Po co nam dusze czyśćcowe

Opowieści o cierpieniach dusz czyśćcowych kojarzą się z horrorem. Tymczasem wiara we wspólnotę z nimi ma głęboki sens teologiczny.

19.08.2023

Czyta się kilka minut

Hieronim Bosch, Ogród rozkoszy ziemskich (fragment), ok. 1490-1510 r. / DOMENA PUBLICZNA / WIKIPEDIA

Widziałam też czyściec, czyli ­Kościół cierpiący. Wyglądał on jak rozległe, posępne pomieszczenie, do którego wchodziły dusze wypuszczane ze swego więzienia. Widziałam czerwonawy blask świec. Stało tam coś na kształt ołtarza. Widziałam też przechodzącego anioła, pokrzepiającego dusze swoimi darami” – tak swoją wizję referowała błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich, niemiecka wizjonerka, na której relacjach opierała się między innymi „Pasja” Mela Gibsona. „32 672 osoby wspierają modlitwą Dusze Czyśćcowe” – czytamy po wejściu na stronę internetową Czysty Czyściec, prowadzoną przez Centrum Pomocników Mariańskich przy warszawskim Zgromadzeniu Księży Marianów. Na popularnym kanale YouTube’a „Teobańkologia” prowadzona jest akcja o bliźniaczej nazwie: „Czyścimy Czyściec”. To nie pierwsza taka inicjatywa – do udziału w akcji „Z Maryją i Ojcem Pio czyścimy czyściec” namawiał kilka lat temu kapucyn brat Roman Rusek, krajowy koordynator Grup Modlitwy Ojca Pio.

Tysiąc dusz

Książka oparta na wizjach Emmerich, „Sekrety dusz czyśćcowych”, na YouTubie odtwarzana była już 575 tys. razy. Pobożność związana z duszami czyśćcowymi ma jednak specyficzną cechę, którą wyróżnia się na tle popularnych praktyk duchowych – wydaje się dużo bardziej bezinteresowna.

W przypadku nowenny pompejańskiej, modlitwy do św. Rity czy Judy Tadeusza w sprawach beznadziejnych podkreśla się przede wszystkim skuteczność – czyli mają to być modlitwy, które przyniosą konkretne owoce w naszym życiu. Tymczasem osoby opisujące i promujące modlitwę za dusze czyśćcowe, choć nieraz także mówią o skuteczności, przede wszystkim skupiają się na akcie miłosierdzia, jaki osoba modląca się czyni dla dusz czyśćcowych. Czasami w relacjach wizjonerów opisywane jest to w bardzo dosłowny sposób, nawet językiem liczb. Św. Gertruda Wielka mówiła o obietnicy Jezusa, który podyktował jej modlitwę za dusze w czyśćcu cierpiące, obiecując, że za każdym razem, kiedy ją odmówi, z czyśćca uwolnionych zostanie tysiąc dusz.

Bywa, że odmierzany jest czas. Austriacka mistyczka Maria Simma, której książka „Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi”, wydana w 1968 r., jest wciąż bardzo popularna, opowiadała o duszy czyśćcowej, która prosiła ją wprost: „Czy mogłabyś za mnie cierpieć?” – i kontynuowała: „Przez trzy godziny będziesz miała bóle w całym ciele, ale po upływie tego czasu będziesz mogła wstać i pracować, jak gdyby nic nie zaszło. Odbierzesz mi tym 20 lat czyśćca”.

 

Pogańskie dziady

Dlaczego chcemy pomagać duszom czyśćcowym? Dlaczego praktyka modlitwy za nie jest tak popularna właśnie w Polsce? Sebastian Duda, teolog, mówi, że tradycja bliskiego związku z duszami czyśćcowymi jest szczególnie silna w polskiej kulturze: – To może być związane z reminiscencjami z czasów pogańskich. Jest na to mnóstwo przykładów. Najbardziej oczywistym są „Dziady” Mickiewicza.

W istocie sam Mickiewicz zwraca uwagę na połączenie elementu pogańskiego i chrześcijańskiego, pisząc we wstępie do części II „Dziadów”: „obrzędy pogańskie pomieszane są z wyobrażeniami religii chrześciańskiej; zwłaszcza iż dzień zaduszny przypada około czasu tej uroczystości. Pospólstwo rozumie, iż potrawami, napojem i śpiewami przynosi ulgę duszom czyscowym” (pisownia oryginalna). – Te dusze u Mickiewicza nawet nie są w jakimś konkretnym miejscu, tylko krążą po świecie i czasami można się z nimi spotkać – mówi Duda. – Są w stanie swego rodzaju zawieszenia – jednym z nich można pomóc, innym nie.

Do modlitwy za dusze czyśćcowe popycha nas z pewnością także naturalna tęsknota za bliskimi zmarłymi, którzy mogą się tam znajdować, i odwieczna chęć przekroczenia granicy między światem żywych i umarłych. A także zwykła empatia – w wizjach wielu mistyków czyściec jest bowiem miejscem ogromnego cierpienia.

Cytowany na początku fragment wizji Katarzyny Emmerich, opowiadający o miejscu oświetlonym świecami i przypominającym kościół (miało tam się znajdować coś w rodzaju ołtarza), to najłagodniejszy element jej wizji. Czyściec jest w niej bowiem miejscem pozbawionym przyrody, bezbarwnym, przypominającym mroczne opowiadania Samuela Becketta. Jest pełen dusz zamkniętych w ciemnościach, jakby w osobnych izolatkach. W jego głębszych częściach dzieją się rzeczy przerażające.

Pewien wojskowy, którego ujrzała w swojej wizji Emmerich, w czyśćcu „leżał często związany w różnych pozycjach – także rozciągnięty jak bela. Polewano go wrzącą krwią, która płynęła potem wszystkimi jego żyłami”. Nie mniej koszmarna jest wizja Glorii Polo, mistyczki, której orędzie kilkanaście lat temu było bardzo popularne w Polsce. Opowiada ona o swojej wizji samobójców, których zobaczyła w czyśćcu: „W tym strasznym miejscu, w tym bagnie pełnym nienawiści i cierpienia zgrzytali zębami, i wydawali z siebie takie ryki i wrzaski z bólu, że przyprawiało mnie to o dreszcze”. W wielu wizjach czyśćca (na przykład u Małgorzaty Marii Alacoque) dominuje ogień, w innych – jak właśnie u Emmerich czy nawet u św. Jana od Krzyża – szarość, bezbarwność i pustka.

 

Czyśćcowy ogień 

Oddziaływanie tych graniczących z horrorem wizji łagodzi oficjalne nauczanie Kościoła. Czyściec – pisze Joseph Ratzinger w wydanej w 1981 r. książce „Śmierć i życie wieczne” – nie jest „jakimś obozem karnym w zaświatach, w którym człowiek musi odcierpieć kary wymierzone mu w mniej lub bardziej pozytywistyczny sposób. Czyściec jest procesem przemiany koniecznym wewnętrzną koniecznością, procesem, w którym człowiek staje się zdolny do jedności z Chrystusem, z Bogiem, a przez to i z całą wspólnotą świętych”. Nauka o czyśćcu opiera się na obecnym w Objawieniu i w tradycji Kościoła przeświadczeniu, że takie oczyszczenie jest potrzebne i możliwe.

W istocie, podobnie jak w wizji Małgorzaty Marii Alacoque, także Magisterium Kościoła, opisując czyściec, posługuje się symbolem ognia, to porównanie pochodzi bowiem z Pisma Świętego. Jedną z przesłanek do uznania przez Sobory istnienia czyśćca są słowa św. Pawła z 1 Listu do Koryntian: „I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota, ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy, tak też jawne się stanie dzieło każdego: odsłoni je dzień [Pański]; okaże się bowiem w ogniu, który je wypróbuje, jakie jest. Ten, którego dzieło wzniesione na fundamencie przetrwa, otrzyma zapłatę; ten zaś, którego dzieło spłonie, poniesie szkodę: sam wprawdzie ocaleje, lecz tak jakby przez ogień” (1 Kor 3, 12--15). Płomienie czyśćcowego ognia nie mają więc zadawać bólu za karę, ale mają oczyszczać z tego, co niedoskonałe i schorowane, a zatem ratować tak, by zachowane zostało wszystko, co dobre.

Wizjonerzy wyostrzają często obrazy, które widzieli w prywatnych objawieniach, i stawiają sprawy na ostrzu noża, tak jak Maria Simma, mówiąc: „To, co tak wielu teologów dziś naucza, jest błędne, gdyż głoszą oni, że Niebo, Czyściec i Piekło są tylko stanami. To również miejsca”, czy twierdząc, że niektóre dusze są w czyśćcu „pół godziny, a inne cały czas aż do ostatniego dnia. Przeciętnie, według dusz, jest to okres czterdziestu lat”. Jednak oficjalne nauczanie Kościoła jest dalekie od takiej jednoznaczności. Katechizm Kościoła Katolickiego mówi, że czyściec jest „końcowym oczyszczeniem wybranych”, jest więc raczej stanem lub zdarzeniem spotkania z Bogiem jako Oczyszczającym, niekoniecznie zaś miejscem rozumianym fizycznie.

Takie rozumienie jest wyraźne u Ratzingera, który kwestionuje opowieści wizjonerów o „20 latach” czy „trzech tygodniach czyśćca mniej”: „Wejście w obszar ujawnionej rzeczywistości Chrystusa przesądza ostatecznie los człowieka, jest zanurzeniem w ogniu eschatologicznym. Przemieniający »moment« tego spotkania wymyka się ziemskim miarom czasu. (...) Przeliczać ten czas egzystencji miarą czasu ziemskiego znaczy nie rozumieć szczególności ludzkiego ducha w jego odniesieniach do świata, jego wykraczania poza ten świat”.

Stan pośredni

Świecki badacz nauki o czyśćcu i mediewista Jacques Le Goff twierdzi, że przekonanie o czyśćcu jako o konkretnym miejscu rozwinęło się w XII wieku pod wpływem popularnych dzieł takich jak „Traktat o Czyśćcu Świętego Patryka” (Tractatus de Purgatorio Sanctii Patricii), napisany przez anonimowego mnicha. Opowiada o realnie istniejącym miejscu – zasypanej już dziś jaskini na irlandzkiej wyspie Station Island. Była ona miejscem pielgrzymek, a wejście do niej miało u penitentów powodować ogromne, pokutne, oczyszczające jednak cierpienia.

Nauka katolicka o czyśćcu – o czym pisze też Ratzinger – ma jednak inne korzenie. Zbudowana jest na przekonaniu, że istnieje pewien stan pośredni między śmiercią a zmartwychwstaniem w dniu ostatecznym. Przekonanie to ma także swoje fundamenty w Biblii: skoro bowiem Chrystus mówi: „Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12, 32), to logicznie z tych słów wynika, że niektóre winy mogą być odpuszczone także w życiu wiecznym, po śmierci.

Tradycja modlitwy za zmarłych jest opisana w 2 Księdze Machabejskiej – jej autor chwali Judę Machabeusza, który modli się za zmarłych, poległych w wojnie przeciwko Gorgiaszowi. Okazuje się, że zmarli oddawali cześć pogańskim bóstwom, Juda zatem zachęcił lud do modlitwy za zmarłych: „[Juda] Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym, lecz jeśli uważał, że dla tych, którzy pobożnie zasnęli, jest przygotowana najwspanialsza nagroda – była to myśl święta i pobożna” (2 Mch 12, 44-45).

Odpusty 

Z jaką ostrożnością należy traktować interpretację Pisma Świętego – zwłaszcza gdy wchodzą w grę tematy budzące emocje, takie jak łączność ze zmarłymi i pieniądze – wskazuje późniejsza historia egzegezy tych fragmentów. Juda Machabeusz bowiem nie tylko nakazuje modlitwę, ale także składa ofiarę pieniężną za grzesznych zmarłych. Za czasów papieża Leona X (zm. 1521 r.) na ogromną skalę rozwinięto praktyki związane z odpustami.

Co do zasady odpust ma być darowaniem przez Boga kary doczesnej (w tym czyśćcowej) za grzechy, które zostały już wyznane na spowiedzi. Jednak zwłaszcza na początku XVI wieku upowszechniło się „handlowe” rozumienie tego procesu – odpusty za zmarłych, uwalniające ich od cierpień czyśćcowych, były dosłownie sprzedawane na masową skalę (co było częściowo związane ze zbieraniem środków na budowę bazyliki św. Piotra). Niemiecki dominikanin Johann Tetzel stworzył nawet taryfikator wskazujący, ile godzin, dni czy tygodni czyśćca zostanie darowane duszy za daną opłatę, zachęcając do wpłat sloganem „Gdy pieniądz w garnku zadzwoni – duszę z czyśćca do raju wygoni”.

Te właśnie wydarzenia były jednym z najsilniejszych impulsów dla Marcina Lutra, by ogłosić swoje 95 tez, które – według wzmianki Filipa Melanchtona – miał przybić do drzwi kościoła zamkowego w Wittenberdze. Tak rozpoczęła się Reformacja. Luter ostatecznie odrzucił ideę czyśćca, np. pisząc w Artykułach Szmalkaldzkich: „Czyściec i wszystko, cokolwiek z nim w zakresie uroczystości, kultu i zarobku się łączy, jest istną maską diabelską. Kłóci się bowiem z pierwszym artykułem, który uczy, że jedynie Chrystus wyzwala dusze, a nie ludzkie działanie. A wiadomo także, że co do umarłych nie mamy żadnego Boskiego polecenia”.

Dziś sprzedaż odpustów jest już przeszłością. Kościół nadal zachęca do ofiarowania odpustów za zmarłych, ale wiąże się to ze spowiedzią, pokutą, przyjęciem komunii i modlitwą, nie zaś wpłacaniem odpowiednich sum. Można powiedzieć, że to nauczanie oczyściło się przez mijające lata jak w ogniu. Pozostaje przekonanie, będące u podstaw idei modlitwy za dusze czyśćcowe, że istnieje swego rodzaju łączność między zmarłymi a żyjącymi, i że także im możemy pomóc w procesie oczyszczania się z niedoskonałości i zła.

Kontakt z duszami czyśćcowymi nie jest natomiast seansem spirytystycznym, podczas którego w sposób dosłowny możemy rozmawiać ze zmarłymi – a takie obrazy pojawiają się często w wyobraźni wiernych. Wspomagane nieraz przez kaznodziejów-celebrytów takich jak ks. Dominik Chmielewski, popularyzujący wizje mistyczki Fulli Horak, mówiącej, że „Czyściec jest straszniejszy od wszystkiego, co się da o nim powiedzieć”, i że składa się on z wielu kręgów, do których należy „Krąg Głodu, Lęku, Grozy, Utrapień”.

 

Wspólnota z cierpiącymi

Przerażające obrazy obecne w objawieniach prywatnych skłaniają często do myślenia o czyśćcu jako o miejscu kary. – Za szkodliwe uważam przede wszystkim obrazowanie, które przyjmuje się za pewnik – mówi Sebastian Duda. – Faktycznie, w idei czyśćca zawarty jest element cierpienia. Nie jest ono jednak karą czy torturą, a wynika z jednoczesnej bliskości Boga (bo czyściec jest już prostą drogą do zjednoczenia z Nim) i niemożności pełnego zjednoczenia z Nim, póki nie zostanie dokonane oczyszczenie. Przeświadczenie, że dusze czyśćcowe doświadczają cierpienia na sposób cielesny, są ranione, wystawiane na działanie diabłów – te mitologiczne elementy niszczą duchową wartość tej teologii.

A jej wartością jest przekonanie o możliwości współbycia z drugim człowiekiem w jego cierpieniu. Tę intuicję wspólnoty i jedności obejmującej umarłych i żywych podejmuje Ratzinger w swoich rozważaniach o czyśćcu. Modlitwa za zmarłych jest uczestnictwem modlącego się w ich osobistym spotkaniu z Bogiem. Człowiek „przez miłość czy nienawiść zwraca się ku drugim, sięga w drugich”. Spotkanie z Bogiem nie jest nigdy całkowicie indywidualne. Miłość, wyrażona w modlitwie za zmarłych, jest formą takiego uczestnictwa.

– Tak jak możliwe jest współodczuwanie w naszym świecie, w byciu tu i teraz, gdzie możemy wspierać naszym działaniem osoby przechodzące trudne koleje losu, tak samo jest to możliwe w perspektywie wieczności – mówi Duda.

Jeżeli oczyścić tę naukę ze sztafażu rodem z horrorów i z błędnych „handlowych” przekonań, staje się ona bardzo ważnym przesłaniem na dzisiejsze czasy. Dla świata zatomizowanego, zindywidualizowanego, zachęcającego przede wszystkim do realizacji jednostkowych interesów. Nikt z nas nie jest monadą, samotną wyspą – to przekonanie chrześcijaństwo rozciąga także na świat zmarłych. Jesteśmy nawzajem od siebie zależni, mamy wybór, czy te zależności wykorzystać dla naszego dobra, czy zrywać. Taką lekcję daje mądrze rozumiana modlitwa za dusze czyśćcowe. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Uwolnić dusze czyśćcowe