Obierzmy kierunek

Stwierdzam: trudno dziś znaleźć na straganie z polityczno-społecznymi projektami ofertę głupszą od tej, jaką ma nacjonalizm.

23.04.2018

Czyta się kilka minut

FOT. GRAŻYNA MAKARA /
FOT. GRAŻYNA MAKARA /

Nigdy jednak nie urażę osądem osób uważających się za nacjonalistów, po pierwsze byłoby to bowiem niechrześcijańskie mylenie grzechu z grzesznikiem, po drugie – ich liderzy naprawdę stanowią dla mnie inspirację (głównie w zakresie stylizacji męskiej: taliowanych garniturów i sposobów żelowania włosów). Zewnętrzna strona talerza i misy zawsze tu się zresztą zgadza: widać staranie włożone w to, by nikt nigdy nie powiedział, że nacjonalista to jakiś troglodyta, zawsze jest Wersal, „Panie Redaktorze”, „Prąpąpą”.

Tydzień temu „polskie środowiska narodowe” podjęły duchowy trud pielgrzymowania do Jasnogórskiego Tronu nazarejskiej Żydówki (nie mamy żadnych danych, że Maryja Wniebowzięta została pozbawiona swojej ziemskiej w tym zakresie tożsamości; a gdybyśmy mieli, to dopiero byłby kłopot – mogłoby się bowiem okazać, że w niebie nie ma też etnicznych Polaków). Nie mogąc uwierzyć w wyłapywane tam przez reporterów wypowiedzi (choćby o tym, że każdy katolik powinien być wdzięczny faszystom za to, że uratowali papieża z rąk komunistów), wysłuchawszy kazań kapłanów diecezji bydgoskiej (a wcześniej również archidiecezji gdańskiej), stawiających tezę, że nacjonalizm to zeszyt ćwiczeń do Ewangelii, postanowiłem zrozumieć, co tracę nacjonalistą nie będąc. Przeczytałem w internecie „Nową Deklarację Ideową ONR”.

Po lekturze stwierdzam: nie wiem, o co tu chodzi. Wszystkie te ich recepty może i dałoby się próbować zastosować (oby nie), ale z całą pewnością musiałoby to nastąpić przed II wojną. Po niej po prostu nie ma już świata, do którego się ów plan terapii odnosi. Zostawmy tysiąc innych (choćby kulturowych) wątków – dwa drobiazgi z brzegu. Jednym z podstawowych procesów wyznaczających rytm świata XXI wieku są migracje, dobrowolne i nie, międzynarodowe i z miasta do miasta, zaklinanie się więc „nie będziemy bezczynnie przyglądać się emigracji zarobkowej Polaków” to gorący apel do ziemi, by od jutra rana zaczęła kręcić się w drugą stronę. Globalizacja procesów gospodarczych zaszła tak daleko, że nawet gdyby nasi nacjonaliści zaklinali się, że kupują w polskich sklepach, muszą przecież wiedzieć, że nabywane przez nich dobra ze sklepów się nie biorą. „Narodowy kapitał”? A dlaczego nie „narodowe surowce”? Czy polski nacjonalista czuje choć cień bólu, czytając swoje jasnogórskie odezwy z azjatyckiego (prawdopodobnie) smartfona zrobionego z kongijskich minerałów? Gdy jedzie na pielgrzymkę paląc benzynę arabskich szejków albo Nigeryjczyków?

„Obierzemy kierunek na jak największą samodzielność gospodarczą poprzez pobudzenie i przestawienie produkcji na zaspokajanie potrzeb Narodu, a nie przypisaną rolę w międzynarodowym podziale pracy”. Czy polski narodowiec wie, jak to się dla niego skończy, gdy jego światłe recepty zastosuje reszta świata? Ile rzeczy będzie w stanie zrobić z ziemniaków, jabłek, wieprzowiny, węgla, miedzi, soli? Nie pomyślał, że może Stwórca nieprzypadkowo nie umieścił wszystkich pól roponośnych, złotonośnych, plantacji cytrusów w jednym miejscu (nad Wisłą)? Może i w podziale zasobów jest myśl, że stworzeni jesteśmy do kooperacji, nie izolacjonizmu?

Poczytajcie sobie zresztą Państwo sami, o co oni tam wnoszą. Likwidacja demokracji na rzecz rządów jednostek o wysokim „poziomie moralnym”. Obowiązkowe przeszkolenie wojskowe. Odzyskanie Kresów Wschodnich (rozumiem, że przez wojnę z Litwą, Białorusią, Ukrainą, innej opcji nie ma). Katolicko-narodowy totalitaryzm w kulturze. I cudowny, wewnętrznie sprzeczny bełkot punktu drugiego: „Potępiając rasizm biologiczny, postulujemy zachowanie stanu homogeniczności etnicznej, który sprzyja utrzymaniu spokoju społecznego i stabilności państwa”. Słowem, nie mówimy, że inni są „be”, skąd, mówimy im tylko: „won”. Nie jesteście gorsi, ale jednak nie dość dobrzy dla nas. To nie jest przecież rasizm, to „separacjonizm etniczny”.

Oto jest podstawowy poznawczy defekt naszych nacjonalistów: oni naprawdę są przekonani, że Bóg stworzył świat tylko dla Polaków, którzy nikogo i niczego nie potrzebują, są absolutnie samowystarczalni, nie mają czego zazdrościć światu, wszędzie winni chodzić w mundurach, rządzą nimi jednostki, cały świat żyje w lęku przed ich morale i armią. Jest przecież na świecie państwo, które wciela w życie ich wizje.

Biskupi mogą wydawać dokumenty i udzielać wywiadów, z których jasno wynika, że patriotyzm ma się tak do nacjonalizmu jak krzesło do krzesła elektrycznego, jest jego nowotworem. Publicyści mogą wyłapywać i piętnować ordynarne manipulacje słowami prymasa Wyszyńskiego, zuchwałe zawłaszczanie katolickiej symboliki i pojęciownika przez maleńką grupę, której ideologia – choć pełna uzurpatorskich deklaracji o tym, że to oni będą arką, która ocali Kościół przed liberalnym szatanem – jest oczywistym zanegowaniem Ewangelii i (o czym pamięta się rzadziej) powszechności (czyli katolickości) Kościoła. A mimo to nadal znajdują się księża podbijający (o zgrozo – na mszach) nacjonalistyczne farmazony.

Będę bronił tezy, że cały ten „ruch narodowy” to margines marginesu, jasne – stylistycznie przykuwający uwagę i niezwykle medialny – który żywi się kolejnymi o nim relacjami, niemuszący nic wydawać na reklamę, bo my mu ją robimy. Nasi biskupi, którzy odchylenia lewackie tępią żywym ogniem, w relacjach z nacjonalistami ograniczając się do słownych, często ezopowych deklaracji, nie dostrzegają jednego: nie jest wielkim problemem to, że jakiś nacjonalista jest katolikiem (w końcu trafi do normalnego spowiednika i ten poukłada mu w głowie). Problemem jest tolerowanie wrażenia, że jest zgoda na tezę: katolik równa się polski nacjonalista. Tolerowanie herezji wołającej o pomstę do nieba. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Polski dziennikarz, publicysta, pisarz, dwukrotny laureat nagrody Grand Press. Po raz pierwszy w 2006 roku w kategorii wywiad i w 2007 w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne. Na koncie ma również nagrodę „Ślad”, MediaTory, Wiktora Publiczności. Pracował m… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 18-19/2018