Popiół, diament i wino

W nawiązaniu do artykułu Michała Bardela pt. „Człowiek, który słuchał wina” sprzed półtora roku, chciałbym się podzielić moim małym odkryciem.

19.04.2019

Czyta się kilka minut

 /
/

Tak się złożyło, że w sierpniu ubiegłego roku ja i mój kalifornijski przyjaciel jednocześnie przeszliśmy na emeryturę. Na dobry jej początek Olek zaprosił mnie do siebie. Przez pięć tygodni gościłem u niego i jego żony Joli na przedmieściu Napa (miasto powiatowe z około 80 tysiącami mieszkańców, leżące w dolinie i nad rzeką o tej samej nazwie, oddalone od San Francisco 70 km) i podziwiałem uroki Kalifornii. Jako że klimat tych stron wybitnie sprzyja dojrzewaniu winogron (o czym szczegółowo mówi wspomniany wyżej artykuł), winnic z winiarniami w Dolinie Napa jest około 300, a według niektórych źródeł nawet 600. Udało nam się „zaliczyć” kilkanaście z nich, w kilku degustowaliśmy różne wina. Pewnego razu, gdy wjeżdżaliśmy do nowo powstałej winnicy, uwagę naszą przykuła jej nazwa: „ASHES & DIAMONDS”. Od razu nasunęło nam się podejrzenie, że być może właściciel polskiego pochodzenia (często trafialiśmy na ślady Winiarskiego!) nazwał ją tak na cześć filmu Andrzeja Wajdy. Gdy podjechaliśmy na parking i przywitała nas hostessa, zapytaliśmy ją o pochodzenie nazwy. Odpowiedziała, że wzięła się od tytułu słynnego polskiego filmu! Winnicę założył bardzo znany winiarz irańskiego pochodzenia, który przekazał ją synowi. Ten po obejrzeniu kilka lat temu „Popiołu i diamentu” nazwał ją tak właśnie na jego cześć! Na dowód tego hostessa zaprowadziła nas do reprezentacyjnej sali, gdzie na honorowym miejscu wisi olbrzymi plakat. Wszystko to zgadza się z artykułem zamieszczonym w kwietniu 2018 r. w internecie przez „Vogue”, w którym wypowiada się między innymi obecny właściciel winiarni, Kashy Khaledi. Całkiem niedawno, będąc w gdańskim Europejskim Centrum Solidarności, podzieliłem się moim kalifornijskim odkryciem z panią Krystyną Zachwatowicz. Wydaje mi się, że sprawiłem jej trochę radości. Teraz informuję o tym „Tygodnik”, załączając kilka zdjęć. A wspomniany artykuł Michała Bardela, gdy tylko ukazał się w „Tygodniku”, zeskanowałem i wysłałem przyjaciołom z Doliny Napa. Pozdrawiam całą prześwietną redakcję „Tygodnika”, którego razem z żoną jesteśmy wiernymi czytelnikami od pamiętnego roku 1984, ściskając szczególnie mocno księdza Adama Bonieckiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 17/2019