Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To szansa, by lekarze rezydenci pokazali, że nie tylko potrafią protestować i ubiegać się o wyższe wynagrodzenie, ale także są po prostu dobrymi lekarzami”. Wyobraźmy sobie: co by było, gdyby takie słowa wypowiedział minister zdrowia?
Podobnymi złajał nie lekarzy, lecz nauczycieli szef resortu edukacji Dariusz Piontkowski. Przeszły bez większego echa – pewnie dlatego, że ich adresatem jest grupa darzona w Polsce niespecjalnym szacunkiem. W dodatku żyjąca od dwóch tygodni w napięciu. Miotająca się między wymaganiami dyrektorów a dezorientacją rodziców. Padająca ofiarą informacyjnej kakofonii: w początkowej fazie epidemii szef MEN mówił, że z realizacją podstaw programowych nie będzie problemu, bo jego poprzedniczka zaprojektowała je z „odpowiednim zapasem”; później, że nie ma mowy o obowiązku realizacji programu; na koniec: że rząd ogłosi nowe prawo, które pozwoli przywrócić normalne wymagania.
Teraz, gdy rząd już to prawo przyjął, nauczyciele mają jasność: z dniem 25 marca nauczanie zdalne to obowiązek, podobnie jak realizacja programu i ocenienie pracy uczniów. Czy rzeczywiście – jak mówi Piontkowski – wybór był zerojedynkowy: albo przywracamy normalne zasady, albo nie robimy nic? Niekoniecznie. Wielu nauczycieli zdążyło przez te dni dowieść, że można inaczej. Da się uwolnić kreatywność dzieci; zafascynować je czytaniem, pisaniem, tworzeniem; porozmawiać – jak nominowany właśnie do prestiżowej Global Teacher Prize sopocki nauczyciel filozofii Przemysław Staroń w czterominutowym filmiku – o wszechobecnym w tych dniach lęku. Wszystko bez biurokratycznego drylu i szału oceniania.
Trwająca epidemia ugruntuje podział na – jak mówią niektórzy – edukację dwóch prędkości. Szkoły od dawna pracujące przy użyciu nowoczesnych technik i te tkwiące w XIX w. Nauczycieli wyszkolonych cyfrowo i tych bezradnych. Uczniów z dostępem do komputera, sieci, wyposażonych w kompetencje – i pozbawionych tego wszystkiego.
A szef MEN nadal będzie uchwalać rozporządzenia o rzeczywistości, której nie wolno się zmieniać. ©℗