Pakistan na krawędzi

Pakistan, jeden z najludniejszych krajów świata i jedyne atomowe mocarstwo świata islamu, zbliża się do krawędzi przepaści. Jego gospodarka bankrutuje, a po aresztowaniu idola pakistańskiej ulicy wybuchły rozruchy.
w cyklu STRONA ŚWIATA

13.05.2023

Czyta się kilka minut

Zwolennicy Imrana Chana cieszą się z orzeczenia Sądu Najwyższego, że jego aresztowanie było sprzeczne z prawem, 13 maja 2023 r. / K.M. Chaudary/Associated Press/East News

Imran Chan, dziś już 72-letni, cieszy się w Pakistanie taką samą bezkrytyczną i ślepą miłością, jaką w Argentynie cieszył się zmarły przed trzema laty Diego Maradona, najlepszy w dziejach piłkarz. Argentyńczykowi nie przyszło jednak do głowy, żeby wykorzystać swoją popularność do politycznej kariery. Pakistańczyk zaś, zakończywszy grę w ukochanego przez Pakistańczyków krykieta (w 1992 r. narodowa drużyna Pakistanu pod wodzą Imrana Chana zdobyła jedyny jak dotąd w kolekcji Puchar Świata, najcenniejsze trofeum w tej dyscyplinie) i znudziwszy się salonami wielkiego świata, ufnie wkroczył na polityczną scenę, a w 2018 r. wygrał wybory, został premierem i objął rządy w kraju.

Premier krykiecista

Gospodarzem okazał się jednak dużo marniejszym niż sportowcem, a nawet politykiem, mistrzem intryg i populistycznych tonów, doskonale wyczuwającym nastroje i oczekiwania ulicy. Nie dotrwał do końca kadencji – w Pakistanie nie udało się to żadnemu z premierów – i w kwietniu zeszłego roku został odsunięty od władzy przez własnych posłów, którzy przeszli do obozu opozycji i wraz z nią przegłosowali w parlamencie wniosek, by Imranowi Chanowi odebrać stery rządów. Marną pociechą dla miłości własnej krykiecisty – ale jednak pociechą – było to, że przed nim żaden pakistański premier w ten sposób nie został zwolniony z urzędu.


WOJCIECH JAGIELSKI: STRONA ŚWIATA

Jeden z najwybitniejszych europejskich reporterów co tydzień pisze o punktach zapalnych świata, a co dwa tygodnie opowiada o nich w podkaście >>>>


Ledwie pozbawiono go stanowiska premiera, a pakistańska ulica, gorzko rozczarowana nim w roli przywódcy państwa, natychmiast znów zapałała do niego, dawną, ślepą miłością. Tym większą i gorętszą, że Imran Chan, jedyny sprawiedliwy, był teraz też dodatkowo męczennikiem, ofiarą spisku znienawidzonych elit. Tak zresztą właśnie tłumaczył wszystkim, którzy chcieli go słuchać, swoją polityczną porażkę. Przekonywał, że obaliły go polityczne rody, które od dziesięcioleci wyzyskują Pakistan, a którym on rzucił wyzwanie. I generałowie, faktycznie właściciele państwa, których nie chciał być marionetką. I jeszcze Amerykanie, władcy świata, których krytykował za wojnę w Afganistanie i którym nie spodobało się, że nie pytając ich o zgodę wyciągał przyjazną dłoń do Chin i Rosji.

Odsunięty od władzy, pałał żądzą zemsty. Zażądał natychmiastowego przeprowadzenia nowych wyborów, a kiedy nowy rząd odmówił i wyznaczył elekcję w zwykłym terminie, po upływie kadencji parlamentu tej jesieni, Imran Chan doprowadził do rozwiązania parlamentów w stanach Pendżab i Chajbersko-Pasztuńskim, w których rządziła jego partia. Chciał w ten sposób wymusić przyspieszenie wyborów – pakistańska konstytucja mówi bowiem, że nowe wybory powinny się odbyć najpóźniej trzy miesiące po rozwiązaniu parlamentu i że wybory stanowe i krajowe powinno się przeprowadzać jednocześnie.

Imran Chan chciał wyborów jak najszybciej z dwóch co najmniej powodów – żeby odbyły się, zanim jego następcy poprawią kondycję pakistańskiej gospodarki, a także zanim zdążą wyeliminować go z życia politycznego. Opowiadał o tym na wiecach i marszach, które nieustannie urządzał. Jesienią, podczas jednego z nich, został postrzelony przez zamachowca w nogę. „Chcą mnie zabić” – powtarzał potem, a o zamach oskarżył szefa wywiadu wojskowego ISI gen. Fajsala Nasira.

Generałowie i mistrz

Zanim poróżnił się z generałami, Imran Chan długo żył z nimi w zgodzie, a nawet przyjaźni. Połączyła ich wrogość do politycznych dynastii Bhuttów i Szarifów, rządzących na przemian z wojskowymi dyktatorami przez całe niemal 75-letnie niepodległe istnienie Pakistanu. I generałowie, i krykiecista stawiali sobie za cel odsunięcie ich od władzy i polityki.

W 2018 r. mówiło się, że wszechwładni generałowie postanowili dyskretnie wesprzeć Imrana Chana, pomóc mu wygrać wybory i przejąć władzę w kraju. Wydawał się im politykiem niedoświadczonym i naiwnym, takim, z którego łatwo zrobią swoją marionetkę. Na początku jego premierostwa polityczni przeciwnicy otwarcie głosili, że władzę zawdzięcza wojskowym.


PAKISTAN: REPUBLIKA, W KTÓREJ RZĄDZĄ GENERAŁOWIE

Wojciech Jagielski: Posada dowódcy rządowego wojska jest ważniejsza niż stanowisko premiera czy prezydenta >>>>


Początkowo Imran Chan żył z generałami w zgodzie. Posłusznie oddał im sprawy obronności i polityki zagranicznej, które wojskowi od zawsze zastrzegają sobie, uważając, że są to kwestie zbyt poważne, by powierzyć je cywilom. Nie wtrącał się też w wojskowe awanse i zwyczaj obdarowywania odchodzących do rezerwy generałów prestiżowymi i dochodowymi posadami rządowymi.

Z czasem jednak Imran Chan poczuł się tak pewnie, że rola popychadła przestała mu odpowiadać. Zaczął się wtrącać w generalskie nominacje, forsował awanse własnych faworytów i próbował obsadzać nimi najważniejsze stanowiska dowódcze w armii. Wojskowym nie podobała się też krzykliwa niechęć do Ameryki, którą Imran Chan uczynił głównym wątkiem polityki zagranicznej. Generałowie też nie pałali miłością do Amerykanów, ale wiedząc, jak bardzo są uzależnieni od ich pomocy wojskowej i finansowej, uważali ostentację premiera za głupotę, szkodzącą pakistańskim interesom.

Zeszłoroczną wiosną wrogość między generałami a Imranem Chanem stała się tak wielka, że wojskowi woleli poświęcić niedawnego faworyta i odebrać mu władzę, nawet jeśli trzeba ją będzie powierzyć starym dynastiom, które – zwykle skłócone – wobec perspektywy powrotu do rządów zawiązały nawet koalicję. I tak w obecnym rządzie Szabhaza Szarifa (przed nim czterokrotnie urząd premiera obejmował jego brat Nawaz) szefem dyplomacji jest Bilawal Bhutto-Zardari, polityczny dziedzic dziadka Zulfikara i matki Benazir.

Sądowa obława

Wszystkie przedwyborcze sondaże dowodzą niezmiennie, że odsunięty od władzy Imran Chan jest dziś najpopularniejszym z pakistańskich polityków i murowanym faworytem do wygranej w jesiennej elekcji. Powrót do władzy może udaremnić mu jedynie odwołanie wyborów lub wyroki sądowe. W podobny sposób – wyrokami sądowymi – indyjski premier Narendra Modi próbuje usunąć z polityki najbardziej znanego przywódcę tamtejszej opozycji Rahula Gandhiego. A w Senegalu panujący Macky Sall usiłuje tak samo wykluczyć z przyszłorocznych prezydenckich wyborów najpoważniejszego konkurenta Ousmane’a Sonko.

W ciągu roku, odkąd został odsunięty od rządów, Imranowi Chanowi uzbierało się już dobrze ponad sto sądowych spraw. O nadużywanie władzy, korupcję, nawoływanie do przemocy, terroryzm i sto innych powodów. Imran Chan twierdzi, że wszystkie zarzuty są dęte, a cała sądowa obława na niego została zarządzona przez panujące dynastie i generałów.

Przez rok unikał sądowych spraw, jak mógł. Nie stawiał się na wezwania, nawet gdy wzywano go jako świadka. A kiedy nie mogąc się go doczekać, sąd posyłał po niego policję, Imran Chan ukrywał się, wymykał z domu, a w ostateczności wzywał na pomoc tłumy swoich zagorzałych zwolenników, którzy wszczynali uliczne zamieszki.

We wtorek postanowił jednak stawić się na wezwanie w sądzie w Islamabadzie. Nie spodziewał się niczego złego. Ot, przedstawią mu nowe zarzuty, on wszystkiemu zaprzeczy, a przed sądem wygłosi kolejne przedwyborcze przemówienie. Czekała go przykra niespodzianka. Miał składać odciski palców, gdy do sali, w której przebywał, wdarli się uzbrojeni oficerowie specjalnej policji do walki z korupcją. Wywlekli Imrana Chana z sądu, wepchnęli do policyjnej karetki i wywieźli do jednej ze stołecznych komend policji. Nazajutrz w tej samej komendzie zwołali posiedzenie sądu, który postawił Imranowi Chanowi nowe zarzuty korupcyjne i pozwolił zatrzymać na tydzień w areszcie.

Jeszcze tego samego dnia zwolennicy Imrana Chana wszczęli najpoważniejsze w tym roku uliczne rozruchy. W Lahore, Rawalpindi, Karaczi, Kwetcie, a przede wszystkim w Peszawarze, stolicy prowincji Chajbersko-Pasztuńskiej, ojczyźnie Pasztunów, z których wywodzi się rodzina Imrana Chana. Władze odpowiedziały przemocą. W Pendżabie i prowincji Chajbersko-Pasztuńskiej do walki z demonstrantami posłane zostało wojsko. W ciągu dwóch dni zginęło co najmniej dziesięć osób, kilka tysięcy zostało rannych, kilka tysięcy trafiło do aresztów.

Na krawędzi

W czwartek Sąd Najwyższy orzekł, że aresztowanie Imrana Chana było sprzeczne z prawem i nakazał niezwłocznie go uwolnić. Zamieszki ucichły, ale polityczny konflikt byłego mistrza krykieta oraz politycznych dynastii i generałów podzielił pakistańskich sędziów. Jedni sprzyjają Imranowi Chanowi, inni mają go za niebezpiecznego egoistę i wichrzyciela, gotowego na wszystko, byle zdobyć władzę. Jeszcze inni, uważając się za ostatnich obrońców porządku, wdali się w spór z politykami o zakres kompetencji, kto może, a kto nie wyznaczać terminy wyborów.

Gospodarka znalazła się w stanie zapaści, Nie podniosła się z paraliżu, wywołanego epidemią covidu i ubiegłorocznymi apokaliptycznymi powodziami, które zalały jedną trzecią kraju (straty oszacowano na około 50 mld dolarów). Rosną inflacja, drożyzna, bezrobocie i długi. W świecącym pustkami państwowym skarbcu zostało tylko tyle dewiz, by zabezpieczyć import niezbędnych towarów na zaledwie miesiąc. Rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym stoją w miejscu, bo bankierzy z Waszyngtonu domagają się od rządzących z Islamabadu jeszcze większych oszczędności i zaciskania pasa, a rządzący boją się je wprowadzać, żeby nie wywołać społecznego buntu. Na pasztuńskim pograniczu z Afganistanem terrorystyczną wojnę wznowili pakistańscy talibowie, wzorujący się na swoich afgańskich braciach.


INDIE BUDUJĄ KOLEJ DO KASZMIRU. TO BĘDZIE NAJWYŻSZY MOST ŚWIATA

Wojciech Jagielski: Istny cud inżynierii powstanie nad himalajską rzeką Ćanab. Wiodąca nim kolej połączy Kaszmir z Indiami i odbierze mu resztki odrębności >>>>


Do niedawna, gdy Pakistanowi groziły kryzysy konstytucyjne, polityczne czy gospodarcze, do akcji wkraczało wojsko, obalało cywilne rządzy i obejmował je któryś z generałów. Gen. Muhammed Ajub Chan rządził od 1958 do 1969 r., kiedy został zastąpiony przez kolejnego generała, Jahję Chana (1970-71). Siedem lat później zamachu dokonał gen. Zia ul-Haq i rządził przez następnych dziesięć lat, aż do śmierci w katastrofie lotniczej. Ostatnim wojskowym zamachowcem i przywódcą był gen. Perwez Muszarraf, który rządził od 1999 do 2008 r.

Pakistańska ulica witała wojskowe zamachy i nastanie kolejnych dyktatorów bez sprzeciwu, a nawet z ulgą i nadzieją. Wojsko jawiło się jako instancja wolna o pazerności i korupcji cywilnych polityków, a przede wszystkim skuteczna. Tym razem wydaje się jednak, że Pakistańczycy nie tęsknią do generalskich rządów, a nawet, że gotowi są przeciwko nim wystąpić. Do tej zmiany nastrojów przyłożył rękę Imran Chan, atakując z samobójczą furią wojskowych i zarzucając im wszelkie zło. Podczas rozruchów, które wybuchły po jego aresztowaniu, tłumy atakowały główną kwaterę wojska w garnizonowym mieście Rawalpindi, wojskowe budynki w Peszawarze, a także generalskie rezydencje w Lahore.

Kryzys, w jakim znalazł się 220-milionowy Pakistan (nie brak szacunków określających liczbę jego ludności na 250, a nawet 270 mln), sprawił, że polityczni i ekonomiczni czarnowidze wieszczą mu bankructwo i upadek, podobny do tego, do jakiego przed rokiem doszło na Sri Lance. Zwłaszcza że wkrótce nad Pakistan nadciągną kolejne monsunowe ulewy i znów zaleją cały kraj.

 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej