Oddajcie głowy królów

Upiorne trofeum rosyjskich carów, odrąbana głowa hadżiego Murata, kaukaskiego wojownika, zostanie w końcu zwrócone dagestańskim góralom.

10.06.2019

Czyta się kilka minut

Monument Lwa Tołstoja i hadżiego Murata na płaskowyżu Chunzach, Dagestan, 2015 r. / VLADIMIR VYATKIN / SPUTNIK / AFP / EAST NEWS
Monument Lwa Tołstoja i hadżiego Murata na płaskowyżu Chunzach, Dagestan, 2015 r. / VLADIMIR VYATKIN / SPUTNIK / AFP / EAST NEWS

Ludziom, którzy nie byli na Kaukazie w czasie tej wojny z Szamilem, trudno wyobrazić sobie znaczenie, jakie miał w oczach górali hadżi Murat – pisał w pamiętnikach Lew Tołstoj.

– Wszędzie, gdzie było gorąco, wszędzie tam był hadżi Murat. Pojawiał się tam, gdzie nikt go nie oczekiwał, i znikał tak, że nie sposób go było całym pułkiem choćby otoczyć”. A w poświęconym dżygitowi opowiadaniu opisuje go jako „człowieka o imponującym wyglądzie” i „uśmiechu, zdumiewającym swą dziecięcą dobrodusznością”. „Był głównym, najpotężniejszym, drugim po Szamilu wrogiem Rosji. Trochę rozumiał po rosyjsku, lecz mówić nie potrafił, a gdy czego nie rozumiał, uśmiechał się”. I dalej: „– Gdyby się urodził w Europie, zostałby może nowym Napoleonem – oświadczył głupi gruziński książę, posiadający dar pochlebstwa. – Napoleonem może nie, ale na pewno dzielnym generałem kawalerii – rzekł Woroncow”. Książę Michaił Woroncow był rosyjskim namiestnikiem na Kaukazie i z kwatery głównej w gruzińskim Tyflisie dowodził wojną przeciwko kaukaskim góralom, którzy pod przywództwem swoich imamów przez połowę XIX wieku podtrzymywali bunt i odmawiali przyjęcia zwierzchnictwa petersburskich carów.

Burzliwe losy hadżiego Murata mogłyby uchodzić za iście kaukaską baśń o bohaterstwie i upadku, honorze i zdradzie, szaleństwie i namiętności, niemożliwych do pohamowania żądzy zemsty, pragnieniu wolności i wielkości. Na Kaukazie mówi się, że nie będzie bohaterem ten, kto myśli o konsekwencjach swoich postępków. Poczet bohaterów kaukaskich jest długi, a hadżi Murat zajmuje w nim jedno z pierwszych miejsc.

Mleczny brat książąt

Choć za najniezłomniejszych na Kaukazie buntowników przeciwko rosyjskiemu panowaniu przywykło się uważać Czeczenów, pierwsze zbrojne powstania przeciwko Rosjanom podnieśli Czerkiesi, a przede wszystkim Awarowie, czeczeńscy sąsiedzi, żyjący w górach dzisiejszego Dagestanu. Awarem był imam Szamil, najsławniejszy z kaukaskich buntowników, a także dwaj jego poprzednicy, imamowie Ghazi Muhammed i Chamzat-bek, którzy wywołali trwające pół wieku powstanie. Awarem był też hadżi Murat, który zanim przystał do powstańców, walczył przeciwko nim i uważał ich za zaprzysięgłych wrogów.

Awarski chanat, podniebny, w sercu gór, był najstarszym i najpotężniejszym z kaukaskich państewek. Nie ustępował ani przed zachłanną Rosją, która pokonawszy Napoleona i Persję, zapragnęła zawładnąć Kaukazem, ani przed imamami, którzy stanęli Rosji na drodze, a w kraju Awarów próbowali przeprowadzić rewolucję. Chcieli obalić chanów i bejów i zaprowadzić wszędzie prawo boże, czyli porządki kalifatu.

Hadżi Murat dorastał w awarskiej stolicy Chunzachu, na dworze chanów i był mlecznym bratem książąt, dziedziców tronu. „Byłem jak gdyby bratem chanów. Robiłem, com chciał, i stałem się bogaty. Miałem konie, miałem pieniądze. Żyłem wspaniale i nie myślałem o niczym” – opowiada o swoim życiu w opowiadaniu Tołstoja. Bił się z partyzantami imamów, którzy podnieśli powstanie w Awarii, i miał aż nadto powodów, by ich nienawidzić. Na wojnie z Ghazim Mohammedem stracił ojca. Drugi imam, Chamzat-bek, do spółki z trzecim, Szamilem, zamordowali podstępnie awarskich chanów, mlecznych braci hadżiego Murata, a także ich matkę regentkę. W zemście hadżi Murat wraz ze starszym bratem Osmanem zadźgali w meczecie Chamzata-beka. Osman zginął w walce z partyzantami imama; hadżi Murat uciekł, zebrał ludzi i przegnał powstańców z Chunzachu. Pozbawieni chanów Awarowie wybrali go sobie na przywódcę. Szamil okrzyknął go zdrajcą i poprzysiągł zemstę.

Hadżi Murat liczył, że jeśli będzie służył wiernie Rosjanom i bił się wraz z nimi z Szamilem, pozwolą mu rządzić Awarią. Car jednak wybrał na awarskiego przywódcę kogoś innego, a ten, zazdrosny o sławę hadżiego Murata i miłość, jaką darzyli go Awarowie, oskarżył go fałszywie przed Rosjanami, że sekretnie sprzyja Szamilowi i jego powstańcom.

Rosjanie zburzyli dom hadżiego Murata, przejęli jego majątek i stada, a samego dżygita pojmali, zakuli w kajdany i powiedli przez góry do Temir Chan Szury (dzisiejszy dagestański Bujnack), gdzie miał zostać osądzony. Prowadzony przez góry przez 40-osobowy oddział, na jednej z przełęczy rzucił się w przepaść, pociągając za sobą dwóch żołnierzy, z którymi skuty był łańcuchami. Spadając, schwycił jednego z nieszczęsnych konwojentów, by jego ciałem złagodzić upadek. Obaj Rosjanie zginęli, ale ich ciała ocaliły hadżiego Murata. Złamał nogę i kulał już do końca życia, potłukł głowę, żebra i ręce. Pozostali żołnierze uznali, że zginął – i tak zameldowali przełożonym. Nazajutrz rannego hadżiego Murata znaleźli na dnie urwiska awarscy pasterze. Ledwie wydobrzał, a napisał list do Szamila, proponując mu pokój i swoją służbę. Szamil przyjął go do swojego wojska i mianował naibem, wojewodą Awarii.

Hadżi Murat, rycina z epoki / THE PICTURE ART COLLECTION / ALAMY STOCK PHOTO / BEW

Bujna kaukaska duma

Przez dziesięć lat był Szamilowi bratem, towarzyszem broni, dowódcą konnicy. Porwał za sobą Awarów, którzy pod jego komendą przystali do imama. Brawura, z jaką prowadził podjazdową wojnę, wprawiała Rosjan we wściekłość, przerażenie i podziw zarazem. Był nieustraszony, niezwyciężony i nieuchwytny.

Ale niespokojny duch, nieposkromiona, wybujała kaukaska duma i miłość własna hadżiego Murata sprawiły w końcu, że między nim a Szamilem znów zapanowała niezgoda. Poszło o grabieżcze wyprawy, na jakie przy okazji zbrojnych podjazdów wyprawiał się hadżi Murat (łupami dzielił się sprawiedliwie z imamem, dżygitami i mieszkańcami awarskich aułów), i o prywatę, którą mieszał ze sprawami świętej wojny. Cierpliwość imama wyczerpała się, gdy posłany do Tabasaranu, by pobuntować tamtejszych górali i przeciągnąć ich na stronę Szamila, hadżi Murat znów zajął się prywatą, znów pognał za łupami. Tabasarańska wyprawa zakończyła się niepowodzeniem, za co imam obwiniał Murata. Odebrał mu tytuł naiba i dowództwo konnicy. Hadżi Murat odparł hardo, że wszystko, co w życiu osiągnął, zdobył własną szablą, więc jeśli ktoś zechce mu coś zabrać, też będzie musiał sięgnąć po szablę.

Miał także Szamilowi za złe, że nie wyznaczył go na swojego następcę. Szamil był u szczytu potęgi. Panował na całym Kaukazie, o jego wyczynach mówiono w Rosji, Turcji, Persji, a nawet Europie. A jednak narzekał, że czuje się zmęczony (stuknęła ma pięćdziesiątka), że dokuczają mu stare rany i chętnie przekazałby tytuł imama innemu. Hadżi Murat, nieco starszy od Szamila, przekonywał go, by rządził aż do śmierci. W duchu zaś powtarzał sobie, że nowym imamem „ten będzie, którego szabla okaże się najostrzejsza”. Marzył, by po Szamilu zostać władcą gór. Mułłowie i naibowie namówili jednak Szamila, by na następcę wyznaczył swojego syna, Ghaziego Muhammeda.

Bojąc się, że bratobójcza wojna zaszkodzi sprawie kalifatu, mułłowie przekonali Szamila, by przebaczył Muratowi i pozwolił mu wrócić do powstańczego wojska. Szamil niby się zgodził, ale naibom przykazał, by zgładzili hadżiego Murata przy pierwszej sposobności. Ostrzeżony Murat przekradł się więc przez górskie przełęcze i ukrył w czeczeńskim aule Gechi, z którego pochodziła jego żona. Umknął przed gniewem Szamila, lecz w rękach imama zostawił rodzinę: matkę, żonę, sześcioro dzieci.

Trwoga o najbliższych, ale także urażona duma i żądza zemsty sprawiły, że zwrócił się do Rosjan. Pisze Tołstoj: „Oświadczył, że jeśli go tylko poślą na linię lezgińską i dadzą mu wojsko, to ręczy, że podburzy cały Dagestan i Szamil nie będzie się mógł utrzymać. (...) Niech tylko książę wyzwoli mu rodzinę, niech ją wymieni na jeńców, a wówczas albo umrze, albo zniszczy Szamila. Wyobrażał sobie, jak ruszy na Szamila z wojskiem, które mu da Woroncow, jak weźmie Szamila w niewolę i zemści się na nim i jak rosyjski car go wynagrodzi i na nowo będzie rządził nie tylko Awarią, lecz i całą Czeczenią, która mu się podda”. Książę Woroncow kazał sprowadzić hadżiego Murata do Tyflisu.

Dowód śmierci dżygita

Groźny dżygit stał się główną atrakcją na salonach gruzińskich książąt i rosyjskich dygnitarzy, ale wielkie miasto zrobiło na nim fatalne wrażenie. Gorszył go tyfliski przepych i dekadencja, a gruzińską stolicę uważał za uosobienie upadku i grzechu. Czas, który zaczął mu się nieznośnie dłużyć, spędzał w podarowanym mu domu na modlitwach i rozmyślaniach o rodzinie w szamilowej niewoli. Gości nie przyjmował, nigdzie nie bywał poza pałacem Woroncowa, dokąd jeździł pytać o wieści. Na próżno jednak wyczekiwał rozkazu na wyprawę przeciwko Szamilowi. Rosjanie mu nie ufali, podejrzewali, że przyjechał do nich z rozkazu imama na przeszpiegi. W końcu zapadła zima i śnieg zasypał kaukaskie przełęcze. Nie mogąc znieść bezczynności, wyprosił u Woroncowa zgodę na przeprowadzkę z Tyflisu w góry. Pod wojskową strażą pozwolono mu jechać do Nuchy, noszącej dziś nazwę Szeki i leżącej w północnym, górzystym Azerbejdżanie. Tam zastała go wiosna roku 1852, ostatnia, jaką pisane mu było przeżyć.

W Nusze żył jak rosyjski więzień i zginął podczas próby ucieczki. Znów chciał się przebić do Czeczenii. Kozacy dopadli go jednak niedaleko dzisiejszej wioski Tangyt. Z garstką wiernych dżygitów bronił się pół dnia w nierównym boju. Zabitemu hadżiemu Muratowi Rosjanie odrąbali głowę i zawieźli ją księciu Woroncowowi do Tyflisu jako wojenny łup i niezbity dowód śmierci dżygita. Siedem lat później Woroncowowi poddał się imam Szamil, został zesłany do Kaługi, a w 1871 r. umarł podczas pielgrzymki do Mekki. Kaukaskie powstanie upadło.

Bezgłowe ciało hadżiego Murata pochowano w mogile w pobliżu miejsca, gdzie zginął. Odrąbaną głowę dżygita książę Woroncow odesłał carowi Mikołajowi I, a ten kazał ją umieścić w petersburskiej Kunstkamerze, muzeum i izbie osobliwości, jakie zgodnie z ówczesnymi modami zakładali europejscy wielcy królowie i książęta. Po latach czerep został przekazany do wojskowej akademii medycznej, a w końcu włączony do kolekcji czaszek muzeum antropologii i etnografii.

Trudna decyzja o pochówku

Prawnuk hadżiego Murata, Mohammed Hadżimuratow, twierdzi, że już w latach 30. XX w., w czasie stalinowskiego terroru, potomkowie dżygita pisali na Kreml prośby, by oddano im głowę sławnego przodka i pozwolono pochować z resztą szczątków. Na próżno. Rosja ani myślała rozstawać się z wojennymi łupami.

Ćwierć wieku temu, gdy Związek Radziecki, komunistyczna mutacja rosyjskiego imperium, rozpadł się na kilkanaście oddzielnych państw, zadanie odzyskania głowy hadżiego Murata wziął na siebie jego prawnuk Mohammed, uznany sądownie za głównego spadkobiercę. Ale i w nowych czasach wysiłki potomków hadżiego Murata, wspieranych przez dagestańskich dygnitarzy, historyków i pisarzy, szły na marne. Na Kaukazie wybuchła nowa wojna, w Czeczenii, i Rosjanie obawiali się, że losy i postać hadżiego Murata zanadto mogą przypominać Szamila Basajewa, nowego kaukaskiego dżygita, równie zuchwałego, nieustraszonego i kontrowersyjnego jak Awar. Rosja pozostała nieugięta nawet wtedy, gdy stłumiła czeczeńskie powstanie, a do próśb o zwrot głowy hadżiego Murata przyłączył się namaszczony przez Rosję czeczeński prezydent Ramzan Kadyrow, który wezwał kremlowskich gospodarzy, by pozwolili złożyć do grobu i czaszkę awarskiego dżygita, i mumię Włodzimierza Lenina.

Wygląda jednak na to, że sprawy ruszyły z miejsca. Do starań o zwrot głowy hadżiego Murata przyłączył się Władimir Tołstoj, prawnuk sławnego pisarza, doradca rosyjskiego prezydenta Władimira Putina. W styczniu obwieścił, że kancelaria prezydencka nie ma nic przeciwko temu, by wydać krewnym czaszkę Murata.

Pojawił się nowy problem – gdzie pochować czerep? Rodzina i ziomkowie hadżiego Murata z Awarii pragnęliby pochować czaszkę w dagestańskim Chunzachu, jego ojczystych stronach. Muzułmańscy duchowni przekonują, że głowę należy dołączyć do reszty szczątków, w istniejącej już mogile w azerbejdżańskim Tangycie. Władze z Baku przeliczają w myślach zyski z zagranicznych turystów, których mogłaby przwyciągnąć mogiła sławnego dżygita. Z drugiej strony, podobnie jak Rosjanie, obawiają się, by rozgłos z powodu ponownego pochówku hadżiego Murata nie ożywił tęsknoty azerbejdżańskich Awarów czy Lezginów, rozdzielonych z rodakami granicami przecinającymi Kaukaz na części należące do Rosji, Azerbejdżanu i Gruzji, nie rozpalił separatyzmu, a mogiła nie stała się celem pielgrzymek wyznawców świętej wojny i kalifatu.

Obcięta głowa hadżiego Murata wciąż spoczywa więc w muzealnym magazynie w Petersburgu, a Kreml obiecuje, że zostanie wydana, jak tylko krewni dżygita, a także rządzący z Dagestanu i Azerbejdżanu porozumieją się w sprawie jej dalszych losów.

Bezgłowe duchy wołają u przodków

Czaszka hadżiego Murata, kaukaskiego bohatera, który nie myślał o konsekwencjach, nie będzie pierwszą, która zostanie wydana z magazynu kolonialnych łupów Rosji. Z petersburskiej izby osobliwości, gdzie zgromadzono prawie pół tysiąca odciętych głów przeciwników rosyjskiego imperium, czerep swojego przodka odzyskał już były prezydent Kałmucji Kirsan Ilumżynow. Kazachom wydano głowę Nurmohambeta Kokembajewa, który sto lat temu jako „Keiki Batyr” przewodził zbrojnemu powstaniu przeciwko rządom Rosjan.

O swoich bohaterów, wodzów i królów, a także o zrabowane zabytki i dzieła sztuki, upominają się również ludy podbite niegdyś przez inne europejskie mocarstwa. Namowie i Herero z dzisiejszej Namibii odzyskali w zeszłym roku z Berlina czaszki i szkielety swoich wodzów, zamordowanych przez niemieckich żołnierzy, posłanych na Czarny Ląd do stłumienia buntów w afrykańskich koloniach kajzera. W latach 1904-08 Niemcy wymordowali prawie sto tysięcy Afrykanów, co zostało uznane za pierwszą ludobójczą zbrodnię XX wieku.

W marcu Etiopii udało się w końcu przekonać Anglików do zwrotu warkocza XIX-wiecznego króla Tewodrosa II, który nie będąc w stanie stawić czoła brytyjskiej ekspedycji wojennej, wolał odebrać sobie życie, niż pójść do niewoli. Angielscy żołnierze odcięli mu warkocz jak skalp i posłali w prezencie królowej Wiktorii. Etiopczycy chcą też, by Anglicy wydali im szczątki księcia Alemayehu, syna króla Tewodrosa, którego jako kilkuletniego chłopca razem z matką, królową Tiruwork, zabrali wraz z łupami dla brytyjskiej monarchini Wiktorii. Etiopska królowa nie przeżyła podróży, a Alemayehu umarł na obczyźnie, nie dożywszy nawet 18 lat, i został pogrzebany w Londynie.

Pod koniec lat 90. do Szkocji po odrąbaną przez Brytyjczyków głowę Hintsy, króla południowoafrykańskich Khosów (wywodził się spośród nich także Nelson Mandela), wybrał się sangoma, czarownik-uzdrowiciel Nicholas Tilana Gceleka. Hintsa walczył z Anglikami, przybyłymi na południe Afryki, by odebrać ziemie Khosom, Zulusom, a także białym Afrykanerom, osiadłym na Przylądku Dobrej Nadziei. Hintsa bił się dzielnie, ale dał się zwabić w zasadzkę, zginął w nierównej walce, Anglicy zaś odcięli mu głowę i wywieźli ją za wielką wodę.

Przodkowie, którzy pewnej nocy ukazali się sangomie Gcelece we śnie, powiedzieli mu, że powodem wszystkich nieszczęść, jakie spotykają Afrykę Południową: przestępczości, złodziejstwa, przemocy – jest właśnie odrąbana głowa Hintsy. Bezgłowy duch króla nie zaznał spokoju, jest wściekły i złośliwy, błąka się po świecie i walczy z każdym, kogo napotka. Wystarczy sprowadzić jego głowę i pochować z resztą ciała, a w całym kraju zapanuje spokój. Przodkowie wskazali też czarownikowi miejsce, w którym zabójcy Hintsy zakopali jego czaszkę – las w pobliżu szkockiego miasta Inverness. Gceleka wyprosił od południowoafrykańskiego rządu pieniądze na podróż i pojechał do Szkocji. Wrócił triumfujący. „Oto głowa króla” – obwieścił pokazując czaszkę, którą przywiózł z Europy. Kiedy jednak czaszkę oddano do zbadania, okazało się, że należała do białej kobiety. Sławny czarownik okrył się hańbą, stracił dobre imię i nigdy go już nie odzyskał. ©℗

Cytaty za: Lew Tołstoj „Hadżi Murat. Za co”, przeł. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski, Feliks Kon, Towarzystwo Upowszechniania Wiedzy, Warszawa 1996.


CZYTAJ TAKŻE:

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. Wszystkie teksty są dostępne bezpłatnie. CZYTAJ TUTAJ →

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2019