Ostatni wódz Indian, Tadeusz Różewicz

Portrety pisarskie każą pytać: dlaczego z takiej twarzy narodził się ten, a nie inny tekst? Taka, a nie inna metafora? Czy istnieje związek między twarzą a tekstem?

14.10.2008

Czyta się kilka minut

Tadeusz Różewicz /fot. Elżbieta Lempp /
Tadeusz Różewicz /fot. Elżbieta Lempp /

Na zdjęciach Elżbiety Lempp, zdjęciach-pejzażach, zdjęciach-scenkach, ale też zdjęciach-portretach wzrok ma wiele do zrobienia, dużo do przebiegnięcia. Coś się snuje w oddali (a niekiedy całkiem blisko), przetacza z półmroku w światło; coś majaczy w głębi, wprowadza odniesienie, rozszerza miejsce - nawet sfotografowane czytanie, choć tak skupione, jest przygodą oczu idących gdzieś pod spód. Na wielu fotografiach dzieje się czy pojawia - poza twarzą - jakiś dodatek. Często zabawny: reklama firmy Cogito nad głową Kołakowskiego, nazwa sklepu albo restauracji o nazwie "Proces" w tle fotografii Anny Boleckiej, autorki "Kochanego Franza", pies pozujący do zdjęcia za plecami Olgi Tokarczuk. Częściej nieokreślony, mglisty, coś z kamieni, murów, raz kapliczny krzyż, który wypełzł ze swych konturów, innym razem ścienny kalendarz.

Te zdjęcia mają dwa końce liny, przód i tył. Są tu dwiema stronami (dwoma kresami) tego samego, a nie oddzielnymi planami rzuconymi na siebie, by pierwszy w kolejności mógł się uwyraźnić. Ale niekiedy można odnieść wrażenie, że to właśnie cień czy ślad wyprzedzają konkret, że to z nich - w chronologicznym odwróceniu - utwardza się forma, powstaje kształt. Tak jak twarz Andrzeja Barta zdaje się ucieleśniać odbicie w szybie czy w mokrym lustrze, być jego ilustracją; tak jak wychylona z lustra twarz Pawła Hertza ustawia Hertza patrzącego w lustro w niepokojącej podległości, tak jak widmowa sylwetka w tle portretu Doroty Masłowskiej zdaje się tu pierwsza, przed nią - podobnie zdarzyło się w dziecięcym pokoju, gdzie powidok dziecka i jego domku wyprzedził ich realne istnienie.

Na jednym ze zdjęć towarzyszące portretom drzewa wychodzą z mgły i zbliżają się ku nam, coraz wyraźniejsze - jakby oddelegowane na przód, wyciągnięte z głębi, z kniei, aż po pień najbliższy, smarujący kliszę czarną, twardą smugą. Wyobrazić sobie można, że twarze pokonały podobną drogę, przybyły z niewyróżnienia, aby wreszcie nabrać ostrości. Nie wiedzieć czemu, ale jakoś się tu pojawiły. Już mają własne rysy, dopowiedziane kontury, ale jeszcze noszą, na czole, na policzku, plamistą, nieostrą świetlność, znamię czegoś bardziej niż one pierwotnego. Ma ona szczególną fakturę, rodzaj zmarmurzenia i rozmazu zarazem, jak nad brwią i na podbródku Jerzego Ficowskiego, na policzku Ewy Bieńkowskiej, na całej twarzy Jerzego Gizelli, na nosie Janusza Głowackiego, na włosach Pawła Huellego, na policzku Hanny Krall i tak dalej; niektóre portrety są bliskie granicy prześwietlenia, lecz nigdy jej nie przekraczają, gdyż - jako "krajobrazy" - nie naruszają równowagi między tym, co podane blisko (ludzka twarz), a otoczeniem (światłem i cieniem).

Później, wiemy, te twarze szły jeszcze dalej, pochylały się nad kartką, nad klawiaturą, widziały, jak z nich wychodzą słowa. Teraz, gdy się w nie wpatrujemy, nieuchronnie dziwią i wywołują pytanie: jak to się dzieje, że z tych oczu, z tych ust powstały książki? I jeszcze: dlaczego z takiej twarzy narodził się ten, a nie inny tekst? Taka, a nie inna metafora, stwierdzenie, opis? Czy istnieje jakiś związek między twarzą a tekstem? Czy tekst reprezentuje twarz, czy twarz może być reprezentacją tekstu? Czy patrząc w twarz, da się ją od tekstu odsunąć?

