Polska bezzębna, czyli smartfon zamiast szczoteczki

Państwo przerzuciło na obywateli większość kosztów leczenia, ale wina leży też po stronie obywateli. Tylko co piaty Polak myje zęby codziennie. Co dziesiąty nie robi tego w ogóle.

28.05.2023

Czyta się kilka minut

Stoisko kierunku lekarsko-dentystycznego Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku na Podlaskim Festiwalu Nauki i Sztuki, czerwiec 2018 r. / ANATOL CHOMICZ / FORUM
Stoisko kierunku lekarsko-dentystycznego Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku na Podlaskim Festiwalu Nauki i Sztuki, czerwiec 2018 r. / ANATOL CHOMICZ / FORUM

Tylko jedna czwarta Polaków ­stosuje się do podstawowych zaleceń higieny jamy ustnej, a 70 proc. nie bada się systematycznie u dentysty. Jeszcze gorzej wyglądają statystyki Naczelnej Izby Lekarskiej dotyczące próchnicy. W grupie trzylatków cierpi na nią 41 proc., a wśród osiemnastolatków – aż 93 proc.

– Mój syn Walduś długo myślał, zanim poszedł do dentysty – opowiada pani Aniela. – Mówię mu, jesteś już w latach, jak se kobity nie znajdziesz, to się gospodarka zmarnuje. No i trafiła się jedna z Ukrainy, akurat pan Bóg wojnę nadał, z dzieckiem, ale porządna i robotna. Tylko jak mu przed ołtarzem stawać, kiedy on ma w gębie taką przecinkę? Trzeba mu było zęby wstawić.

Waldek wahał się jeszcze miesiąc, bo może dla przyszłej żony ważniejsza będzie łazienka w domu niż to, czy on ma czym schabowego pogryźć. Sprawdził ceny, wyszło, że łazienka taniej go wyniesie niż leczenie zębów i wstawienie dwóch mostków. Jednak Olena naciskała na zęby. Waldek skończył wtedy 40 lat, miał ponad 30 hektarów, plantację truskawek, nowoczesne maszyny w leasingu i 13 zębów z 32 możliwych. To mniej, niż posiada przeciętny Polak w jego grupie wiekowej; tak mała ich liczba charakteryzuje dopiero starszych rodaków, w wieku 65-74 lat.


KOSZTY LECZENIA DLA WIELU Z NAS SĄ ZBYT WYSOKIE. POLAKÓW NIE STAĆ JUŻ NA ŻYCIE W ZDROWIU >>>>


Dziś jednak Waldek szczerzy zęby w uśmiechu za 18 tysięcy. Czeka u dentysty w Chełmie na mamę, która właśnie przymierza protezę akrylową. – Mama zrobiła zęby „na fundusz”, ale ja musiałem za każdą plombę zapłacić. Mostki mam wstawione też prywatnie, chociaż płacę składkę zdrowotną. U dentysty ostatnio byłem za dzieciaka, jeszcze w szkole mechanicznej. Jak ząb bolał, to się czosnek w dziurę pchało albo znieczulało spirytusem.

Naczelna Izba Lekarska i Polskie Towarzystwo Stomatologiczne od lat alarmują, że nakłady państwa na opiekę zdrowotną są zbyt niskie. Finansowanie leczenia zębów zostało w większości przerzucone na pacjentów, a nakłady państwa na stomatologię w 2023 r. zaplanowano na poziomie 2,8 mld zł, co stanowi około 2 proc. ogólnego budżetu NFZ. To więcej niż rok temu, ale nadal mniej niż w 2008 r., kiedy nakłady wynosiły 3,8 proc. Gdybyśmy chcieli te pieniądze przeliczyć na statystycznego Polaka, wypadnie 52 zł rocznie.

Trzecie miejsce od końca

– Obecnie mamy 40 tys. zarejestrowanych lekarzy dentystów, co znaczy, że na 100 tys. mieszkańców przypada ich około 100. Mieścimy się w średniej europejskiej, ale pod względem higieny jamy ustnej Polska znajduje się na 26. miejscu wśród 28 badanych krajów – podkreśla ­Paweł Barucha, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej.

Brak szerokiego dostępu do opieki stomatologicznej gwarantowanej przez państwo ma negatywny wpływ na zdrowie, bo zęby to nie tylko kwestia estetyczna. Nieleczone stany zapalne w szczęce wywołują choroby serca, stawów i oczu, a nawet mogą prowadzić do sepsy. Tymczasem w ramach NFZ pacjentom przysługuje leczenie kanałowe siekaczy i kłów, czyli zębów przednich: górnych i dolnych. Dzieci i młodzież do ukończenia 18. roku życia oraz kobiety w ciąży i w okresie połogu (42 dni od momentu porodu) mają prawo do bezpłatnego leczenia wszystkich zębów. Bez względu na wiek pacjenci mogą raz w roku usunąć na koszt państwa kamień nazębny. W teorii nie jest więc źle.

– W ramach NFZ dostępne jest wypełnienie z białego, kompozytowego materiału chemoutwardzalnego, ale tylko do ubytków w zębach przednich górnych i dolnych, a w pozostałych: z cementu szkło-jonomerowego – wyjaśnia Małgorzata Bartoszek, rzeczniczka prasowa lubelskiego oddziału Funduszu.

Jednak nawet te dostępne „na papierze” usługi refundowane przez państwo są w gruncie rzeczy trudno osiągalne. Stomatolodzy niechętnie podpisują umowy z NFZ, wielu nie odnawia wcześniej zawartych kontraktów.

– Stopień finansowania świadczeń stomatologicznych jest niedostateczny, procedury są niedoszacowane. NFZ nieustannie podnosi wymagania placówkom w zakresie personelu, sterylizacji, informatyzacji czy wymogów lokalowych, ale nie idzie za tym gratyfikacja finansowa – uważa Małgorzata Górska, stomatolożka w Centrum Stomatologii Estetycznej Multimed w Zamościu.

Zagłębiam się w wycenę świadczeń NFZ i konfrontuję je z cenami, które widnieją na stronach internetowych gabinetów w różnych miastach. Za leczenie zęba z wypełnieniem jednego kanału NFZ płaci stomatologom od 95,25 do 153 zł, tymczasem prywatnie w krakowskim gabinecie zostawimy za taką samą usługę od 450 do 800 zł. Jeśli jednak zechcemy leczyć się z użyciem mikroskopu i potrzebujemy znieczulenia, to np. w lubelskim gabinecie zapłacimy już 900 zł, a wypełnienie trzech kanałów podnosi ten koszt do 1700 zł. Z kolei za usunięcie zęba jedno­korzeniowego NFZ zapłaci stomatologowi 35 zł, natomiast w gabinecie prywatnym w dużych miastach trzeba będzie wysupłać na ten cel od 290 do 600 zł, w zależności od tego, jak przebiegnie ekstrakcja.

Znacznie mniej wydamy za te same procedury w gminach wiejskich. Ma na to wpływ wiele rzeczy – dla przykładu strzykawka może kosztować 50 zł, ale także 200. Lekarze stosują różnej jakości wypełnienia, wielu zatrudnia asystentki. Beata, dentystka w powiecie krasnostawskim, za unit stomatologiczny (fotel z zestawem urządzeń) zapłaciła 48 tys. zł, ale na rynku dostępne są również takie za ponad sto tysięcy.

Jeden na tysiące

– Nie ma jednej stomatologii, inaczej wygląda leczenie w dużych ośrodkach, a inaczej na wsi, gdzie czynsze są niższe. U mnie ceny nigdy nie będą takie jak w miastach, muszę się dostosować do możliwości finansowych pacjentów. Wyrwanie zęba kosztuje w granicach 150 zł, leczenie kanałowe to 200 zł, przegląd zębów robię dzieciom za darmo – wylicza Beata, dentystka z 24-letnim stażem. – Moi pacjenci to głównie rolnicy, pracownicy sezonowi, często ludzie zarabiający najniższą krajową. Kiedy zaczynałam pracę na wsi, prowadziłam głównie walkę z bólem. Ropnie, zgorzele, usuwanie zębów. Zaniedbania były ogromne, dopiero po kilku latach sytuacja ustabilizowała się i mogłam zacząć naprawdę leczyć.

Beata przez 22 lata pracowała na  kon­trakcie z NFZ. Wspomina, że na początku, kiedy funkcjonowały kasy chorych, ale także przez kilka kolejnych lat, współpraca układała się dobrze, a wycena procedur medycznych nie była tak oderwana od rzeczywistości jak obecnie. – Zrezygnowałam, bo nie mogłam się pogodzić z tym, że polskie państwo tak marnie ceni moją wieloletnią pracę. Za usunięcie zęba NFZ płaci dziś mniej niż kosztuje sterylizacja narzędzi i przygotowanie się do zabiegu – podsumowuje Beata, która od stycznia prowadzi tylko praktykę prywatną.

Taką decyzję jak Beata podjęło wielu lekarzy, dlatego chociaż NFZ deklaruje, że leczenie zębów jest w Polsce bezpłatne, w praktyce to obywatele ponoszą większość kosztów. Nawet jeśli chcą pójść do dentysty na zabiegi refundowane i czekać tygodniami w kolejce, jest to w niektórych miastach niemożliwe. Np. w województwie lubelskim świadczenia stomatologiczne są zabezpieczone w 181 gminach na 202 objęte kontraktowaniem. W 20-tysięcznym Krasnymstawie nikt nie podpisał umowy z NFZ. Takich miejsc jest w Polsce więcej. W Krakowie „na fundusz” leczy 199 dentystów. Na jednego specjalistę przypada 4 tys. pacjentów.


ODMOWA DIAGNOZOWANIA, DYSKRYMINACJA I PONIŻANIE. FATFOBIA W GABINETACH LEKARSKICH >>>>


– Stomatologia w Polsce musi zmagać się z niedofinansowaniem przy stale rosnących kosztach. Lekarze są obciążeni biurokracją i niezrozumiałymi, ciągle zmieniającymi się przepisami. W efekcie na NFZ pracuje tylko 30 proc. dentystów, a ok. 90 proc. gabinetów jest prywatnych. Mamy dostęp do nowoczesnych metod leczenia tylko dzięki determinacji i zaangażowaniu dentystów – podsumowuje Paweł Barucha, wiceprezes Naczelnej Izby Lekarskiej.

Wspomniane nowoczesne metody są dostępne dla coraz mniejszego grona klientów. Powodem są ceny, które w wyniku inflacji i ogromnych podwyżek opłat za prąd i gaz wzrosły średnio o 30 proc. i postawiły wielu ludzi w sytuacji dramatycznego wyboru: leczyć zęby czy zapłacić za mieszkanie?

Coraz powszechniejsze jest też zaciąganie kredytów na długotrwałe leczenie lub poważne zabiegi, np. implantologiczne. Implant to tytanowa śruba wkręcona w szczękę na stałe, na której umieszczona jest ceramiczna lub porcelanowa korona. Ceny wahają się od 5 do 8 tys. zł i zależą od jakości wybranego materiału i rodzaju zabiegów, które towarzyszą implantacji. Czasem okazuje się, że nie można pacjentowi wszczepić do szczęki śruby, bo kość jest zbyt wątła i wymaga uzupełnienia, a to podnosi koszty i wydłuża leczenie.

Paweł, stomatolog z Gdańska z 15-letnim stażem, gabinet odziedziczył po  ­mamie. Chciał być dentystą już w dzieciństwie, toteż wszystkie lalki siostry miały dziury w miejscu ust. Paweł z zacięciem szukał w nich zębów.

– Cztery lata temu zgłosiła się do mnie nauczycielka, która w wypadku samochodowym straciła przednie zęby i konieczna była implantologia. To była młoda kobieta, pracowała w szkole średniej i nie mogła pokazać się uczniom i ich rodzicom w takim stanie. Zresztą przez brak zębów mówiła niewyraźnie. Kiedy już skończyliśmy wszystkie zabiegi, wyznała, że nosi w szczęce cały swój wkład na mieszkanie. Koszt leczenia przekroczył 50 tys. zł – opisuje Paweł.

Pasta była za droga

Ryszard Kapuściński w reportażu „Reklama pasty do zębów” z 1962 r. opisał życie mieszkańców wsi Pratki. Dziewczyny w rozmowie z reporterem dławiły się bezgłośnym śmiechem lub zasłaniały dłonią usta. Kapuściński pisze: „Kawalerka pratkowska kupuje sobie motocykle, a dziewczyny nabywają za słony grosz przebojowe halki z organtyny i dlatego nikogo nie stać na tubkę pasty »Odonto« (Lechia, Poznań) za trzy złote i pięć groszy”. Od napisania tego reportażu minęło 60 lat i wydawać by się mogło, że od tego czasu zmieniło się wszystko. Jednak w wielu miejscach Polski refleksja Kapuścińskiego pozostaje aktualna. Nawet cena najtańszej pasty waha się w granicach trzech złotych.

– Był u mnie niedawno pacjent z bólem, trzydziestoletni, z zawodu kierowca, zęby miał tak bardzo oblepione płytką nazębną, że od razu zobaczyłam, że ich nie czyści – opowiada Beata, dentystka w powiecie krasnostawskim. – Okazało się, że nie ma w domu szczoteczki, choć ma niezłego smartfona. Kiedyś takie rozmowy były dla mnie trudne, ale to jest moja praca, muszę ludzi uświadamiać. U tego mężczyzny wszystkie zęby kwalifikują się do leczenia, ale jak założyć wypełnienie, kiedy z dziury wygląda szczypiorek?

Mimo że dziś wiedza na temat higieny jest łatwo dostępna, a półki w sklepach uginają się pod ciężarem past, szczoteczek, płynów i nici dentystycznych, tylko co piąty Polak myje zęby raz dziennie, 10 proc. obywateli nie czyści ich nigdy, a 800 tys. nie ma własnej szczoteczki. Tego już nie da się usprawiedliwić wysokimi cenami w gabinetach. Zaniedbań o takiej skali nie da się tłumaczyć wyłącznie cenami usług dentystycznych. Do stomatologa w ramach NFZ można dostać się w ciągu kilkunastu dni, czasem trzeba będzie poczekać ponad miesiąc. A jeśli komuś nie odpowiada „państwowa plomba”, może dopłacić do lepszej.

– Bardziej zaniedbani są mężczyźni, ale jest też duża grupa młodych osób obojga płci niedbających o higienę. Zdarza mi się przyjmować dziewczyny, wymalowane tak dokładnie, jakby zaraz miały wejść na plan filmowy, ale zęby mają tak brudne... I jeszcze w uśmiechu pokazują, jak bardzo są one zjedzone przez próchnicę – opowiada Ewa, dentystka z 35-letnim stażem w wiejskiej gminie województwa lubelskiego.

Ewa w czerwcu zamyka gabinet i przechodzi na emeryturę, a z mapy zniknie kolejny punkt, w którym można było leczyć się na NFZ. – Umowa zapewnia stały przypływ pieniędzy, ale wymagania są bardzo wyśrubowane. Koszt utrzymania lokalu, opłacenie technika, asystentki, zakup materiałów czy remonty pochłaniają całą refundację. Wycena świadczeń jest do nich niewspółmierna, bywają miesiące, że po rozliczeniu zostaje mi 3 tys. zł. Zarabiam na leczeniu prywatnym – podsumowuje.

 

Dentobus nie dojechał

Gabinet Beaty zdobią laurki narysowane przez młodych pacjentów. Dzieci oswajały się z nią powoli, ale teraz wiele dziewczynek w gminie chce być dentystkami.

– Na pierwszej wizycie nigdy nie leczę dziecku zębów, jest zabawa na fotelu w samolot. Buduję zaufanie i zapraszam dziecko do współpracy mówiąc mu, że jak tylko poczuje dyskomfort, ma podnieść rękę. Wtedy od razu przerywam – opowiada Beata.


PRZECZYTAJ TAKŻE: 

Prof. Wojciech Szczeklik, anestezjolog: Nawet jeśli dobrze wiemy, że komunikacja ma kluczowy wpływ na efekty leczenia, to w biegu i nadmiarze obowiązków zaniedbujemy relację z pacjentem >>>>


Lekarka podkreśla, że stosunek do higieny i dbania o zęby wyrabia się w dzieciach od najmłodszych lat. Jeśli nabiorą odpowiednich nawyków i nauczą się poprawnego szczotkowania, ta umiejętność będzie im towarzyszyć przez całe życie. Dużą rolę odgrywa w tej kwestii świadomość, zwłaszcza rodziców, ale także dostępność punktów stomatologicznych w szkołach.

– W Krakowie gabinety stomatologiczne są w 22 placówkach, dwa uruchomiono od marca tego roku. Jeśli w szkole go brakuje, dyrekcja musi zawrzeć umowę na leczenie zębów dzieci z najbliższą przychodnią, która ma umowę z NFZ. Uczniowie są tam przyjmowani poza kolejnością – podkreśla rzeczniczka małopolskiego NFZ, Aleksandra Kwiecień. – W ubiegłym roku ze świadczeń stomatologicznych finansowanych przez państwo skorzystało w naszym regionie ponad 278 tys. uczniów.

Rozwiązaniem dla dzieci i młodzieży pozbawionej dostępu do lekarza miały być tzw. dentobusy, czyli mobilne gabinety stomatologiczne, które – jak chwali się na swojej stronie Ministerstwo Zdrowia – dojeżdżają w najdalsze zakątki Polski. Idea brzmi pięknie. Podczas wizyty lekarz ocenia stan jamy ustnej, ustala plan leczenia i udziela informacji w zakresie profilaktyki. Według danych NIL w 2021 r. z wizyty w dentobusie skorzystało 18 tys. dzieci, jednak polegały one głównie na zrobieniu przeglądu i lakowaniu (uszczelnieniu zagłębień) zębów, dużo rzadziej podejmowano w mobilnych gabinetach poważne leczenie. Na pewno dentobusy nie zmienią jednej przygnębiającej prawdy: dzieci w Polsce za późno trafiają na pierwszą wizytę stomatologiczną, bo około siódmego roku życia, i jest to najczęściej związane z bólem.

– W Polsce pokutuje przekonanie, że zębów mlecznych się nie leczy, a to ogromny błąd. Rodzice małych dzieci muszą sobie uświadomić, że należy kontrolować ich uzębienie od wczesnych lat, a nie szukać pomocy, kiedy dziecko już jest spuchnięte – podkreśla Małgorzata Górska, stomatolożka z Zamościa. Nie jest optymistką i uważa, że realne zmiany to raczej kwestia pokoleń niż kilku lat. A i to przy założeniu zaangażowania państwa i systematycznej edukacji higienicznej. Czyli tego, czego w dobie smartfonów wciąż nie zrozumieliśmy. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i polonistka. Absolwentka teatrologii UJ i podyplomowych studiów humanistycznych PAN. Z „Tygodnikiem Powszechnym” współpracuje od 2013 roku, autorka reportaży i wywiadów o tematyce społecznej, historycznej i kulturalnej. Laureatka m.in. I nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 23/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Smartfon zamiast szczoteczki