Między Gazą a Kijowem. Zachód zmęczony wojną

Świat nam się skurczył. Jest bardziej na wyciągnięcie ręki, bardziej wzajemnie zdeterminowany. To, co dzieje się na Bliskim Wschodzie, ma skutki nie tylko tam.

06.11.2023

Czyta się kilka minut

Po izraelskim nalocie w miejscowości Rafah, w południowej części Strefy Gazy. 31 października 2023 r. / MOHAMMED ABED / AFP / EAST NEWS
Po izraelskim nalocie w miejscowości Rafah, w południowej części Strefy Gazy. 31 października 2023 r. / MOHAMMED ABED / AFP / EAST NEWS

Przynajmniej to jest pewne: większej wojny, regionalnej, której się obawiano, nie będzie. Takiej, w której przeciw Izraelowi wystąpiłyby Iran i libański Hezbollah, zmuszając tym USA do militarnego wystąpienia po stronie Izraela (a w ślad za Ameryką może i nas, jej sojuszników). 

Skąd to przekonanie? Ze słów Hassana Nasrallaha. Po tym, jak 7 października Hamas zaatakował Izrael, przywódca Hezbollahu – organizacji, której siły zbrojne (w tym ok. 150 tys. rakiet) to realne zagrożenie dla całego Izraela – milczał. Zabrał głos dopiero 3 listopada. Były obawy, że wypowie wojnę Izraelowi. Tymczasem – obok rytualnych pochwał dla Hamasu i oskarżeń wobec USA – Nasrallah mówił, iż atak z 7 października to dzieło „w stu procentach palestyńskie”, nikt z „osi oporu” o nim nie wiedział („oś” to w jego języku sojusz wrogów Izraela, z Iranem i Hezbollahem), a „ta bitwa ma charakter wyłącznie palestyński”. Mówił to raczej nie tylko w swoim imieniu. W takiej perspektywie próby ataków na granicy libańsko-izraelskiej i na bazy USA w Syrii oraz Iraku wydają się nie wstępem do czegoś większego, lecz minimum, które „oś” podejmuje, by pokazać, że jest w grze.

Wojny regionalnej nie będzie. Co nie znaczy, że nie będzie cierpienia niewinnych, tyle że teraz zawężonego do Strefy Gazy. Za to w skali, która wykracza już poza definicję samoobrony Izraela. Jeśli nie prawną – tu prawnicy się spierają – to w kategoriach człowieczeństwa. Przez cztery tygodnie, które minęły od masakry Hamasu i rozpoczęcia izraelskich uderzeń w Gazie, zginęło w nich pięć-sześć razy więcej dzieci palestyńskich, niż zginęło dzieci ukraińskich przez 88 tygodni rosyjskiej inwazji. Tego nie da się usprawiedliwić okrucieństwem Hamasu, prawem wojny (niektórzy prawnicy twierdzą, że skoro Hamas zbudował „podziemne miasto”, cała Gaza jest uprawnionym celem) i historycznymi analogiami.

Sytuacja, w której dyplomaci Izraela (niezagrożonego w swym istnieniu, mającego broń atomową i sojuszników) na forum ONZ przypinają sobie gwiazdę, którą Żydzi nosili w gettach, i porównują akcję lądową w Gazie do desantu w Normandii, pytając, czy po stronie alianckiej ktoś troszczył się o to, czy cywile w Monachium mają dostęp do wody – to nadużywanie pamięci. W ten sposób ofiary Holokaustu sprowadzane są do roli listka figowego, mającego zakryć lub wręcz unieważnić wszystkie błędy w izraelskiej polityce wobec Palestyńczyków (niektórzy w Izraelu zwą ją apartheidem). Jeden fakt: w cieniu wojny żydowscy osadnicy na Zachodnim Brzegu przejęli siłą kilkanaście palestyńskich osad, mieszkańców wypędzając, a niektórych zabijając (Biden wezwał Izrael, by położył temu kres).

Prezydent Turcji mówi o podwójnych standardach Zachodu: ten ma wylewać morze łez, gdy Rosja atakuje ukraińskie miasta, a milczy, gdy Izrael odcina Gazę od prądu i leków. Wprawdzie Zachód nie milczy (nie tylko Biden co chwila domaga się od Izraela, by nie ignorował życia cywilów; inna rzecz, że politycy zachodni mogliby mówić to głośniej). Ale dobrze mieć świadomość, iż taki pogląd, podzielany na Globalnym Południu, będzie ciągnąć się długo za nami, za Zachodem.

Bo świat się nam skurczył w tych dniach. Jest bardziej na wyciągnięcie ręki, bardziej wzajemnie zdeterminowany. Już nie trzepot skrzydeł motyla, lecz krzyk uczestników festiwalu rockowego i potem huk bomb odbijają się echem – w wymiarze społecznym, emocjonalnym, politycznym – także po Europie i świecie.

Jest przy tym coś, co łączy dziś Bidena i Putina: pragnienie, by adresaci ich wystąpień dostrzegli związek między wojnami na Ukrainie i Bliskim Wschodzie. Choć intencje obu są odmienne. Dla Putina Gaza to nowa okazja, by podważać pozycję USA w świecie niezachodnim. Biden, przedstawiając oba konflikty jako fronty podobnego zmagania (gdzie atakujący chcą zniszczyć dwie demokracje), adresuje to głównie do Amerykanów, zwłaszcza Republikanów, by skłonić ich do pakietowanego traktowania długofalowej pomocy dla Izraela i Ukrainy. W minionym tygodniu poniósł porażkę: izba niższa Kongresu, gdzie Republikanie mają większość, rozdzieliła obie kwestie, akceptując tylko wsparcie dla Izraela. Co może znaczyć, że pomoc dla Ukrainy będzie bardziej niż dotąd w USA przedmiotem sporu.

Dzieje się to w chwili, gdy Walery Załużny, dowódca armii ukraińskiej, przyznaje w tygodniku „Economist”, iż ofensywa, która miała stworzyć dogodną sytuację do zakończenia wojny na warunkach Ukrainy, nie udała się, a scenariusz na przyszłość to wojna pozycyjna (gdyż obie strony są dość silne, by odeprzeć każdą klasyczną ofensywę przeciwnika). Załużny przyznaje też, że wojna pozycyjna jest groźna dla Ukrainy, bo czas gra na korzyść Rosji, pozwala jej odbudować potencjał. Z konstatacji tej generał wywodzi nową prośbę o więcej nowoczesnego sprzętu – samolotów, środków walki elektronicznej, dronów itd. Skoro jednak nie dostał go dotąd, czy dostanie teraz (poza samolotami F-16, ale one same nie zmienią układu sił)?

Wystąpienie Załużnego zbiega się z ujawnieniem przez rosyjskie trolle treści rozmowy, którą odbyli niedawno z Giorgią Meloni. Sądząc, iż rozmawia z szefem Komisji Unii Afrykańskiej, włoska premier mówiła, że wśród zachodnich polityków panuje „wielkie zmęczenie” wojną na Ukrainie: „Jesteśmy tuż przed momentem, gdy każdy zrozumie, że potrzebujemy jakiegoś wyjścia. Problem jest taki, by znaleźć wyjście akceptowalne dla obu stron, nie niszcząc przy tym prawa międzynarodowego”.

Wojna bliskowschodnia, tak angażująca, pogłębi to zmęczenie. Nie musi to znaczyć, że pomoc dla Ukrainy ustanie. Dobrze jest jednak mieć świadomość, w jakim momencie jesteśmy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, kierownik działów „Świat” i „Historia”. Ur. W 1967 r. W „Tygodniku” zaczął pisać jesienią 1989 r. (o rewolucji w NRD; początkowo pod pseudonimem), w redakcji od 1991 r. Specjalizuje się w tematyce niemieckiej. Autor książek: „Polacy i Niemcy, pół… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Między Gazą a Kijowem