Mowa o nadziei

Gdy żyjemy w sytuacji pełnej napięć i konfliktów, Bóg – obecny w głębi naszych serc – otwiera przed nami drogę pokoju.

11.08.2019

Czyta się kilka minut

Demonstracja „Wierzący i niewierzący przeciw nienawiści w solidarności z osobami LGBT+”, Kraków, 25 lipca 2019 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER
Demonstracja „Wierzący i niewierzący przeciw nienawiści w solidarności z osobami LGBT+”, Kraków, 25 lipca 2019 r. / BEATA ZAWRZEL / REPORTER

Spirala wzajemnej niechęci i agresji pomiędzy nami rozkręca się coraz szybciej. Tak, to brzmi jak banał, czyli tę dramatyczną sytuację zaczynamy traktować jako coś normalnego. I to jest dopiero dramat. Nie dziwi więc, że wybitny psychiatra i psychoterapeuta, prof. Bogdan de Barbaro, w wywiadzie udzielonym tuż po marszu równości w Białymstoku przyznał, że to, co dzieje się w przestrzeni publicznej w Polsce, napawa go trwogą porównywalną tylko z tym, co czuł w czasie stanu wojennego. Jako konieczny warunek zatrzymania tej złowieszczej spirali wskazuje zaangażowanie się Kościoła – zwłaszcza jego hierarchów – którzy powinni wszelkimi możliwymi środkami przekonywać do ewangelicznej postawy wobec Innego.

Siewcy burzy

Najbardziej słyszalnym głosem polskich biskupów, który rozległ się od tamtego czasu, była homilia abp. Marka Jędraszewskiego, określająca ruch LGBT+ jako „tęczową zarazę” o tej samej naturze co komunizm – „czerwona zaraza”, i nawołująca do walki z nią. Także inne głosy dominujące w katolickich mediach, wypowiedziach biskupów i księży kreślą wizję katolików w Polsce poddanych prześladowaniom i naporowi zła. Cywilizacja śmierci w kolejnej odsłonie u bram naszych domostw? Powszechna mobilizacja? Dążenie do wojny kulturowej zwycięża – także w Kościele.

Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę, mówi przysłowie. Nie ma się zatem co dziwić, że w ostatnim czasie nasiliły się również objawy niechęci nie tylko do duchownych, lecz do wszystkich katolików, a nawet katolicyzmu jako takiego. W przejmujący sposób pisał o tym niedawno na łamach „Więzi” ks. Andrzej Luter. Jawnym tego przykładem był tekst Elizy Michalik, opublikowany w „Gazecie Wyborczej”, w którym autorka określiła cały Kościół jako grupę fanatyków, tresujących w swoim fanatyzmie kolejne pokolenia. Podobne przypadki są chętnie podchwytywane przez licznych kaznodziejów i prawicowe media jako dowód konieczności obrony wiary i wartości (niemal) wszelkimi sposobami.


Czytaj także: Piotr Sikora: Nowina o zarazie


Ale dominująca katolicka narracja na ten temat zdaje się nie dostrzegać przyczyn tego zjawiska, koncentrując się na naszych zranionych uczuciach i jak najgłośniej wyrażając oburzenie profanacją tego, co my, katolicy, uważamy za święte. Mówiąc językiem Ewangelii: precyzyjnie wskazuje ona każde źdźbło w oczach tych, którzy katolicyzmu nie lubią i w taki czy inny sposób z nim walczą, lecz żadnej belki we własnym oku nie dostrzega. Brzmi jak banał, ale nim nie jest.

Żeby nie brzmiało jak banał, trzeba nam, katolikom, nawrócenia – metanoi – przemiany umysłu i myślenia. Dalej brzmi jak banał? Warto sięgnąć do naszych własnych pism natchnionych – choćby do tzw. Pierwszego Listu Piotra, żeby tak nie brzmiało. List został napisany najprawdopodobniej przez jednego z uczniów Szymona-Kefasa, pod koniec I w., podczas prześladowań chrześcijan za cesarza Dioklecjana. Jest to więc tekst, którego pierwotni czytelnicy naprawdę cierpieli ze względu na swoją wiarę (współcześnie podobne doświadczenia spotykają nasze siostry i naszych braci w Syrii czy Sudanie). Oni byli rozszarpywani przez lwy. To, co spotyka nas w Polsce, można w tym kontekście porównać najwyżej do drapnięcia przez domowego kota. Tym łatwiej będziemy w stanie wcielić w życie rady skierowane do wspólnoty poddanej prawdziwym prześladowaniom – my, którzy posiadamy w społeczeństwie i w strukturach państwowych pozycję dominującą kulturowo i politycznie i którym nic strasznego nie grozi.

