Matematyka jest kobietą

Jako pierwsza kobieta otrzymała tytuł profesora. Aby to osiągnąć, Sofia Kowalewska przeszła bardzo długą drogę.

25.07.2016

Czyta się kilka minut

Sofia Kowalewska na zdjęciu wykonanym prawdopodobnie około 1880 r.  / Fot. HERITAGE IMAGES / GETTY IMAGES
Sofia Kowalewska na zdjęciu wykonanym prawdopodobnie około 1880 r. / Fot. HERITAGE IMAGES / GETTY IMAGES

Alfred Nobel nigdy nie związał się z kobietą. Skupiony na wynalazkach i biznesie, żył w przekonaniu, że nauka to rzecz dla mężczyzn. Kobiecie wykształconej zostawiał rolę sekretarki, gosposi lub żony naukowca. Takie podejście wynalazcy dynamitu łączono z jego niechęcią do matematyki, którą nazywał „teoretyczną spekulacją”. Dlatego nie ufundował w tej dziedzinie nagrody swego imienia – uznając, że nie przynosi światu wielkiego pożytku. Według legendy powodem tych uprzedzeń Nobla była kobieta zajmująca się matematyką: Sofia Kowalewska.

Geny i ściana

Gdyby nie ożywiony ruch społeczno-emancypacyjny lat 60. XIX w. w Rosji, Sofia Wasiljewna Kowalewska nie zostałaby profesorem matematyki na Uniwersytecie Sztokholmskim. Ale w jej przypadku niebagatelną rolę odegrały też geny i... ściana.
Urodziła się w 1850 r. w Moskwie. Jej ojciec Wasilij Korwin-Krukowski był generałem artylerii; niedługo po narodzinach drugiej córki przeszedł w stan spoczynku. Z pochodzenia Polak, wywodził drzewo genealogiczne od węgierskiego króla Macieja Korwina. Jako emeryt przeniósł się do majątku Palibino w guberni witebskiej (dziś Białoruś), gdzie Sofia spędziła dzieciństwo. W chwili wybuchu powstania styczniowego miała 13 lat. Kształcona przez Polaka Józefa Malewicza, poprosiła go o lekcje polskiego. Lubiła też szlachcica Bujnickiego z sąsiedztwa, który „poszedł w las”, a władze zarekwirowały jego majątek. Po latach Sofia napisze, że Polsce zawdzięcza swą osobistą niezależność.

Był jeszcze starszy brat ojca, Piotr, pasjonat francuskich czasopism i nauki. Z Sofią potrafił rozmawiać jak z osobą dorosłą. Od niego usłyszała o kwadraturze koła. Choć talent matematyczny odziedziczyła raczej po niemieckiej rodzinie matki, Jelizawiety: pradziad Fiodor Szubert był astronomem, dziad Fiodor matematykiem. A że matematyka wymaga fantazji i kreatywności, Sofia była przekonana, iż także swój talent literacki zawdzięcza Szubertom.

Prócz genów było coś jeszcze. Gdy miała sześć lat, wyremontowano rodzinny dworek. Ściany obklejono sprowadzonymi z Petersburga tapetami. Ale okazało się, że na pokój dziecinny tapet braknie. Ktoś wpadł na pomysł wykorzystania papierów, które leżały na strychu. Były to litograficzne arkusze wykładów Ostrogradskiego o rachunku różniczkowym i całkowym. Sofia: „Spędzałam całe godziny przed tą tajemniczą ścianą, usiłując zrozumieć chociażby oddzielne zdania. (...) Z powodu codziennego wpatrywania się w owe formuły ich wygląd wraził mi się w pamięć”. Spragniona wiedzy, inteligencją biła na głowę brata i kuzyna. Ojciec długo nie przyjmował tego do wiadomości.

Pisarz i dziewczyna

Sofia jest autorką napisanych z talentem „Wspomnień z dzieciństwa”. To obraz typowego „gniazda szlacheckiego” na prowincji, wstrząsanego dramatami służby i rodziny, w którym żyje nietypowa dziewczynka. I ma nietypową siostrę. Starszą od Sofii o siedem lat Annę zwano w domu Aniutą. Zaczytywała się w wywrotowych powieściach, jak „Ojcowie i dzieci” Turgieniewa. Sączyły one w młode dusze nihilizm – prąd popularny wśród zbuntowanej rosyjskiej młodzieży.

W tajemnicy przed rodzicami Aniuta pisze nowelę i posyła do pisma „Epoka”, prowadzonego przez Fiodora Dostojewskiego. O dziwo, pisarz chce wydrukować i przesyła honorarium. Przez zbieg okoliczności o wszystkim dowiaduje się ojciec. Wpada w szał. Dla niego Dostojewski to „żurnalista i katorżnik”. Ale pod naciskiem żony ulega i pozwala Aniucie na spotkanie z pisarzem podczas zimowego pobytu w Petersburgu.

