Ponownie urodzona. „Biedne istoty” Yórgosa Lánthimosa

„Biedne istoty” są bizarną fantasmagorią, która nie bierze jeńców, męskich zwłaszcza, aczkolwiek chodzi w niej o coś więcej niż kobiecą emancypację.

16.01.2024

Czyta się kilka minut

Emma Stone jako Belle Baxtern w filmie "Biedne istoty", 2023 // fot. materiały prasowe
Emma Stone jako Bella Baxter w filmie „Biedne istoty”, 2023 r. // Materiały prasowe

U Lánthimosa człowiek często bywa – lub staje się – zwierzęciem, co widoczne jest choćby w tytułach jego filmów. Owa degradacja może być na przykład karą za nieposłuszeństwo, jak w „Lobsterze”, gdzie pensjonariusze pewnego dystopijnego ośrodka są przemieniani w tak zwane istoty niższe, o ile nie znajdą szybko swojej drugiej połówki. W „Zabiciu świętego jelenia” grecki reżyser równoważy przemoc doświadczaną w relacjach społecznych za pomocą ofiary z człowieka, i wcale nie symbolicznej. Zepchnięcie do stanu animalnego służy najczęściej umocnieniu czyjejś władzy. Na przykład ojciec z „Kła” trzyma dorastające dzieci w całkowitej izolacji, odczłowieczając je i redukując do podstawowych instynktów. Z kolei dworski świat w „Faworycie” opiera się nie tylko na klasowym przywileju, ale i na czysto darwinistycznej hierarchii, w której to biologia nierzadko mówi ostatnie słowo. Nawet grę aktorską w jego wczesnych filmach określano mianem „behawioralnej”, opartej na mechanicznym następstwie bodźców i reakcji. Najnowszy film przerasta tamte próby pod każdym względem, zamieniając inicjacyjną przypowiastkę w rozbuchany spektakl, nie mówiąc o brawurowym splocie seksu i humoru. „Biedne istoty” są bizarną fantasmagorią, która nie bierze jeńców, męskich zwłaszcza, aczkolwiek chodzi w niej o coś więcej niż kobiecą emancypację. 

„Jaka śliczna ociężała!” – zachwyca się Max, młody asystent XIX-wiecznego naukowca. Ten szalony geniusz zdołał ożywić martwą dziewczynę, przeszczepiając jej mózg pobrany z płodu. W ten sposób wyłowiona z rzeki ciężarna samobójczyni zamienia się w Bellę Baxter, dziecko w ciele dorosłej kobiety, czyli owoc eksperymentu na wzór doktora Frankensteina i męską fantazję w jednym. Niczym mechaniczna lalka uczy się poruszania, zachowania, dobrego wychowania i mowy. Nie ingerując zbytnio w jej osobniczy rozwój, doktor Godwin (zbieżność z bogami i Mary Shelley nieprzypadkowa) obserwuje zachodzące postępy oraz nieprzewidziane zmiany. Albowiem Bella, jak na zwierzę zwane człowiekiem przystało, szybko wychodzi ze stadium dziecięcego, odkrywa własną seksualność i w towarzystwie prawnika Duncana ucieka od swojego stworzyciela daleko w świat. Szybko jednak przekonuje się, że każdy z mężczyzn chciałby ją mieć na własność: w imię ojcowskich uczuć i naukowych pomiarów (wczesny Godwin), zauroczenia i potencjalnego ożenku (Max) czy łóżkowych przyjemności (Duncan). Dlatego po serii wojaży i awantur bohaterka osiada w Paryżu, gdzie łączy przyjemne z pożytecznym, podejmując pracę kurtyzany. W tym momencie konserwatyści i feministki powinni zakrzyknąć unisono: „o, święta naiwności!”. Chyba że oglądali wcześniej „Piękność dnia” Buñuela.

Filmy i seriale, kino polskie i zagraniczne. Nowości na VOD poleca co tydzień Anita Piotrowska, krytyczka filmowa „Tygodnika”.

