje na wstępie: "rękopisy Nowego Testamentu zaważyły na moim życiu emocjonalnym i intelektualnym, na pojmowaniu siebie i świata, w którym żyję, a wreszcie na rozumieniu Boga i Biblii". Tradycyjna wiara Kościoła episkopalnego nie ustrzegła go przed kryzysem wieku młodzieńczego i doświadczeniem pustki. Spotkania z ewangelikalnymi chrześcijanami przyniosły duchowy przełom i zainspirowały do podjęcia studiów w Moody Bible Institute w Chicago. Tam przyjął zasady obowiązujące wykładowców i studentów: Biblia jest nieomylnym Słowem Bożym; nie ma w niej błędów; natchnienie jest pełne i wyrazowe - determinuje całość i każde jej słowo.

Dopiero dalsze intensywne studia w Chicago Wheaton College oraz w Princeton Theological Seminary wstrząsnęły podstawami rozumienia Biblii przez Ehrmana. Studiowanie rozbieżności między rękopisami oraz poznawanie różnic między Ewangeliami wywoływało w nim coraz większe wątpliwości co do wiary w Boga, który miałby przez słowa Pisma wyrazić swoją wolę. W końcu uznał, że teksty biblijne nie różnią się od innych dokumentów historycznych. "Wielki dystans dzieli traktowanie Biblii jako nieomylnego przewodnika naszej wiary, życia i przyszłości - pisze we wstępie - od pojmowania jej jako książki bardzo ludzkiej, opisującej bardzo ludzkie przekonania, z których wiele różni się między sobą, a żadne nie jest nieomylnym przewodnikiem, jak mamy żyć. Ja sam pokonałem ten dystans i mocno obstaję przy wnioskach, do jakich doszedłem".

Religia księgi

Książka wprowadza w krytykę tekstu tych, którzy nigdy nie słyszeli o tej dyscyplinie (jej celem jest nie tylko ustalanie oryginalnego brzmienia pism, ale i zrozumienie, jak doszło do zmiany - czy przez pomyłkę kopisty, czy przez celową modyfikację). Autor unika specjalistycznej terminologii, a gdzie to jest konieczne, podaje zwięzłe i wystarczające wyjaśnienia.

Ehrmana czyta się dobrze. Narracyjny i swobodny styl mieści się w schemacie przypominającym podręcznik akademicki. Autor pisze zajmująco np. o dziejach Nowego Testamentu od formowania się zbioru ksiąg w pierwszych dwóch wiekach, przez ręczne kopiowanie tekstów w starożytności i średniowieczu oraz pierwsze wydania drukowane Biblii łacińskiej i greckiej, aż po krytyczne edycje, zawierające coraz bardziej szczegółowe zestawienia rozbieżności między manuskryptami.

Ale uwidaczniają się tu dwa poważne braki. Pierwszy dotyczy rozumienia natchnienia, drugi polega na pominięciu najważniejszych narzędzi pracy współczesnych egzegetów i tłumaczy Biblii. Autor dość wąsko pojmuje relacje między chrześcijaństwem a Biblią. Określa chrześcijaństwo jako religię Księgi, a nie dostrzega, że jest ono przede wszystkim religią Słowa Wcielonego, pojmowanego jako Osoba i Wydarzenie. W pierwszych wiekach chrześcijanie byli przecież świadomi rozbieżności między rękopisami, przekładami, a nawet paralelnymi księgami. Świadomość ta nie przeszkadzała im uznać Pismo Święte za w pełni natchnione przez Boga. Rozumienie tożsamości Słowa Wcielonego budziło o wiele więcej kontrowersji niż kwestie obecności pojedynczych słów w tekstach biblijnych czy przyjęcia postaci oryginalnej tekstów.

Język Boga

Ehrman zdradza nieznajomość rozpowszechnionego przez Ojców Kościoła pojęcia zniżania się (synkatabasis) Boga. Natchnienie było dla nich nie tylko wywyższeniem ludzi i ich zdolności, ale także uniżeniem się Boga do ludzi. O zlekceważeniu przez Ehrmana tej perspektywy świadczy wyznanie: "moja wiara w owo natchnienie zaczęła gwałtownie słabnąć. Przecież gdyby Pan istotnie chciał, by jego lud znał jego słowa, dałby mu je z pewnością, może nawet w języku łatwiejszym do zrozumienia niż antyczna greka czy hebrajski".

