Obecność Ducha. Pytania o dymisję

Mówiąc o niedawnej chorobie Jana Pawła II trudno pominąć milczeniem podnoszone z różnych stron pytanie o ewentualność złożenia przezeń urzędu, którego wykonywanie - powiadają niektórzy (i to niekoniecznie niechętni Papieżowi) - przekracza jego siły fizyczne.

20.02.2005

Czyta się kilka minut

Watykan, 13 lutego: papieskie błogosławieństwo podczas modlitwy Anioł Pański /
Watykan, 13 lutego: papieskie błogosławieństwo podczas modlitwy Anioł Pański /

Wieczorem 10 lutego Jan Paweł II opuścił szpital i wrócił do Watykanu. Polskę z kolei opuścili dziennikarze i kamerzyści, którzy na wieść o ciężkim stanie Jana Pawła II ruszyli na Kraków i Wadowice ze wszystkich stron świata - podobnie, choć w mniejszej liczbie, jak to było po wyborze. Wtedy wszystko było jasne: chcieli zrozumieć owego papieża, który był tak różny od dotychczasowych. Teraz niezręcznie starali się ukryć prawdziwy cel swojej obecności. W każdej z nimi rozmowie nieuchronnie musiała się pojawić sugestia, że po Janie Pawle II polski katolicyzm i Kościół w Polsce natychmiast rozsypie się jak domek z kart. Drugim powracającym pytaniem było to, kim dla Polaków jest Jan Paweł II? Pytanie dobre i warte zastanowienia, które w chwilach lęku o życie Papieża stawiał sobie z pewnością niejeden Polak.

Nie chcę się jednak zajmować kłopotami naszych zagranicznych kolegów. To, co wyrabiały media (także w Rzymie, gdzie jakiś dziennikarz wdarł się w klinice Gemelli na oddział onkologii dziecięcej i usiłował przedostać się do pokoju Papieża), budzi smętną refleksję nad upadkiem dobrych obyczajów i nasuwa pytanie o odczłowieczające mechanizmy wściekłej konkurencji, co warto zauważyć i z czego warto wyciągnąć wnioski przynajmniej dla siebie. Te ekscesy nie mogą jednak przesłonić wielkiej fali miłości, która otoczyła chorego Papieża. Kościoły były pełne modlących się za niego, ludzie, widząc Jana Pawła II w oknie polikliniki, płakali. To był niepokój o kogoś bliskiego i drogiego. I z pewnością dla tych, którzy z serdecznym niepokojem wyglądali wieści o stanie zdrowia Papieża, nie ma większego znaczenia, ilu szefów państw przyjmuje on w danym dniu i jakie podpisuje dokumenty. Dla nich Jan Paweł II jest świadkiem wiary, punktem stałym w świecie niepojętych zmian, niepewności i zamętu.

Pozostał nim nawet podczas choroby, czego dowodem jest spotkanie z wiernymi w niedzielę 6 lutego, które wykorzystał, by raz jeszcze z naciskiem przypomnieć o tym, co stanowi jedną z wielkich idei tego pontyfikatu: godność ludzkiego życia. Przemówienie, którego sam nie mógł odczytać, nawiązywało do obchodzonego przez Kościół we Włoszech Dnia Życia.

Źródła i kanalizacja

Mówiąc o niedawnej chorobie Papieża trudno pominąć milczeniem podnoszone z różnych stron pytanie o ewentualność jego rezygnacji z urzędu, którego wykonywanie - powiadają niektórzy (i to niekoniecznie tak niechętni Janowi Pawłowi II jak Hans Küng) - dziś przekracza jego siły fizyczne. Mówienie o tym nie jest arogancją, skoro on sam w zatwierdzonym przez siebie w 1983 r. Kodeksie Prawa Kanonicznego taką ewentualność przewidział (kan. 332 §2). Głośna wypowiedź kardynała Sekretarza Stanu, że taka decyzja jest wyłącznie sprawą sumienia papieża, była trawestacją kanonu, a medialny szum wokół niej - w najlepszym przypadku świadectwem ignorancji. Co innego mógł i miał powiedzieć kard. Angelo Sodano zapytany, czy Ojciec Święty zrezygnuje z dalszego pełnienia urzędu? Wszyscy doskonale znają dawniejsze wypowiedzi Papieża, w których taką ewentualność odrzucał, oraz oświadczenia ludzi bliskich mu i znających go dobrze, jak Vittorio Messori czy kard. Jean-Marie Lustiger, który przy tej okazji wyjaśnił, że “zadaniem papieża nie jest bycie menadżerem, lecz przede wszystkim przykładem i znakiem".

Chrystus nie powierzył Piotrowi misji administracyjnej, skądinąd ważnej i potrzebnej, którą spełniało papiestwo przez stulecia, ale wezwał go, by stojąc na czele Kościoła umacniał braci i był centrum jedności. Większością spraw administracji kościelnej i tak zajmuje się Kuria Rzymska. Cały ten wielki system dykasterii jest niejako ramieniem papieża. Byli wśród poprzedników Jana Pawła II wytrawni kurialiści, którzy jak np. Pius XII (przez całe lata bez mianowania sekretarza stanu) osobiście także administrowali. Ten Papież od początku sprawy administracyjne delegował innym, skupiając się na przewodnictwie duchowym. Powiedział ktoś, że Jan Paweł II zajmuje się oczyszczaniem źródeł, a nie remontowaniem kanalizacji.

Wątpliwa skuteczność

Kanonicznie możliwość zrzeczenia się urzędu istniała zawsze. Istnieje także dziś, choć nikt z niej nie korzysta. Przywoływane ostatnio precedensy to sytuacje zupełnie wyjątkowe: zrzeczenia uznane za jedyne wyjście z sytuacji, w której istnienie antypapieży groziło schizmą, i “normalna" rezygnacja Celestyna V 13 grudnia 1294 r., po niespełna sześciu miesiącach pontyfikatu. Jeśli to ona ma być przykładem, to niech nas Bóg zachowa. Operacja, która doprowadziła do rezygnacji świątobliwego mnicha-pustelnika Pietro del Morrone, nie przynosi papiestwu chwały. Benedetto Caetani, który zajął opuszczone przez Celestyna miejsce jako Bonifacy VIII, zamknął poprzednika w więzieniu, gdzie ten zmarł (lub - zdaniem niektórych historyków - został zamordowany).

Żaden ze starych, chorych, kalekich papieży nigdy nie zrezygnował. Krążyły pogłoski o takim zamiarze Pawła VI, kiedy ten - już schorowany - polecił odnowić bazylikę w Aquila, w której spoczywa św. Celestyn V i bodaj nawet ją odwiedził. Papieżem jednak pozostał do końca.

Myślę, że racje są poważne. Odnajduję je wydanej ostatnio przez WAM książce wielkiego teologa Henri de Lubaca “Kościoły partykularne w Kościele powszechnym", w studium “Służba Piotra". “Od kilku już lat - pisał de Lubac w roku 1971 - w takim czy innym regionie Kościoła zarysowują się dwie orientacje, wspierane i nagłaśniane przez prasę. Gdyby przeważyły, zachwianiu uległaby katolicka równowaga jedności w różnorodności; gwarancją tej równowagi, ustanowionej przez Jezusa, jest odniesienie do Piotra...". Pierwsza z nich zmierza do dyskretnego rozluźnienia więzów każdego Kościoła z centrum jakoby w imię kolegialności. Druga znajduje wyraz w wielu tezach, żądaniach i projektach reform zmierzających do tego, by ograniczyć do minimum władzę biskupa Rzymu. Efektem tych tendencji jest postrzeganie papieża jako reprezentanta lub delegata, który otrzymuje władzę od wyborców reprezentujących różne Kościoły. “Zwierzchnik duchowy reprezentuje swoją wspólnotę jako uosobienie i synteza ciała, którego jest głową, posiadając władzę od Pana, ucieleśnia w swojej osobie (nie prywatnej, lecz oficjalnej) członków, których ustanowiony został zwierzchnikiem" (przytoczony przez de Lubaca tekst o. Yves Congara).

Konkluzja streszczonego tu wywodu jest istotna: “Czy owe propozycje nie są w większym stopniu próbą dostosowania konstytucji Kościoła do obyczajów światowych, aniżeli próbą lepszego zrozumienia i ożywienia własnej oryginalności? (...) Czy nie przeważa w nich raczej troska o skuteczność (bardzo wątpliwą) niż o pogłębioną wierność?".

Decyzja papieża o rezygnacji w imię skuteczności byłaby krokiem w tym kierunku. Kolejnym krokiem mogłoby się stać wyznaczenie granicy wieku dla pełnienia papieskiej funkcji, kadencyjność itd. A przecież inną rzeczą - znów przywołuję de Lubaca - jest decentralizacja w Kościele czy stosowanie zasady pomocniczości, inną zaś demokratyzacja na sposób kolektywistyczny.

Milczenie też mówi

W lecie zeszłego roku miałem okazję rozmawiać w Kamerunie z arcybiskupem Bamenda, Paulem Verdzekovem. Pod koniec rozmowy, chcąc się okazać uprzejmy, spytałem, czy nie sądzi, że następnym papieżem będzie Afrykańczyk. Przez chwilę stary, mądry biskup spoglądał na mnie jakoś dziwnie, jakby zaskoczony. Potem powiedział bardzo cicho: “Jak to? Przecież tam jest Jan Paweł II".

Mój nietakt zrozumiałem dopiero, kiedy odwiedziłem Dualę, dzięki rozmowie z tamtejszym arcybiskupem kardynałem Christianem Wiyghanem Tumi. Powiedział: “To co, że Papież jest chory, że nie może kierować Kościołem? Jego obecność jest misyjna i trwa. Wystarczy być! Jak wytłumaczyć to, że ludzie wciąż chcą widzieć papieża, otaczają go, nawet jeśli nie może mówić? Jego przepowiadanie to obecność. Jego milczenie to też przepowiadanie. My, Afrykańczycy, nie rozumiemy tego nerwowego oczekiwania, tych spekulacji o następcy. U nas, nawet jeśli szef plemienia jest stary i chory, póki żyje, nie wolno mówić o następcy. Szef, nawet bardzo stary i słaby, zawsze pozostaje szefem. To w nim mieszka Duch".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 08/2005