Polska Piastów kontra Polska Jagiellonów

Historia, zwłaszcza odległa, rzadko przekłada się bezpośrednio na teraźniejszość. Ale kusi sugestywnością obrazów i narodowych mitów. Jak przywoływane dziś koncepcje polityki "piastowskiej" i "jagiellońskiej" - mające opisać aktywność Polski wobec Wschodu i Zachodu - mają się do rzeczywistości?

28.12.2009

Czyta się kilka minut

/fot. Panthermedia /
/fot. Panthermedia /

Pani Profesor Jolancie Kowalewskiej

Minister Radosław Sikorski nie był ani pierwszy, ani - zapewne - ostatni, gdy w jednym ze swych wystąpień przywrócił debacie publicznej pojęcie - w jego ustach mające nobilitować - "piastowskiej koncepcji polskiej polityki zagranicznej". Idea chwyciła i mieliśmy przez chwilę debatę, przywołującą i kontrastującą tradycję "piastowską" oraz "jagiellońską" (lub Giedroycia/Mieroszewskiego). Wypowiadający się w niej politycy z różnych partii chętnie sięgali po historyczne kostiumy. Potem debata ucichła - do czasu, aż ktoś znów odwoła się do "tradycji piastowskiej" (lub "jagiellońskiej").

Dychotomia nie jest oczywiście nowa: odwoływano się do niej co najmniej od XIX w. Później, już w wieku XX, przywoływali ją Piłsudski i Polska Partia Socjalistyczna ("jagiellończycy") oraz endecy i partie chłopskie ("piastowie"). Potem spór kontynuował - aż do absurdu - "piastowski" PRL oraz "jagiellońska" emigracja (m.in. paryska "Kultura") i obóz (post)solidarnościowy (bądź część tegoż obozu). Dziś politycy i publicyści przywołują go nadal, dla podbudowania swych idei bądź decyzji.

Mity, toposy, symbole

"Koncepcja piastowska" rozumiana jest zwykle jako modernizacja, zakorzenienie w Europie i integracja z głównym nurtem polityki europejskiej (w tym bliskie relacje z Niemcami). Milcząco zakłada dominację zachodniego wektora polityki nad "awanturami" na Wschodzie oraz dominację etnosu polskiego i pragmatyczną realizację jego - i państwa, które go reprezentuje - interesu politycznego. Dla polemistów zaś oznacza to "bezczynność na Wschodzie", "wysoką ścianę oddzielającą europejski salon od wiecznego przedpokoju" oraz "odwracanie się plecami od wschodnich sąsiadów Polski".

A "koncepcja jagiellońska"? Ona symbolizuje zwrócenie na Wschód: ścisłą współpracę z tamtejszymi sąsiadami (dzisiejszymi Ukraińcami, Białorusinami, Litwinami i innymi), tolerancję i wielokulturowość, twórcze przetwarzanie polskiego dorobku kulturowego i społeczno-politycznego, wreszcie bez mała bezalternatywny sojusz, broniący narody Rzeczypospolitej przed zakusami azjatyckiej Moskwy. Dla krytyków zaś to romantyczno-mesjanistyczna megalomania, maskująca awanturnictwo; tym bardziej niebezpieczna, że niemająca dziś odbicia w potencjale Polski i w zapatrywaniach naszych sąsiadów.

Tradycja "piastowska" i "jagiellońska" to dziś mity, toposy, symbole, figury retoryczne, wygodne skróty myślowe. Od dawna żyją własnym życiem. Piastowie i Jagiellonowie nie są im do niczego potrzebni. Więcej: fakty historyczne tylko by tu przeszkadzały.

Bo czy na pewno Piastowie prowadzili politykę "piastowską", a Jagiellonowie "jagiellońską"? Czy przypadkiem nie mamy tu do czynienia z fasolką po bretońsku - potrawą, która realnie istnieje, lecz z Bretanią nie ma nic wspólnego? Oraz z udowadnianiem jej wyższości (bądź niższości) nad, powiedzmy, rybą po grecku?

Polska Piastów...

