Niepokojąca tymczasowość

Pod nadzorem ONZ Libijczycy wybrali tymczasowe władze. Mają ich one bezpiecznie doprowadzić do zapowiedzianych na schyłek roku wolnych wyborów i końca trwającej dziesiąty rok wojny, z której powodu doszło do rozpadu kraju na dwoje.
w cyklu STRONA ŚWIATA

12.02.2021

Czyta się kilka minut

Po głosowaniu nad nowym tymczasowym rządem Libii, Genewa, 5 lutego 2021 r. / /  FOT. UNITED NATIONS / AFP
Po głosowaniu nad nowym tymczasowym rządem Libii, Genewa, 5 lutego 2021 r. / / FOT. UNITED NATIONS / AFP

Na początku lutego pod Genewą spotkało się kilkudziesięciu libijskich polityków, wybranych przez specjalną wysłanniczkę ONZ, Amerykankę Stephanie Williams (właśnie zastąpił ją na stanowisku Słowak Jan Kubis) oraz rywalizujące ze sobą libijskie rządy z Trypolisu – uznany przez wspólnotę międzynarodową – i Bengazi. Po kilku głosowaniach, Libijczycy wybrali tymczasowych przywódców, którzy mają przejąć władzę od obu zwaśnionych obozów i urządzić wolne wybory, wyznaczone na 24 grudnia. Politycy wybrani do władz tymczasowych obiecali, że w grudniowych wyborach uczestniczyć nie będą.

Sposobem na przełamanie wrogości między zachodnią stolicą, Trypolisem i samozwańczą, wschodnią, Bengazi miały być wspólne listy kandydatów, na których musiały się znaleźć kandydatury przedstawicieli wszystkich libijskich obozów politycznych – zachodu, wschodu i oaz z pustynnego południa. Za murowanych faworytów uważano kandydatów z listy, z której na premiera rządu tymczasowego kandydował minister policji Fathi Baszagha, a na przewodniczącego 3-osobowej Rady Prezydenckiej marszałek parlamentu z Bengazi Aguileh Saleh Issa, politycy najcięższego kalibru.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym dwa razy w tygodniu reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet. CZYTAJ TUTAJ →


Tym większą niespodzianką była ich przegrana. W pierwszym głosowaniu żadna z czterech przedstawionych list kandydatów nie uzyskała wymaganej większości dwóch trzecich głosów. W drugiej turze lista Baszaghi-Saleha zdobyła 34 głosy, o pięć mniej niż padło na zwycięzców wyborów, polityków nawet nie z drugiego, lecz trzeciego szeregu.

Na szefa Rady Prezydenckiej wybrany został Mohammed Junes Menfi, dyplomata z libijskiego wschodu, były ambasador w Grecji, a na jego zastępców Abdullah al-Lafi z zachodu i były wicepremier Musa al-Koni z południa. Największym zaskoczeniem był jednak wybór Abdel Hamida Dbaiby na tymczasowego premiera. 61-letni Dbaiba, przedsiębiorca budowlany, pochodzi z Misraty, kolebki zbrojnej rewolty przeciwko 40-letniej dyktaturze pułkownika Muammara Kaddafiego (1969-2011). Nowy premier nie tylko jednak nie należał do politycznej opozycji wobec Kaddafiego, ale karierę i majątek zawdzięcza służbie u dyktatora.

Libia na części

Arabska Wiosna 2011 roku, która przyszła do Libii z sąsiednich Tunezji i Egiptu, przybrała tu postać krwawej wojny domowej, w którą wmieszał się Zachód, wysyłając na libijskie niebo lotnictwo. Miało ono bronić libijskich cywilów przed brutalnymi pacyfikacjami wojsk Kaddafiego, ale dziesiątkując jego armię, przechyliło zwycięstwo na stronę buntowników z Misraty. W październiku 2011 roku, ranny wskutek kolejnego powietrznego rajdu lotnictwa NATO, Kaddafi dostał się do niewoli powstańców i został przez nich zabity.

Sześciomilionowa Libia, czwarty największy kraj Afryki (po Algierii, Kongu i Sudanie) i posiadająca najbogatsze na kontynencie złoża ropy naftowej, nigdy już jednak nie wydostała się z wojennego chaosu. Została rozdrapana na udzielne księstwa zawłaszczane przez najsilniejszych partyzanckich watażków, hersztów przemytniczych karteli, szmuglujących przez Saharę narkotyki, broń i ludzi, a także dżihadystów, ściągniętych wojną z całego Bliskiego Wschodu i Maghrebu. Próby zaprowadzenia zgody i pokoju nieodmiennie kończyły się fiaskiem, aż w 2014 roku Libia rozpadła się na południowy, niemal bezludny Fezzan, zachodnią część, dawną Trypolitanię, gdzie działał uznany przez wspólnotę międzynarodową rząd, i wschodnią Cyrenajkę, która zarzucała władzom z Trypolisu, że są jedynie zakładnikiem emirów dżihadystów i królów pustynnej kontrabandy.

Wiosną 2019 roku wojskowy dyktator z Bengazi, samozwańczy marszałek polny Chalifa Haftar, były generał Kaddafiego i późniejszy współpracownik amerykańskiej CIA, na czele armii Cyrenajki ruszył na Trypolis, odgrażając się, że weźmie szturmem stolicę, przejmie władzę i zjednoczy pod swoim berłem Libię. Początkowa wojna błyskawiczna ugrzęzła jednak w piaskach na przedpolach Trypolisu, a w czerwcu zeszłego roku, po kolejnych przegranych bitwach, Haftar musiał odstąpić od oblężenia, odtrąbić odwrót i wracać jak niepyszny do Bengazi


CZYTAJ TAKŻE

GRA NA PODZIAŁ: Po kapitulacji generała Haftara Rosja i Turcja próbują podzielić przebogatą w ropę naftową Libię i ustalić granice wpływów. Może to zmienić cały układ sił w Europie i zagrozić bezpieczeństwu NATO >>>


Gdy wkraczają obcy

Wojskową klęskę wojskom Haftara pod bramami Trypolisu zadały tureckie bezzałogowe samoloty, które przysłane wraz z tureckimi żołnierzami na odsiecz Trypolitanii, rozgromiły armię marszałka polnego z Cyrenajki. Poza Turcją, najważniejszą dobrodziejką, władze z Trypolisu wspierane są przez zaprzyjaźniony z Turcją Katar, a także Włochy. Haftar i Cyrenajka mogą liczyć na Francję, a także wojskową pomoc z Egiptu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Rosji.

Nasilająca się ingerencja obcych, regionalnych żandarmów i mocarstw sprawiła, że w zeszłym roku Libia stała się polem bitwy w zastępczej wojnie, rywalizujących o wpływy na Bliskim Wschodzie Turcji i Rosji. W odpowiedzi na tureckie samoloty bezzałogowe (dzięki nim sprzymierzeni z Turcją Azerowie pokonali w zeszłym roku w Górskim Karabachu Ormian, sojuszników Rosji; Turcja rywalizuje też z Rosją w Syrii), Kreml przysłał do Libii lotnictwo i żołnierzy najemnych z prywatnej armii „Wagnera”, założonej przez jednego z dworzan prezydenta Władimira Putina, wyręczającego go w kłopotliwych, zbrojnych misjach na Bliskim Wschodzie i w Afryce.

Turcja, na wieść o lądowaniu najemników z Rosji, zaczęła podsyłać do Trypolitanii Syryjczyków z zaprzyjaźnionych zbrojnych milicji, a szejkowie z Dubaju i Abu Zabi wyciągnęli książeczki czekowe, żeby werbować najemników z Sudanu i Czadu. Według szacunków ONZ, w libijskiej wojnie, w obu zwaśnionych obozach, walczy ponad 20 tysięcy cudzoziemskich żołnierzy najemnych.

Zwyczaj wysługiwania się cudzoziemskimi żołnierzami najemnymi wprowadził zresztą w Libii sam Kaddafi, który nie ufając własnym generałom, oficerom oraz żołnierzom i podejrzewając, że któremuś może przyjść do głowy pomysł, by dokonać zamachu stanu (tak właśnie, jako 27-letni oficer, doszedł do władzy i obalił króla), wolał otaczać się ściąganymi na służbę Zaghawami, Messalitami i Furami z Darfuru, rozciągniętego na pograniczu między Sudanem i Czadem, a także Tuaregami z Nigru i Mali.

Zawieszenie broni

Po odstąpieniu od Trypolisu, przekonane przez zagranicznych pośredników, Cyrenajka i Trypolitania podpisały w październiku zawieszenie broni. Stanowi ono, że wszyscy najemni żołnierze powinni wyjechać z Libii do 23 stycznia. Nie wyjechali.

Raport ONZ z początku roku alarmuje, że szejkowie z Dubaju i Abu Zabi werbują nowych najemników z sudańskiego Darfuru i Czadu, a satelitarne zdjęcia pokazują, że wzdłuż linii frontu, między Syrtą, rodzinnymi stronami Kaddafiego, a Dżufrą, rosyjscy najemnicy od „Wagnera” kopią całe labirynty okopów. 

„Wycofamy wojska z Libii, ale najpierw niech to zrobią wszyscy inni – powtarza turecki prezydent Recep Tayyip Erdoğan. – Myśmy przysłali je na prośbę prawowitych władz”.

Szejkowie z Emiratów, Egipcjanie i Rosjanie zwlekają z wycofaniem wojsk z Libii, bo stracili wiarę w wojskowy geniusz marszałka polnego Haftara i potęgę jego niezwyciężonej armii. Haftar liczy już 77 lat, a po zeszłorocznej klęsce pod Trypolisem, Moskwa, Kair i Abu Zabi nie wiążą już z nim tak wielkich nadziei. Genewski wybór mniej znanych polityków na tymczasowych przywódców Libii przywrócił jednak Haftarowi nadzieję.

Pobity w Trypolitanii stracił w Cyrenajce wiele z dawnych wpływów. Im bardziej bledła jego gwiazda, tym bardziej zaczynała zaś jaśnieć gwiazda jego nominalnego, politycznego zwierzchnika, marszałka parlamentu z Bengazi Aguileh Saleh Issa. To on teraz układał się z wysłannikami Trypolisu, on przyjmował gości z Rosji i Egiptu. Wyrastał na najważniejszego, politycznego rozgrywającego w Cyrenajce. W genewskiej przegranej Saleha, Haftar upatruje kolejną szansę dla siebie.

Menfi, tymczasowy prezydent ze wschodu, jest politykiem słabym i żeby się liczyć i mieć coś do powiedzenia, choćby tymczasowo, będzie potrzebował potężnego sprzymierzeńca, z którym będzie się musiał ułożyć. Dlatego Haftar uroczyście poparł powołanie tymczasowych władz. Poparł je także pokonany w Genewie potężny minister policji Fathi Baszagha, któremu polityczni przeciwnicy zarzucają zażyłość z rewolucjonistami z ruchu Braci Muzułmanów.

Tymczasowy premier Dbaiba do 26 lutego ma przedstawić parlamentowi w Bengazi (właśnie wokół parlamentu powstał obóz cyrenajski) program i ministrów, których weźmie do swojego rządu. Jeśli parlament udzieli mu poparcia, Libia znów będzie miała pierwszy od dawna, wspólny dla całego kraju rząd, choć tymczasowy. 

Droga do jedności

Libijczykom jednak daleko do euforii. Nowy, tymczasowy rząd dopiero powstanie, ale zwaśnione obozy z Trypolisu i Bengazi ani słowem nie wspominają o tym, kiedy się rozwiążą. Młodzi, a to do nich należała Arabska Wiosna, narzekają, że selekcji tymczasowych przywódców dokonali cudzoziemcy, a kandydatów wybierali wciąż spośród tych samych polityków, którzy już tyle razy zawiedli.

Martwi ich też, że poza wyjazdem najemników wciąż nie został spełniony drugi z warunków jesiennego zawieszenia broni – najważniejsza droga kraju między dwoma największymi miastami, biegnąca brzegiem Morza Śródziemnego z Trypolisu przez Misratę i Syrtę do Bengazi, wciąż jest zamknięta. Podróżni muszą wędrować okrężnymi, dużo dłuższymi i bardziej niebezpiecznymi drogami przez pustynię, jak przemytnicy lub uciekinierzy. Albo latać samolotami, jak się podróżuje między stolicami odrębnych państw.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej