Poza kręgiem

Kaczyński i Orbán chcą wspólnie zrobić wielki prezent pod choinkę dla ich największych przeciwników z unijnego „klubu skąpców”, a także dla krajowej opozycji.

07.12.2020

Czyta się kilka minut

Wizyta przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w Warszawie, 25 lipca 2019 r. Fot. ANDRZEJ IWAŃCZUK / REPORTER /
Wizyta przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w Warszawie, 25 lipca 2019 r. Fot. ANDRZEJ IWAŃCZUK / REPORTER /

Na pierwszy rzut oka sytuacja jest beznadziejna: dwa państwa członkowskie blokują największe jednorazowe transfery w Unii Europejskiej, co do których główni beneficjenci i główni płatnicy już zdążyli się w lipcu tego roku dogadać. Jeśli na szczycie w najbliższy czwartek nie będzie postępu, kraje najbardziej dotknięte pandemią (do których za parę tygodni może dołączyć i Polska) będą musiały poczekać na te środki. Zablokowany został też „zwykły” budżet Unii na kolejne lata.

Czy nie warto wobec tego ustąpić Polsce i Węgrom, a więc zmienić rozporządzenie uzależniające wypłaty od przestrzegania praworządności? Szkopuł w tym, że to nie rozwiązałoby problemu. Nowelizacja, która byłaby po myśli rządów obu krajów, jest nie do zaakceptowania dla unijnego „klubu skąpców” (kraje nordyckie i Austria). Prezydencja niemiecka jest między młotem i kowadłem: jedni grożą blokadą, jeśli rozporządzenie wejdzie w życie, drudzy grożą tym samym, jeśli nie wejdzie. Absurdalność sytuacji polega na tym, że skąpców powstrzymują potencjalni beneficjenci wpłat, przy okazji biorąc jako zakładników nie tylko kraje najbardziej dotknięte pandemią, ale i samych siebie.

W gronie chętnych

Wyjść z impasu jest kilka. Po pierwsze Warszawa i Budapeszt mogą od Rady uzyskać deklarację, że w pełni respektuje ona suwerenność Polski i Węgier oraz ich prawo do reformowania sądownictwa, co Orbán wykorzysta, by uspokoić swoich zwolenników, a Morawiecki – swego patrona. Rada wprawdzie nie stanowi prawa, więc taka deklaracja jest tylko symboliczna i nie hamuje ewentualnego uruchomienia nowej procedury praworządności przez Komisję Europejską. W historii UE było jednak dużo przypadków, że ktoś próbował ratować twarz za pomocą czysto symbolicznych ustępstw ze strony pozostałych państw.

Prezydencja, a wraz z nią większość 25 państw, może wyprowadzić fundusz odbudowy poza struktury Unii, np. do strefy euro, albo oprzeć go na międzyrządowym porozumieniu. Tak powstał Europejski Fundusz Stabilizacyjny po kryzysie strefy euro, tak do dziś funkcjonuje Europol. To wymaga negocjowania i zawarcia odrębnego porozumienia, a więc czasu, którego kraje południa nie mają.

Jest jednak wyjście, które nie pociągnie za sobą takich komplikacji i może być dalej otwarte na Polskę i Węgry, choć niekoniecznie na obecne rządy obu krajów. Zgodnie z traktatowymi przepisami o wzmocnionej współpracy grupa przynajmniej dziewięciu państw członkowskich może współpracować w obszarach, które nie są zastrzeżone do wyłącznej kompetencji UE, jeśli taka współpraca nie narusza zasad wspólnego rynku i nikogo nie dyskryminuje.

Zarzut o dyskryminacji Polski i Węgier łatwo można oddalić, bo przepisy wymagają też, aby taki „krąg wzmocnionej współpracy” był otwarty dla tych, którzy chcą się później przyłączyć, jeśli są chętni i spełniają kryteria. Węgry i Polska nie będą mogły blokować takiej decyzji. Mogłyby to, owszem, zrobić Parlament Europejski i Komisja Europejska, ale nie są blokowaniem zainteresowane. W dodatku ów wąski krąg może się wtedy swobodnie posługiwać instytucjami unijnymi, nie musi budować nowych ani negocjować nowych porozumień. Kraje pozostające poza kręgiem mają prawo brać udział w jego naradach, ale nie uczestniczą w podejmowaniu decyzji.