Ideał łatwiejszego przekazu wyobraża idealnego i uniwersalnego odbiorcę. Taki adresat jednak nie istnieje, Bóg zniżył się bowiem do ludzi konkretnych. Greka biblijna Nowego Testamentu nie jest klasyczną formą tego języka, znaną np. z pism filozofów, ale jest bliska listom i dokumentom handlowym, znanym z papirusów egipskich. Bóg mówił w językach kiedyś żywych, które dzisiaj - przynajmniej jeśli chodzi o biblijną formę - stały się martwe.

To dostosowanie się obejmuje nie tylko dawne języki, ale także wyraża się w przemijających kategoriach filozoficznych, etycznych, a nawet religijnych. Przekaz treści miał też zawsze jakąś formę literacką, znaną i używaną w danej epoce, a niekoniecznie dziś. W tej koncepcji natchnienia również dalszy przekaz słów Pisma jest poddany warunkom podobnym do tych, które determinują przekaz innych tekstów.

Rozbieżności między rękopisami nie wykluczają więc możliwości natchnienia. Główne Kościoły chrześcijaństwa nie uznały jednego kodeksu za absolutnie kanoniczny, lecz natchnienie odnosiły do tekstów oryginalnych. Jak papież Damazy nie wybrał jednego przekładu starołacińskiego Biblii, lecz zlecił Hieronimowi zadanie rewizji tekstu Pisma Świętego, tak dziś Kościoły uznają rekonstrukcję najbliższej oryginałowi postaci tekstu biblijnego za zadanie biblistów i historyków chrześcijaństwa.

Książka Ehrmana nie może być wiarygodnym przewodnikiem po współczesnych metodach stosowanych w krytyce tekstu. Przedstawiając dzieje tej dyscypliny, zatrzymuje się na drugiej połowie XIX w. Nie opisuje wielkiego postępu w badaniach nad tekstem Nowego Testamentu, który dokonał się później; w jego książce nie pojawiają się nazwiska wybitnych ekspertów, takich jak Kurt i Barbara Aland, Matthew Black, Carlo Maria Martini czy Allen Wikgren. Dowodem ich osiągnięć są wydania krytyczne Nowego Testamentu, które pozwalają odtworzyć tekst bardzo bliski oryginałowi.

Chociaż Ehrman dedykuje książkę Bruce’owi M. Metzgerowi, swojemu profesorowi z Prince-

ton Seminary, to nie wyjaśnia, na czym polega jego znaczący wkład w rozwój badań nad rękopisami. Metzger jest przecież autorem podstawowego narzędzia pracy współczesnych egzegetów i tłumaczy: "A Textual Commentary on the Greek New Testament" (Ehrman cytuje tę książkę tylko raz).

400 tys. wariantów

Przemilczenia umożliwiają manipulację czytelnikiem niezaznajomionym ze współczesnym stanem krytyki tekstu. Wzmianka o ponad 400 tys. wariantów w rękopisach Nowego Testamentu może robić wrażenie. Równie efektownie brzmi stwierdzenie, że "liczba różnic między zachowanymi do naszych czasów manuskryptami Pisma na pewno przekracza liczbę słów w Nowym Testamencie". Należało jednak dodać, że zdecydowana większość rozbieżności dotyczy ortografii, kolejności wyrazów lub wynika z oczywistych pomyłek kopistów. Poważne wątpliwości wiążą się z nielicznymi wariantami tekstu i nie ma wśród nich żadnego, którego uznanie lub odrzucenie mogłoby wpłynąć na credo chrześcijaństwa czy inne istotne punkty jego doktryny.

