Policzone, niedocenione

Dlaczego wspólnotą złożoną z żarliwiej wierzących i częściej praktykujących kobiet zarządzają mężczyźni?

09.11.2015

Czyta się kilka minut

Klasztor kamedułów na krakowskich Bielanach w czasie „dnia otwartego”, gdy kobietom wyjątkowo pozwala się wejść na teren dziedzińca i kościoła. / Fot. Grażyna Makara
Klasztor kamedułów na krakowskich Bielanach w czasie „dnia otwartego”, gdy kobietom wyjątkowo pozwala się wejść na teren dziedzińca i kościoła. / Fot. Grażyna Makara

Kościół w Polsce opiera się na kobietach” – takim stwierdzeniem Katolicka Agencja Informacyjna podsumowuje raport przygotowany przez Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego na zlecenie Rady Duszpasterstwa Kobiet Konferencji Episkopatu Polski. Od razu nasuwają się pytania: co z tego wynika dla kobiet oraz co dzieje się z mężczyznami? Czy tak musi być, czy może coś zaniedbaliśmy? Oba pytania są kluczowe dla kształtu Kościoła i duszpasterstwa w Polsce. Rozmaite próby odpowiedzi pokazują, że nie odrobiliśmy jeszcze lekcji z gender studies...


To, że kościelne ławy oraz instytucje są pełne kobiet, widać gołym okiem. Raport dostarcza danych statystycznych. Okazuje się, że kobiety są bardziej skłonne do praktyk religijnych, dwukrotnie częściej deklarują codzienną modlitwę; podobnie jest z uczestnictwem w mszach, przystępowaniem do komunii oraz co miesięczną spowiedzią. Co ciekawe, w regionach bardziej zsekularyzowanych kobiety praktykują na niezmiennie wysokim poziomie, jakby zdjęcie presji społecznej nie zmieniało ich zaangażowania. Dlatego autorzy raportu twierdzą, że religijność kobiet zdaje się opierać na doświadczeniu i być pierwotna, mężczyzn zaś – jest kontekstualna, osadzona na pozadoświadczeniowych uwarunkowaniach. Kobiety również dwukrotnie częściej deklarują się jako osoby głęboko wierzące; częściej deklarują też wiarę w Boga, a rzadziej ateizm. Są bardziej zaangażowane w kościelne organizacje (głównie modlitewne i charytatywne), gdzie stanowią 69 proc. członków.


Gdzie się podziali mężczyźni


Pytanie, gdzie są mężczyźni i co zrobić, by byli w Kościele, jest chyba w świetle raportu najistotniejsze. Komentując publikację dla KAI Jerzy Grzybowski, współzałożyciel Ruchu Spotkań Małżeńskich, apeluje, by Kościół przypomniał świeckim mężczyznom o ich godności, i podsuwa pomysł napisania listu analogicznego do listu Jana Pawła II „Mulieris dignitatem”, poświęconego godności kobiety. Magisterium ma skłonność do zajmowania się kobietami jako tymi „innymi”, które trzeba opisać. Feministyczne teolożki wskazują na ten problem od dawna. Jednocześnie proponują nie tyle dopisanie analogicznej i brakującej nauki o mężczyznach, ile opracowanie spójnej antropologii chrześcijańskiej, która przedstawi mężczyznę i kobietę oraz ich wzajemne relacje. Taka antropologia, pomyślana jako rzecz o powołaniu chrześcijan (a nie, osobno, mężczyzn i kobiet), mogłaby uwypuklić choćby to, że bazowe wartości, np. te związane z opieką i przez kulturę zasadniczo przypisywane kobietom, są trzonem chrześcijaństwa, stanowiąc równie ważny element tożsamości każdego chrześcijanina, bez względu na jego płeć. Lepiej zatem unikać fantazjowania o mężczyznach podobnego do myślenia życzeniowego o kobietach, obecnego w dużej mierze w „Mulieris dignitatem”.
Tak bywa w diagnozach, które brak mężczyzn w kościołach tłumaczą sposobem duszpasterstwa nieprzystającym do ich potrzeb. Przykładu niebezpieczeństw czyhających na poszukujących odpowiedzi dostarcza czerwcowy tegoroczny numer miesięcznika „W drodze” (z czerwca tego roku) i opublikowany w nim tekst Rafała Porzezińskiego „On czy off” poświęcony temu, „gdzie zatem są te chłopy?”. Wychodzi na to, że panowie uciekają z Kościoła zarządzanego – przypomnijmy – przez panów, bo jest zbyt niewieści. Porzeziński skarży się na wystrój kościołów (kwiaty, wstążeczki, draperie, ozdóbki, firaneczki, zdobienia), który kłóci się z tym, co mężczyzna uznaje za bezpieczne środowisko.

 

Podobnym problemem jest przytulanie się w grupach modlitewnych i rozmowy o uczuciach. Panie bowiem są feerią uczuć, kochają te serdeczne Przytulanki; zdrowy mężczyzna ucieknie od tego daleko. No i święte obrazki to też kłopot: zbyt liryczne z Jezusem o różowych policzkach, z barankiem u stóp i wróbelkiem na ramieniu... Porzeziński pyta: „Jak drwal, rybak, stolarz, żołnierz czy nawet informatyk miałby podążyć za Mistrzem, który wygląda jak przedstawiciel flower power?”. Dalej zaś wspomina o wątpliwości, czy ten zniewieściały hipis jest dla niego aby na pewno najlepszym przewodnikiem.


Tu ujawnia się pułapka, w którą wpada wiele duszpasterstw mężczyzn, odwołujących się do obrazów rycerzy, wojowników i zdobywców. Męskie „wyprawy”, męskie „wyzwania” i męskie „serca”. Tak, w tym podziale kobietom zostają falbanki, kwiatuszki, księżniczki. Czy naprawdę nasze duszpasterskie strategie muszą przypominać marketingowe kanony firm produkujących zabawki, odpowiednio, różowe i księżniczkowe dla dziewczynek lub niebieskie i wojownicze dla chłopców?


Słowem, warto uważać z podziałem na męskie i żeńskie duszpasterstwo. Bo patrząc przez takie stereotypowe okulary, możemy coś ważnego przegapić. Wiem, gender straszy w Kościele, ale czy nie byłoby jednak bardziej po chrześcijańsku proponować panom, zamiast wypraw w góry, podjęcie zadań opiekuńczych czy charytatywnych?
Jest jeszcze inny problem z duszpasterstwem dzielnych wojowników o męskich sercach... Ono potrzebuje apokryfu o macho-Jezusie. Tu znów tekst Porzezińskiego dostarcza świetnych przykładów. „Pierwszy Kościół to rybacy, silni faceci o ogorzałych twarzach i twardych rękach. Gotowi na wszystko twardziele”. Jezus zaś, prawdziwy, a nie z obrazków, „miał charakter i osobowość. Był synem twardego Józefa, człowieka pracy, który na pewno nie wychował go na fajtłapę. Jezus miał serce miłosierne, ale potrafił się wkurzyć i tupnąć nogą. Był silniejszy niż cały zastęp faryzeuszy. Już jako dziecko zadziwiał bystrością umysłu i odwagą. Czasami wystarczyło jego spojrzenie. Jezus jest zdecydowanie Kimś”. Czy macho-Jezus i apostołowie-twardziele są sposobem na ściągnięcie facetów do Kościoła? Ale po co? Przecież prędzej czy później trzeba im będzie powiedzieć, że tutaj się umiera na krzyżu, a nie wyciąga miecz. Może chrześcijaństwo nie jest specjalnie macho-religią i wymagać będzie jednak jakiegoś nawrócenia wojowniczych serc? Na to zresztą wskazuje jezuita Grzegorz Kramer, który w tym samym numerze „W Drodze” (niestety wpadając w dość podobne pułapki „wojowniczych” i „liderskich” metafor) pisze, że z jego duszpasterskiego doświadczenia wynika, iż powodem słabych praktyk wśród mężczyzn jest brak odwagi w podejmowaniu ascezy i wychodzeniu ze swojego egoizmu. Czyli kłopot z duszpasterstwem mężczyzn tkwiłby w genderze, społeczno-kulturowej normie, która nie pozwala mężczyźnie być słabym czy fajtłapą, zbyt czułym i zbyt nastawionym „na relacje” (bo przecież powinien być nastawiony „na rzeczy”). Być może więc pompowanie męskiego ego historiami o wojownikach i zdobywcach jest kontrproduktywne? Trzeba zaproponować duszpasterstwo gender neutral, a nie „niebieskie”.


Zagadka kobiecej religijności


Raport jest jednak o kobietach i został zamówiony przez Radę Duszpasterstwa Kobiet. Rada Duszpasterstwa Mężczyzn wszak nie istnieje. Co kobiety do religii przyciąga? Czy te wszystkie statystyki oznaczają, że są one z natury bardziej religijne, otwarte na Boga? Raport sugeruje, że przyczyn trzeba szukać w psychologii, w której różnice pomiędzy mężczyzną a kobietą są wyraźne. To ciekawe, bo wcześniej sam raport odnosi się do artykułu Davida Voasa, socjologa religii z Uniwersytetu w Essex, na temat różnicy religijności i jej zależności od sekularyzacji, a tam wnioski są jednak bardziej złożone. „Zagadka, czemu kobiety są bardziej religijne od mężczyzn, jest odporna na łatwe rozwiązania” – kończy swój artykuł Voas. Obserwacja, że kobiety są bardziej religijne, jest znanym przez socjologię religii faktem, a próby wyjaśnienia rozpięte są między teoriami biologicznymi a socjologicznymi. Natura czy kultura?
Voas pokazuje rozmaite czynniki, analizowane już zresztą przez rzesze innych naukowców, bo zagadka nurtuje wielu. Religijność wiązana jest ze strategią analizy ryzyka, jaką obiera człowiek. W tym przypadku to samo, co sprawia, że mężczyźni są bardziej skłonni do podejmowania ryzyka, sprawiałoby, że są mniej religijni. Ciekawe jest też, że różnice w religijności kobiet i mężczyzn są bardziej związane z dochodem narodowym niż z poziomem sekularyzacji czy równości płci. Jakby zła sytuacja ekonomiczna danego kraju podnosiła ryzyko, któremu poddane są kobiety, a to z kolei wpływało na ich większą religijność. Wiele może też zależeć od osobowości, kobiety wykazują większą skłonność do neurotyzmu, ekstrawersji, zgodności połączonej z altruizmem – cech premiowanych w religijności. Poza tym wychowywane są do nawiązywania relacji i do podporządkowania się – kolejnych cech, które usposabiają do funkcjonowania w życiu wspólnoty religijnej. Jeśli ryzyko gra tu rolę, to również w taki sposób, że kobiety kalkulują ryzyko wyjścia z oczekiwanej roli, wobec czego społeczeństwo stosuje sankcje. Opłaca się więc pozostać w wyznaczonej roli. Można by nawet zadać pytanie, czy w diecezjach zsekularyzowanych socjalizacja i oczekiwania społeczne wobec kobiet nie są jednak podobne, co usztywnia ich religijność.


Wychowujmy wrażliwców!


Dostaliśmy od badaczy liczby opisujące. Zostajemy zaś z pytaniem, czy wyższa kobieca religijność związana jest z kobiecością, czy z byciem kobietą jako taką. Natura czy kultura i gender? Być może sposobem na bardziej skuteczne duszpasterstwo mężczyzn byłaby inna socjalizacja mężczyzn – taka, która ułatwiłaby im religijność, bardziej „kobieca”, w której nie trzeba być twardzielem, wolno otworzyć się na innych ludzi i relacje...


Autorzy raportu w podsumowaniu odwołują się do obserwacji socjologa Rodneya Starka, który pisał, że kobiety w starożytnym Kościele odgrywały istotniejszą rolę niż dzisiaj. W konkluzji dodają, że nie znamy statystyk starożytnego Kościoła, ale dziś Kościół w Polsce ma charakter kobiecy. Jakby nikt nie zauważył, że Starkowi chodziło o jakość, a nie tylko o ilość. I tu pojawia się kluczowe pytanie: czemu wspólnotą złożoną z bardziej wierzących, bardziej praktykujących i zaangażowanych w jej życie społeczne kobiet zarządzają mężczyźni? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 46/2015