To rozwiązanie niesie pewne pułapki. Pozostaje problem budżetu – Komisja Europejska już pracuje nad prowizorium budżetowym. Nie po raz pierwszy – w 1982 r. budżet został zatwierdzony z siedmiomiesięcznym opóźnieniem z powodu oporu Parlamentu Europejskiego. Unia funkcjonowała wtedy na podstawie prowizorium w wysokości siedmiu dwunastych części budżetu z poprzedniego roku. Wbrew pozorom prowizorium budżetowe nie jest jednak tak wielkim problemem dla większości „dwudziestki piątki”. Płatnicy netto w UE mogą to nawet sprzedać swoim obywatelom jako oszczędność, bo prowizoryczny budżet kurczy się wtedy mocno w porównaniu z normalnym, więc wpłaty do niego też.

Unia ma już także wyćwiczone procedury „wzmocnionej współpracy”
– ­m.in. dlatego, że Polska i Węgry (czasami też inne kraje) same się wypisały z wielu dziedzin współpracy. Polski rząd odmówił np. uczestnictwa w tworzeniu wspólnej europejskiej prokuratury, ścigającej przypadki nadużywania funduszy unijnych i związanej z tym korupcji, ale urząd i tak powstał w ramach wzmocnionej współpracy 22 państw. PiS nie chciał się przyłączyć do wspólnych reguł dla transgranicznych rozwodów – obowiązują one tylko w „wąskim kręgu” 17 państw. Podobnie było z opracowaniem wspólnych przepisów regulujących stosunki własności w transgranicznych małżeństwach – obowiązują w 18 państwach.

Jak widać na tych przykładach, spór, czy można dopuścić do powstania „Unii kilku prędkości” albo „Unii à la carte” jest już bezprzedmiotowy, bo to się od dawna dzieje. „Wąskie kręgi” powstają nie dlatego, że ich członkowie tego sobie życzą, lecz dlatego, że ci na zewnątrz nie chcą wejść w dany obszar współpracy. Uruchomienie „wzmocnionej współpracy” stało się łatwiejsze, głosowania kwalifikowaną większością częstsze. Im częściej zaś większość przegłosowuje mniejszość, tym częściej ci z przegłosowanych, dla których decyzja większości jest nie do przyjęcia, wypisują się.

Problemy transgranicznych małżeństw nie są bardzo spektakularne. Ale powstanie wąskiego kręgu w przypadku wspólnego podatku unijnego od transakcji finansowych (procedura się toczy) i w polityce klimatycznej (gdzie Polska zawetowała wspólne cele klimatyczne) jest tylko kwestią czasu. Uruchomienie procedury wzmocnionej współpracy dotyczącej funduszu odbudowy może to tylko przyspieszyć.

My wam to odzyskamy

Dla instytucji unijnych taki obrót sprawy byłby uciążliwy, ale nie nowy. Dla Polski i Węgier natomiast – dramatyczny. Redukcja wydatków w ramach prowizorium budżetowego i ograniczenie zasięgu funduszu odbudowy do 25 państw pozwoliłyby płatnikom netto oszczędzić nawet więcej, niż traciłyby na tym Polska i Węgry, bo zmniejszone wydatki odbiłyby się też negatywnie na pozostałych (poza Polską i Węgrami) beneficjentach budżetu. Byłby to więc wspólny prezent świąteczny PiS i Fideszu dla ich największych przeciwników z unijnego „klubu skąpców”, którzy wszyscy są płatnikami netto.

