Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Według ostatnich sondaży 84 proc. Niemców oddałoby swój głos na afroamerykańskiego senatora z Illinois. Niemcy nie różnią się tu szczególnie od swych zachodnioeuropejskich sąsiadów z Francji, Włoch czy Wielkiej Brytanii.
Wybór Baracka Obamy na 44. prezydenta Stanów Zjednoczonych oznacza spełnienie się Amerykańskiego Snu zwłaszcza dla tych Niemców, którzy pomimo katastrofalnych lat prezydentury George’a W. Busha nie stracili nigdy wiary w zdolność społeczeństwa amerykańskiego do samoodnawiania się. "Geniusz Ameryki tkwi w tym, że Ameryka potrafi się zmieniać" - powiedział prezydent-elekt w swym powyborczym przemówieniu w Chicago.
Jednakże dla milionów Niemców, którzy sześć lat temu głosowali na kanclerza Schrödera dlatego, że odmówił on Stanom Zjednoczonym przyłączenia się do wojny w Iraku, prezydentura Obamy może się szybko okazać rozczarowaniem. Nowy prezydent USA przyrzekł, że będzie starał się o więcej wzajemności we współpracy Ameryki ze swymi bliskimi sojusznikami, niż jego poprzednik George W. Bush. Ale też postawił sprawę bardzo jasno - że będzie wymagał od sojuszników większego podziału w dźwiganiu brzemienia międzynarodowej wojny z terroryzmem. Skoncentruje się na Afganistanie, gdzie Niemcy - niechętnie - wysłali swoje oddziały pokojowe. Zatem niemiecko-amerykański romans będzie niebawem wystawiony na próbę w Afganistanie, gdy nowy prezydent USA poprosi o mocniejsze tam zaangażowanie.
Ale na dziś zdecydowana większość Niemców, zwłaszcza zaś Berlińczyków, raduje się z wyniku amerykańskich wyborów. Koniec końców, to właśnie w Berlinie Barack Obama wygłosił swą jedyną wielką przemowę za granicą - i porwał 200-tysięczny tłum.
Przełożył Michał Kuźmiński