Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W samej Warszawie wydano ponad dwadzieścia pozwoleń na organizowanie wspólnotowego świętowania 11 Listopada, a wyliczenie miejscowości, w których odbyły się parady, koncerty, wiece czy inne uroczystości, tylko dlatego nie jest wykonalne, że prawie zupełnie nie zainteresowały się tym media. Przecież nawet minuty sprawozdania z centralnych uroczystości przed Grobem Nieznanego Żołnierza nie dało się znaleźć w dzienniku wieczornym TVN, a nazajutrz centralna prasa poświęciła przemówieniu prezydenta RP najwyżej parę wierszy na dalszych stronach, przemówieniu gościa, pani prezydent Litwy - jedno zdanie, a już szczególnie "Nasz Dziennik" zabłysnął, akcentując nawet w tytule złą wolę najwyższych władz ("Komorowski za barierkami") i rozpisując się o krytykujących ją transparentach.
Cóż więc dziwnego, że nikomu z dziennikarzy centralnych nie chciało się zauważyć całej Polski, w której prawdopodobnie 11 Listopada był świętem pogodnym, a może i podniosłym? Godne uwagi okazały się tylko stołeczne awantury dokoła dwóch skonfrontowanych przedsięwzięć, od dawna zresztą sygnalizowane.
Co jednak szczególnie zastanawia i napełnia pesymizmem, relacje bieżące, sprawozdania, dociekania i komentarze skupiły się nie na skutkach konfrontacji ideologicznej i politycznej, lecz na istnym śledztwie wytoczonym organom państwa. To, w jaki sposób niektórzy dziennikarze stawiali na dywanik przedstawicieli władz, domagając się tłumaczenia z zachowania sił porządkowych jako winnych wybuchu i przebiegu rozróby, przypominało przesłuchania prokuratorskie. Za to programy z udziałem polityków (koniec tygodnia zawsze w nie obfituje) wiernie przypomniały wszystkie wcześniejsze awantury, w których oskarżanie władzy zawsze i za wszystko jest celem najważniejszym. Tym razem dzięki tej metodzie jedno udało się wyjątkowo dobrze: inicjatorzy i organizatorzy obu kontrowersyjnych imprez stwierdzili swoją absolutną niewinność...
Można było pokazać Polskę świętującą. Przypomnijmy: świętującą 93. rocznicę odzyskania niepodległego państwa. Bo przecież to ta Polska przeważała. Nawet jeśli i ludziom najdalszym od warszawskiego pomnika Dmowskiego tych kilka paskudnych godzin zatruło samopoczucie, to nie te wydarzenia dominują w przeżytym święcie. Czy więc - nie udało się, czy może - nie wszystkim nam zależało?