Zdecydowana większość analizowanych przez Ehrmana przykładów wariantów (Mk 1, 41; Łk 22, 43-44; Hbr 2, 9; Łk 3, 22; J 1, 18; Łk 22, 17-21; Łk 24, 12; Łk 24, 51) potwierdza, że mamy do czynienia z tekstem rekonstruowanym przez większość ekspertów jako pewny. W wymienionych przykładach autor opowiada się za wariantami tekstu w opozycji do pomijanych przez niego autorów. Ci uznani eksperci przyjmują go za "całkowicie pewny" (w aparacie krytycznym "The Greek New Testament" oraz w komentarzu Metzgera oznacza go litera A) lub "prawie pewny" (litera B).

Rzetelność wymagałaby za każdym razem wzmiankować zdanie uznanych autorytetów w dziedzinie krytyki tekstu.

Nowożytne przekłady Biblii przejmują solidnie uzasadnione rozstrzygnięcia autorytatywnych wydań greckiego Nowego Testamentu. Z po-

wodu zignorowania tych edycji krytycznych propozycje Ehrmana budzą wątpliwości. Autor na pewno nie wykazał, że "współczesne Biblie nadal przekazują najprawdopodobniej tekst nieoryginalny". Tłumacze sami nie rekonstruują tekstów, ale opierają się na współczesnych wydaniach krytycznych, zarówno tych przygotowanych jako podręczna pomoc dla egzegetów ("Novum Testamentum Graece", wyd. 27.), jak też publikowanych specjalnie jako podstawowe narzędzie warsztatu tłumaczy ("The Greek New Testament", wyd. 4.).

Ehrman nie przekonuje przykładami mającymi wykazać wpływ zmian w tekście na rozwój doktryny: "Jednym z powodów przeinaczeń były teologiczne spory II i III w., kiedy o zdobycie uznania wiernych walczyły różne chrystologie - adopcjonistyczne, doketystyczne i separacjonistyczne - a ich zwolennicy próbowali sobie ułatwić zwycięstwo, zmieniając treść Pisma Świętego". Kierunek był dokładnie odwrotny: dopiero przyjęta doktryna wpływała na zmiany w niektórych rękopisach.

Najlepiej pokazuje to przykład formuły trynitarnej (Comma Johanneum) z niektórych rękopisów łacińskich: "W niebie Ojciec, Słowo i Duch Święty, a Ci trzej są jednością. I trzej są, którzy dają świadectwo na ziemi" (1 J 5, 7). Przed pierwszymi wydaniami drukowanymi greckiego Nowego Testamentu (do 1522 r.) nie była ona znana w manuskryptach greckich. Jeśli starożytny Kościół grecki jej nie znał, to doktryna o Trójcy Świętej nie mogła wcale od niej zależeć. Na jej formowanie się wpływały natomiast inne formuły trynitarne, które były na pewno obecne w rękopisach (Mt 28, 19;

Rz 1, 2-4; 2 Kor 13, 13; Ga 4, 6).

Podobnie przypadek opuszczenia "ani Syna" w wielu rękopisach pierwszej Ewangelii

(Mt 24, 36) nie mógł determinować rozwoju chrystologii, jeśli wszystkie rękopisy zawierające paralelny tekst (Mk 13, 32) zawierały niewygodne dla wyznawców bóstwa Jezusa słowa o Jego niewiedzy co do dnia i godziny Sądu.

***

Ehrman odsłania osobisty stosunek do badania tekstu i zaprasza do pójścia podobną drogą. Ta szczerość pozwala postawić pytanie: dlaczego inni wybitni znawcy starożytnych rękopisów biblijnych nie zwątpili w nadprzyrodzony charakter Pisma Świętego ani nie stracili wiary w Boga przemawiającego do ludzi przez proroków oraz przez swojego Syna?

Bart D. Ehrman "Przeinaczanie Jezusa. Kto i dlaczego zmieniał Biblię", Wydawnictwo CiS, Warszawa 2009.

Ks. dr hab. Artur Malina (ur. 1965) jest biblistą, adiunktem na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Śląskiego, redaktorem serii "Studia i Materiały Wydziału Teologicznego UŚ", członkiem Komitetu Nauk Teologicznych PAN oraz zarządów Stowarzyszenia Biblistów Polskich i Dzieła Biblijnego Jana Pawła II. Ostatnio opublikował "Chrzest Jezusa w czterech Ewangeliach. Studium narracji i teologii".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2010