Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Heinhold był jednym z tych Niemców z NRD, którzy latem i jesienią 1989 r. - zanim upadł mur berliński - postanowili uciec na Zachód drogą nieco okrężną, bo przez Polskę (kolejne tysiące uciekały wtedy przez Węgry i Czechosłowację). Ich losy opowiada film "Żegnaj DDR! Przez Warszawę ku wolności".
Wtedy, latem i jesienią 1989 r., granicy między NRD i PRL - mimo że były to dwa państwa "bloku" sowieckiego - nie można było przekroczyć tak sobie. Niektórzy Niemcy jechali więc do Polski legalnie, za zaproszeniami. Inni przedzierali się przez "zieloną granicę", czyli przez Odrę i Nysę (poziom wody zwłaszcza w Nysie był wtedy bardzo niski). Nie zawsze się udawało - co najmniej do połowy października ci, których po polskiej stronie ujęli funkcjonariusze Wojsk Ochrony Pogranicza, podległych szefowi MSW Czesławowi Kiszczakowi, byli odstawiani do NRD i tu trafiali do aresztu (na wolność wyszli po upadku muru). Ale ci, którym udało się dotrzeć do ambasady RFN, nie byli ścigani ani przez WOP, ani przez SB czy milicję - ambiwalencja ówczesnej Polski, gdy premierem był już Tadeusz Mazowiecki, ale MSW rządził ciągle Kiszczak. W końcu ich historia skończyła się happy endem: rząd Mazowieckiego wynegocjował z rządem NRD zgodę na ich wyjazd do RFN.
Uciekinierzy mogli liczyć na pomoc zwykłych Polaków, którzy nie byli obojętni na dramat ludzi szukających schronienia, ale chętnie przyjmowali ich np. u siebie w mieszkaniach. To chyba najbardziej wzruszające momenty filmu, gdy o tamtych dniach opowiadają Polacy: kobieta, która z ulicy wzięła do domu rodzinę z trójką dzieci i usmażyła im placków z jabłkami; mężczyzna, który przez okno swego domu nad granicą widział, jak rodzice z maleńkim dzieckiem brną przez zimną Nysę, i dziś opowiada, jak żelazkiem suszył im ubrania. Ale są i inne historie, np. Thomasa Przybylskiego, złapanego przez WOP i odesłanego w ręce Stasi. Bo dopiero po tym, jak praktyki stosowane przez resort Kiszczaka opisała w Polsce coraz bardziej wolna prasa, WOP-iści dostali nieoficjalne przykazanie, by uciekinierów nie łapać.
W sumie paru tysiącom ludzi, którzy różnymi sposobami dostali się do ambasady RFN w Warszawie, udało się spełnić swój cel: byli wolni. Dziś opowiadają, ciągle z przejęciem, jak dostawali upragniony dokument, pozbawiający ich obywatelstwa NRD.
"Ciekawe, co teraz robią ci wszyscy ludzie?" - zastanawia się Polka, która wtedy pomagała niemieckim uchodźcom. To pytanie, na które chciałoby się także poznać odpowiedź. Ale to już temat na inny film.
Film "Żegnaj DDR! Przez Warszawę ku wolności" wyprodukowała Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej, przy wsparciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.