Prawo patrioty

Władze Zimbabwe zamierzają ustanowić prawo, które zakaże obywatelom krytykowania rządzących za granicą. Prawo Patrioty, bo tak ma się nazywać nowa ustawa, trafiło już do parlamentu.
w cyklu STRONA ŚWIATA

18.05.2021

Czyta się kilka minut

Amnestionowani opuszczają więzienie w Harare na skutek aktu łaski, wydanego, by zmniejszyć przeludnienie w celach podczas pandemii koronawirusa, 17 kwietnia 2021 r. / Fot. JEKESAI NJIKIZANA / AFP / EAST NEWS /
Amnestionowani opuszczają więzienie w Harare na skutek aktu łaski, wydanego, by zmniejszyć przeludnienie w celach podczas pandemii koronawirusa, 17 kwietnia 2021 r. / Fot. JEKESAI NJIKIZANA / AFP / EAST NEWS /

Projekt ustawy przygotowanej przez ministerstwo sprawiedliwości stwierdza między innymi, że każdy obywatel Zimbabwe podróżujący za granicę lub przebywający na obczyźnie przyjmuje na siebie patriotyczny obowiązek ambasadora własnego kraju i podobnie jak prawdziwemu ambasadorowi nie wolno mu robić niczego, co szkodziłoby interesom i dobremu imieniu ojczyzny.

Co wolno patriocie?

Nie wolno mu więc źle wypowiadać się publicznie – np. na międzynarodowych konferencjach – o Zimbabwe ani o jego rządzących. Powinien też wystrzegać się spotkań z przedstawicielami innych państw i wszelkimi cudzoziemcami nieżyczliwie nastawionymi do jego kraju. 

Obywatelom Zimbabwe – jak zapisano w projekcie ustawy – nie będzie wolno utrzymywać kontaktów z instytucjami, organizacjami obcych państw, nieprzyjaźnie nastawionymi do Zimbabwe lub których działalność szkodzi Zimbabwe i jego władzom. Nie będzie wolno przekazywać im – także, a może zwłaszcza, zagranicznym dziennikarzom – „niesprawdzonych”, za to krytycznych wobec zimbabweńskich władz informacji. Zabronione będzie również organizowanie demonstracji, wieców i zbiegowisk podczas międzynarodowych imprez, urządzanych w Zimbabwe z udziałem gości z zagranicy.

Obywatele Zimbabwe przebywający za granicą mają pamiętać, że ich obowiązkiem jest troska o reputację ojczyzny, ale nie powinni przy tym zapominać, że polityka zagraniczna należy do wyłącznej kompetencji władz państwa.

Aby ustrzec obywateli przed pokusą uskarżania się przed obcymi na ich własne państwo i rząd, przyznaje on sobie prawo do kontrolowania korespondencji i rozmów telefonicznych prowadzonych między Zimbabweńczykami oraz znanymi z nieżyczliwości do Zimbabwe obcokrajowcami i cudzoziemskimi instytucjami.

Jeśli Prawo Patrioty zostanie przyjęte, wszystkie uczynki uznane przez władze za niegodne patrioty będą surowo karane.

Czego nie wolno patriocie?

Pupurai Togarepi, szef parlamentarnej frakcji partii ZANU-PF, rządzącej w Zimbabwe nieprzerwanie od pierwszych dni niepodległości w 1980 roku, tłumaczył w rozmowie z dziennikarzem BBC, że władze państwa niezmiennie wzywają obywateli, by pamiętali, że bez względu na polityczne poglądy, sympatie i antypatie są wspólnotą i że prawdziwy patriota nigdy nie skarży się przed obcymi na swoje państwo.

„Niestety, nie rozumieją tego najwyraźniej nasi polityczni przeciwnicy, działacze opozycji, którzy kierując się swoimi partykularnymi interesami, wolą toczyć wojnę z własnym państwem” – narzeka poseł Togarepi.


Czytaj także: Wojciech Jagielski: Urodziny patriarchy


Robert Mugabe, rządzący Zimbabwe od Dnia Niepodległości aż do wojskowego przewrotu jesienią 2017 roku, a także jego następca Emmerson Mnangagwa, który wskutek puczu został wyniesiony do władzy, zawsze oskarżali rodzimą opozycję o wysługiwanie się cudzoziemcom, zwłaszcza Brytyjczykom, dawnym panom kolonialnym. Mugabe przezywał zmarłego przed trzema laty przywódcę opozycji, związkowca Morgana Tsvangirai brytyjskim sługusem, „chłopcem od herbatki”. A Mnangagwa, będący prawą ręką Mugabego i jego „człowiekiem od mokrej roboty”, jako zwierzchnik służb bezpieczeństwa kierował prześladowaniami opozycji, politycznymi mordami i torturami, najazdami na białe farmy i pogromami ich właścicieli.

Przemoc i pogarda, z jaką władze Zimbabwe odnoszą się do praw człowieka, swobód obywatelskich i reguł demokracji, ściągnęły na nie sankcje ze strony Zachodu. Mugabe, a teraz także Mnangagwa, zarzucają opozycji, że „donosząc cudzoziemcom” na władze własnego państwa, dopuściła się zdrady i że to ona, wypraszając na Zachodzie, sankcje doprowadziła Zimbabwe do bankructwa.

