No właśnie

Tytuł ma wyrażać bezradność. Bo tak właśnie jest.

24.11.2006

Czyta się kilka minut

Wszystko już napisano i dodawać nie ma czego. Doniesienia pojawiły się w prasie codziennej, wysokonakładowej, więc nawet powtarzanie za nią zdaje się nie mieć sensu. Powtórzmy jednak:

"Ta wojna trwa od kilku lat.

Po jednej stronie zwykli, staromodni piechurzy.

Po drugiej stronie - stale rosnąca armia właścicieli motocykli, quadów (...), skuterów śnieżnych.

Walka toczy się na dziesiątkach szlaków pomiędzy Krakowem a Tatrami, wokół Gorlic, Rabki i Nowego Targu. Na Kowańcu, pod schroniskiem na Turbaczu, w masywach Babiej Góry, Pilska, w Beskidzie Żywieckim i Bieszczadach. W Ojcowskim Parku Narodowym. W ścisłych rezerwatach. (...) Zmotoryzowani są w tej batalii zdecydowanie górą" (Jarosław Sidorowicz i Michał Olszewski, "Wojna na szlaku", "Duży Format" nr 45/06).

Z tego i z wcześniejszych tekstów można dowiedzieć się nie tylko o całkowitej, wręcz śmiesznej bezsilności wszystkich, którzy próbują przeciwstawiać się rozjeżdżaniu gór i stwarzaniu śmiertelnego niebezpieczeństwa dla wędrowców, gdyż pojazdy wcale nie muszą być rejestrowane, a na meldunki o wypadkach policja reaguje umorzeniem postępowania. Najbardziej przygnębiająca jest ta ofensywa zasady, która postawiła na głowie całą turystykę górską: nie cisza pieszej wędrówki, lecz piekielny hałas mechanicznej siły dostępnej za pieniądze. "Mogę robić, co zechcę" - odpowiada właściciel ryczącego pojazdu gospodarzowi schroniska. Co począć wobec oczywistości faktu, że cisza przestała mieć wartość? Tego się nie przywróci żadnym biadoleniem i żadnym nakazem. To albo coś znaczy samo z siebie - albo przestaje istnieć.

A Jan Paweł II miał powiedzieć do swoich dawnych przyjaciół, uczestników tyle razy upamiętnianych wspólnych wędrówek po górach: "Pilnujcie mi tych szlaków". I faktycznie: powstały ołtarze i kapliczki na trasach, tablice z napisami, pamiątki. I co?

Wyznaję ze skruchą: kiedy parę lat temu uczestniczyliśmy pod Turbaczem w poświęceniu takiego ołtarza papieskiego, byłam zachwycona faktem, że znaleźliśmy się tam dzięki GOPR-owi, który nas, niesprawnych od dawna, dowiózł na halę terenowymi łazikami. Wtedy nie przyszło mi na myśl, że skoro mogą GOPR-owcy, to może każdy, i że w ten sposób górski szlak zostaje po prostu zakwestionowany w swojej naturze, i to nieodwracalnie. Bo co można przeciwstawić człowiekowi, który ma pieniądze i dostęp do coraz sprawniejszej siły mechanicznej, a jej wykorzystanie właśnie w starciu z przyrodą uznał za najciekawszą przygodę? Dlaczego ma mu nie być wolno?

A jednak czekam, aby odezwali się ci, którzy podjęli się właśnie wypełniania polecenia Jana Pawła. Jeśli już to zrobili, a tylko ja to przeoczyłam, proszę o sygnał. To nie jest najważniejsza sprawa na dziś, to prawda. Ale to także nie jest coś, co można by przyjąć w milczeniu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2006