Między "już" a "jeszcze nie" (5)

Spójrzcie na adwentowe listy, które dziś towarzyszą tekstowi. Warto je będzie później dokładnie przeczytać. Teraz poślijcie wszystkim autorom dobre życzenie. Także tym, którzy nie zmieścili się w druku. Przyłączam się i wszystkim dziękuję za niezwykły Adwent z Wami.

26.12.2004

Czyta się kilka minut

Wigilia to jeszcze Adwent.

***

W jednym z listów adwentowych znajduję słowa: “(...) balsamem dla mojej duszy były odniesienia tyczące naszej łączności ze Starszymi Braćmi, tak bardzo mi tego brakuje w naszej religii! Dlaczego tak jest? To strata wielka, przecież można by zupełnie inaczej, może wystarczyłoby śmielej podążać za wskazaniami Ojca Świętego". To właśnie Jan Paweł II nazwał Żydów “starszymi braćmi", odwiedzając rzymską synagogę w 1986 r.

Rok 2004 jest w pewnym sensie wyjątkowy: wigilia przypada w piątek - zbieg okoliczności sprawia, że wyznawcy trzech religii wywodzących się z wiary Abrahama: Żydzi, Chrześcijanie i Muzułmanie, w tym samym czasie zwracają się ku Jedynemu. Dla wierzących jest w tym wezwanie do nadziei, że On sam pomoże nam dostrzec wreszcie nasze wzajemne braterstwo.

Wigilia powinna być dniem nadziei na gojenie ran, dniem balsamu w pogotowiu. Więc przed rozpoczęciem naszej wieczerzy pomyślmy, że nie jesteśmy sami w swoim świątecznym zwrocie do Boga. Idą do meczetu, idą teraz do synagogi ludzie wiary, jak my. Wkrótce staną za rodzinnym stołem, przecież podobnie jak my. W Warszawie 24 grudnia 2004 r., czyli 5765, szabat rozpoczyna się o 15.09, w Krakowie o 15.13. Może o tej właśnie godzinie zacznijmy nasze wigilijne skupienie (choćby przy niezbędnej jeszcze pracy, choćby w drodze). Warto odnaleźć, powtórzyć psalm 116 dedykowany modlitewnemu kontaktowi ze Starszymi Braćmi (nie wykluczającemu i Młodszych, i nikogo!):

Miłuję Pana, albowiem usłyszał

głos mego błagania.

***

Początek wigilijnej wieczerzy zależy dziś od mnóstwa rodzinnych okoliczności - od godzin pracy i rozkładu jazdy, od korków na ulicach i tempa ostatnich niezbędnych czynności.

A co z wyglądaniem gwiazdy? Ktoś powinien się tym poważnie zająć! Znajdować chwile, by spoglądać w wigilijne niebo. A gdy się zobaczy pierwszą gwiazdę - może przez łzę w oku - warto umieścić na szybie jej skromny portret - z warkoczem komety, w aureoli błysków, może tajemniczą ośmioramienną gwiazdę z białoruskiej ikony? Dla przypomnienia mesjańskiego znaku i jako sygnał rozpoczęcia radosnego czuwania.

Jeszcze nie! Ale to znak, który prowadzi. Już blisko; już tak blisko do naszego prawdziwego udziału w anielskim i pasterskim hołdzie składanym jaśniejącej Tajemnicy. Święcimy ostatnie godziny oczekiwania, które jest niezawodne. Od gwiazdy przenosimy rozjaśnione spojrzenie na opłatek, nasz przaśnik. Otwiera się czas życzeń. W blasku niezawodnej Obietnicy nasze życzenia dla siebie nawzajem przestają być zwykłym seansem zaklinania losu, czy taką ot sobie gadaniną. Może warto zatroszczyć się o prawdę życzeń.

“Zdrowia, bo to najważniejsze". Najważniejsze? Czy tak jest w świetle mesjańskiej gwiazdy? Jej promień przebija kolejne banieczki w pianie naszych odzywek. Ach tak, życzmy też sobie tego nie najważniejszego, choć pożytecznego: właśnie zdrowia, powodzenia - pieniędzy (czemu nie?). Przed tym i do tego mądrze jest życzyć sobie czasu, więcej miejsca w życiu dla siebie nawzajem. Ale w najważniejszej chwili przełamania się opłatkiem i uścisku, może w milczeniu - przywołaj w sobie pragnienie Dobra dla tej drugiej osoby - tego nieznanego mnie dobra, którego ten bliźni sam dla siebie pragnie i Dobra z jeszcze bardziej tajemniczych pragnień Bożych. Chciej w tę osobę przelać i wziąć od niej nadzieję. To taka dziwna prawda i reguła: nadziei przybywa, gdy się nią podzielić. Z prawie niewidzialnej i ledwie żywej, nadzieja staje się solidna, nieusuwalna z naszego wewnętrznego świata.

Nadzieja wie i nie myli się: JESZCZE NIE to zaprzeczenie negacji. Nie godzimy się, by miało nie być, by mogło nie być Obiecanego. Wkrótce JUŻ - już pali się gwiazda.

Nie jesteśmy gotowi, oczywiście. Ten, Kogo mamy spotkać, Sam się zajmie przygotowaniem nas, jeśli Mu powiemy: “TAK, proszę".

Wzrusza mnie i zachwyca zawarty w jednym z adwentowych listów obraz Pana, który “bawi się z nami w chowanego". JUŻ! - to prośba gotowych dać się znaleźć. Źle nam samym w kryjówkach.

***

Przygarnijmy się wszyscy wzajemnie w oczekiwaniu, oczywiście i z tymi, co przyszli zająć miejsce “Niespodziewanego Gościa". Mogą być obecni widzialnie, albo - tylko - w naszych myślach i wyobraźni. Szerokie zaproszenie. Z czterech stron świata, z bliska i z daleka - swoi zgromadzeni gdzieś przy innych stołach. Ale nie tylko oni: także dobroczyńcy znani i nieznani. I nieszczęśliwcy miotani wojną, ściśnięci głodem, ci, którym ziemia drży pod stopami - ci, którzy zapomnieli o święcie albo go nie znają czy dają mu inną datę (dla pamięci o tych, co w tych dniach wybiorą przyszłość swego kraju, na pustym talerzu pomarańczowa mandarynka). Wreszcie dla tych, co już stanęli albo dziś staną przed Obliczem - płomień świecy na stole.

Potem kosztowanie potraw, tych samych, co zawsze i może też nowych. Wspomnienia i plany. Można list podpisać, który powędruje daleko, niosąc między kartkami opłatek?

Gdy się już wszystkim podzielimy i obdzielimy - wśród kolęd, może znów na chwilę przywołać Ciszę. Jeszcze w niej sobie dźwięczą ich melodie, może dolatują zza ściany.

Pora na zakończenie adwentowych rekolekcji.

Spójrzcie na adwentowe listy, które dziś towarzyszą tekstowi. Warto je będzie później dokładnie przeczytać. Teraz poślijcie wszystkim autorom dobre życzenie. Także tym, którzy nie zmieścili się w druku. Przyłączam się i wszystkim dziękuję za niezwykły Adwent z Wami.

Właściwym finałem wspólnych rozważań jest publikowana na pierwszej stronie homilia ks. Tomáša Halíka (niespodziewanie dla mnie przez Redakcję wybrana). Ks. Halík to człowiek Adwentu. Dźwiga w sobie doświadczenie czeskiego chrześcijaństwa - lat prześladowań obfitujących w piękne świadectwa i w małoduszność, wręcz zdradę. Jako psycholog - zna przestrzeń pragnień i tęsknot. Jako teolog - mówi rzeczy trudne i milczy wobec Tajemnic. Przeczytajcie homilię, w której znajdziecie te słowa: “(...) w imię tej bożonarodzeniowej wiary mówimy, że wielką i świętą rzeczą jest być człowiekiem. Wierzymy, że każdy, kto przyjmuje swoje własne człowieczeństwo i człowieczeństwo innych odpowiedzialnie i z wdzięcznością, jako dar i jako zadanie - już przez to samo spotyka się z Bogiem".

Listy jeszcze adwentowe - wspominamy, jak to było

Nie, nie wyjdę ani z grupą, ani sama w ciemny poranek, by oddać się adwentowej medytacji. I nie dlatego nawet, że życie goni i obowiązki. Cisza poranka jest pozorna. Ten czas nie jest już osłonięty milczeniem. Agresja nie całkiem rozbudzonych właścicieli psów, co znaczą swą obecność na resztkach obumarłej zieleni, pośpiech samochodów, dostawców i tych, co chcą za wszelką cenę zdążyć przed utknięciem w korku. To pejzaż adwentowego poranka mego miasta. Więc jeszcze przez moment chowam się w ciemność i ciszę mego mieszkania, nie zapalam światła. Niech odgłosy budzącego się miasta nie rozpraszają mnie zbyt wcześnie. Marana Tha. Przyjdź Panie!

Rutyna porannych czynności i uważna jazda przez rozkopane, zapchane miasto. Może zanim zadzwoni pierwszy telefon, uda mi się odebrać e-pocztę od Mateusza i przeczytać Psalm.

od: ek

Na wsi wcale nie jest ciemno, drogi i dróżki oświetlone, widać nawet dusze, które idą od cmentarza, na roraty idą. Wcześniej od innych dusz, tych, co jeszcze siedzą w ciele. W młodości bawiliśmy się w pukanicę i jeden z kryjących się wołał: “Jeszcze nie, jeszcze nie - już!". Pokutnik (pukający) słyszał, z której strony doleciał głos i już go miał. A jak Pan zawoła na mnie: “Już!"? A jak dla zmyłki każe echu przylecieć z drugiej strony? Czy Go odszukam?

Nie poszłam za Panią ani w ciemną ulicę, ani na Grabarkę, ani do cerkwi wyobraźni. Nigdy nie widziałam cerkwi od środka, a wyobrażać mi się nie chce (brzydka stara babka, której się nic nie chce). Poszłam do chudego lasu, do Pana Boga, ptaszków i saren. Jemiołuszki przyleciały od wschodu, duże stado, takie ładne, frywolne, dzwonią drobno niczym kropelki rosy wpadające do kryształowej wody. Jemiołuszki - rzadkość u nas. Pewnie JUŻ będzie zima? Rogasie, mężowie i synkowie saren, JESZCZE NIE odrapały naszych małych sosenek i modrzejków, a robią to często. Pan Bóg ptaszków i saren nakazał im: “JESZCZE NIE czyńcie szkody!". A nam pogroził żartobliwie: “Możecie sobie ogrodzić ten wasz lasuś i nie wodzić na pokuszenie moich podopiecznych!". A może kazał któremu świętemu mieć baczenie na młode sosenki? Pewnie tak.

W chudym, małym lesie można siedzieć na kamyczku i wracać do dzieciństwa. Tylko kliknąć pamięcią i JESZCZE NIE, JESZCZE NIE - już:

Przez góreczki, przez dolinki

Szli juhasi do Dziecinki

Wiatr im w oczy śniegiem sypał

Mróz ich w palce u nóg szczypał

Gwiazdki z nieba im mrugały

I drogę im oświetlały

Czasem po drodze płakali

Oni byle jeszcze mali

Mieli tylko serca szczere

Żadnych darów... Nawet serek

Zjedli drogą...

Tak przeleciał czas oczekiwania. Dziś tajemnicy nie ma żadnej, telewizja wszystko wyjaśnia dokumentnie. Anioł i Teolog są tylko dziełami sztuki. A kiedy wzieram w swoją duszę, nie ma tam żadnych “pęt otchłani", nie ma żądzy (ani pieniądza, ani seksu), jest cisza, a czasem pusto, bo dusza ucieka z wnętrza i siedzi mi na ramieniu! Szepczemy sobie wtedy do ucha różne JUŻ i śmiejemy się cicho.

od: babka

Poznając prawosławie i protestantyzm wzbogaciłem się, a zarazem lepiej zrozumiałem dar katolicyzmu, w którym się urodziłem i wychowałem, także nasze zobowiązanie wobec “braci odłączonych". I choć od Vaticanum Secundum wiele dzielących rowów zasypano, chyba stale czekamy na cud - pojednania.

A na razie czekamy na światło, które zaświeci nam podczas najdłuższej nocy w roku. Zawsze jest to światło nadziei - będzie to światło “już" - jednak zawsze potem przychodzi “jeszcze nie" - ale tylko do następnego światła.

od: jch

Jest w oczach Anioła świadomość pewności poznania Prawdy, która jednak staje się dlań źródłem głębokiego zamyślenia, przepojonego nutką smutku. Zresztą... Może jest całkiem inaczej? To w końcu nieuchwytne, ciągle NIE TO, nie tak.

od: mw

Janneke Krijger, zaangażowana w ruchu ekumenicznym, nazwała ikonę “oknem, przez które widać Boga". Mam dwie nietypowe ikony, przez które spoglądam na Boga. Ponieważ dojeżdżam do pracy, często patrzę przez okno w pociągu lub autobusie. Oglądając zmieniające się krajobrazy, czasami modlę się - bywa, że prowadzę własne wewnętrzne dyskusje z tekstami, które chwilę wcześniej przeczytałem; albo cieszę się ze zdania, które mnie zachwyciło podczas jakiejś lektury; odbywam rozmowy, które nigdy nie będą miały miejsca... Autobusem jadę o godzinie czwartej nad ranem. Wtedy wszyscy śpią. Zimą, kiedy za oknem jest ciemno, a w autobusie nie ma oświetlenia, widzę gwiazdozbiór Oriona. Przypomina mi się legenda o trzech gwiazdach w Orionie symbolizujących mędrców: Kacpra, Melchiora i Baltazara.

od: mrk

Postarajmy się stanąć w Jego obecności bez żadnych pytań, gotowych odpowiedzi, głębokich przemyśleń, bez próśb i oczekiwania na duchowe wzmocnienie. Tylko ja i Bóg. Może w ten sposób stworzymy Mu w naszym sercu enklawę, w której będzie się mógł narodzić.

od: rk

***

Przed szukającymi szczerze Bóg odkrywa Swoje Wielkie Tajemnice, odsłania całe Swoje bogactwo, które może objąć ludzkie serce i umysł. Kto długo szuka, z czasem przestaje się dziwić, że coraz mniej rozumie, że nie jest taki mądry, jakim chciałby siebie widzieć, że nie znajduje odpowiedzi na pytania, na które - jak kiedyś sądził - umiał odpowiedzieć. Nie wymaga od siebie wszechwiedzy. Przecież wszystko wie tylko Bóg. A człowiek nie jest jak Bóg, choć na Jego podobieństwo został stworzony. Kto szuka, może zbłądzić, może uciec spod Krzyża, przepełniony chwilowym lękiem. Ale kto szuka - ten wróci i nie będzie wyrzucał sobie, że nie okazał się “głęboko wierzący". Jezus przyjmie przecież szczere łzy żalu, jak przyjął łzy Piotra i uczynił go Swym namiestnikiem na ziemi. Jak przyjmował łzy Dawida, ilekroć ten żałował za grzechy i powracał do Niego. Dawid - zabójca, cudzołożnik - człowiek czystego serca, który nade wszystko szukał Bożej Woli i to w jego rodzie narodził się Mesjasz. Człowiek w drodze, który szuka Boga i czyni to całym sercem, nie trwa w pewności, że posiadł wielką wiarę, lecz stale prosi Jezusa - jak ewangeliczny ojciec opętanego chłopca - aby zaradził jego niedowiarstwu i dał mu wiarę maleńką, jak ziarenko gorczycy. Przecież - jak obiecał Jezus - taka wiara wystarczy nam, abyśmy przenosili góry.

od: ksz

“Napisał Mistrz Eckhart: »Tysiąckroć bardziej jesteś Bogu potrzebny, niż Bóg tobie«. Te paradoksalne słowa doskonale przystają do Betlejem. Ludzie są szczególnie Bogu potrzebni wtedy, gdy Bóg jest jeszcze dzieckiem. Wieczne dziecięctwo Boga stale potrzebuje dobroci człowieka. (...) Bóg będzie się rodził Dobrem, które budzi ze snu pomocną dobroć człowieka. (...) Pozostaje wielkie pytanie: gdzie jest nasze prawdziwe Betlejem?".

Ks. Józef Tischner

Blask zapowiadających świąteczny czas świateł obiecuje rozbłyśnięcie światła we mnie. Zarazem potęguje tęsknotę za spotkaniami “w blasku światła", spotkaniami przenikniętymi światłem Święta. Kto tęskni, kto szuka dróg poznania pragnień bliskiej osoby/ bliskich osób, kto dąży do spotkania w przestrzeni pragnień, ten czuwa, przygotowuje ścieżki. Czuwanie to szansa dla pragnień. Jak ciepły oddech ogrzewa i pozwala przetrzeć zmarzniętą szybę, tak czuwanie pozwala odmrozić pragnienia. Czuwanie otwiera na teraźniejszość. W moim “tu i teraz" mam szansę doświadczyć swoich pragnień

Przestrzeń pragnień to wymiar duchowy w człowieku, decydujący o jego niepowtarzalności i ludzkiej godności. Paradoksalnie, mimo że nieustannie w hasłach reklamowych i publicznych dyskursach pada słowo “pragnienie", wiele wskazuje na to, że żyjemy w kulturze negowania pragnień, ich nieuszanowania czy wulgaryzowania. Oszałamiające upublicznianie różnorodności, często występujących w opozycji do siebie “pragnień" zagraża przeżywaniu mojej niepowtarzalnej przestrzeni pragnień. Zaś zanegowanie siebie na tym poziomie sprawia, że tracę orientację w życiu, przestaję sobie ufać i być w zgodzie z tym, co uznaję za “moje własne, niepowtarzalne wnętrze".

Moje niepowtarzalne pragnienia to sposób “zagadnięcia" mnie przez Boga. To imię, które Bóg odsłania przede mną, do poznania którego mnie prowadzi. Bo w “moim własnym niepowtarzalnym wnętrzu" jeszcze siebie nie znam/ wciąż siebie poznaję. Życie duchowe rodzi się we mnie, gdy w sercu odkrywam źródło. Bóg jest obecny w tym zdroju, Jego bliskość w nim mnie orzeźwia. To głębia Jego czułości.

Jak się o nie troszczyć? Zanurzając dłonie w jego zdroju, by obmyć twarz, oczyścić spojrzenie, przywrócić dłoniom czułość. Czerpiąc z niego obficie, by poczuć żar obecności Boga, Jego przychodzenia, Jego pragnienia. Otwierając się na słowa: “Nie zaprzeczaj pragnieniom swego serca! Nie pomniejszaj nadziei, ku której wyrywa się twoje serce. To Mój głos! To głos Mojej tęsknoty cię budzi!".

Przestrzeń pragnień to miejsce narodzin Boga we mnie/ w nas. “Wieczne dziecięctwo Boga" to Jego objawianie się w naszych niepowtarzalnych pragnieniach, powierzonych naszemu pielęgnowaniu. Pozwolić Bogu narodzić się w nas, to pozwolić narodzić się pragnieniom w naszych sercach, pozwolić, by “trysnęły zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie, by spieczona ziemia zmieniła się w pojezierze, spragniony kraj w krynice wód" (por. Iz 35, 6-7).

Chrystus przyszedł na świat/ narodził się jako człowiek, by objawić pragnienie Ojca. Dzisiaj przychodzi na sposób budzenia pragnień. W przestrzeni pragnień może dokonać się spotkanie z pragnieniem Boga, poznanie Go w Jego Zamyśle, który jest Miłosnym Zamysłem.

Spotkanie w pragnieniach z drugim człowiekiem i z Bogiem to wymiary, które się wzajemnie przenikają. Lévinas, który w centrum rozważań umieścił metafizykę pragnienia, pisze, że pragnienie “jest jak dobroć - to, co upragnione nie wypełnia jej, lecz drąży". Jaką postawę budzi w człowieku pragnienie? Jak odsłaniać/ osłaniać rzeczywistość, której podejmowanie nie owocuje nasyceniem, ale pogłębieniem pragnienia? Jak kroczyć drogą Miłości, która przerasta nasze spodziewanie, która zaprasza/ wzywa, by spodziewać się więcej niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić?

Czas oczekiwania/ czuwania/ przygotowywania ścieżek otwiera na doświadczenie pragnienia, doświadczenie zachwytu wobec/ w przestrzeni pragnień. Otwiera perspektywę twórczości/ życia na miarę pragnień, w przestrzeni, którą one będą przenikać, ozdabiać, upiększać... Nie chcę ukrywać zachwytu, jest dla mnie cenny, jest jak powietrze. Chcę żyć w zachwycie, błogosławiąc pragnienia, które we mnie złożyłeś/ które w sobie odkrywam. Chcę tworzyć dla nich przestrzeń.

od: Małgorzata Motyka

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2004