Słowo dobre i złe

Autor owego listu zwraca uwagę czytelnikom, że cierpieć można czyniąc dobro, ale także z powodu uczynionego zła, i że lepiej jest dla nas, gdy cierpimy niewinnie (por. 1P 3, 17). W bardzo wymowny – i aktualny dziś – sposób opisuje właściwą chrześcijańską postawę.

Jeden z kluczowych aspektów tej postawy natchniony autor odnajduje w tradycji Izraela, wyrażonej we fragmencie Psalmu 34, który wplata w tekst listu: „Nie oddawajcie złem za zło ani złorzeczeniem za złorzeczenie! Przeciwnie zaś, błogosławcie! Do tego bowiem jesteście powołani, abyście odziedziczyli błogosławieństwo. Ten bowiem, kto chce kochać życie i zobaczyć dobre dni, niech powstrzyma język od zła, a wargi od podstępu. Niech się odwróci od zła, a czyni dobro. Niech szuka pokoju i dąży do niego” (1 P 3, 9-11).

Widoczna jest tu elementarna dla chrześcijan wrażliwość na to, co mówimy i w jaki sposób wyrażamy swoje zdanie w osobistych międzyludzkich relacjach, a także w przestrzeni publicznej. Nie jest chrześcijańską postawą złorzeczenie, tj. mówienie o kimkolwiek źle. Tym bardziej zaś – słowa „podstępne”, czyli jakakolwiek próba uzyskania zamierzonego efektu poprzez retoryczne chwyty przerysowujące pewne aspekty rzeczywistości i zaburzające jej dokładne, precyzyjne rozpoznanie u adresatów językowego przekazu. Potrzebne jest coś przeciwnego: błogosławieństwo, czyli eulogia – dobre słowo. Owo dobre słowo trzeba kierować nawet do źle do nas i o nas mówiących.

Drugim aspektem chrześcijańskiej postawy, podkreślanym w cytowanym fragmencie, jest szukanie pokoju. Skoro zaś pokoju trzeba, zdaniem autora listu, dopiero szukać, znaczy to, że adresaci jego pisma żyją w sytuacji konfliktu. Tym niemniej wszelkie działania, których wynikiem jest narastanie konfliktu, są oceniane negatywnie. Pisarz natchniony mówi chrześcijanom: nie podejmujcie żadnych działań, które mają charakter zaangażowania się w polityczną lub kulturową wojnę, a nawet więcej: nie używajcie żadnej retoryki, która utrwalałaby postrzeganie społecznej rzeczywistości jako wojny i walki. Szukanie bowiem pokoju to raczej szukanie punktów wspólnych, łagodzenie napięć, wyciągnięcie ręki do dialogu i zgody.

Wewnętrzna celebracja

Zdaniem autora Listu Piotra taka właśnie postawa daje szansę na uniknięcie krzywdy i przemocy: „Kto zaś będzie wam szkodził, jeżeli gorliwi będziecie w dobru?” (1 P 3, 13). Owszem, zdarza się, że niechęć, agresja, a nawet prześladowania spotykają nas pomimo tego, że postępujemy dobrze. Czytelnicy listu i sam jego autor doświadczali tego. Ludziom będącym w takiej sytuacji Pismo mówi: „Ale jeżelibyście nawet coś wycierpieli dla sprawiedliwości, błogosławieni jesteście. Nie bójcie się ich gróźb i nie dajcie się zaniepokoić (wzburzyć, wprowadzić w zamęt, zamieszanie)! Pana zaś Chrystusa święćcie w waszych sercach i bądźcie zawsze gotowi do obrony/apologii wobec każdego, kto pyta was o słowo o tej nadziei, która w was jest. Czyńcie to jednak z łagodnością i bojaźnią, zachowując dobre sumienie, ażeby ci, którzy źle mówią o waszym dobrym postępowaniu w Chrystusie, zostali zawstydzeni właśnie przez to, przez co was oczerniają. Lepiej bowiem – jeżeli taka wola Boża – cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle” (1P 3, 14-17).


Czytaj także: Tadeusz Sławek: Rozum, furia i wiara


Błogosławieństwo, które czeka na ludzi postępujących w sposób zalecany przez List Piotra, polega na tym, iż istnieje możliwość, by doświadczane przez nas zło nie powodowało w nas niepokoju, wzburzenia, duchowego zamętu. Kluczowe jest tu, wedle Pisma, „święcenie w sercu Pana Chrystusa”. Gdy Nowy Testament mówi o Chrystusie jako Panu, podkreśla boską stronę Jego bytu, która jednak, przez wcielenie, dostępna jest człowiekowi. Dostępność ta ma miejsce w akcie wewnętrznego kultu, bezpośredniego, mistycznego kontaktu z Boską Obecnością napełniającą „serce” – głębię ludzkiej jaźni.

Świadome, choć tajemnicze doświadczenie Świętej Rzeczywistości wewnątrz pozwala na zachowanie pokoju nawet w trudnych, zmiennych, pełnych zamętu zewnętrznych okolicznościach. Owa niewzruszoność, która jest podstawą pokoju, opiera się na dotarciu do głębokiego poziomu świadomości, który – jakby w tle – towarzyszy zmiennemu zaangażowaniu w przemijającą rzeczywistość zewnętrzną. Jest to świadomość, iż to, co najważniejsze, zawsze i niezmiennie w nas trwa i nie może nam zostać odebrane.

Chrześcijanin żyjący ze świadomością tej boskiej, wewnętrznej Obecności „święci” ją – jego życie ma w sobie zawsze pierwiastek celebracji i świętowania. Choćby nie wiadomo jak żmudne i trudne było jego codzienne życie, ma w sobie przestrzeń zamieszkaną przez Pana Chrystusa – Logos, sens, światło, które może być otoczone przez największą ciemność, ale nigdy całkiem nie gaśnie. Świadomość ta sprawia, że egzystencja człowieka, pomimo zewnętrznych trudności i niepokojów, promienieje nadzieją – trwałym, pozytywnym i pogodnym nastawieniem do ludzi – ­jacykolwiek by byli i jakkolwiek by się zachowywali – i rzeczy – cokolwiek by się z nimi działo.

Warto dostrzec, jak słowa Listu Piotra współgrają z historią zapisaną w Ewangelii Jana. W dialogu z Samarytanką, która pyta o to, które miejsce jest naprawdę święte jako właściwe miejsce kultu: góra Gerazim czy Jerozolima, Jezus odpowiada, że żadne z nich, gdyż Bóg szuka ludzi, którzy „oddają mu cześć w duchu i prawdzie” (por. J 4, 19-24). Pełna adoracji świadomość, że Bóg, jedyny Święty trwa w nas, chroni przed ulokowaniem swojego religijnego dążenia w rzeczy lub sprawie zewnętrznej, a w konsekwencji przed fałszywym mniemaniem, jakoby Świętość mogła zostać sprofanowana przez zewnętrzne okoliczności lub działania ludzi. Jedynie my sami mamy dostęp do prawdziwego, wewnętrznego sanktuarium, jedynie my możemy je sprofanować, niszcząc lub osłabiając swoje własne religijne dążenie, zaprzestając „święcenia Pana Chrystusa w sercu”. Nikt i nic z zewnątrz nie może zniszczyć, ba – nawet dotknąć tego, co dla nas najświętsze, najważniejsze, nikt i nic z zewnątrz nie może zagrozić naszej najgłębszej tożsamości.

Świadectwo o nadziei

Dopiero w kontekście postawy celebracji tej wewnętrznej boskiej Obecności pojawia się temat chrześcijańskiej apologii. Co jednak ważne – taka obrona nie ma w sobie żadnego negatywnego osądu ludzi, przed którymi chrześcijanie muszą się bronić. Jest logosem – wyjaśnieniem, słowem o nadziei, która w nas jest. Wewnętrzna celebracja Obecności jest pierwsza, bo to ona jest źródłem nadziei – a jeśli nie ma w nas nadziei, nie mamy czego bronić, o czym mówić. Jeśli nasze serce nie świętuje, nie unikniemy niepokoju, lęku, wzburzenia – a nasza apologia może tylko zakrywać pustkę, stając się słowem walczącym i krzywdzącym: zło-rzeczeniem.

Autor listu jeszcze raz zatem podkreśla, że apologia, o którą mu chodzi – o którą chodzi Bogu – musi cechować się łagodnością i bojaźnią. Znowu spotykamy zastrzeżenie: żadnej agresji, żadnej retoryki walki; przeciwnie – troska, by nasza apologia kogoś nie zraniła. Żadnego osądu przeciwników – jeśli coś ma ich zawstydzić, ujawnić zło ich działania, to tylko oni sami, a dokładniej: jawna nieprawdziwość ich zarzutów wobec tych, którzy żyją, świętując w głębi swego serca świętą Obecność Boga.

Gdy więc, jak to się dzieje dzisiaj, orientujemy się, że jesteśmy w samym środku kulturowej wojny, warto pamiętać, iż chrześcijanie od samego początku żyli w warunkach społecznych pełnych napięć i konfliktów. Dlatego w chrześcijańskich źródłach odnajdujemy wskazówki, jak znaleźć drogę, która ostatecznie wiedzie do pokoju. Jeśli wydają się nam trudne i wymagające, pamiętajmy, że nie są zestawem moralizujących norm i zakazów, lecz zarysem sposobu życia, który prowadzi tak do osobistego szczęścia, jak i harmonijnych relacji międzyludzkich. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Filozof i teolog, publicysta, redaktor działu „Wiara”. Doktor habilitowany, kierownik Katedry Filozofii Współczesnej w Uniwersytecie Ignatianum w Krakowie. Nauczyciel mindfulness, trener umiejętności DBT. Prowadzi też indywidualne sesje dialogu filozoficznego.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2019