Takie rozwiązanie uderzyłoby rykoszetem w węgierskich i polskich obywateli, firmy, organizacje pozarządowe, uczelnie i samorządy, i to nawet podwójnie. Raz, gdy nie dostaną środków, które już są zapisane w budżecie UE i w funduszu odbudowy. Dwa – skoro konkurenci w krajach EU-25 je dostaną, to zwiększy się nasz dystans do nich. W tym sensie weto stanowi przeszkodę w gonieniu „zachodu” i zwiększa dystans między Polską i Węgrami a pozostałymi krajami UE. Tego nie da się łatwo nadrobić, trzeba bowiem pamiętać, że fundusz odbudowy jest jednorazowy. Jeśli za parę lat inny polski lub węgierski rząd zgłosi akces, skarbonka może już być pusta.

Uruchomienie funduszu w ramach wzmocnionej współpracy miałoby też reperkusje w polityce wewnętrznej Polski i Węgier – paradoksalnie właśnie dlatego, że procedura wzmocnionej współpracy zostawia obu krajom furtkę powrotu. Gdyby fundusz odbudowy znalazł się w „wąskim kręgu”, oba kraje mogą później doń przystąpić, ale muszą wtedy złożyć wniosek do Komisji, która ocenia, czy spełniają kryteria uczestnictwa. To samo potem ocenia „wąski krąg”, który może nakładać dodatkowe warunki na oba kraje.


Andrzej Stankiewicz: Miał otworzyć PiS na klasę średnią oraz młodych i dogadać się z Unią. Dziś ma klasę średnią i młodych na ulicach, a tak fatalnych stosunków z Brukselą nie było jeszcze nigdy.


 

Wobec ogólnoeuropejskiego oburzenia na blokadę funduszu i budżetu przez oba kraje, a także faktu, że stan praworządności w Polsce i na Węgrzech jest obecnie na ustach wszystkich (nie tylko stowarzyszeń sędziowskich i korporacji prawniczych), może się okazać, że temat praworządności wróci wtedy ze zdwojoną siłą. Jest wysoce prawdopodobne, że np. parlament holenderski zobowiąże swój rząd, aby się wstrzymał z poparciem do czasu uregulowania zastrzeżeń Komisji Europejskiej i Trybunału Sprawiedliwości wobec Polski i Węgier.

Jarosław Kaczyński jest politykiem wystarczająco długo, by pamiętać, jak w 2003 r. Jan Maria Rokita swoim hasłem „Nicea albo śmierć” pchał premiera Leszka Millera w beznadziejną konfrontację z Unią Europejską, do której Polska wówczas jeszcze nie należała. Wyciągnąć ten gorący kartofel musieli potem jednak Lech Kaczyński jako prezydent i Jarosław Kaczyński jako premier, negocjując traktat lizboński i walcząc o zachowanie tych jego elementów, które dla Polski były korzystne.

Teraz PiS z hasłem „weto albo śmierć” pcha sam siebie w taką konfrontację. Już wiadomo, że zapłaci rachunek w postaci kolejnego kryzysu rządowego (zwłaszcza jeśli do weta nie dojdzie, wbrew naciskom m.in. Zbigniewa Ziobry), a być może nawet przyspieszonych wyborów, w których PiS dostarczy konkurencji bardzo nośne hasło. Żadna z pozostałych partii, które mają szansę wejść do Sejmu, nie zrezygnuje przecież z obiecywania środków czekających na Polsę w budżecie unijnym i w funduszu odbudowy. Żadna nie będzie miała problemu, aby obiecać, że szybko poprosi „wąski krąg” o dopuszczenie doń, i potem obwieścić, że udało się jej odzyskać środki, które PiS spisał na straty. Byłoby to proste hasło na wspólną kampanię: załatwimy szybko kilkadziesiąt miliardów euro, które czekają na Polskę. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Profesor nauk społecznych na SWPS Uniwersytecie Humanistyczno–Społecznym w Warszawie. Bada, wykłada i pisze o demokratyzacji, najnowszej historii Europy, Międzynarodowym Prawie Karnym i kolonializmie. Pracował jako dziennikarz w Europie środkowo–wschodniej, w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 50/2020