Niechciani

Zaniepokoiły mnie pewne wydarzenia i wypowiedzi związane z “Przystankiem Woodstock". Zaniepokoiły, gdyż są związane m.in. z moją osobą. Od kilku lat regularnie czytam “TP", uważam się za katolika, studiuję na UAM w Poznaniu, a do tego jestem “woodstockowiczem". Nie dostrzegałem w tym sprzeczności. Przypomniał mi o niej brak zgody Jerzego Owsiaka na “Przystanek Jezus", a ostatnio wypowiedź kard. Józefa Glempa, który podczas jasnogórskich uroczystości Wniebowzięcia skrytykował Owsiaka za to, że “postawił znak zakazu na wejście Chrystusa do swego Woodstocku, a otworzył bramy dla wielu innych sposobów samodeprawacji młodych". Przeciwstawianie “woodstockowiczów" i “pielgrzymów" (szerzej katolików), oskarżanie pierwszych o wszystko, na co pozwoli fantazja, i głaskanie po główce drugich, jest zaskakujące - ja przynajmniej nie potrafię się rozdzielić.

W Polsce brakuje pomysłu na działalność misyjną Kościoła. Relacja z PW może być chwilami tak egzotyczna, jak sprawozdanie z podróży do dalekich krajów. Misjonarze się tam jednak udawali. Czy odmienność wciąż jest uznawana za zagrożenie? Czy może niechęć do Woodstocku bierze się z tego, że Kościół nie wie, co zrobić z ludźmi, którzy się tam spotykają? Czyżby ta misja była za trudna? Czy Kościół tak daleko odszedł od źródeł, że ze wspólnoty zjednoczonej miłością, ukazującej wolność, zamienił się w gerontokrację? Czy to nie z ludzi o trudnym charakterze rekrutuje się grono największych chrześcijańskich świętych: Maria Magdalena, Łukasz, Paweł, Augustyn? A co dopiero mówić o Chrystusie - czy na pewno był tylko łagodny, pokojowy i łatwy w obejściu?

Ludzie, którzy przyjechali na Woodstock, nie wierzą we własne siły. Krytycznie podchodzą do otaczającej ich rzeczywistości, ale czy można mieć im to za złe? Czy byłoby lepiej, gdyby dołączyli do tłumu tych, którzy nawet nie starają się odsiać prawdy od kłamstwa? Trudno zdobyć ich zaufanie (co ciekawe, Papież potrafi). Nie chcą, aby ktoś myślał za nich. W wielu przypadkach krytyczne podejście kończy się odrzuceniem wielkich instytucji - państwa, szkoły, Kościoła. To jednak niezwykłe pole dla działalności Kościoła. Może być testem skuteczności, charyzmy, wiary w misję głoszenia Słowa. Do tego potrzeba jednak pokory.

Na Woodstocku spotykają się mieszkańcy wsi, miasteczek, wielkich aglomeracji. Licealiści, uczniowie zawodówek, techników, studenci, pracujący, emeryci, bezrobotni. Ludzie wierzący w przyszłość, ale i tacy, którzy przyjechali, żeby choć na parę godzin wyrwać się z codzienności.

W tym roku wiele osób żałowało, że nie było “Przystanku Jezus". Wszyscy jednak krytykowali jego dotychczasową formę. “Jezusowcy" zawsze tworzyli odrębną, zamkniętą grupę, byli przestraszeni. Przez te kilka lat nie potrafili nagiąć się do obowiązujących w Żarach reguł, traktowali “woodstockowiczów" z pogardą i paternalistycznym współczuciem. Tego nikt tam nie potrzebuje. Od krążących po płycie lotniska księży usłyszałem, że pakuję się w bagno, nieświadomie służę szatanowi, oddalam się od Prawdy, muzyka techno niszczy mój organizm, mówili też jakieś bzdury o narkotykach (jakbym je zażywał, a nikt mnie do ich brania nie zmusi!), a wszystko w stylu inkwizytora, który usiłuje być na luzie. Nie potrafi mnie to już nawet rozbawić.

Nieodpowiedzialne są wypowiedzi Jurka Owsiaka, które w uczestnikach “Przystanku" wzmacniają tylko roszczeniowość. Kto wie, czy nie zaprzepaszcza tym szansy, jaką dał sam i bezinteresownie polskiej młodzieży. Nie będzie żadnego pokoleniowego przeżycia, bo nie będzie “pokolenia Woodstock". Zdecydowanie bardziej nieodpowiedzialne są jednak wypowiedzi Prymasa, który wykorzystując autorytet Kościoła, dokonuje zaocznie wyłączenia z jego wspólnoty wielu(set) tysięcy wątpiących i szukających, ale... katolików. Prymas woli rozśpiewanych pielgrzymów i harcerzy od brudnej, rozkrzyczanej młodzieży z Woodstocku. Czy ktoś, kto chodzi na pielgrzymki, nie może pojechać na PW? Proszę się nie dziwić, że światopogląd wielu młodych ludzi ilustruje hasło “Bóg - tak, Kościół - nie". Gdzie w wypowiedzi hierarchy była Chrystusowa Miłość? Czuję się obrażony i niechciany w Kościele. Na szczęście są i tacy, którzy nie odrzucają bliźniego: Pan, poznańscy dominikanie, franciszkanie z Góry Przemysława, wikary z mojej parafii, Ojcowie Pustyni, przyjaciele, też ci z Przystanku Woodstock. To jest mój Kościół.

Na koniec festiwalu zaśpiewano m.in.: Jeden dzień w przedsionkach Twych/ Więcej wart niż tysiące innych./ Wolę stać w progu Twym,/ Niż mieszkać w pałacach ich./ Wielbię Cię,/ Dusza moja pragnie wielbić Cię. A potem wszyscy zebrani radośnie śpiewali Alleluja.

JAKUB LECH KOŃCZAK (Owińska, woj. wielkopolskie)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2003