Scenariusz Lánthimosa i Tony’ego McNamary, będący luźną adaptacją szkockiej powieści Alasdaira Graya z 1992 r., wydanej również u nas, kreuje świat widziany oczami Belli. Chłonącej jak gąbka tendencje i trendy, ale także długo nieświadomej faktu, iż jest ofiarą eksperymentu i czyimś wytworem. A jednocześnie istotą coraz bardziej wsłuchaną we własne ciało i potrzeby, wyzbytą kulturowo narzuconej winy i niewieściego wstydu. Toteż kiedy niektórych widzów zniesmaczy jej amoralność, inni wręcz przeciwnie: będą zarzucać filmowi, iż redukuje emancypację Belli do sfery seksualnej, ku uciesze męskiej klienteli i ku chwale patriarchalnego porządku. Bo przecież całe to wyzwolenie można uznać za część eksperymentu Godwina, demiurga i patriarchy. Nie mówiąc o tym, że historia Belli jest nam opowiadana przez mężczyzn (pisarza i filmowców), poddana zatem męskiemu spojrzeniu, zwłaszcza w rozlicznych i bezpruderyjnych scenach seksu. Nie podążamy jednak za kobietą z krwi i kości, lecz za tresowanym zwierzątkiem właśnie, które dopiero z czasem, na własnych warunkach, staje się człowiekiem – poznając rozkosz i cierpienie, pozbywając się kolejnych złudzeń. Emma Stone, szczególnie w przekomicznej scenie tańca z Maksem (w tej roli chojracki Mark Ruffalo), doskonale chwyta poszczególne etapy tej koślawej transformacji, tudzież przekręconą optykę swojej bohaterki.

Stąd „Biedne istoty” przypominają psychodeliczny trip ku jakiejś alternatywnej rzeczywistości. Eksces rządzi zdjęciami Robbiego Ryana, z obłędną choreografią kamery i jego słynnym „rybim okiem”, zniekształcającym obraz niczym w wizjerze albo pod lupą (stąd częste skojarzenia z panoptykonem). Mimo że film wygląda chwilami tak, jakby stworzyła go rozhulana sztuczna inteligencja, powstawał wyłącznie na taśmie, bajeczną scenografię Londynu, Lizbony czy Aleksandrii zbudowano w studiu, a prócz zwierzęcych hybryd z pracowni Godwina nie uświadczysz efektów komputerowych. W steampunkowej estetyce, zatem równolegle w przeszłości i przyszłości, w przesterowanym kolorze czy oldskulowej stylizacji czarno-białej, ożywają kadry rodem z Bacona, Boscha, Parmigianina, Schielego i „płynne obrazy” Chrisa Parksa. Kostiumy Holly Waddington to iście szalone wariacje na temat wiktoriańskich strojów – nadmuchane absurdem i niepokojąco organiczne. W płucokształtnych rękawach, podobnie jak w fallicznych oknach, łatwo dopatrzyć się inspiracji dawnymi lekcjami anatomii. Dołóżmy do tego niespokojne, rozmyślnie fałszujące pejzaże dźwiękowe Jerskina Fendriksa, a dostaniemy kino, które wytrzymuje porównania z wielkimi kuglarzami ekranu, od Felliniego po Burtona.   

Postacie w filmie Lánthimosa też zdają się groteskowo rozdęte, większe niż życie i zarazem komiksowo dwuwymiarowe, choć koniec końców okazują się bardzo ludzkie. Nawet doktor Godwin, zagrany przez Willema Dafoe, z twarzą niczym stary Edward Nożycoręki i pasją godną body horroru połączonego z science-fiction, odsłania swoje tkliwe oblicze. „Biedne istoty” są bowiem w dużej mierze opowieścią o ludzkiej kondycji. Począwszy od niedogodności samych narodzin, przez kręgi zła i rozmaite kagańce nakładane przez oświatę, cywilizację, władzę (nie tylko patriarchalną), aż po zdziwienie własnym ułomnym istnieniem i samoistną chęć jego naprawy. Oglądamy więc frywolną, a momentami bardzo makabryczną baśń dla dorosłych – o istocie urodzonej wbrew własnej woli, kobiecie z żarłocznym apetytem na życie (seks, książki, naukowe eksploracje), o idealistce wierzącej w naprawę tego świata wbrew hipokryzji i brutalności swoich czasów. To dużo więcej niż po prostu „Barbie” na sterydach.

BIEDNE ISTOTY (Poor Things) – reż. Yórgos Lánthimos. Prod. USA/Irlandia/ Wielka Brytania 2023. Dystryb. Disney. W kinach od 19 stycznia.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 3/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Ponownie urodzona