Nie przepraszaj. Tu biją

Rosyjscy faszyści toczą na ulicach krwawą wojnę. Ich główne cele to przybysze z Kaukazu i rówieśnicy z ruchu antyfaszystowskiego. Tych ostatnich bronił zastrzelony kilka dni temu adwokat Stanisław Markiełow.

27.01.2009

Czyta się kilka minut

Zastrzelony kilka dni temu w Moskwie adwokat Stanisław Markiełow mówił nam w listopadzie 2008 r.: - Faszyzm w Rosji to nie przelewki i władze się o tym wreszcie przekonały. Dziś ruch ten stanowi realną siłę. Ofiarą padła nawet Rosjanka, która wróciła z wypoczynku w kurorcie nad Morzem Czarnym. Miała ciemną opaleniznę, faszyści pomyśleli, że to imigrantka z Kaukazu i ją zamordowali.

Markiełow był adwokatem m.in. dziennikarki Anny Politkowskiej (zastrzelonej w Moskwie w 2006 r.), reprezentował rodziny ofiar ataku na Teatr na Dubrowce, bronił też działaczy ruchu antyfaszystowskiego.

Zginął w poniedziałek 19 stycznia, gdy wracał z konferencji prasowej, na której zapowiadał, że będzie walczyć o niewypuszczanie z więzienia pułkownika Badunowa - gwałciciela i mordercy Czeczenki Ełzy Kungajewej. Wraz z Markiełowem zginęła dziennikarka "Nowej Gazety". Badunow jest idolem rosyjskich faszystów. Gwałcąc i mordując Czeczenkę, "czarną", w ich rozumowaniu "wyrwał chwasta".

Markiełow opowiadał nam, jak działa wymiar sprawiedliwości w sprawach dotyczących zabójstw popełnionych na nie-Rosjanach. A działa tu często tzw. prawo telefoniczne: rosyjskie sądy są wpisane w wertykał władzy i sędzia telefonicznie dostaje instrukcje, jak prowadzić sprawę. Wchodząc na salę rozpraw, Markiełow wiedział, że szanse obrony i oskarżenia nie są równe. Gdy rozmawialiśmy z nim, wspominał o pogróżkach: - Wiem, że moje zaangażowanie w sprawy o narodowym tle są obarczone ryzykiem. Nie mam ochrony. Nie chroni mnie też rozgłos, jaki mają adwokaci oligarchów.

19 stycznia okazało się, że walka Markiełowa nie ogranicza się do sali sądowej: morderca podszedł do niego w biały dzień i strzelił w potylicę. Markiełow był młodym prawnikiem o ciepłym uśmiechu. - Jestem w połowie Bulbaszem, ale akcent mam moskiewski - opowiadał o swym białoruskim pochodzeniu. Spora część jego pracy to była działalność społeczna. Bo jakiego honorarium mógł się spodziewać od czeczeńskiej rodziny albo wyrostka-anarchisty oskarżonego o chuligaństwo.

Milicja zatrzymuje... i wypuszcza

Choć w Moskwie niemal na każdym rogu i na każdej stacji metra można spotkać patrole milicji, centrum rosyjskiej stolicy nie jest miejscem bezpiecznym. A na pewno nie dla przybyszów z Kaukazu czy obrońców praw człowieka i działaczy organizacji antyfaszystowskich.

Była niedziela, 16 marca 2008 r. Zmierzchało, gdy 21-letni Aleksy Kryłow szedł z przyjaciółmi na koncert do klubu w dzielnicy Kitaj Gorod - starej części Moskwy, niedaleko Kremla. Przy wyjściu z metra z ciemności wyłoniło się kilkudziesięciu chłopaków ubranych na czarno, w glanach. Otoczyli Aleksego, błysnęły noże. Szybkie pytanie: "Jesteście z antyfa?", zero czasu na odpowiedź, energiczny cios w brzuch. Aleksy wkrótce zmarł. Jego przyjaciółka miała szczęście: od śmierci uratował ją plecak, w który trafiło ostrze.

- W kraju trwa walka, ranni i zabici są w Petersburgu, Woroneżu, no i w Moskwie - mówi 20-letni Wasilij (jak mówi: skinhead, ale antyfaszysta).

Rosyjscy faszyści to głównie młodzież z rodzin robotniczych (choć zdarzają się dzieci z rodzin inteligenckich, nawet związanych z elitami państwowymi). Wychował ją telewizor. U progu dorosłości przygniotła rzeczywistość: nie ma jak zamieszkać na swoim, dostać się do dobrej szkoły, zostaje życie z rodzicami w blokowiskach. Dla chłopaków, szczególnie z prowincji, jedyną szansą na awans jest zaciągnięcie się do armii. Za całą tę beznadzieję winą obarczają imigrantów z Kaukazu: "To przez tych czarnuchów" - pada argument.

Nie wszystkie faszystowskie bandy dopuszczają się morderstw, jednak są grupy szczególnie okrutne: mają na koncie nawet dziesiątki ofiar.

Specjaliści badający problem rosyjskiego faszyzmu oceniają, że w ubiegłym roku ruch ten stał się realną siłą. Można się zresztą o tym przekonać np. jesienią, gdy faszyzująca młodzież z wielu miast ściąga do stolicy na mitingi, czy 4 listopada - ustanowione przez władze święto jedności narodowej - arterią Moskwy sunie tzw. ruski marsz, nielegalna manifestacja. W szeregu stoją młodzi ludzie, by zachować anonimowość twarze obwiązują chustami. Budzą przerażenie przechodniów: stukot ciężkich butów, hasła o "Rosji dla białych", ręce uniesione w faszystowskim geście. Demonstrantów milicja pakuje do "suk" i wywozi na komisariat, po czym wypuszcza. Albo wywozi za miasto, z przesłaniem: "Tam się naparzajcie".

Zwykli chuligani?

Ilia Wasjunin, dziennikarz niezależnej "Nowej Gazety", od kilku lat zajmuje się subkulturami młodzieżowymi, w tym faszyzmem i antyfaszyzmem. Uważa, że rosyjski faszyzm nie do końca jest ideologią. - Młodzi ludzie wychodzą na ulicę ze swastyką, ponieważ kojarzy im się to z czymś zabronionym. Jest tożsame z buntem. Swój świat budują na przemocy, jednoczy ich hasło walki z imigrantami o ciemnym kolorze skóry - opowiada.

Zdaniem Wasjunina rosyjscy faszyści to banda podrostków czerpiących przyjemność z napadania na ludzi. Można się o tym przekonać, zaglądając do sieci. Rosyjski internet pełen jest stron faszystowskich. Niektóre mają w adresie: ubij antifaszista (zabij antyfaszystę), inne są bardziej zakamuflowane: treści faszystowskie ukryte są np. na stronach klubów piłkarskich. Morderstwa faszyści utrwalają na kamerze wideo, a filmy wrzucają do internetu; można tu znaleźć instrukcje zabójstwa. Tłumaczy się, czym atakować, w które partie ciała zadawać ciosy, o jakiej porze dnia napadać, jak uciec z miejsca zbrodni. Jeden z autorów tych "instrukcji", Maksym Marcinkiewicz, właśnie odsiaduje wyrok.

Wasjunin: - Na moje pytanie "Czy oni są normalni?", biegła sądowa, badająca nastolatków popełniających morderstwa, odparła, że owszem, są zdrowi psychicznie, ale nie potrafią odczuwać empatii. Przypominają ogarnięte nienawiścią zwierzęta. Oczywiście, gdy na bazarze w Moskwie ginie handlarz z Kaukazu, często może chodzić o jakieś porachunki finansowe. Wiele mówi jednak stan, w jakim znajdywane są ofiary.

Markiełow mówił: - Pokiereszowane, zmaltretowane zwłoki to podpis faszystów.

Do niedawna sądy traktowały faszystów jak chuliganów (sądzono ich na podstawie artykułu o chuligaństwie). Władze nie chciały dopatrzyć się w ich zbrodniach podtekstu ideologicznego. - To nasza zasługa, że jest mniej faszystowskich koncertów, że musieli zejść do podziemia. Władzom ich działalność nie przeszkadza - twierdzi Wasilij.

"Rosja dla Ruskich"

Co może sobie pomyśleć młody człowiek, którego państwo wciąż wysyła żołnierzy na Kaukaz, jak nie do Czeczenii, to do Gruzji? Po sierpniowej wojnie żołnierze walczący w Gruzji w telewizyjnych reportażach przedstawiani są jak bohaterowie, "zbawcy ojczyzny". Co może myśleć młody człowiek, który widzi, że na ulicach milicjanci legitymują głównie ludzi o ciemnej karnacji? Co myśli, gdy przedstawiciele rządu mówią, że kryzys pogłębiają imigranci, bo zarobione ruble wywożą za granicę?

W Rosji tanią siłę roboczą stanowią przede wszystkim oni, imigranci: w samej metropolii moskiewskiej żyje ich kilka milionów. Po sierpniowej wojnie przybysze z Gruzji znaleźli się w jeszcze gorszej sytuacji: państwo wypowiedziało im "wojnę". Żyjących w Moskwie nielegalnie pakowano w samolot i wysiedlano (niektórzy starsi nie przeżyli tej podróży). Z półek rosyjskich supermarketów zniknęły gruzińskie towary.

- W Moskwie przyznanie się, że jest się z Gruzji, jest niebezpieczne, zwłaszcza w nieznanym miejscu i towarzystwie. Ksenofobia jest powszechna - mówi Borys Dubin, analityk z Centrum Lewady.

Markiełow tłumaczył: - Oficjalna ideologia Rosji to "wielkie państwo" i walka o narodowe interesy. Ulica te hasła tylko przechwytuje.

Gdy w listopadzie 2008 r. w święto narodowe faszystowskie bojówki walczyły na Arbacie z milicją, pod hotelem - nomen omen - "Ukraina" odbywał się inny, legalny ruski marsz, w którym brały udział koncesjonowane organizacje. Ale hasła były podobne: "W 1944 r. przegnaliśmy okupantów, teraz przegnamy imigrantów".

Markiełow mówił: - Faszyści budują swoją ideologię na podobnych hasłach, tylko ostrzej je artykułują. Wrogów wielkiej Rosji widzą w przybyszach z Kaukazu i Azji.

Dziennikarz Ilja Wasjunin: - Kiedy milicja znajduje na moskiewskim podwórku zamordowanego Tadżyka, który pracował jako woźny, z zaciśniętą w dłoniach miotłą i czterdziestoma ranami od noża, to już wie: zamordowali go faszyści.

Analityk Dubin: - Rosja jest krajem wielu narodowości. Konflikty na tym tle prowadzą do zabójstw, czasem sadystycznych. Nawet w dzień na bazarach dochodzi do bójek. Nadchodzi czas na walkę z Uzbekami, to znów z Tadżykami. Prześladuje się ich, aż w końcu ktoś daje rozkaz: zabić. I wtedy się morduje. Sytuacja w Rosji jest patologiczna.

Choć przemoc i gwałty rosyjskiej armii w Czeczenii odbiły się echem w całym świecie, Rosja jakby problemu nie widziała. Pułkownik Badunow był najwyższym rangą oskarżonym o popełnione tam zbrodnie. Był to sygnał, że ludziom znęcającym się nad "obcymi" wiele nie grozi.

Wyrok sądu skracający mu karę - a teraz zabójstwo Markiełowa - to postawienie kropki nad "i".

Lekcja czystości

Skoro w Rosji panuje atmosfera przyzwolenia na nienawiść do obcych, nie powinny dziwić przypadki współpracy milicjantów z faszystami. Tak było w Irkucku: gdy milicja przejęła kontrolę nad faszystami i w mieście górę wzięli antyfaszyści.

Wasjunin: - Dla równowagi z aresztu wypuszczono faszystów, na których ciążyło oskarżenie o pobicie ze spowodowaniem ciężkich obrażeń ciała. Ci sprowokowali antyfaszystów do bójki i milicja spokojnie odłowiła sobie tych drugich.

Władze nie lubią antyfaszystów, bo to ruch, który nie pyta Kremla o zgodę na istnienie. A w Rosji nieformałów się nie toleruje.

Do kolejnego głośnego zabójstwa chłopaka z ruchu antyfaszystowskiego doszło w październiku 2008 r. Dochodziła ósma, Fiodor Fiłatow (nieformalny lider ruchu) wychodził do pracy. W klatce napadło go czterech osiłków. Dostał kilka ciosów nożem, zmarł w drodze do szpitala. Świadkami zabójstwa byli mieszkańcy jego bloku.

Zaraz po morderstwie anonimowy antyfaszysta tak mówił na łamach "Nowej Gazety": "Milicja tylko czeka, żebyśmy odpowiedzieli na to siłą. Wtedy mogliby wziąć się za nas, na pewno śledztwo w sprawie tego mordu stanie się pretekstem, by »bliżej przyglądnąć się też naszej organizacji«".

Antyfaszyści też używają przemocy, ale, jak podkreśla Wasilij, z ich rąk nikt jeszcze nie zginął. Oba ruchy coraz bardziej odróżniają się zewnętrznie: faszyści noszą tzw. ciuchy bandyckie (skórzane kurtki, dresy), a antyfaszyści starają się zmieszać z tłumem. Zbyt łatwo paść ofiarą napaści. Wasilij został pobity za wygląd: luźne spodnie. Nie był wtedy "antyfą", ale gdy bijący wyzywali go od brudasów i kopaniem próbowali wytłumaczyć, że Rosjanin nie powinien tak wyglądać, zrozumiał, że "obrońcy czystości rosyjskiej krwi" to nic dobrego.

Markiełow mówił: - Najgorzej było w Petersburgu, tam bandy faszystów zatrzymywały nawet karetki, bo uważali, że jadą do ludzi, którzy powinni umrzeć: chorych, bezdomnych.

"Raz, dwa - Antyfa!"

Antyfaszyści to nie są grzeczne dzieci. Na co dzień robią to, co alterglobalistyczne organizacje na świecie. Przeprowadzają akcje w stylu "Food not bombs", wydają ziny, organizują koncerty. Nie piją, nie palą, nie jedzą mięsa - przynajmniej tak mówią. Ale też - walczą na noże.

- Reprezentowałem takich, którzy padli ofiarą napaści, ale i takich, którzy sami napadali na innych - mówił Markiełow. - Oczywiście, że wśród antyfaszystów są i tacy, którzy chcą się po prostu wyszaleć, chuligani. Ale oni długo w ruchu nie wytrzymują. Jak chcą się trzaskać po gębach, idą na mecz.

Wasilij, antyfaszysta: - Używając przemocy, w oczach wielu stajemy się tacy jak oni. Ale to nie tak. Wśród faszystów jest wielu ludzi gotowych zabijać. Dla nich wyrok za morderstwo to okazja do zostania męczennikiem. Skoro przekonywanie nie działa, przemoc jest jedynym wyjściem.

20-latek Wasilij zapewnia, że potrafi wyrzec się przemocy. Ilja Wasjunin, autor wielu tekstów o faszyzmie w "Nowej Gazecie", często rozmawia z antyfaszystami: - Oni spotykają się nie tylko dla bijatyk. Mają muzykę, ulubione lokale. Przemoc to dla nich rzecz wtórna. A dla faszystów - pierwszorzędna.

MAŁGORZATA NOCUŃ i ANDRZEJ BRZEZIECKI są redaktorami dwumiesięcznika "Nowa Europa Wschodnia". Stale współpracują z "TP", prowadzą blog www.trzyzolwie.blog.onet.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, reporterka, ekspertka w tematyce wschodniej, zastępczyni redaktora naczelnego „Nowej Europy Wschodniej”. Przez wiele lat korespondentka „Tygodnika Powszechnego”, dla którego relacjonowała m.in. Pomarańczową Rewolucję na Ukrainie, za co otrzymała… więcej
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 05/2009