Pytania tego rodzaju wzmagają się tym bardziej, gdyż portrety pisarskie Elżbiety Lempp tworzone są ad hoc, niemal bez pozowania, a zwłaszcza bez "pozy pisarskiej". Żadnego tu namaszczenia, posągowości, celebracji wieczności, żadnego też przesadnego poszukiwania "artystyczności" zdjęcia, epatowania maestrią. Twarze są chwytane często w ruchu, dosłownym ruchu całego ciała, jak w przypadku Andrzeja Stasiuka, mimicznego nasilenia, jak w przypadku Bronisława Maja, który komicznie wciąga na twarz powagę, czy wreszcie w sytuacji pełnego uśmiechu, tak bardzo w tradycji portretu "niepisarskiego", a tutaj ożywiającego (czy rozrywającego) wiele oblicz, jak w przypadku portretu Zbigniewa Herberta czy Wojciecha Bonowicza.

Fotografie Elżbiety Lempp są rezultatem negocjacji między wolnością portretowanego a wymogiem obiektywu. Autorka niczego nie narzuca, raczej słucha i - dosłownie - patrzy. Niektóre portrety potwierdzają niejako to, co o danym pisarzu "się wie", wpół konkretnie, wpół metaforycznie. Wie się, że Bronisław Maj jest fantastycznym aktorem komicznym, Andrzej Stasiuk macha ręką na sztywną formę, Joe Alex jak każdy inspektor musi palić fajkę, dżentelmeńska stylizacja Jacka Dehnela jest nieodłączną częścią jego dzieła, Herling-Grudziński jest raczej postacią, odległym przechodniem, niż widzialną twarzą, i że jego portretem jest sama jego sylwetka w tym słynnym prochowcu, Mariusz Wilk żyje w innej przestrzeni i w innym związku z przyrodą, melancholijne rysy Marii Janion wykute są z kamienia, przeto zegar naprzeciw (jak klepsydra na przedstawieniach vanitas), chcąc nie chcąc, musi utwierdzać alegorycznie jej melancholię.

Inne odkrywają nieznane czy nie w pełni rozpoznane możliwości twarzy: Piotra Sommera, Małgorzaty Musierowicz, Antoniego Libery i Jakuba Ekiera jako aktorów hollywoodzkich, Piotra Matywieckiego jako Eliasza Canettiego, Jerzego Pilcha jako Umberto Eco, Tadeusza Różewicza jako ostatniego wodza Indian (na zdjęciu, odnosi się wrażenie, z początku

XX wieku), Leszka Kołakowskiego jako gargulca na katedrze gotyckiej, Jerzego Kronholda jako rzeźby Rodina, Stanisława Lema jako chłopca wpatrującego się w znaczki z zajęciem, na jakie stać tylko dzieci, Anny Piwkowskiej jako księżniczki portretowanej właśnie (to szczególne napięcie szyi) przez Bronzino czy innego malarza renesansowego, Julii Hartwig jako modelki (kształt i ustawienie głowy, szal) dla malarza impresjonistycznego z kolei - tak jakby poetka chciała zamieszkać w epoce, o której tyle pisała; Marcina Świetlickiego jako ptaka skrywającego łepek w skrzydle.

Można lubić w tych zdjęciach różne szczegóły: promienie słońca tak szczególnie i pięknie oświetlające twarz i dłoń Andrzeja Stasiuka, ten jeden wyprostowany palec w skulonych dłoniach Doroty Masłowskiej, biały szlaczek na swetrze Ewy Bieńkowskiej, który odrywa się i przebija przez mgiełkę jak uwolniona wstążeczka, zalotność spojrzenia Stefana Chwina, zaburzoną lekko symetrię w symetrycznej pozie Ryszarda Kapuścińskiego (i w tym zaburzeniu czuje się całą siłę jego pisarstwa), istotę ucha, usznej małżowiny w twarzy Sławomira Mrożka, niemowlęce oczy w starej twarzy Andrzeja Szczypiorskiego, tajemnicze prawe oko Wisławy Szymborskiej, które zdaje się widzieć inaczej (i być czymś innym) niż jej oko lewe.

Wiele z tych twarzy jest szczęśliwych, radosnych, inne są zaciekawione sytuacją, jeszcze inne pożyczają wstrzemięźliwie swój widok - wszystkie są wyraźne, pełne, na tę chwilę tak bardzo obecne, jak dmuchawce Elżbiety Lempp z kamieniem macewy w tle.

Tekst powyższy jest posłowiem do albumu "Krajobrazy literackie. Fotografia 1985-2007" Elżbiety Lemmp, który ukaże się nakładem wydawnictwa Universitas. W księgarniach można też znaleźć inne niecodzienne wydawnictwo. "Wiersze wysłane" ("Topos", Sopot 2008) to zbiór 30 czarno-białych pocztówek z portretami poetów oraz ich wierszem. Autorem pomysłu i większości zdjęć jest - także poeta - Tadeusz Dąbrowski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, historyk literatury, eseista, tłumacz, znawca wina. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. W 2012 r. otrzymał Nagrodę Literacką NIKE za zbiór „Książka twarzy”. Opublikował także m.in. „Szybko i szybciej – eseje o pośpiechu w kulturze”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2008