Ogromne powodzie w Rosji. Tama za miliard rubli pękła, bo „myszy przegryzły ją na wylot”

Po pseudowyborach Putina w Rosji wszystko miało być pięknie. Zamiast tego są zalane miasta i niewyjaśniony zamach terrorystyczny, o który propaganda konsekwentnie obwinia Ukrainę i Stany Zjednoczone.
w cyklu Rosyjska Ruletka

11.04.2024

Czyta się kilka minut

Ewakuacja mieszkańców z miasta Orsk w rosyjskim regionie Orenburg. 8 kwietnbia 2024 r. // Fot. Anatoliy Zhdanov / Kommersant / AFP / East News
Ewakuacja mieszkańców z miasta Orsk w rosyjskim regionie Orenburg. 8 kwietnia 2024 r. // Fot. Anatoliy Zhdanov / Kommersant / AFP / East News

Powodzie są stałym elementem rosyjskiej wiosny: co roku któraś z wielkich rzek wylewa, zatapiając miejscowości położone wzdłuż brzegów. W tym roku w obwodzie orenburskim doszło do kataklizmu największego od 70 lat. Najbardziej ucierpiało 200-tysięczne miasto Orsk. Po przerwaniu tamy na rzece Ural w ciągu kilku dni poziom wody znacznie się podniósł, żywioł zagroził domom mieszkalnym, zalało niższe kondygnacje. Ewakuowano ponad 6 tys. osób. Niektórzy mieszkańcy odmówili porzucenia domostw, aby pilnować dobytku – w mieście pojawili się maruderzy.

Szczeliny w tamie mieszkańcy zauważyli 5 kwietnia. Znając bezczynność miejscowych władz, postanowili działać sami. Jeden z pomysłowych obywateli ustawił pryzmę worków z piaskiem, został zatrzymany pod zarzutem dywersji. Inni wezwali na pomoc duchownego z pobliskiej cerkwi, batiuszka odprawił modły. Bezskutecznie – kilka godzin później w tamie powstała duża wyrwa, przez którą wlewało się coraz więcej wody. Wreszcie tama runęła, a rzeka wdarła się do miasta.

Mieszkańcy próbowali uzyskać od władz informacje, co ich czeka. Gubernator obwodu orenburskiego przyjął delegację mieszkańców, ale miał niewiele do powiedzenia. Wysłuchał gorzkich słów, że władze nie zrobiły nic dla uratowania miasta – o nieszczelności tamy było wiadomo kilka dni przed potopem, nikt palcem nie kiwnął. 3 kwietnia władze miejskie zapewniały, że wszystko jest w najlepszym porządku i tama jest w znakomitym stanie. Delegaci próbowali uświadomić gubernatora, że podczas budowy tamy rozkradano materiały, dlatego zapora okazała się słaba i nie wytrzymała naporu wody. Pod budynkiem administracji zebrali się ci, którzy stracili mienie. Jedni krzyczeli: „Wstyd i hańba!”, a drudzy „Putin, pomóż nam!”. Obiema grupami zajęła się policja, która uznała zgromadzenie za nielegalne.

Reakcje Kremla na wydarzenia w obwodzie orenburskim były więcej niż skromne: rzecznik prezydenta oznajmił, że Putin nie ma w planie wizyty na zalanych terenach. Wyjątkowym refleksem odznaczył się minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Aleksandr Kurienkow. Były ochroniarz Putina, a obecnie szef resortu odpowiedzialnego za pomoc przy klęskach żywiołowych, oskarżył mieszkańców o brak odpowiedzialności z powodu niechęci do ewakuacji, którą ogłoszono na tydzień przed powodzią.

Kto winien?

Szukanie winnych trwa. Dyrektor firmy, która zbudowała tamę, stwierdził, że odpowiedzialne są gryzonie, „które przegryzły tamę na wylot” (zbudowano ją zaledwie dziesięć lat temu, kosztowała miliard rubli). Nie wiadomo też, kto zapłaci za straty. Obowiązuje zasada: jak władze mówią, że nie dadzą, to nie dadzą, a jak mówią, że dadzą, to mówią. W poprzednich wielkich powodziach, jakie nawiedzały Rosję, z budżetu przeznaczano na odbudowę zalanych terenów niemałe kwoty, pospiesznie budowano pokazowe osiedla nowych domków jednorodzinnych. Przyjeżdżała ekipa telewizyjna, kręciła reportaż. Po wyłączeniu kamer budowa stawała, środki szły gdzieś na lewo, a już zbudowane domki okazywały się niezdatne do użytku.

