Odwaga w czasach bezsilności – V dzień Festiwalu Conrada

„Cała nadzieja we współpracy oddolnej, doraźnej. Musimy zawiązywać tymczasowe, taktyczne sojusze – to jedyna sensowna droga w tych mrocznych czasach” – przekonywała Mona Chollet.

26.10.2019

Czyta się kilka minut

 /
/

Wkrótce będziemy obchodzić stulecie jego śmierci, a mimo to Kafka do dziś uchodzi za pisarza tajemniczego, wokół którego narosło wiele legend i mitów. Goście kolejnego już spotkania kafkowskiego – Remigiusz Grzela i Łukasz Musiał – rozmawiali o trudnej i skomplikowanej recepcji dzieł praskiego pisarza w XX wieku, którą w dużej mierze ustawił Max Brod. Kafka zostawił po sobie tysiące nieuporządkowanych zapisków, z których dopiero Brod ułożył dzieła takie jak „Proces” czy „Zamek”. „Używając analogii ze światem muzycznym, można powiedzieć, że Brod był producentem Kafki. Czasem używam wręcz terminu »broducent«”. Przygotowywane właśnie nowe wydanie dzienników pisarza – tym razem już bez interwencji jego nadopiekuńczego przyjaciela – jest szansą, aby zobaczyć Kafkę na nowo, już bez narosłych przez lata stereotypów.

Rozmowy o awangardzie w roku 2019 wymagają ważnego rozgraniczenia. Z jednej strony mamy historyczne wystąpienia twórców z początku XX wieku, uchodzące dziś za klasykę – z drugiej, istnieje trudno uchwytna specyfika awangardowego myślenia o sztuce, która bez wątpienia przetrwała do dziś. Anna Kałuża i Piotr Rypson dyskutowali właśnie o tej nieoczywistej spuściźnie. Rdzeniem awangardy wciąż pozostaje marzenie o zniesieniu granicy między życiem i sztuką. „Często myślimy o awangardzie w jej historycznej formie, choćby obrazu czy rzeźby, a raczej należałoby szukać jej zupełnie gdzie indziej – w zaangażowanych praktykach społecznych” – przekonywała Kałuża. „Awangarda polega także na odwadze myślenia, na śmiałości wyobraźni, pozwalającej przekroczyć depresję i bezsilność – tylko w ten sposób można próbować wymyślać nową, lepszą przyszłość” – podsumował Rypson. 

Piątkowe popołudnie poświęcone było pasmu berlińskiemu. Pierwsze spotkanie – „Uciekinierzy” – poświęcone było tym, którzy w latach 30. musieli opuścić coraz gwałtowniej brunatniejące Niemcy. „Przez godzinę moglibyśmy tylko wymieniać nazwiska wybitnych artystów i intelektualistów, których nazistowskie władze zmusiły do wyjazdu” – zaczęła rozmowę Aleksandra Bednarowska. W samym Berlinie żyło 140 tysięcy osób zakwalifikowanych przez nową władzę jako Żydzi. Smutny paradoks polegał na tym, że większość z nich nie miała nic wspólnego ani z religią, ani z kulturą żydowską – byli obywatelami języka niemieckiego, których z dnia na dzień pozbawiono ojczyzny. Wielu z nich, jak choćby Walter Benjamin, długo łudzili się, że to tylko krótkotrwała aberracja, że świat nie pozwoli na wyjęcie poza nawias prawa i społeczeństwa setek tysięcy ludzi. To napięcie, wynikające z życia w stanie wyjątkowym, utrzymywało się u nich przez lata i do dziś daje się wyczuć w ich emigracyjnych dziełach.

POLECAMY: BERLIN JAKO BABILON

Następnie przyszedł czas na Nabokova – a konkretniej na krótki epizod w jego życiu, gdy żył i tworzył w Berlinie. Zmuszony do emigracji, najdotkliwiej odczuwał utratę kontaktu z językiem rosyjskim. Jak udowadniali goście spotkania – Irena Księżopolska i Michał Kłobukowski – Nabokov odciął się od niemiecczyzny właśnie w obawie o czystość swojej frazy. Najsłynniejsza jego powieść, która powstała w tym czasie, czyli „Dar”, jest tego najlepszym przykładem. „To nawet nie jest rosyjski, tylko prywatny język Nabokova, którego obsesyjnie strzegł” – mówiła badaczka. Okres niemiecki u Nabokova był czasem przejściowym, fascynującym właśnie ze względu na pracę języka i wyobraźni. Po wyjeździe do USA pisarz przestawił się na język angielski, przez co musiał wymyślić się zupełnie od nowa.

Gościem wieczoru była francuska eseistka i dziennikarka, autorka głośnej książki „Czarownice”, Mona Chollet. „Polowanie na czarownice na wiele stuleci ustawiło zachodnią kulturę. To był początek męskiej dominacji, agresywnego stosunku nie tylko do kobiet, ale do całego świata” – przekonywała w rozmowie z Kazimierą Szczuką. Dlatego właśnie figura czarownicy jest tak ciekawa i ważna – pozwala bowiem inaczej pomyśleć nasz stosunek do rzeczywistości, co wydaje się szczególnie konieczne w obliczu kolejnych kryzysów politycznych, społecznych czy ekologicznych. Druga część rozmowy dotyczyła z kolei konkretnego potencjału politycznego projektu zaproponowanego przez francuską autorkę. Tu sprawa okazuje się bardziej skomplikowana – Chollet kilkukrotnie podkreślała swoje zniechęcenie do życia politycznego we Francji, gdzie stare, niewydolne struktury wciąż trzymają się mocno, nie dając perspektyw na realną zmianę świata. „Cała nadzieja we współpracy oddolnej, doraźnej. Musimy zawiązywać tymczasowe, taktyczne sojusze – to jedyna sensowna droga w tych mrocznych czasach” – podsumowała.

Wieczór zakończyła rozmowa Anny Dziewit-Meller z Charlotte Gordon. Czytaj relację ze spotkania „Buntowniczki”.


CZYTAJ WSZYSTKIE RELACJE Z WYDARZEŃ CONRAD FESTIVAL 2019 >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor i krytyk literacki, stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”.