Pierwszy Polak w historii

W minioną niedzielę pewien młody Polak wsiadł odważnie do samochodu i strasznie szybko jechał przez parę godzin. Nie tylko nie dostał mandatu za niebezpieczną jazdę, nie tylko nikt mu prawa jazdy nie zabrał za czterokrotne przekroczenie dozwolonej prędkości, ale nawet okazało się, że jest to pierwszy Polak w historii.

18.08.2006

Czyta się kilka minut

Rzecz ciekawa. Od czasu do czasu okazuje się, że ktoś jest "pierwszym Polakiem w historii". To efektowne zdanie historiozoficzne budzi moją niekłamaną konsternację. Albo historia do tej pory słabo się rozwinęła, albo Polacy szczęścia nie mieli i w tej historii jakoś nie zdążyli się zadomowić. Jak by nie było, zdanie "pierwszy Polak w historii" w roku 2006 brzmi nieco ekscentrycznie, choć prawdopodobnie wiele się w nim kryje prawdy.

Gdy policja zatrzyma rowerzystę z dziesięcioma promilami alkoholu, który zmaga się wprawdzie troszkę ze swoim błędnikiem, ale nie daje światu za wygraną, to oczywiście nikt nie mówi, że jest to pierwszy Polak w historii, bo to rzecz na porządku dziennym. Gdyby w takiej sytuacji złapali, dajmy na to, Duńczyka, to tak, na pewno byłby to pierwszy Duńczyk w historii i od tego fatalnego zdarzenia Dania mogłaby swoją historię liczyć. Pijany polski rowerzysta, który nie może dojechać do domu, to postać godna Odyseusza, którego złe siły miotają po oceanach. Jeśli nawet tułaczka Odysa poza historią się działa, w odległym micie mając swój początek, to i tak rowerzysta z dziesięcioma promilami już dawno wszedł do historii. Ba, kto wie, czy polska historia to właśnie jemu nie zawdzięcza swojej wspaniałej dezynwoltury? Bo kto poza Polakiem utrzyma się na rowerze z dziesięcioma promilami we krwi, kto z konia w takim stanie nie spadnie? Kto potop przetrwa? Kto na czołg się rzuci? Nikt, to jasne, tylko czy historia, która się w kółko powtarza, to jeszcze historia?

Gdyby urządzać zawody na jazdę rowerem po pijaku bez trzymanki, to nikomu by nie przyszło do głowy używać frazy "pierwszy Polak w historii", bo historia Polski to właśnie odwieczna jazda rowerem po pijaku bez trzymanki. Ale jak ktoś pojedzie 300 kilometrów na godzinę i nikomu krzywdy nie zrobi, to tytuł "pierwszego Polaka w historii" słusznie mu się należy. A jak ktoś, jadąc trzysta na godzinę, przepisów nie złamie, to tytuł ten należy mu się w dwójnasób, bo dla Polaków, jak wiadomo, prawo jest tylko po to, żeby je łamać.

Wszystko jest względne na tym świecie, nawet pierwszeństwo w historii. Gdy pani Nieznalska kombinowała przy symbolach religijnych, to nikt nie mówił, że pierwsza w historii, ale wręcz odwrotnie: jej obrońcy dowodzili, że zawsze artyści łączyli seks z krzyżem, bo na tym polega swoboda sztuki. Gdy dziś Madonna wiesza się na krzyżu, a na wyrzeźbionych pięknie brzuchach swoich tancerzy maluje gwiazdę Dawida i półksiężyc, to powiada się, że jest to precedens historyczny, głównie z tego powodu, że bilety na to widowisko sprzedano w dwa dni i będzie to największa trasa koncertowa na świecie. Być może gra tu pewną rolę magia nazwisk. Gdyby Madonna nazywała się Nieznalska, to nie byłaby pewnie zbyt znalska. Czy jednak Nieznalska osiągnęłaby w Polsce większy sukces, nazywając się Madonna i przylepiając genitalia do krzyża, w to wątpię bardzo mocno.

Pierwszym Polakiem w historii był też pułkownik Mirosław Hermaszewski. Polacy zbyt lubią zwierzęta, żeby najpierw psy na próbę puszczać w nieznane, więc wysłali od razu komunistę. Było ich trochę w latach 70., więc jakby jednego ubyło, nikt by nie zauważył. Dzisiaj to co innego. Komunistów jak na lekarstwo, więc pewnie trzeba by posłać jakiegoś młodego lustratora, żeby nabrał do świata lekkiego dystansu. Ale wtedy byłby on już drugi w historii, co pewnie nie byłoby w smak jego ambicji.

Tu dotykamy istoty rzeczy. Ilu Polaków może być pierwszych w historii? Wydawałoby się, że tylko jeden, ale tak mógłby rozumować tylko ktoś, kto Polaków nie zna. Einmal ist keinmal, powiada Polak, nalewając drugi kieliszek i schodząc z roweru. Tak samo, okazuje się, robią dzieci, zanim jeszcze nauczą się mówić. Nie, nie, nie nalewają od razu drugiego kieliszka, ale zaczynają kombinować, że dwa jest lepsze od jednego. Jak donosi poważne amerykańskie czasopismo naukowe "Proceedings of the National Academy of Sciences", dzieciom pokazywano na ekranie dwie lalki, po czym jedną zabierano i kiedy okazywało się, że znowu są dwie, dziecko się dziwiło, co wprawiało w ekstazę panów naukowców. Dziecko miało pół roku, nie umiało jeszcze mówić, ale kapowało, że coś jest nie tak, bo najpierw odbierają, a potem się okazuje, że wszystko jest po staremu. Niby takie małe, a już cwane. Zanim nauczy się mówić, już wie, że dwa to nie jeden i gdyby było to polskie dziecko, to by wiedziało, że fraza "pierwszy Polak w historii" jest zdaniem fałszywym, bo historia zaczyna się dopiero od drugiego Polaka, tak jak życie Polaka zaczyna się od drugiego kieliszka.

Ale kiedy się kończy? Kiedy pojawi się ostatni Polak w historii? Tu zaczyna się teoria godna Francisa Fukuyamy. Ten uczony amerykański ekonom obwieścił koniec historii z powodu wyczerpania się potencjału liberalnej ekonomii i demokracji. Nie ma już historii, bo wszystko już się dokonało na tym wspaniałym świecie, niczego nowego już nie wymyślono i obracamy się w tym samym kole, które wymyślił dwieście lat temu Hegel.

Cywilizacja nasza, powiadają uczeni mędrcy, zaczęła się w momencie, w którym człowiek przestał wierzyć w cykliczną potęgę natury i wziął sprawy w swoje ręce. Gdy odrzucił mity i wymyślił historię. Gdy Odyseusz przestał już się obijać po obcych wyspach i zabawiać z pięknymi kobietami, tylko wrócił wreszcie do domu, gdzie czekała na niego biedna kobieta, która nawet głupiej koszuli nie mogła utkać z nerwów, czy przypadkiem mężulek nie wybrał wolności za granicą. A jak wrócił, to pozabijał wszystkich wrednych facetów, którzy mieli ochotę na jego żonę i tak zaczęła się historia. Gdy jednak, powiada Fukuyama, historia zaczęła się powtarzać, bo człowiek taki mądry nie jest, żeby zawsze coś nowego wymyślał (zwłaszcza jak się coś sprawdziło), to jest to świadectwo, że nastąpił koniec historii. Oznacza to, że jak znów trzeba zalotników zabijać, żeby się z własną żoną ożenić, i powtarzać to jeszcze parę razy, to już jest po historii. Po historii jest wtedy, jak wszystko jest tak samo. A że w Polsce jest zawsze tak samo, to i nie ma tu żadnej historii.

W Polsce od niepamiętnych czasów rowerzyści jeżdżą po pijaku bez trzymanki i będą tak jeździć zawsze, dopóki nie pojawi się ktoś, kto nie tylko nie wsiądzie za kierownicę bez alkoholu we krwi, ale też nie złamie przepisów, nawet jak będzie jechał trzysta na godzinę. Żeby się jednak taki Polak pojawił, musi wpierw za granicę jechać, bo tutaj za duża presja mitu i za łatwo na rower wsiąść po litrze. Żeby się taki Polak pojawił, na jego fladze musi być napisane BMW: Byleby Mnie Wybrali. Ale wtedy to on żaden pierwszy Polak w historii, bo Polak sam wie lepiej, czy jest dobry, czy nie. Wtedy to on po prostu mądry chłopak, który wie, że na sukces trzeba się ciężko napracować.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teoretyk literatury, eseista, krytyk literacki, publicysta, tłumacz, filozof. Dyrektor artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Literatury im. Josepha Conrada w Krakowie. Stefan and Lucy Hejna Family Chair in Polish Language and Literature na University of… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2006