Co dziś dzieje się w Rosji? Czy ten kraj da się zrozumieć? Jaka przyszłość go czeka? Co czwartek zapraszamy do autorskiego serwisu Anny Łabuszewskiej, ekspertki ds. rosyjskich.

Najgroźniejsza od dziesięcioleci powódź nie zatrzymała się na Orsku: położone niżej miejscowości również znalazły się pod wodą. Wysoka fala na rzece Ural dotarła do stolicy obwodu – Orenburga. Z brzegów wystąpiły również inne rzeki – pod wodą znalazło się miasto Jurga w obwodzie kemerowskim, obwód kurgański i obwód tiumeński. Władze obwodu tomskiego zaapelowały do ludzi, by szykowali się do ewakuacji z powodu wysokiego poziomu wody w rzece Tom.

„Jeszcze niedawno zamarzający w nieogrzewanych mieszkaniach ludzie apelowali o ratunek do Putina, bo tylko on mógł usunąć awarie sieci ciepłowniczych. Teraz łakną wsparcia prezydenta podczas powodzi. Za chwilę będą wzywać pomocy, gdy zaczną się letnie pożary. A zaczną się na pewno. System nie daje sobie z takimi klęskami rady. Miliardy, zamiast na przygotowanie się do okiełznania żywiołów, idą na wojnę z Ukrainą” – piszą w mediach społecznościowych komentatorzy. Oprócz tak trzeźwych ocen w sieci jest mnóstwo wpisów wynajętych przez władze botów, które wychwalają skuteczność władz w obliczu zagrożenia. Można też znaleźć żarty, jakie ludzie opowiadają sobie dla rozładowania napięcia.

– Władimirze Władimirowiczu, kto jest winny przerwania tamy w Orsku?
– Ukraina.
– Ale dlaczego?
– Woda kierowała się w stronę ukraińskiej granicy.

Na tropie „ukraińskiego śladu”

Ten dowcip jest nawiązaniem do wersji zamachu terrorystycznego w Crocus City Hall, jaką próbują spreparować i nagłośnić rosyjskie władze. Przez machinę propagandową lansowana jest teza, że organizatorami zamachu są Ukraińcy. Przy tym wariancie obstaje Putin.

A skoro sam prezydent mówi o „ukraińskim śladzie”, bo terroryści wsiedli w samochód i pojechali w stronę granicy – jak on twierdzi – ukraińskiej, to musiało tak być i kropka. Nikt nie zapyta, dlaczego mieliby chcieć przekroczyć granicę z Ukrainą, pilnie strzeżoną po stronie rosyjskiej, stanowiącą linię frontu i gęsto zaminowaną, skoro mogli wybrać inne drogi ucieczki? Dlaczego na dodatek poruszali się tym samym autem, którym podjechali pod Crocus City Hall i którym stamtąd bez przeszkód odjechali? Może mieli jakiegoś „opiekuna” w rosyjskich służbach, który zapewniał im przykrycie i skierował ich do lasu w pobliże zbiegu granic Rosji z Ukrainą i Białorusią? Być może zapewniał, że będą mogli czmychnąć na Białoruś? Nie mamy szans, żeby się tego dowiedzieć. W lesie zamiast otwartej drogi ucieczki na zamachowców czekali funkcjonariusze FSB.

Początkowo Putin mówił o odpowiedzialności dżihadystów, ale po kilku dniach sam sobie zaprzeczył – na zjeździe związków zawodowych oświadczył żelaznym głosem: „Rosja nie może być obiektem zamachu ze strony fundamentalistów islamskich”. Dlaczego? Bo prowadzi idealną politykę na arenie międzynarodowej, a jedynym celem zamachu pod Moskwą było złamanie jedności rosyjskiego społeczeństwa. Można by zadać pytanie, czy posłanie kontyngentu wojskowego na wojnę z Państwem Islamskim do Syrii było przejawem tej idealnej polityki. A może chorasańskiej filii ISIS-K nie odpowiada wspieranie przez Moskwę reżimu talibów w Afganistanie? Czy Państwo Islamskie mogło sobie postawić za cel „złamanie jedności rosyjskiego społeczeństwa”? Pytań jest wiele i słowa Putina nie są odpowiedzią, a zasłoną dymną, za którą propaganda przygotowuje danie główne: winę za zamach ponosi „nazistowski reżim” w Kijowie i jego patroni z Waszyngtonu.

