Pogrzeb stulecia

4 czerwca 1989 roku, już po masakrze na placu Tiananmen, a przed wyborami w Polsce, w Teheranie pochowano Chomejniego, przywódcę jednej z ważniejszych rewolucji, w jakie obrodził wiek XX.

27.05.2019

Czyta się kilka minut

Tłumy usiłują dotknąć sarkofagu, w którym spoczął ajatollah Chomejni. Teheran, 7 czerwca 1989 r. / CHRISTOPHE SIMON / AFP / EAST NEWS
Tłumy usiłują dotknąć sarkofagu, w którym spoczął ajatollah Chomejni. Teheran, 7 czerwca 1989 r. / CHRISTOPHE SIMON / AFP / EAST NEWS

Ruhollah Chomejni umarł dzień wcześniej. Miał prawie 90 lat i od dawna niedomagał, ale jego choroby skrzętnie skrywano przed Irańczykami i światem. W końcu serce ajatollaha nie wytrzymało kolejnych zawałów. Wraz z nim umarła irańska rewolucja.

Niewiele ponad dziesięć lat wcześniej, 1 lutego 1979 r., wrócił z wygnania, by stanąć na czele rewolty, która zmusiła szacha Mohammeda Rezę Pahlaviego do ucieczki z kraju i ustąpienia z Pawiego Tronu. Irańczycy witali Chomejniego jak zbawcę. Przed nim był tylko jeden przywódca, którego darzyli podobnym uwielbieniem: Mohammed Mossadegh, którego wybrali sobie na premiera w jedynej w historii wolnej i uczciwej elekcji. Jako szef rządu chciał wprowadzić demokratyczne swobody, ale też odebrać zagranicznym koncernom zawłaszczone przez nie pola naftowe. Po niespełna dwóch latach został obalony w wyniku przewrotu, przeprowadzonego pod nadzorem amerykańskiej CIA. W jego miejsce Amerykanie wynieśli do władzy szacha.

Republika islamska

Chomejni jako pierwszy wystąpił przeciwko szachowi. Potępiał go jako bezbożnika oraz „sługusa USA i Izraela”.

Obawiając się kazań ajatollaha, szach wygnał go z kraju. Przez kolejnych 30 lat, z Turcji, Iraku i Francji, Chomejni podburzał rodaków przeciw szachowi i wzywał do rewolucji, która obali tyrana i zaprowadzi w Iranie szariat, Boże prawo.

W końcu w lutym 1979 r. szacha rzeczywiście obalili studenci i teherańska biedota, a także przymierze meczetu z bazarem. Ale irańska rewolucja od początku miała surową twarz Chomejniego.

Zgoda, która panowała, dopóki był szach – wspólny wróg – rozpadła się zaraz po tym, jak uciekł. Z ulic nie usunięto nawet barykad, gdy wybuchły na nich nowe walki, tym razem o rewolucyjne łupy, na które rzucili się ajatollahowie, republikanie, komuniści i wszyscy, którzy po zwycięstwie czuli, że mają do nich prawo. Wybuchały bomby, dochodziło do politycznych mordów i porwań, z każdym tygodniem narastał terror ajatollahów, którzy w końcu przechwycili władzę. Ogłosili oni Iran republiką muzułmańską, w której zgodności praw z Koranem pilnować mieli ajatollahowie z Rady Strażników Rewolucji. Iran, dziedzic starożytnej Persji, stał się jedynym na świecie państwem teokratycznym.

Chomejni nie zamierzał poprzestać na rewolucji w Iranie. Wezwał do zburzenia postkolonialnych, narzuconych przez Zachód porządków na całym Bliskim Wschodzie. Zwrócił się przede wszystkim przeciw Stanom, które obwiniał za wszystkie krzywdy i upokorzenia muzułmanów. Podburzał do buntu przeciw Zachodowi i ustanowionym przez niego przywódcom Bliskiego Wschodu. Amerykanie uznali go za śmiertelnego wroga i aby powstrzymać eksport rewolucji, namówili tyrana z Bagdadu, Saddama Husajna (tak, tego samego), by najechał osłabiony rewolucją Iran i obalił Chomejniego.

Saddam napadł na Iran w 1980 r., w drugim roku rewolucji, ale mimo wsparcia (nie tylko z Zachodu; armia iracka oparta była na sprzęcie sowieckim) przegrał ośmioletnią wojnę, w której zginęło milion ludzi, a kolejne miliony zostały kalekami. Wykrwawione Iran i Irak pogrążyły się w ruinie i tyranii. W rok po zakończeniu wojny umarł zaś Chomejni, a wraz z nim rewolucja. Jego następcy byli już wyznawcami władzy, nie rewolucji.

Pogrzeb rewolucji

Ceremonia pogrzebowa Chomejniego stała się jednym z największych zgromadzeń współczesności. Aby pożegnać ajatollaha, do Teheranu przybyło kilkanaście milionów żałobników, jedna szósta ludności kraju.

Gdy kondukt z trumną ruszył w kierunku cmentarza, w mieście wybuchło pandemonium. Policja nie była w stanie zapanować nad tłumem. Kilkanaście osób zadeptano na śmierć, kilka tysięcy trafiło do szpitali.

W pewnej chwili rozszalały tłum rzucił się na samochód wiozący ciało. Trumna runęła na ziemię, odsłaniając trupa. W mgnieniu oka żałobnicy zdarli z niego całun i walcząc między sobą porwali go na kawałki, traktując jak relikwie. Dopiero żołnierze, strzelając w powietrze, rozpędzili tłum i odzyskali ciało.

Śmigłowcem przewieziono je z powrotem do północnej części miasta, aby jeszcze raz przygotować do pogrzebu i złożyć w nowej trumnie. Tym razem wykonanej nie z drewna, lecz ze stali. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 22/2019