Jestem pewien, że istnieją drogi komunikacji między dwiema stronami rzeczywistości

Wiara w kontakt z duszami zmarłych istnieje. Oczywiście miewa różne postacie, od przypominających konteksty ziemskie, po te bardziej duchowe.

21.08.2023

Czyta się kilka minut

 /
Ks. Adam Boniecki / Fot. Grażyna Makara

Tekst Jaremy Piekutowskiego kieruje myśli ku przeszłości. Na rok 2008 przypadło 600-lecie najstarszego datowanego dokumentu o moich przodkach w Polsce. Tę wiadomość zawdzięczamy dziadkowi Adamowi (1842-1909), który historię rodziny prześledził na istniejących dokumentach. Te zaprowadziły go do Bończy. W Bończy (koło Warki) nie pozostał dziś żaden ślad po tych, od których wywodzi się wiele rodzin biorących nazwiska od posiadanych majątków. Wśród nich są Fredrowie (nazwisko Fredro nadał Kazimierz Wielki Dobiesławowi z Bończy za „przygodę z Niemcem”). Herb Bończa pozostał w każdym razie jako znak wspólnego pochodzenia.

Dziadek Adam napisał m.in. kronikę rodziny. Na ogół ogranicza się ona do imion, dat, miejscowości, imion żon, dzieci. Tylko czasem są jakieś informacje o życiu opisywanego. Jak pisze dziadek Adam, nasi przodkowie „za młodu zabawiali się żołnierką, a wróciwszy w progi domowe, pędzili życie spokojne, urozmaicone jedynie sejmikiem, sporem granicznym lub najazdem”. To „spokojne życie” dla wielu z nich oznaczało służbę publiczną. Musieli cieszyć się zaufaniem, bo wielu z nich było wybieranych sędziami dla rozstrzygania sporów czy posłami na sejm.

Byli często ludźmi wykształconymi i służyli postępowi. Stanisław Szczepanowicz Boniecki (połowa XVI w.), właściciel Nagórnej Bończy i kilku innych wsi, poświęcił się górnictwu, „miał sobie powierzone kopalnie olkuskie, gdzie był podżupnikiem i notariuszem królewskim. Zygmunt ­August wynagrodził go, nadając w 1565 dwa ogrody w Olkuszu”. Było wśród nich dwóch duchownych: Jan Boniecki był najpierw proboszczem we Wrociszewie (w tej parafii leży Bończa, a organistą – znacznie później – był ojciec kard. Wyszyńskiego), potem warszawskim i płockim kanonikiem, oficjałem gnieźnieński (połowa XVI w.), a Kajetan-Aleksander – kanonikiem chełmskim i sandomierskim (koniec XVIII w.). Jeden z naszych dziadków, Franciszek Wincenty Kajetan, syn Kazimierza („otrzymał bardzo staranne wychowanie, ujmujący powierzchownością i obejściem”), parał się poezją i historią. W kronice mamy odnotowaną dramatyczną historię jego wielkiej miłości do Julii Dembińskiej, zakończoną szczęśliwym małżeństwem (w 1791 r.). Wydał tomik poezji „Wierszopismo czyli zabawki różne Franciszka Bonieckiego 1790”. W kronice autor odnotował: „Poezyje te żadnej wartości nie mają”. Opis sięga czasów mojego dziadka Edwarda, któremu słownik biograficzny poświęca sporo miejsca. Wielki społecznik, w 1919 r. delegat rządu polskiego na Wołyniu z siedzibą w Kowlu. Z wyrokiem śmierci opuścił Rosję, osiadł w Polsce w 1920 r.

Myśli o zmarłych przodkach są też siłą rzeczy myślami o ich praktykach religijnych i wierze. Wiemy o tym niewiele. Jakieś kościoły postawione, inne wspierane, wspomniani dwaj duchowni, a w pokoleniu, które pamiętam – ludzie głęboko religijni, światli, niektórzy związani z powracającymi do Polski benedyktynami. Wiara w czyściec nie była tu nigdy związana ze wspominanym przez Piekutowskiego horrorem, ale była obecna. Dziadek Adam postawił na cmentarzu kaplicę z podziemiami, gdzie składano zwłoki zmarłych z rodziny. Wcześniej groby były tam, gdzie mieszkali. Nieliczne istnieją do dziś, innych już pewnie nie ma. Kaplica cmentarna postawiona przez dziadka Adama istnieje. Chociaż tyle.

Wiara w kontakt z duszami zmarłych też istnieje. Oczywiście miewa różne postacie, od przypominających konteksty ziemskie, po te bardziej duchowe. Będąc jako duchowny stróżem ortodoksji, bardzo uważam, by w tej kwestii nie być zbyt przemądrzałym. Ze światem pozaziemskim nigdy nic nie wiadomo. Przyznam, że nigdy nie byłem zbyt przekonany do przeliczania łask uzyskanych dla dusz w czyśćcu na miary tego świata. Jakoś było dla mnie zawsze jasne, że to nie rzeczywistość, ale sposób jej przeżywania. Choć wiara w możliwość pomocy duszom czyśćcowym nigdy nie budziła wątpliwości. Podobnie było z sygnałami z tamtego świata. Kościół się na ten temat (zasadniczo) nie wypowiada, a i ja staram się nie wypowiadać swoich ocen. Ale prywatnie wiem, jestem pewien, że istnieją drogi komunikacji między tymi dwiema stronami rzeczywistości. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Sygnały z tamtego świata