Na arenę dziejów wprowadza Polskę piastowski książę Mieszko I, przyjmując w 966 r. chrzest. Oznacza on legitymację polityczną i włączenie w krąg cywilizacji zachodniego chrześcijaństwa. Na tej samej fali "rozszerzenia Europy na barbarzyńców" znajdują się wówczas Czechy i Chorwacja (nieco wcześniej niż Polska) oraz Węgry i Skandynawia (Dania, Norwegia, Szwecja). Równolegle na Wschodzie pojawia się Ruś (nieco wcześniej Bułgaria i Serbia), jako element świata bizantyńskiego, konkurencyjnego wobec Zachodu.

Europa epoki piastowskiej to dynamicznie zmieniający się układ feudalnych państw i państewek, efemerycznych mocarstw i iluzorycznego (bo niosącego ogromne napięcia) porządku, zwieńczonego uniwersalistycznym parasolem papieża i cesarza. Taka też była Polska.

Polska pierwszych Piastów - to europejski "tygrys" (w sąsiedztwie kilku innych, podobnych sobie). W niespełna 40 lat po chrzcie Bolesław Chrobry widziany jest przez cesarza Ottona III jako jeden z filarów świata Zachodu. Fiasko iluzji prowadzi do zbrojnej konfrontacji polsko-niemieckiej, w wyniku której Chrobry zdobywa na Niemcach Milsko i Łużyce (okresowo też Miśnię; łącznie ponad połowę późniejszej NRD), a także - na innym froncie - Morawy, Słowację i przejściowo Czechy, wieńcząc sukcesy koroną królewską Polski.

Kierunek europejski mocno obecny jest w polityce jego następcy, lekceważonego króla Mieszka II. Panowanie zaczyna on od samodzielnej koronacji, następnie włącza się w wojnę o najważniejszą w Europie koronę (cesarską), wspomagając swych szwabskich i lotaryńskich sojuszników (i powinowatych, przez żonę Rychezę), dwukrotnie najeżdżając i łupiąc Saksonię.

Choć panowanie Mieszka II kończy się katastrofą, państwo - pod rządami Kazimierza Odnowiciela - przetrwa przy wsparciu Cesarstwa. Schemat powtórzy się w czasach rządów Bolesława Śmiałego, aktywnego w fundamentalnym dla Europy sporze między papieżem a cesarzem. Pozwoli mu to sięgnąć po koronę i skończy się wewnętrznym załamaniem rządów Śmiałego. Wreszcie, do pewnego stopnia, za rządów kolejnego Bolesława, Krzywoustego, który obronił się przed niemiecką interwencją i sięgnął po Pomorze z Rugią (dziś Niemcy). Jednak czasy Krzywoustego to, z perspektywy europejskiej, już tylko przetasowania lokalne, bez przełożenia na politykę europejską, bez majestatu królewskiego.

W stopniu większym jeszcze niż na Niemczech - co miało trwać kolejne stulecia - polska polityka koncentrowała się wtedy na Czechach (zwykle rywalizacja) i Węgrzech (zwykle współpraca). W sposób charakterystyczny dla epoki była to niekończąca się lista (wzajemnych) najazdów i wspierania, czy wręcz osadzania sojuszników na tronie (skutecznie na Węgrzech).

...w ofensywie na Wschodzie

Ale ograniczenie polityki pierwszych Piastów do wymiaru (zachodnio)europejskiego - skądinąd dalece odbiegającego od ducha przyświecającego założycielom Wspólnot Europejskich - byłoby karygodnym uproszczeniem.

Kresowa już wtedy Polska była forpocztą Europy w parciu "na Wschód". Po pierwsze, tu lokowały się strategiczne interesy Gniezna i Krakowa: to walka o Grody Czerwieńskie (dziś pogranicze polsko-ukraińskie) oraz walka o kontrolę nad... Kijowem. Zarówno Bolesław Chrobry, jak i Bolesław Śmiały (dwaj europejscy królowie) wyprawiali się na Kijów i osadzali tam swoich sojuszników, będąc prekursorami dość radykalnie pojętej idei poparcia dla ówczesnych "pomarańczowych rewolucji". Na podobny krok - z dużo mniejszym skutkiem - rządzący Polską Jagiellonowie pozwolili sobie tylko raz (w przypadku Mołdawii).

Piastowie nie ograniczali się bynajmniej do działań politycznych i militarnych na obszarze (wschodnio)europejskiego "sąsiedztwa": aktywni byli też w akcji chrystianizacyjnej. Polityka wspierania misji wśród pogan przez Polskę dała Kościołowi męczenników: św. Wojciecha i św. Brunona z Kwerfurtu (zabici w Prusach), a później (w XIII w.) św. Jacka Odrowąża, który zakładał dominikańskie klasztory w Kijowie, Haliczu, Rydze, Dorpacie i Królewcu.

Dodajmy jeszcze do tego księcia piastowskiego Henryka Sandomierskiego, krzyżowca walczącego o leżącą na drugim końcu świata Jerozolimę wraz z innymi europejskimi kontyngentami na Bliskim Wschodzie. I Benedykta Polaka posłującego w imieniu papieża i całej Europy na mongolskim dworze w Karakorum (jego rekord pobić miał dopiero Michał Boym, polski jezuita w Chinach w XVII w.) - a piastowska Polska robi się krajem mocno obecnym we wschodniej polityce europejskiej.

Unia z Litwą: zasługa (także) Piastów

Paradoksalnie, bilans Polski piastowskiej w momencie śmierci króla Kazimierza Wielkiego (1370 r.) to zdecydowane wypchnięcie z Zachodu (na Zachodzie - i poza Polską - "pozostali" tylko Piastowie śląscy). Nie tylko nie utrzymała się linia Łaby Chrobrego, ale odpadły też Śląsk, Pomorze Gdańskie i Zachodnie oraz Ziemia Lubuska, zajęte przez Czechów (Niemców) i państewka niemieckie: Marchię Brandenburską i Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego. Kazimierz Wielki oficjalnie rezygnuje z pretensji do utraconych ziem.

Równolegle odbywa się... ekspansja terytorialna na Wschód (zajęcie Rusi Halicko-Włodzimierskiej, mimo presji węgierskiej, litewskiej i tatarskiej). Polska Piastów oparła się o Dniestr. A przede wszystkim - to ona rozpoczęła trwające kilkadziesiąt lat podchody o "zagospodarowanie" Litwy.

Bowiem to, co przypisuje się Jagielle (koncepcja federacyjna), w istocie jest zwieńczeniem kilku dziesiątków lat wysiłków Piastów i panów małopolskich, którzy oswajali Litwę - na przykład przez małżeństwo Kazimierza Wielkiego z Aldoną Giedyminówną - aż wreszcie, po interwale rządów andegaweńskich, zaproponowali Litwie chrzest, unię personalną i "włączenie" do Korony Królestwa Polskiego.

Rzec można: unia z Litwą była ukoronowaniem sukcesu piastowskiej polityki na Wschodzie.

Piastowska, czyli wielokulturowa

Wbrew złudzeniom - czy też manipulacjom - późniejszych ideologów endeckich i chłopskich, tamto "rozszerzenie" na Wschodzie nie zakończyło wcale "złotej ery" czystości etnicznej państwa polskiego.

Zostawiając na chwilę na boku anachroniczność pojęcia narodu w średniowiecznej Europie - a tym bardziej zagadnienie polskiej krwi samych Piastów - warto przypomnieć najtrwalszy przez wieki element etniczny Polski: Żydów (ok. 3,5 mln w Polsce w 1939 r.), którzy masowo zaczęli napływać tutaj jeszcze za czasów Bolesława Krzywoustego, po pogromach urządzanych na trasie pochodów krzyżowych w Niemczech. Ochronę prawną - i podstawę do rozwoju - zapewniły im nadawane już przez Piastów prawa, jak statut kaliski w Wielkopolsce, nadany przez Bolesława Pobożnego (1264 r.), rozszerzony później na cały kraj przez Kazimierza Wielkiego (1334 r.).

