Oto dlaczego wybieramy teorie spiskowe i konserwatywną prawicę

Bez porzucenia plemiennego dualizmu, bez uznania własnych odmienności, ale też zaakcentowania tego co wspólne i gotowości do częściowego przynajmniej kompromisu – nasza sytuacja będzie się tylko pogarszać.

12.08.2023

Czyta się kilka minut

Fot. Karol Paciorek /
Fot. Karol Paciorek /

Amerykański podróżnik i filmowiec Peter Santenello – na którego twórczość trafiłem, jak to często bywa, dzięki niestrudzonej pracy internetowych algorytmów – robi w gruncie rzeczy to samo, co kiedyś Arlie Hochschild, autorka znakomitej książki „Obcy we własnym kraju” (nawiasem mówiąc, powinna być to lektura obowiązkowa w każdej amerykańskiej i nie tylko amerykańskiej szkole). Zamiast obracać się w świecie własnych wyobrażeń; zamiast w cieple i ciszy wirtualnego inkubatora wzmacniać fantazję o własnej słuszności i fajności w kontraście do cudzego okropieństwa i głupoty – po prostu rozmawia z innymi. Próbuje ich zobaczyć i zrozumieć, w całej złożoności i niejednoznaczności. Bez odruchowych ocen, bez etykiet, bez propagandowego zaślepienia.

Hochschild dekadę temu spędziła mnóstwo czasu w Luizjanie, żeby – jak to nazwała – przekroczyć „mur empatii” wznoszący się pomiędzy przedstawicielami dobrze sytuowanej liberalnej amerykańskiej klasy średniej a mieszkańcami biedniejszych stanów, głosujących na antysystemową radykalną prawicę (to oni masowo poparli Donalda Trumpa w 2017 r., książka Hochschild ukazała się 12 miesięcy wcześniej). Przekroczyć „mur empatii” to znaczy dotrzeć do żywych ludzi ukrytych za stereotypowymi kliszami kultywowanymi w środowisku, w którym na co dzień się obracała – wykładowczyni na prestiżowym uniwersytecie w Berkeley, o zdecydowanie lewicowych przekonaniach, spędzająca popołudnia w swoim pięknym domu z widokiem na zatokę San Francisco. W efekcie powstała książka tyleż przełomowa, co niewygodna dla obu stron politycznej wojny, pogrążających się w coraz bardziej ślepej, brutalnej polaryzacji.

Kiedy tuż przed wybuchem pandemii miałem okazję odwiedzić Hochschild i podziwiać ten niesamowity krajobraz wprost z jej pełnego książek salonu, mówiła mi – z wyraźnym rozgoryczeniem – że, paradoksalnie, to właśnie jej liberalno-lewicowe środowisko zareagowało na publikację „Obcych we własnym kraju” największą agresją. A przecież starała się tylko pokazać, że polityczne wybory wielu Amerykanek i Amerykanów z Głębokiego Południa posiadają jakieś uchwytne, zrozumiałe społeczne, psychologiczne i kulturowe podłoże. Że są to ludzie mający dokładnie takie same lęki, pragnienia i potrzeby jak wszyscy inni. Nie wyłącznie głupcy, prymitywne „rednecki” albo oszalali z nienawiści radykałowie, którymi miotają same niskie instynkty. 

Nie zgadzam się z nimi – deklarowała w książce – ale pojmuję, dlaczego ich sposób widzenia świata wygląda tak, a nie inaczej. Bez porzucenia plemiennego dualizmu, bez choćby próby wzajemnego zrozumienia, co nas doprowadziło do miejsca, w którym teraz jesteśmy, bez uznania własnych odmienności, ale też zaakcentowania tego co wspólne i gotowości do częściowego przynajmniej kompromisu – sytuacja będzie się tylko pogarszać. „Obcy we własnym kraju” to projekt, którego ambicją jest przyczynić się do jakiejś w tym względzie poprawy.

