Nadzór trochę skuteczniejszy

Mechanizm uzależniający wypłatę funduszy unijnych od przestrzegania rządów prawa nie będzie aż tak ostry, jak chciała Komisja w pierwotnej propozycji, ale i tak łatwiejszy do uruchomienia niż „bezzębna” procedura art. 7.

01.10.2020

Czyta się kilka minut

Wiec dla demokracji w Gdańsku, wrzesień 2020 r. Fot. KAROLINA MISZTAL / REPORTER /
Wiec dla demokracji w Gdańsku, wrzesień 2020 r. Fot. KAROLINA MISZTAL / REPORTER /

System polityczny Unii Europejskiej funkcjonuje jak gigantyczna machina do wymuszenia kompromisów. Na wstępie Komisja Europejska przedstawia śmiałą propozycję, potem mielą ją młyny Parlamentu Europejskiego i Rady UE, i na końcu wychodzi coś, czego sama Komisja już nie poznaje. Tak jest zawsze i dzięki temu Unia jest w stanie „szanować tożsamość narodową swoich członków”, jak przewidują traktaty. Nikt nie dostanie wszystkiego, czego chciał, ale każdy dostaje coś.

Tło niemieckiej propozycji

W 2018 r. Komisja zaproponowała przyznanie sobie możliwości obcinania funduszy krajom naruszającym zasady praworządności oraz to, by Rada UE mogła taką decyzję uchylić tylko kwalifikowaną większością. Konkretnie: Polska i Węgry musiałyby wtedy uzyskać poparcie 13 innych państw, żeby temu zapobiec. To dałoby Komisji dużo władzy, czego Rada UE zazwyczaj nie chce, i to niezależnie od tego, jak bardzo poszczególne rządy są przywiązane do praworządności.

Jeszcze zanim polski rząd przekształcił Trybunał Konstytucyjny w swoją ekspozyturę, a Komisja uruchomiła swój „dialog na temat praworządności”, Rada UE zleciła opinię prawną, która starała się dowieść, że praworządność to domena państw, czyli Komisja nie ma tu kompetencji. Teraz wiemy, że to Komisja miała rację, potwierdził to też Trybunał Sprawiedliwości UE, przyjmując jej skargi na Polskę. Natomiast wszczęte przez Komisję pod koniec 2017 r. postępowanie na podstawie art. 7 znalazło się w ślepej uliczce, bo w Radzie nie ma większości koniecznej, aby chociażby formalnie ustalić to, co widać gołym okiem, a co zostało potwierdzone w wielu decyzjach TSUE, Europejskiego Trybunału Praw Człowieka i sądów krajowych innych państw: w Polsce sądownictwo nie jest już niezależne od legislatywy i egzekutywy, a to stanowi „wyraźne ryzyko poważnego naruszenia” zasady państwa prawa.

O tym trzeba pamiętać, rozpatrując obecną propozycję niemieckiej prezydencji, która stara się nie wzmocnić pozycji Komisji względem Rady UE, ale też usiłuje wyjść naprzeciw oczekiwaniom „klubu skąpców” (Holandia i kraje nordyckie) i „przyjaciół praworządności”, którym zależy na równym dostępie do niezależnych sądów na obszarze całego wspólnego rynku. Do obu tych klubów należałyby również Niemcy, gdyby sprawowanie prezydencji nie zmusiłoby ich do neutralności.

Wysoka poprzeczka dla Polski

Niemcy proponują więc, aby Komisja Europejska mogła obcinać fundusze, ale tylko wtedy, kiedy naruszenie praworządności zagraża interesom finansowym UE. A jej decyzję musiałaby i tak potwierdzić kwalifikowana większość państw. Czyli na przykład: jeśli za kilka miesięcy polski rząd wprowadzi ustawę, która zmusza wydawców mediów do zrzeszania się w jednej organizacji branżowej o władzach mianowanych przez PiS, to Komisja nic nie może zrobić, bo to równa się co prawda wprowadzeniu cenzury prewencyjnej, ale nie pociąga przykrych skutków dla finansów UE. Kiedy zaś rząd wymienia sędziów, aby nie przegrać procesu o zwrot bezprawnie wykorzystywanych funduszy UE, to Komisja może wkroczyć.

Według niemieckiej propozycji, aby zablokować obcięcie funduszy przez Komisję, Polska i Węgry musiałyby przekonać do siebie nie 13, lecz tylko 11 innych państw. Dla Komisji (i dla „przyjaciół praworządności”) jest to niższy próg niż to, czego Komisja chciała dwa lata temu, ale i tak bardzo wysoka poprzeczka dla Polski, nawet jeśli uwzględniamy, że zgodnie z ostatnim raportem Komisji o praworządności takie państwa, jak Chorwacja, Bułgaria, Rumunia i oczywiście Węgry mogłyby głosować razem z Polską.

Pierwsza próba sił na poziomie stałych przedstawicieli skończyła się dla Polski i Węgier przegraną: nie dość, że przeciw proponowanemu przez niemiecką prezydencję tekstowi było zdecydowanie mniej niż 11 krajów, to na dodatek te, które protestowały, czyniły to z dokładnie przeciwnego powodu: bo uznają, że ta propozycja jest zbyt łagodna wobec krajów łamiących zasady praworządności. Teraz kolej na Parlament Europejski, gdzie znaczna większość chce zaostrzenia niemieckiej propozycji i gdzie posłowie PiS i Fideszu są na uboczu.

Skąpcy i przyjaciele

Na koniec mechanizm będzie mniej ostry, niż chciała Komisja dwa lata temu, ale i tak łatwiejszy do uruchomienia niż procedura z art. 7. Media już donoszą, że w odwecie Budapeszt i Warszawa mogą zawetować przyjęcie popandemicznego paktu odbudowy. Szkopuł w tym, że to nie blokowałoby paktu, lecz jedynie opóźniłoby jego uruchomienie. Pakt przewiduje gigantyczne wypłaty dla Włoch, Hiszpanii, ale też dla Polski, które będą pochodzić głównie od kilku państw płatników sympatyzujących z „klubem skąpców” i z „przyjaciółmi praworządności”. Mogą ten pakt wyprowadzić poza UE, na przykład do strefy euro, która już ma własny budżet, i do której Polska i Węgry nie należą.

Tę logikę obecnie widać jak w soczewce w przypadku sankcji dla białoruskiego reżimu: ponieważ ogólnounijne sankcje blokuje Cypr, poszczególne państwa wprowadzają swoje własne. W przypadku blokady paktu odbudowy płatnicy sami będą decydować o przeznaczeniu swoich pieniędzy. Wtedy też „skąpcy” będą mieli większy wpływ na decyzje, a Węgry i Polska – żadnego. Skutki finansowe takiego obrotu spraw byłyby o wiele gorsze dla Polski i Węgier niż wszystko, co Komisja Europejska mogłaby robić ze swoim mechanizmem „ochrony praworządności”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Profesor nauk społecznych na SWPS Uniwersytecie Humanistyczno–Społecznym w Warszawie. Bada, wykłada i pisze o demokratyzacji, najnowszej historii Europy, Międzynarodowym Prawie Karnym i kolonializmie. Pracował jako dziennikarz w Europie środkowo–wschodniej, w… więcej