Zdecydowanym zaprzeczeniem domniemanego etnocentryzmu Piastów było też osadnictwo niemieckie, szczególnie widoczne w miastach (to Niemcy np. zamknęli potem przed Władysławem Łokietkiem Kraków, a poznawano ich po niemożności wypowiedzenia słów: "soczewica, koło, miele, młyn"). Ciekawe, jak wyglądałaby np. architektura (i szerzej sztuka) gotycka w Polsce, gdyby (obok Kościoła) nie przyłożyliby tutaj ręki etniczni Niemcy? Co byśmy poczęli bez Niemca Wita Stwosza? Jak wyglądałby Śląsk czy Pomorze? Co zrobić z piastowsko-czesko-niemieckim Wrocławiem? Niechybnie, zostałyby nam tylko XVI-wieczne kościoły gotyckie na Mazowszu. A jak można mówić o byciu w Europie bez - choćby biernej - wspólnoty kultury i sztuki?

Polska Jagiellonów...

Wstąpienie Jagiellonów na tron polski (1386 r.) to zdecydowany zwrot Polski na Zachód, w stronę Europy. To Władysław Jagiełło zwycięża pod Grunwaldem (1410 r.), to jego syn (Kazimierz Jagiellończyk, w 1466 r.) odzyskuje Pomorze Gdańskie - na wyraźne zaproszenie niemieckich mieszczan ze Związku Pruskiego, którzy mieli dość panowania Krzyżaków; to jego wnuk (Zygmunt Stary, w 1525 r.) hołduje Zakon Krzyżacki i przyłącza Mazowsze, dotąd tylko wasalne. Ostatnim względnie trwałym momentem "rozszerzenia" Polski jest przejęcie Inflant od niemieckich Kawalerów Mieczowych przez Zygmunta Augusta (1561 r.) - prawnuka Jagiełły, co skądinąd uwikłało Polskę w ponad 150 lat wojen ze Szwecją i Moskwą.

Jagielloński "zwrot na Zachód" ma mocne podstawy gospodarcze i kulturowe. Polska staje się "spichlerzem Europy", co decyduje o rozwoju kraju i np. atrakcyjności Polski dla "niemieckiego" Gdańska. Otwiera to też Polskę na Zachód. Polacy masowo zaczynają jeździć na studia do Europy, na Węgrzech Zygmunt Stary zaraża się renesansem, a zarządzając Śląskiem zdobywa wiedzę niezbędną do przyszłej reformy finansów. Polacy aktywnie uczestniczą w renesansie, reformacji, wchodzą w naukę europejską (polski Niemiec Mikołaj Kopernik).

Również wielka polityka Jagiellonów - to Europa. Największy wysiłek wkładany jest w objęcie rządów na Węgrzech i w Czechach, co się udaje, ale oznacza wejście w bezpośrednie starcie z Imperium Ottomańskim: pod Warną ginie Władysław Warneńczyk (1444 r.), w Dunaju tonie Zawisza Czarny, a pod Mohaczem, wraz z węgierskim rycerstwem, ginie Ludwik Jagiellończyk (1526 r.). Jednocześnie Zygmunt Stary jest pierwszym władcą w Europie, który podpisuje traktat o przyjaźni z Turcją i konsekwentnie unika z nią zatargów.

Rywalizacja o Europę Środkową jest wyzwaniem rzuconym Habsburgom - obok napięć (pierwsze podejście do antypolskiego sojuszu Austrii, Prus i Moskwy), jest tu współpraca: żoną Kazimierza Jagiellończyka jest Habsburżanka, żoną Zygmunta Starego - spokrewniona z Habsburgami Bona Sforza, a dwie z żon Zygmunta Augusta to Habsburżanki. To także miara pozycji w Europie.

...na Wschodzie w defensywie

A Wschód? Owszem, polski korpus posiłkowy stanął przy Litwinach, w ich walce o władzę w tatarskiej Złotej Ordzie, co skończyło się masakrą w bitwie pod Worsklą (1399 r.). Owszem, shołdowano - jeden jedyny raz i na wyraźne zaproszenie - Mołdawię (w 1387 r.), ale lenna tego już nie obroniono, a podczas fatalnie prowadzonej wyprawy, mającej utrzymać Mołdawię w zależności od Jagiellonów, "za króla Olbrachta wyginęła szlachta" (1497 r.). Kilkukrotnie wsparto też Litwinów (pamiętajmy, że wciąż Polska i Litwa to dwa państwa) w ich walce z Moskwą (np. bitwa pod Orszą, 1514 r.).

I tyle. Wschód był Jagiellonom w gruncie rzeczy obojętny. Pamiętamy obraz Jana Matejki: przewidujący błazen Stańczyk zamartwia się utratą Smoleńska, a w tle trwa bal na Wawelu. Obraz trafny, bo Smoleńsk mało kogo obchodził. Państwo Jagiellonów na Wschodzie "zwijało się", a nie "rozszerzało", przy biernej akceptacji elit, zwłaszcza tych w Koronie.

Paradoksalnie wygląda też wewnętrzne ukoronowanie polityki Jagiellonów: Unia Lubelska (1569 r.). Bo owszem, Polacy patrzyli na Wschód z pożądliwością, a Jagiellonowie zdawali sobie sprawę, że sami Litwini nie obronią się przed Tatarami, a zwłaszcza Moskwą. Proces unifikacji dojrzewał więc, ale w kluczowym momencie zabrakło Litwinów: delegacja litewska opuściła Lublin i nie wzięła udziału w pracach nad przygotowaniem Unii. Dopiero gdy pod ich nieobecność Korona inkorporowała Ruś i Podlasie (tj. ponad połowę Wielkiego Księstwa), część posłów litewskich wróciła i - pod faktycznym dyktatem - przystąpiła do Unii. Tym samym sfederalizowano państwo, dostrojono instytucje centralne i zobowiązano się do prowadzenia wspólnej polityki zagranicznej (co w praktyce wyglądało różnie) i obronnej (choć utrzymano dwie armie, koronną i litewską). A po śmierci ostatniego Jagiellona elity Rzeczypospolitej zaprosiły na tron zdecydowanie "zachodniego" Francuza, Henryka de Valois, aby po interwale Węgra Batorego (który z obywatelami mówił po łacinie) zaprosić "zachodnioeuropejskiego" Szweda z korzeniami jagiellońskimi, Zygmunta III Wazę.

Rzeczpospolita się "zwija"

Dopełniając, warto rzucić okiem na dalsze losy piastowsko-jagiellońskich dziedziców. Zmiany tu wielkiej nie ma: na Wschodzie, prócz wojen moskiewskich 1609-1618, Polska jest stroną reaktywną i odpowiada tylko na presję Moskwy (z ujemnym bilansem - Rosjanie spalili i wyrżnęli stołeczne Wilno już w 1655 r.). Głównym teatrem działań jest basen Morza Bałtyckiego (cztery przegrane wojny ze Szwecją), w nieco mniejszym stopniu statystowanie w rozgrywkach europejskich między Habsburgami a Burbonami (zwykle po stronie Habsburgów, a potem, wraz z narastającą frustracją, z większymi ukłonami w stronę Francji - choć uczuć było tu dużo, a współpraca marna i bezowocna).

No i jeszcze wojny - obronne - z Turcją i Tatarami. Jeśli nie liczyć sytuacji wyjątkowych: katastrofalnego w skutkach uderzenia uprzedzającego hetmana Żółkiewskiego (zakończonego klęską pod Cecorą, 1620 r.) i udziału Jana III Sobieskiego w europejskiej koalicji antytureckiej (1683 r.), która co prawda przyniosła triumfy pod Wiedniem i Parkanami, ale nie pozwoliła nawet odzyskać Podola, zajętego przez Turków w 1672 r. Nastąpiło to już po śmierci Sobieskiego, a pod rządami Augusta Wettyna (w 1699 r.).

A duch federacyjny? Cóż, wojny z Kozakami trwały nieprzerwanie od końca XVI w. aż po schyłek Rzeczypospolitej, a w 1654 r. Kozacy zawarli "unię" z Moskwą w Perejasławiu...

Saski "powrót do Europy"

Paradoksalnie, najbliższe duchowi - jeśli można tak to ująć - Wspólnot Europejskich i najbardziej radykalnym euroentuzjastom, szukającym historycznego kostiumu - powinny być rządy dwóch Sasów (Wettynów) i później Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wchodząc w unię personalną z Saksonią, Rzeczpospolita stała się organiczną częścią Europy, z mocnym oparciem w Niemczech. Europejskie było też "otoczenie": przyjazna Austria, modernizujące się Prusy, Szwecja (której Rzeczpospolita w sojuszu z Danią i Rosją wydała katastrofalną dla siebie wojnę północną) i Rosja, która za Piotra Wielkiego europeizowała się jak nigdy wcześniej i później. W tle była też Francja, jako alternatywa (angażująca się z marnym skutkiem w walkę o sukcesję Stanisława Leszczyńskiego). Wiara w siłę porządku międzynarodowego, tj. europejskiego była tak silna, że pozwalała głosić, iż słabość polityczna i militarna Polski jest jej... atutem - nie stanowiąc zagrożenia dla sąsiadów, państwo miało być pożądanym elementem stabilizującym region.

Za Sasów obywatelom (tj. szlachcie) żyło się dobrze - do tych czasów wracali z rozrzewnieniem Kitowicz, Rzewuski i Mickiewicz w "Panu Tadeuszu". Mało tego, gdy Polski już nie stało, a po Europie hulał demon postępu Napoleon Bonaparte, Polacy na tronie Księstwa Warszawskiego znów chcieli Wettynów (podobnie jak Sejm Czteroletni w kwestii następstwa po Poniatowskim). To za Sasów dojrzewał czartorysko-poniatowski obóz reform politycznych i społecznych, zakładano Collegium Nobilium (1740 r.), dojrzewała idea Komisji Edukacji Narodowej. Kitowicz pisze, że na sejmie elekcyjnym wybierającym Augusta III wszyscy nosili się po polsku, a gdy umierał, ledwie dziesiąta część, zaś reszta ubierała się po niemiecku (Kitowicz pisze, że był to znak odbytej na Zachodzie edukacji, zatem klasy; jednocześnie strój niemiecki zwalniał z konieczności noszenia wąsów, które białogłowom przeszkadzały).

***

Epoka Poniatowskiego to zwieńczenie ery saskiej: Polska nie tylko, jak za Piastów, modernizowała się, ale stała się awangardą Zachodu (KEN, Konstytucja 3 maja, skądinąd nielegalna). Nigdy wcześniej i nigdy później nie miała tak europejskich i nowoczesnych sąsiadów jak Austria Marii Teresy i Józefa II, Prusy Fryderyka II (przyjaciela filozofów) i Rosja niemieckiej (urodzonej w "piastowskim" Szczecinie) Katarzyny II, godnej następczyni Piotra Wielkiego. I wcale to nie pomogło. Z państw, z którymi Polska wkraczała w X w. na scenę europejską, w 1795 r. ostały się tylko Dania i Szwecja.

Historia, zwłaszcza odległa, rzadko przekłada się bezpośrednio na teraźniejszość. Ale kusi sugestywnością obrazów, toposów i ogromnym potencjałem interpretacyjnym. Nie powtarza się jednak tak często, jak można by sądzić - choć pewne błędy i słabości powracają regularnie - i tak będzie chyba do skończenia świata. Podobnie jak powraca od czasu do czasu konflikt między koncepcją "piastowską" a "jagiellońską" - aby zgasnąć i za chwilę odżyć znowu, w sprzyjających okolicznościach.

Dobrze tylko, aby konflikt między fasolką po bretońsku a rybą po grecku nie pozwalał nam zapomnieć, że Bretania i Grecja realnie istnieją, a każda potrawa powinna być po prostu smaczna, sycąca i zdrowa - niezależnie od nazwy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 01/2010