Poseł Pupurai Togarepi, zachwalając Prawo Patrioty, przekonuje, że gdyby zostało przyjęte wcześniej, opozycja nie mogłaby opluwać ojczyzny zagranicą i – kto wie? – być może Zimbabwe nie ucierpiałoby z powodu międzynarodowych sankcji. „Niestety, są wśród nas także tacy, którzy przyczyniając się do kryzysu w służbie zdrowia, życzą tak naprawdę swoim rodakom śmierci – mówi. – My zaś chcemy, by tacy ludzie byli ujawniani i ponieśli karę. Podobnie rozmaite organizacje, które dla własnych korzyści robią wszystko, by wprowadzić w kraju zamęt. Przyjeżdżają do nas, mamią, że przybywają, żeby nam pomagać, ulżyć naszej doli, a tak naprawdę kierują się polityką i chcą nam szkodzić. Prawo Patrioty sprawi, że nikt, kto będzie krytykował przed obcymi Zimbabwe, nie będzie mógł sprawować publicznych urzędów. Muszą się zdecydować: atakują kraj czy zamierzają mu służyć? Patriota nie krytykuje przed obcymi przywódcy swojego państwa, który wybiera się właśnie w zagraniczną podróż, żeby zabiegać o pomoc dla Zimbabwe”. 

Jego partyjny kolega Alum Mpofu, który w marcu złożył projekt ustawy o Prawie Patrioty w parlamencie, przekonywał posłów, że jej przyjęcie jest konieczne. „Jeśli ma się kogoś aresztować, konieczne są do tego odpowiednie przepisy – tłumaczył. – A inaczej niż aresztami nie da się przekonać ludzi, żeby się stosownie zachowywali”.


Polecamy: Strona świata - specjalny serwis z reportażami i analizami Wojciecha Jagielskiego


Przewodniczący rządzącej frakcji w parlamencie oburza się, gdy zagraniczni dziennikarze zarzucają władzy, że Prawo Patrioty ma zakneblować usta zimbabweńskiej opozycji i zwykłym obywatelom. „Nie zabraniamy nikomu krytykować rządzących! – odpowiada Pupurai Togarepi. – Proszę bardzo! Krytykujmy do woli. Ale tu, na miejscu, w domu, a nie biegnijmy z tym do obcych, którzy nie są dla nas życzliwi”.

„Czy jeśli pojadę do Południowej Afryki i ktoś zapyta mnie, dlaczego robię tam zakupy, a nie w domu, a ja powiem, że w Zimbabwe w sklepach tego nie ma, to czy będzie to sprzeczne z patriotycznym prawem? – zapytała w rozmowie z BBC jedna z działaczek ruchu praw człowieka w Zimbabwe. – A co mają mówić ludzie z zimbabweńskiej diaspory zapytani, dlaczego wyjechali z kraju? Skoro w Zimbabwe żyje się tak wspaniale, to dlaczego wybrali tułaczkę?”.

Co wolno sędziom?

Działacze praw człowieka twierdzą, że podobnie jak Mugabe, także Mnangagwa nie znosi krytyki, a nazbyt dociekliwych, jego zdaniem, dziennikarzy zamyka w aresztach. I zapowiadają, że jeśli Prawo Patrioty zostanie przyjęte przez parlament, zaskarżą je do sądu jako sprzeczne z konstytucją. Czas nagli, bo Mnangagwa i jego towarzysze usiłują ostatecznie podporządkować sobie sądy, ostatnią w miarę niezależną od władz instytucję w Zimbabwe.

Minister sprawiedliwości Ziyambi Ziyambi odgraża się, że władze zrobią porządek z sędziami, którzy wysługując się obcym sieją zamęt w kraju i rzucają kłody pod nogi zimbabweńskiego rządu. Do furii doprowadził ministra sobotni wyrok sędziów, którzy orzekli, że prezydent nie miał prawa wprowadzać do konstytucji poprawek regulujących tryb działania sądów. Prezydent wprowadził je dzięki posłusznej większości, jaką ma w parlamencie, a właściwym sposobem zmian w konstytucji jest – według sędziów – referendum.

Dzięki wprowadzonym poprawkom prezydent przyznał sobie prawo przedłużenia, w zależności od stanu zdrowia, wieku emerytalnego dla sędziów z 70. do 75. roku życia, a także wyznaczania sędziów do Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego. Korzystając z przyznanych sobie uprawnień, Mnangagwa przedłużył kadencję prezesa Sądu Najwyższego Luke’a Malaby, który świętował właśnie 70. urodziny i który w 2018 roku nie doszukał się żadnych uchybień w przebiegu wyborów prezydenckich, choć opozycja przysięgała, że zostały sfałszowane.

„Chcę powiedzieć jasno, nie uznajemy tego wyroku, uważamy go za bezpodstawny oraz nieważny i zaskarżymy go w Sądzie Najwyższym – powiedział o niekorzystnym dla prezydenta orzeczeniu sędziów minister Ziyambi Ziyambi. – To typowe, celowe nadużycie, którego nie zamierzamy znosić. Mamy tu poważny problem, ponieważ nasze sądy zostały przejęte przez obce siły, a niektórzy sędziowie zawsze wydają wyroki mające wyłącznie na celu splamienie dobrego imienia rządu”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej