Płeć w Kościele

Biblijny, binarny obraz nie uwzględnia naszej różnorodności. Jak odnaleźć mają się w nim np. osoby interseksualne? Niemiecka Droga Synodalna dostrzega to wyzwanie.

16.05.2022

Czyta się kilka minut

Witraż „Adam i Ewa w ogrodzie Eden”. Bazylika w Nicei, Francja. / PHILIPPE LISSAC / GODONG / GETTY IMAGES
Witraż „Adam i Ewa w ogrodzie Eden”. Bazylika w Nicei, Francja. / PHILIPPE LISSAC / GODONG / GETTY IMAGES

Nie milknie krytyka niemieckiej Drogi Synodalnej. Nie jest to zaskakujące, bo ten kościelny eksperyment – podjęty w odpowiedzi na kryzys pedofilski – przyjął strategię niezbyt często w Kościele katolickim widywaną: faktów dokonanych. Na przykład przez wezwanie do błogosławienia par żyjących w związkach nieregularnych, w tym homoseksualnych.

„W krajach takich jak Sri Lanka na co dzień konfrontujemy się z ludźmi, którzy nawet nie znają Jezusa Chrystusa. Dlatego musimy dbać o wierność Jego nauczaniu”, a Niemcy nie mogą tego nauczania zmieniać wedle własnego uznania – ubolewał niedawno metropolita Kolombo kard. Malcolm Ranjith w rozmowie z konserwatywnym amerykańskim portalem „National Catholic Register”.

Biskupi się spierają

To jeden z wielu głosów. Po opublikowaniu 22 lutego listu abp. Stanisława Gądeckiego do bp. Georga Bätzinga (omawianego przeze mnie na tych łamach w artykule „Doktryna do remontu”) przewodniczący niemieckiego episkopatu w marcu otrzymał list także od biskupów krajów nordyckich, a w kwietniu kolejny – podpisany przez czterech kardynałów i 70 biskupów z całego świata. Wszystkie stawiają podobne zarzuty, z których podstawowy jest taki: naruszenie niezmiennego depozytu wiary, powodowane chęcią przypodobania się światu, co jest prostą drogą do schizmy – nie pierwszej zresztą w Kościele.

Dlatego odpowiedzi bp. Bätzinga na te listy (i wyłącznie na nie, bo zapowiedział, że na ewentualne kolejne już nie będzie odpowiadał) też brzmią podobnie: oczywiście członkowie Drogi Synodalnej najpierw przyzywają Ducha Świętego jako Przewodnika („Nikt nie może zagarniać Ducha Świętego dla siebie ani odmawiać innym poważnej próby słuchania Go”), w rozeznawaniu zaś odpowiedzi na współczesne problemy kierują się Pismem Świętym, Tradycją, Magisterium, „a także zmysłem wiary wiernych i znakami czasu interpretowanymi w świetle Ewangelii”. Natomiast straszenie schizmą jest bezpodstawne, gdyż w dokumentach „drogowicze” starają się wyraźnie rozróżniać, co można rozstrzygnąć na poziomie lokalnym, a co tylko na poziomie Kościoła powszechnego.

Co ciekawe, do tych pierwszych – lokalnych – kwestii niemiecka Droga zaliczyła błogosławienie par osób tej samej płci, „na podstawie ponownej oceny homoseksualizmu jako normalnego wariantu ludzkiej seksualności”. Głosując za tym wezwaniem, niemieccy biskupi już zobowiązali się to robić. Z kolei do tych drugich kwestii odnosi się m.in. dokument o nauczaniu Magisterium na temat miłości małżeńskiej. Postulując przeredagowanie siedmiu punktów Katechizmu Kościoła Katolickiego dotyczących płodności małżeńskiej tak, by to małżonkowie wybierali odpowiednie dla siebie metody regulacji poczęć (w tym antykoncepcję), Droga Synodalna „zwraca się do Papieża, ponieważ w tym przypadku porozumienie ma być osiągnięte na poziomie Kościoła powszechnego”.