Zwycięstwo nad Państwem Islamskim ogłosiliśmy lata temu. Kto w takim razie zaatakował Rosję? Jak działa ISIS w Chorasanie? [JAGIELSKI STORY #49]

Ileż to razy zachodni świat ogłaszał już koniec wojny z terroryzmem. Ostatnie zamachy w Afganistanie, Iranie i Rosji pokazują, jak dziurawe to triumfy. Teraz, by powstrzymać bojowników ISIS-K, będzie trzeba negocjować z… afgańskimi talibami.

Ukraina i Stany Zjednoczone kategorycznie dementują rosyjskie kłamstwa. Dla rosyjskiej propagandy usilne zaprzeczanie tym mocniej świadczy o winie. Rosyjska Służba Wywiadu Zagranicznego oświadczyła, że władze USA „aktywizują wysiłki na rzecz stworzenia wypaczonego obrazu zamachu 22 marca w Rosji”. Komitet Śledczy zamiast uważnie zbadać przebieg zamachu i znaleźć odpowiedzi na wiele pytań, nadal wiszących nad Crocusem, prowadzi kontrolę, mającą ujawnić „organizacje, finansowanie i przeprowadzenie zamachów terrorystycznych przez USA, Ukrainę i inne państwa zachodnie, skierowanych przeciwko Rosji”. Własne błędy najłatwiej jest ukryć, krzycząc „łapaj złodzieja”.

Obława na terrorystów

11 kwietnia w Nalczyku na rosyjskim Kaukazie Północnym w trakcie operacji antyterrorystycznej zabito dwóch członków nienazwanej „międzynarodowej organizacji terrorystycznej”. Miesiąc temu podobne akcje przeprowadzono w dwóch sąsiednich północnokaukaskich republikach. A w obwodzie kałuskim w centralnej Rosji funkcjonariusze FSB zastrzelili dwóch członków ISIS-K.

Jak pisze Iwan Prieobrażenski na stronie Deutsche Welle, „w organizacji ISIS-K prym wiodą ludzie wywodzący się z Tadżykistanu, gdzie Rosja ma bazę wojskową i popiera obecne władze, zwalczające islamistów. Czy fundamentaliści z Azji Centralnej mogli nie zauważyć, że ich wrogowie to partnerzy Moskwy? (…) Putin nie ma racji, gdy mówi, że rosyjskie społeczeństwo może być uważane za przykład międzyetnicznej zgody i jedności. Wielkie miasta Rosji są pełne ludzi z Azji Centralnej, pozbawionych praw, żyjących w nędzy. Bez nich staną nie tylko budowy, ale wiele gałęzi rosyjskiej gospodarki, opartych na taniej niewykwalifikowanej sile roboczej”. Rosyjskie władze wykorzystują tę niewolniczą siłę, a wobec państw Azji Centralnej prowadzą rasową politykę kolonialną. Jaką to daje gwarancję, że zepchnięci na margines społeczny migranci nie będą się radykalizować?

Jeszcze dwa lata łagru

Celem, który rosyjskie służby zwalczają nieprzerwanie, pozostaje opozycja polityczna. A szczególnie ludzie związani z Aleksiejem Nawalnym. Szefowa regionalnego „sztabu Nawalnego” w Baszkortostanie Lilia Czanyszewa została latem 2023 r. skazana na karę 7,5 roku łagru za działalność w „organizacji ekstremistycznej” (taki status mają w Rosji wszystkie oddziały Fundacji Walki z Korupcją i „sztaby Nawalnego”). Sąd Apelacyjny Republiki Baszkortostan skierował wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy Czanyszewej do Sądu Najwyższego – prokurator zażądał dla oskarżonej wyższego wyroku: do 10 lat łagru. Jak wiadomo, putinowskie sądy są najbardziej humanitarnymi sądami na świecie, więc Sąd Najwyższy nie spełnił marzenia prokuratora w pełnym wymiarze. I zasądził dla Czanyszewej podniesienie wyroku „jedynie” do 9,5 roku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej