Orkady, wyspy szczęśliwe

Na archipelagu u północnych brzegów Szkocji dyskutuje się o secesji. Jednak orxit – opuszczenie Wielkiej Brytanii przez Orkady – jest mało realny.
ze Szkocji

15.07.2023

Czyta się kilka minut

Port w Stromness, Orkady, 2022 r. / IAN RUTHERFORD / ALAMY / B&EW
Port w Stromness, Orkady, 2022 r. / IAN RUTHERFORD / ALAMY / B&EW

Orozjusz, historyk z V wieku, pisał: „Za Brytanią, gdzie bezkresny ocean się otwiera, leżą Orkady”. Dziś powiemy, że to 40 minut promem z John o’Groats w północnej Szkocji. Tyle trwa podróż do Burwick, najbliższego portu położonego na wyspie South Ronaldsay, oddalonego od szkockich wybrzeży tylko o siedem mil. W pogodny dzień brzegi orkadiańskiej wyspy Hoy widać gołym okiem z Dunnet Head, najbardziej wysuniętego na północ punktu „stałego lądu”.

Orkady – archipelag 70 wysp, z których 20 jest zamieszkanych przez 22 tys. ludzi – często pojawiają się w czołówce zestawień najszczęśliwszych miejsc w Zjednoczonym Królestwie. Przyciągają tu niska przestępczość i bezrobocie, niewygórowane ceny domów, przestrzeń i krajobrazy. Choć nie każdy odnajdzie się na wyspach, gdzie hula wiatr i niemal nie ma drzew, a każda dostawa ze stałego lądu trwa dłużej i kosztuje więcej.

Być jak Jersey

Jednak na początku lipca Orkady znalazły się w centrum uwagi z innego powodu niż ranking szczęśliwości: samorządowcy z Rady Orkadów postanowili rozważyć możliwości zmiany statusu wysp, biorąc też pod uwagę „nordyckie powiązania” (nordic connections). Przed wiekami Orkady rzeczywiście należały do Norwegii i Danii. Jednak wizja orxitu jest tyleż medialna, co mało realna.

We wniosku przedstawionym przez ­Jamesa Stockana, przewodniczącego Rady Orkadów, wymienione są też inne opcje: model brytyjskich terytoriów zależnych (jak wyspy Man i Jersey) albo terytoriów zamorskich (jak Falklandy). Wniosek poparło 15 radnych, przeciw było sześciu.

Nie stoi za nim jednak poryw lokalnego patriotyzmu, ale pragmatyzm: chodzi o to, by zapewnić wyspom „większe bezpieczeństwo fiskalne i możliwości gospodarcze”. Stockan podkreślał, że Orkady otrzymują mniejsze fundusze w przeliczeniu na mieszkańca niż inne wyspy północne, Szetlandy czy Hebrydy, a dywidendy z wydobycia ropy w Morzu Północnym są niewystarczające.

Orkady od dłuższego czasu zabiegają o większy wpływ na gospodarowanie swoimi zasobami, w tym dnem morskim wokół wysp. Dałoby im to kontrolę nad inwestycjami w akwakulturę czy odnawialne źródła energii, jak farmy wiatrowe. Obecna sytuacja nie jest przy tym czymś nowym – poprzednio radni zajmowali się podobnym wnioskiem dotyczącym statusu wyspy w 2017 r. Wtedy poparli możliwość autonomii, ale nie niepodległości.

Nasze wyspy

W 2013 r. Orkadyjczycy zawiązali wraz z sąsiednimi Szetlandami oraz Hebrydami Zewnętrznymi sojusz i rozpoczęli wspólną kampanię „Nasze Wyspy Nasza Przyszłość” („Our Islands Our Future”). Data jest tu istotna: impulsem było ogłoszenie referendum w sprawie niepodległości Szkocji, które miało się odbyć rok później.

– Tamta kampania była sukcesem – mówi „Tygodnikowi” prof. James ­Mitchell z Uniwersytetu w Edynburgu. – Z powodzeniem wykorzystano wtedy nadchodzące referendum, by rozegrać dwie wizje przeciwko sobie. Rządy Szkocji i Wielkiej Brytanii zareagowały i poszły na ustępstwa.

Szkocki parlament przyjął w 2018 r. Ustawę o Wyspach, która zobowiązuje władze centralne, by mocniej wspierały wyspiarskie społeczności i brały pod uwagę ich wyjątkowe położenie przy podejmowaniu decyzji. Zgodzono się też, że władze lokalne mogą wnioskować o przekazanie im części uprawnień, dotyczących zarządzania wodami wokół wysp.

Samorządowcy z Orkadów – a także Szetlandów, które podobną dyskusję o swoim statusie odbyły w 2020 r. – uważają jednak, że te ustalenia nie zmieniły wystarczająco ich sytuacji.

Silniejszy głos

Prof. Mitchell podkreśla, że kampania „Nasze Wyspy Nasza Przyszłość” dała Orkadom głos. On może być zagłuszany przez inne, głośniejsze czy bardziej centralne, ale to i tak lepsze niż brak głosu. – Wtedy wyspy zostały zauważone z powodu referendum. Teraz to trudniejsze. Jednak wspomnienie o Norwegii z pewnością przyciągnęło uwagę do Orkadów, choć wątpię, aby była to poważna propozycja. Również dlatego, że musiałaby zgodzić się na to Norwegia. Niemniej Orkady trafiły do głównego wydania wiadomości, a to już sukces – mówi Mitchell.

Co istotne, Orkadyjczycy odnoszą się sceptycznie do szkockich dążeń niepodległościowych. W 2014 r. w referendum aż 67 proc. głosów na Orkadach oddano za pozostaniem Szkocji w Wielkiej Brytanii – znacznie więcej niż średnia krajowa (55 proc.). Z kolei szkocki rząd sceptycznie patrzy na pomysły poluzowania związków Orkadów z Edynburgiem.

Wracając do obecnych działań orkadyjskich radnych: wywołana do tablicy, norweska ambasada stwierdziła dyplomatycznie, że to wewnętrzna sprawa Wielkiej Brytanii i Norwedzy nie mają „żadnego poglądu” odnośnie do wniosku Rady Orkadów. Jednak, jak podkreślał przed głosowaniem radny Stockan, „nie chodzi o przyłączenie się do Norwegii”, lecz o to, by wyspiarze byli traktowani przez rządy centralne z pełną powagą.

– Nie ma idealnego modelu rządzenia, ale rozpoznanie odrębnego statusu wysp to pierwszy ważny krok – mówi Mitchell. – I rząd brytyjski, i rząd szkocki są centralistyczne i nie doceniają różnorodności. Oba zmniejszyły finansową autonomię i dotacje dla władz lokalnych. To nie nowy trend, ale w ostatnich latach się nasilił.

Rzeczywiście ze względu na położenie i demografię szkockie wyspy mają szczególne potrzeby, ale te zbyt rzadko są dostrzegane z gabinetów w Edynburgu i Londynie.

Historia jednego długu

Przywołanie „nordyckich powiązań” miało tylko zwrócić uwagę na problemy wyspiarzy. Ale faktem jest, że z Orkadów – nie mówiąc już o Szetlandach – rzeczywiście bliżej do norweskiego Oslo niż do Londynu. Śladów nordyckich, kulturowych i materialnych, jest też na wyspach mnóstwo.

Wikingowie władali archipelagiem od końca VIII aż do XV w. Nie ma pewności, w jaki sposób zniknęli stąd rdzenni mieszkańcy, zapewne Piktowie – w każdym razie nordyccy przybysze zagospodarowali wyspy, wprowadzili swoje prawa i język. Tak rozpoczął się kilkusetletni okres w historii Orkadów określany czasami przez mieszkańców jako „złota era” – to też jeden z przykładów na żywy nordycki sentyment, zakorzeniony w upiększonej i romantycznej wizji wikingów.

W 1469 r. Orkady oraz Szetlandy zostały przekazane Szkocji jako zabezpieczenie posagu ślubnego księżniczki Małgorzaty, córki władcy Danii i Norwegii Chrystiana I, która poślubiła króla Szkocji. Posag miał wynieść 60 tys. florenów, z czego Orkady wyceniono na 50 tys. Resztę król miał nadzieję pokryć w gotówce, ale udało mu się zebrać tylko dwa tysiące i w rezultacie dorzucił jeszcze do zastawu Szetlandy.

Czasy były jednak trudne, sytuacja finansowa Chrystiana I nie poprawiła się i w 1472 r. wyspy stały się częścią królestwa Szkotów. W kolejnych stuleciach nie tylko rządzili oni Orkadami, ale też się tam osiedlali, wprowadzając swoje zwyczaje, prawa i język. A kiedy w 1707 r. Szkocja przystąpiła do unii z Anglią, Orkady stały się częścią Królestwa Wielkiej Brytanii. Po wikingach pozostała „Saga o Orkadach” oraz katedra św. Magnusa z XII w.

Miejscowi i przybysze

Pozostało też trochę słów. – Ze staronordyjskiego języka zachowały się niektóre wyrazy, np. „gouster”, co oznacza silny podmuch wiatru, a także nazwy miejsc, np. wyspy Westray, Eday, Stronsay, Sanday. Końcówka „ay” pochodzi z nordyjskiego i oznaczała właśnie „wyspę” – opowiada „Tygodnikowi” dr Tom Rendall, specjalista od dialektu orkadyjskiego, związany z Muzeum Orkadów.

– Dziś dialekt orkadyjski się zmienia, bo osiedlają się tu ludzie spoza wysp. Wciąż jednak się nim mówi, i to nawet w grupie ludzi młodych, tych 16-, 25-letnich – dodaje Rendall.

Tom Rendall urodził się i wychował na farmie na wyspie Sanday. – Wiele się od tego czasu na Orkadach zmieniło. Dość powiedzieć, że wtedy nie mieliśmy nawet elektryczności, a dziś rano brałem udział w konferencji online w Brukseli – uśmiecha się Rendall. – Oceniam, że na mojej rodzinnej wyspie 60 proc. mieszkańców to rodziny żyjące tam od pokoleń, a 40 proc. to osoby przybyłe spoza Orkadów. Na całych Orkadach proporcje będą podobne. Ale dla nas to dobrze, gdy osiedlają się tu ludzie młodzi, młode rodziny.

Skoro jednak obecność przybyszów wpływa na dialekt, to co z orkadyjską tożsamością? – Podstawą jest oczywiście język. Ale to też coś więcej: to sposób życia charakterystyczny dla tych wysp. Podstawą jest wzajemne zaufanie i współpraca – mówi Rendall. – Ludzie pozdrawiają się tu na ulicy, a to coś, czego nie zobaczy się w Glasgow czy Edynburgu.

– W Kirkwall, naszym największym mieście, mieszka kilka tysięcy ludzi, więc nie mogę znać wszystkich. Ale na mojej rodzinnej Sanday znałem prawie wszystkich. Tu po prostu nie można żyć jak pustelnik, tu żyje się z ludźmi i przybysze szybko to rozumieją. Choć np. zwyczaj wieczornych spotkań i snucia opowieści o fokach i trows już osłabł… A właśnie, skoro mówimy o wpływach nordyckich: trow to norweski troll – dodaje Rendall.

Brytyjczykom wszystko jedno

Jeśli przyjmiemy, że wniosek Rady Orkadów w sprawie statusu wysp miał zainteresować polityków w Edynburgu i Londynie archipelagiem, to być może się udało. Jednak gdy idzie o resztę Brytyjczyków, ich zainteresowanie Orkadami jest małe. W sondażu YouGov, prowadzonym już po rewolucyjnych zapowiedziach wyspiarzy, aż 39 proc. ankietowanych – pytanych, co powinno się stać z archipelagiem w takiej sytuacji – odparło: „Nie wiem”. Kolejne 37 proc. chciałoby Orkady zatrzymać w Zjednoczonym Królestwie, a 17 proc. uważa, iż status terytorium zależnego to dobre rozwiązanie. Co ciekawe: 6 proc. byłoby skłonne oddać Orkady Norwegom. Jednocześnie ponad połowa, bo aż 54 proc. Brytyjczyków, deklaruje, że secesja wysp byłaby im całkowicie obojętna.

Wygląda na to, że nawet utrata naprawdę odległych Falklandów, o które Brytyjczycy stoczyli w 1982 r. wojnę z Argentyną, zdenerwowałaby ich znacznie bardziej. Nie mówiąc już o wybiciu się na niepodległość przez Szkocję. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2023