Zapewne wielu nie zgodziłoby się uznać za lokalny problem błogosławienia związków nieregularnych. Nie uznała go za taki np. Kongregacja Nauki Wiary, która niedawno wypowiedziała się krytycznie: nie można błogosławić życia niezgodnego z wolą Bożą (a Jego wolą jest heteroseksualne małżeństwo kobiety i mężczyzny). W Niemczech takie spojrzenie traktowane jest jednak jako zbyt ciasne. „Odmowa błogosławienia [które przecież nie jest sakramentem – AS] dwojga ludzi chcących żyć w partnerstwie, w miłości, oddaniu i odpowiedzialności wobec siebie nawzajem i wobec Boga okazuje się bezlitosna, a nawet dyskryminująca w społeczeństwie, które zaczęło traktować ludzką godność i swobodne samostanowienie jako maksymy norm moralnych” – odpowiada Droga Synodalna.

Rzeczywiście, jakąś drażniącą konfuzję wywołuje przekreślanie dobra w życiu milionów kochających się par przez bezwzględny osąd: żyjecie w stanie grzechu śmiertelnego! Dogmatyczne „okulary”, przez które Magisterium patrzy na ludzkie życie, gubią wiele ważnych szczegółów. Droga Synodalna próbuje sporządzić dokładniejszy „instrument optyczny”. Czy to się może udać?

Wątpliwość może wzbudzać jeden szczegół – w krytycznych listach pobrzmiewa refren: Kościół nie może uzależniać nauczania od teorii socjologicznych i ideologii politycznych. Na co przewodniczący niemieckiego episkopatu szybko odpowiada: broń, Panie Boże, z socjologicznymi teoriami nie chcemy mieć nic wspólnego! Tymczasem to właśnie rozwój wiedzy naukowej najmocniej pokazuje, jak anachroniczne jest w wielu kwestiach kościelne nauczanie.

Co jest Bożą wolą

Na podstawie Biblii Kościół naucza, że Bóg stworzył człowieka jako mężczyznę i jako kobietę. Oboje są równi w godności, ale różnica płci jest istota. Pozwala obojgu założyć rodzinę, płodzić i wychowywać potomstwo, i w ten sposób budować ludzkość. Wartość tej różnicy nie sprowadza się jednak do biologicznej płodności. Magisterium uważa, że płciowość ma wpływ na całego człowieka: kobiety i mężczyźni mają nie tylko różne ciała, ale też różne charakterystyczne cechy osobowości i odpowiadające im naturalne pragnienia. Spełniają się w ich realizacji. Kobieta jest „receptywna”, nastawiona na osobowe relacje, mężczyzna jest aktywny, nakierowany na działanie w świecie. Jej powołaniem jest dawać życie, jego – chronić je. Oni nie przeszkadzają sobie nawzajem, gdyż Bóg tak pomyślał tę różnicę, by męskość i kobiecość wzajemnie się dopełniały – pomagały się spotkać i stworzyć nową rzeczywistość: miłosną wspólnotę całego życia. Ona jest oblubienicą, on oblubieńcem. Kościół mówi o komplementarności płci. Tę harmonię zaburza jedynie grzech.

Jest to piękna, optymistyczna, lecz mało realistyczna wizja. Problem w tym, że Magisterium z takiej biblijnej antropologii wyciąga silne normatywne wnioski stawiane katolikom jako moralne wymagania. Istnieje właściwy (chciany przez Boga) naturalny wzorzec mężczyzny i naturalny wzorzec kobiety. Powinniśmy dążyć w życiu do realizacji tych wzorców. Działanie niezgodne z nimi jest moralnie naganne. Za tym podejściem kryje się filozoficzna koncepcja zwana esencjalizmem. Dobrym jego przykładem jest punkt 2333 Katechizmu Kościoła Katolickiego: „Każdy człowiek, mężczyzna i kobieta, powinien uznać i przyjąć swoją tożsamość płciową. Zróżnicowanie i komplementarność fizyczna, moralna i duchowa są ukierunkowane na dobro małżeństwa i rozwój życia rodzinnego. Harmonia małżeństwa i społeczeństwa zależy częściowo od sposobu, w jaki mężczyzna i kobieta przeżywają swoją komplementarność oraz wzajemną potrzebę i pomoc”. Są dwa miejsca, gdzie Katechizm odwołuje się do pojęcia komplementarności – drugim jest punkt odnoszący się do niemoralności aktów homoseksualnych, wynikającej m.in. właśnie z braku w nich „komplementarności uczuciowej i płciowej” (punkt 2357). To myślenie życzeniowe.

Wyznaczenie takich sztywnych ram dla samorealizacji człowieka wywołało w ruchu feministycznym skrajną reakcję w postaci konstruktywizmu, odrzucającego jakikolwiek determinizm biologiczny czy psychologiczny. Nasza natura to niezapisana tablica, na której możemy kreślić dowolną własną narrację. Oczywiście takie podejście również nie harmonizuje z rzeczywistością. By np. móc stworzyć intymną relację, potrzebujemy reagować pożądaniem na drugą osobę – nie jesteśmy w stanie sami go wymyślić lub się go nauczyć. By rodzicielstwo nie było nadludzkim wysiłkiem, potrzebujemy odnaleźć w sobie instynkt macierzyński czy ojcowski. I tak jest z wieloma wrodzonymi skłonnościami i zdolnościami. To oczywistość, która falsyfikuje konstruktywizm. Jak się zatem odnaleźć między tymi dwiema nieadekwatnymi wizjami człowieka?

Na naturę każdego z nas składa się wiele takich skłonności i zdolności – różnimy się między sobą ich mozaiką i nasileniem. Można powiedzieć, że naszym nieustannym zadaniem jest odkrywanie ich w sobie, rozwijanie, wykorzystywanie w życiu do dobrych celów i tworzenie z nich harmonii. Tu nie ma gotowych szczegółowych wzorców. Nasze skłonności są rzeczywiste (naturalne), ale dostęp do ich zestawu ma tylko dana osoba. Gdyby próbować znaleźć ­ odpowiednią nazwę dla takiej świadomości, byłby to empiryczny esencjalizm indywidualny.

Podobnie sprawa ma się z płcią. Współczesna nauka empiryczna bardzo komplikuje jej obraz. Psychologia pokazuje, że tylko w kilku sferach wyraźnie różni się statystyczna biologiczna kobieta od statystycznego biologicznego mężczyzny (agresja, seks, motoryka). Biblijny binarny obraz nie uwzględnia tej różnorodności. Jak odnaleźć mają się w nim np. osoby interseksualne? Jeśli nauczanie Kościoła ma być uniwersalne, czyli skierowane do każdego, antropologia teologiczna musi uwzględniać rzetelną współczesną wiedzę o człowieku. Niech ona pisze najważniejszy (bo dotyczący zbawienia) komentarz, ale niech on nie mija się z rzeczywistością.

Jak się wydaje, niemiecka Droga Synodalna dostrzega to wyzwanie.

Na naszym podwórku

Przez trzy dni (od 26 do 28 kwietnia) trwało w Pławniowicach na Śląsku cykliczne spotkanie polsko-niemieckiej grupy kontaktowej działającej w ramach episkopatów Polski i Niemiec. Z enigmatycznej noty dowiadujemy się m.in., że „biskupi z Niemiec wyjaśniali przyczynę, tło i rozwój Drogi Synodalnej oraz byli otwarci na krytyczne uwagi. Jednocześnie podkreślono, że Kościół w Polsce boryka się z różnymi problemami, które zmuszają go do myślenia o odpowiednich reformach”. Zwłaszcza drugie zdanie zaskakuje – gdzie takie myślenie się odbywa, skoro o reformach u nas się nie mówi?

Nieco więcej światła rzucił uczestnik tego spotkania kard. Kazimierz Nycz w rozmowie z KAI. „Mój niemiecki brat w biskupstwie mógłby mnie zapytać: niech mi ksiądz kardynał powie, czy wy tych problemów, które my mamy, nie macie, i nie musicie ich dyskutować, czy też macie, tylko je przykrywacie?”. Prawdopodobnie w ten sposób Niemcy pytali polskich biskupów.

Odpowiadając, możemy stwierdzić: oficjalnie nie mamy problemów z dyskryminacją kobiet w Kościele, z ostracyzmem wobec osób LGBT+, z zachowaniem celibatu przez księży i z nadużywaniem władzy niepoddanej żadnej kontroli w strukturach kościelnych (to główne tematy Drogi Synodalnej). W rzeczywistości z wszystkim tym się borykamy w stopniu prawdopodobnie o wiele większym niż Niemcy.

Warszawski kardynał wspomniał tylko o jednym problemie: z antykoncepcją – on „pączkuje i kiełkuje od wielu dziesiątków lat”. Taka świadomość wśród polskich hierarchów to już postęp.©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 21/2022