Po morderstwie kobiety na Kos: skąd ten brutalny, wulgarny potok

TOMASZ STAWISZYŃSKI: Dawno nic nie wywarło na mnie takiego wrażenia jak reakcja na informację, że w nocy, kiedy doszło do morderstwa, spędziła ona wieczór w barze z mężczyznami o innym niż biały kolorze skóry.

21.06.2023

Czyta się kilka minut

fot. Marek Ślusarczyk / Adobe Stock /
fot. Marek Ślusarczyk / Adobe Stock /

Gdyby Zygmunt Freud żył w epoce mediów społecznościowych, być może psychoanalityczna idea nieświadomości wyglądałaby zupełnie inaczej. To bowiem, co postrzegał jako siły ukryte, bytujące gdzieś poza obszarem naszego „ja” (nawiasem mówiąc, wcale nie „pod” świadomością – wbrew rozpowszechnionej w poppsychologii nomenklaturze – lecz raczej dookoła), w uniwersum Facebooka czy Twittera bez skrępowania grasuje na powierzchni. Nic tu się nie kamufluje, nic nie jest niedostępne. Wręcz przeciwnie: najbardziej perwersyjne fantazje, okrucieństwa i popędy, wyswobodzone z wszelkich więzów, radośnie defilują wprost przed naszymi oczami. Zarazem jednak – Freud mógłby swoich bazowych definicji bronić – okazują się zastanawiająco niewidoczne zwłaszcza dla tych, którzy je do przestrzeni informacyjnej uwalniają.


TOMASZ STAWISZYŃSKI W TYGODNIKU. Czytaj felietony>>>


 

Może więc tak naprawdę mamy tu do czynienia z fenomenem wyjętym wprost z psychoanalitycznych książek, tyle że w nowym, technologicznym kostiumie? Wiadomo: ludzie z pozoru poukładani, porządni, sympatyczni i życzliwi (to o nas) w swoim świecie wewnętrznym kultywują jakieś zupełnie inne, nieoczywiste, mroczne tożsamości – częściowo albo całkiem nieznane personie, z którą się identyfikują. A sfera wirtualna to coś na kształt uzewnętrznionej fantazji, gdzie dochodzi do ekspozycji tych właśnie aspektów osobowości, które na co dzień chowane są przed światłem dziennym. I które tym samym – co najważniejsze – stają się dostępne i widoczne dla wszystkich wokół. To trochę tak, jakby każdy z nas dysponował zarezerwowaną niegdyś wyłącznie dla jasnowidzów, wróżek czy wampirów zdolnością wnikania w cudze myśli. Wkraczając do internetu, stajemy się nagle mimowolnymi świadkami tego, co dzieje się w cudzych głowach, ale także – bo przecież mowa tu również o mnie i o Tobie, droga Czytelniczko i drogi Czytelniku – sami mniej lub bardziej bezwiednie demonstrujemy rozmaite imaginacje, którym niekoniecznie skłonni bylibyśmy dawać wyraz gdziekolwiek indziej.

Jest to oczywiście temat nienowy i nienowe diagnozy, niemniej przypominam sobie o nich za każdym razem, kiedy natykam się w sieci na jakieś wyjątkowo drastyczne przejawy tej specyficznej dysocjacji na „ja” realne i „ja” wirtualne. O to zaś akurat nietrudno. Media społecznościowe dzień w dzień spływają agresywnymi, pełnymi złej woli komentarzami. Zdarzają się jednak nawet w tym potoku fale o wyjątkowej intensywności – zazwyczaj, kiedy dzieje się coś szczególnego, co w ten czy inny sposób wytrąca nas z rytmicznej codzienności. Na przykład kiedy pojawia się informacja o zamordowaniu młodej dziewczyny na wyspie Kos, a także o tym, że w nocy, kiedy doszło do morderstwa, spędziła ona wieczór w barze z poznanymi właśnie mężczyznami o innym niż biały kolorze skóry.

Przyznam, że dawno nic nie wywarło na mnie takiego wrażenia jak setki, tysiące brutalnych, wulgarnych słów na temat tej tragicznie zmarłej dziewczyny. Słów wylewających się z facebookowych czy twitterowych kont, słów pozbawionych jakiejkolwiek, choćby elementarnej zupełnie wrażliwości już nie tylko na dramat ofiary, ale także – a może w tych okolicznościach przede wszystkim – na nieopisany ból jej najbliższej rodziny, przyjaciół czy znajomych.


Zuzanna Radzik: Jeśli myślisz, że skoro jest XXI wiek, to możesz spotykać nowych ludzi, być wolna i ciekawa świata – mylisz się. Nie zaznasz współczucia, bo jesteś kobietą i powinnaś wiedzieć, że świat nie jest dla ciebie. Świat, w którym żyjesz, woli zadbać o przestrogi dla ciebie, a nie o twoje bezpieczeństwo.


 

Owszem, są tu w grze wielokrotnie opisane już mechanizmy: odreagowywanie szoku związanego z wydarzeniem, które uderza w powszechne poczucie bezpieczeństwa (skoro w popularnej wakacyjnej miejscowości zabita zostaje młoda dziewczyna, być może każdy z nas jest jakoś w niebezpieczeństwie), oraz victim blaming, czyli obwinianie ofiary za przemoc, która ją spotkała, co jest jednym ze sposobów egzorcyzmowania lęku przed chaosem i nieprzewidywalnością, pozwala bowiem zachować złudzenie świata, w którym zło spotyka wyłącznie tych, którzy sobie na nie w taki czy inny sposób zasłużyli. Są to klasyczne strategie redukowania dysonansu poznawczego, które stosujemy wtedy, kiedy nasze głębokie a chwiejne przecież przekonanie, że żyjemy w rzeczywistości znanej, oswojonej i policzalnej – czyli: rano się wstaje, potem się załatwia różne sprawy, wieczorem kładzie spać, a potem znowu, codziennie, budzi się i rozpoczyna tę sekwencję od nowa – zostaje zdemontowane. Da się więc tu przywołać całe mnóstwo mniej lub bardziej naukowych wykładni, poczynając od tej, że w wirtualnym świecie nasz układ nerwowy zachowuje się zupełnie inaczej niż w trójwymiarze, bo na głębokim poziomie nie rozpoznaje, że obcując z awatarami, obcuje tak naprawdę z żywymi ludźmi. A kiedy mamy przed sobą ciała, a nie ekrany, lepiej pracują nam te części mózgu, które odpowiadają za zadzierzganie więzi, mentalizację czy współczucie.

Myślę jednak, że w tym przypadku psychoanaliza sięga głębiej niż nauka. Konfrontując się z bezmyślnym, strasznym okrucieństwem I wojny światowej, Freud sformułował koncepcję popędu śmierci, tanatosa. Jest coś w człowieku – uważał – co niejako z natury działa destrukcyjnie i wbrew życiu w najróżniejszych jego odmianach. Sięga to poziomu instynktu, a więc swoistego gatunkowego apriori. Nie da się tego zredukować do żadnego racjonalnego wytłumaczenia, nie da się tego konwencjonalnie „zrozumieć”.

Sądzę, że obcując z potokiem nienawiści przepływającym przez media społecznościowe po takich tragediach, jak śmierć 27-letniej Anastazji, twórca psychoanalizy upewniłby się w trafności swojego spostrzeżenia.


Piotr Wójcik: Pod rządami partii, która na sztandarach ma obronę polskich granic przed imigrantami, staliśmy się krajem absorbującym ogromną liczbę cudzoziemców. Popełniamy jednak te same błędy, co przed laty Zachód.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Eseista i filozof, znany m.in. z anteny Radia TOK FM, gdzie prowadzi w soboty Sobotni Magazyn Radia TOK FM, Godzinę filozofów i Kwadrans Filozofa, autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii”, „Co robić przed końcem świata” oraz „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 27/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Tanatos w wirtualnym świecie