Podobne cele przyświecają Santenello, który zarówno na swoim youtube’owym kanale (ponad 2 mln subskrypcji), jak i na stronie internetowej podkreśla, że chce pokazywać rzeczywistość niewidoczną i omijaną w oficjalnych mediach. Omijaną właśnie dlatego, że niemal bez reszty rządzi dzisiaj nimi logika polaryzacji i politycznej wojny. Wyposażony w prostą kamerę na wysięgniku Santenello wybiera zawsze szlaki, delikatnie mówiąc, nieuczęszczane. Paraduje po skrajnie niebezpiecznych dzielnicach Kijowa, Rzymu czy Los Angeles, przenika do zamkniętych społeczności muzułmańskich i chasydzkich, dokumentuje sposób życia amiszy i mennonitów, a chwilę później odwiedza opanowane przez gangi no entry zones. Wszędzie jednak w pierwszej kolejności interesują go ludzie, ich skomplikowane, niekiedy tragiczne losy; ich sposób widzenia świata, siebie i innych; ich wartości, obawy, marzenia; ich często trudna i pełna zmagań codzienność.

Ostatnia seria nagrań pochodzi z regionu Appalachów, najbiedniejszej bodaj, najbardziej dotkniętej bezrobociem, zdewastowanej i borykającej się z epidemią uzależnienia od opioidów części USA. Te filmy robią naprawdę piorunujące wrażenie: ciągnące się kilometrami ruiny i pustostany, opuszczone zakłady, wyludnione miasta niby wyjęte z postapokaliptycznego kina. Tu i ówdzie ludzkie skupiska, pojedynczy mieszkańcy, zazwyczaj powyżej czterdziestki. I powtarzająca się raz za razem sekwencja: bezrobocie, bankructwo przemysłu i narkotyki. Kilkanaście lat temu poupadały tu niemal wszystkie biznesy poza klinikami „leczenia bólu”, do których od rana ustawiały się gigantyczne kolejki. Nie ma w Kentucky ani jednej rodziny – słyszymy z ust jednego z bohaterów – w której ktoś nie umarł albo nie poszedł do więzienia z powodu narkotyków. A choć opioidowe kliniki już dawno zamknięto, nawet 60-70 proc. ludzi jest wciąż w szponach nałogu, po prostu przerzucili się na łatwo na czarnym rynku dostępny fentanyl.

Tym zaś, co ratuje uzależnionych, którym udaje się przetrwać, są w większości przypadków programy oparte na systemie dwunastu kroków, gdzie kluczowe znaczenie odgrywa religia. Trzymają ich więc przy życiu wspólnota, rodzina, poczucie godności, sprawczości, odpowiedzialność za siebie, innych, praca, miłość i lokalny kościół. Tylko na to mogą liczyć, cała reszta – tak uważają – zawiodła ich i opuściła. Czy to zatem naprawdę aż takie dziwne, że wybierają teorie spiskowe i konserwatywną prawicę zamiast progresywnej tożsamościowej lewicy, która traktuje ich wiarę jako relikt niechlubnej przeszłości oraz widzi w nich – przeważnie heteroseksualnych białych mężczyznach w średnim wieku – rzekomych nosicieli rozlicznych przywilejów oraz źródło rozlicznych opresji?

Odzyskać ich zaufanie i pokazać, że są ważną częścią społeczeństwa, że ich doświadczenie się liczy, a praca ma uznanie – oto dzisiaj niezwykle ważne zadanie dla liberalnych i lewicowych polityków. Nie tylko w Stanach Zjednoczonych. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Eseista i filozof, znany m.in. z anteny Radia TOK FM, gdzie prowadzi w soboty Sobotni Magazyn Radia TOK FM, Godzinę filozofów i Kwadrans Filozofa, autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii”, „Co robić przed końcem świata” oraz „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 34/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Przekroczyć mur