Porno idzie (na salony)

Minęły już czasy, kiedy pornografia była domeną spoconych nastolatków, kupujących kiczowate “świerszczyki" za ciężkimi kotarami sex-shopów. Wraz z dostępem do internetu dostępność pornografii radykalnie się zwiększyła. W efekcie porno przestało być patologią mniejszości: staje się w szybkim tempie wzorcem estetycznym dla kultury popularnej.

“W ramach sieciowej kultury bezwstydu przeszliśmy od normy porno-intymności i specyficznej subkultury do normy ekspozycji, sieciowego ekshibicjonizmu, podglądactwa i mas buszujących po serwerach ociekających seksem. To, co inne i zakazane, stało się kanonem i normą. Na tożsamość porno-surfera nie składa się już poczucie zażenowania". W efekcie “dyskurs porno-marginesu formuje dziś wrażliwość rzesz odbiorców" - twierdzi w ODRZE (7-8) Tomasz Szlendak.

Przed internetowym boomem odsetek osób przyznających się socjologom do przeglądania pism pornograficznych bądź oglądania takich filmów (najpierw w oznakowanych kinach, potem w domowym zaciszu na kasetach wideo) był niewielki w stosunku do całej populacji. Dziś, w dobie gwałtownego rozwoju sieci, byłby prawdopodobnie dużo wyższy: podaż pornografii w internecie jest ogromna, a zdecydowana większość pornograficznych stron jest finansowana przez porno-surferów (którzy płacą za dostęp na strony) bądź przez reklamodawców umieszczających na stronach swe banery - a przecież nikt nie zamawiałby reklam na stronach, które mało kto ogląda. Co ważne: najłatwiejszy dostęp do internetu mają ludzie nieźle sytuowani, dynamiczni, wykształceni - jednym słowem przedstawiciele klasy dominującej, mający spore wpływy w kształtowaniu mód, bo służący za wzór kulturowy.

Znamienna jest też, po drugie, liczba stron ze zdjęciami amatorskimi (także darmowych, co świadczy o tym, że jest wielu chętnych do pokazywania szerokiej publiczności swych wdzięków) i tzw. flashers, czyli zdjęć obnażonych modelek i modeli w miejscach publicznych. Okazuje się, że i tu normę wstydu zastępuje kultura publicznego pokazywactwa - i nieskrępowanego podglądania.

Równocześnie, po trzecie, choć pornografia egzystuje nadal poza granicami tzw. sztuki wysokiej, to jej internetowa masowość, zaangażowane w pornobiznes pieniądze i rozgłos, jaki się z nią dziś wiąże, sprawiają, że coraz częściej zaczyna się pojawiać jako temat, ale też i element estetyki, zwyczajnej kultury popularnej (fotografii, kina, kabaretu, muzyki, teledysków, reklamy itd.). Bywa, że gwiazdy porno trafiają do talk show (w roli bohaterów - “ciekawych ludzi", bądź prowadzących), dostają role w tradycyjnych filmach i serialach, a potem - jako goście rozmaitych festiwali i gal - trafiają do kronik towarzyskich nobliwych, zdawałoby się, pism kobiecych.

Pornografia nie trafiła jeszcze na salony, ale na pewno znalazła się już blisko kulturowego mainstreamu. Kiedy doń trafi na dobre, “świat będzie musiał wymyślać od nowa, co jest dobre, a co złe, co jest estetyczne, a co nieestetyczne". Dotąd bowiem “porno było na marginesie, a to, co znajduje się na marginesie, daje się z łatwością strącić w otchłań etykiety zła". Teraz wobec pornografii trudniej już wykonać taki manewr.

KB

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2003