I tu zaczyna się fascynujący opis związku siostry z geniuszem, którym na początku wszystkie kobiety z rodziny są oczarowane. Lecz z dnia na dzień Fiodor staje się napastliwy względem Aniuty, wyraźnie chce zostać jej mężem. A ona robi się wobec niego opryskliwa, co ze zdziwieniem obserwuje 15-letnia Sofia, po uszy w pisarzu zabujana. W końcu Fiodor oświadcza się Aniucie i zostaje odrzucony. Dlaczego? „Stale jak gdyby zagarnia mnie – wyzna Aniuta siostrze – wsysa mnie w siebie; przy nim nigdy nie mogę być sobą”.

Anna Korwin-Krukowska stała się jedną z trzech figur kobiecych, które przewijają się w powieściach Dostojewskiego. Jest Agłają w „Idiocie” i Katarzyną Iwanowną w „Braciach Karamazow” – zepsutą panienką z dobrego domu. Czy słusznie? Starczy zajrzeć do „Wspomnień”, by zrozumieć, na czym polegał problem Dostojewskiego. Gdy poznał Aniutę, w 1865 r., był świeżym wdowcem. Znerwicowany, narcystyczny i zaborczy, starał się zdominować dziewczynę, która miała silną potrzebę niezależności. Nie chcąc wprost go odrzucić, zaczęła grać zepsutą pannę, którą pisarz uznał za zdeprawowaną nihilistkę. Uwierzył w jej grę, co tylko dowodzi, jak blade miał pojęcie o kobietach.

Małżeństwo i Europa

To wszystko źle wpływało na relacje obu sióstr z ojcem. Generał najchętniej wydałby córki za mąż. Tymczasem starsza chciała iść w politykę, a młodsza w naukę – tylko syn Fiedia nie przysparzał kłopotów (zgodnie z wolą ojca – będzie generałem). Na szczęście zdolności Sofii zaczęli dostrzegać inni. Najpierw Malewicz, nauczyciel arytmetyki: w tajemnicy przed ojcem pożyczył jej „Kurs algebry” Bourdona. Potem sąsiad, profesor Tyrtow, podarował jej swój podręcznik fizyki. Studiując go samodzielnie, próbowała zrozumieć, co to cosinus. Gdy o swych wnioskach powiedziała Tyrtowowi, ten udał się do generała z sugestią, że dziewczynka wykazuje zdolności na miarę Pascala... Ojciec dał się wreszcie przekonać: 17-latka zaczęła w Petersburgu pobierać nauki u cenionego pedagoga Aleksandra Strannolubskiego. Jak wspominała, „w ciągu zimy przeszliśmy geometrię analityczną i rachunek różniczkowy i całkowy”.

Tymczasem w 1868 r. z Grazu do Petersburga wróciła Nadieżda Susłowa, pierwsza Rosjanka z dyplomem wyższej uczelni. Dyskutowano o niej na salonach. Dla młodych dziewczyn stała się wzorem. Dla panien Korwin-Krukowskich również. Marzeniem Aniuty i Sofii staje się wyjazd na zachód Europy.

Ale na to potrzebna jest zgoda ojca, a ten się sprzeciwia. Aniuta wpada więc na pomysł sprawdzony przez inne kobiety. Postanawia wziąć fikcyjny ślub – wtedy mąż przejąłby obowiązek podejmowania decyzji. Ruszą jako małżeństwo na Zachód i zabiorą Sofię... Aniuta szuka kandydata wśród młodzieży Petersburga. Pada na Władimira Kowalewskiego. Ten 26-latek miał zostać urzędnikiem państwowym, lecz poniosła go atmosfera buntu. Na propozycję Aniuty przystaje, tyle że... ślub woli wziąć z młodszą, mniej atrakcyjną Sofią. Pasjonat nauki – sam też chce zdobywać wiedzę na Zachodzie – nie zamierza wiązać się z osobą skłonną do idei rewolucyjnych.

Różniczki i Komuna

Ślub się odbył. Najpierw Kowalewscy z towarzyszącą im Aniutą dotarli do Wiednia. Ale tu nie było dobrych nauczycieli, pojechali więc do Heidelbergu. Tu byli doskonali wykładowcy, lecz kobietom nie wolno było studiować matematyki. Sofia mogła uczęszczać na wykłady jako wolny słuchacz – profesorowie jej talent dostrzegli szybko. W liście do brata Władimir pisał z podziwem, że taka młodziutka, a pracuje jak mrówka.

W 1870 r. znudzona Aniuta wyjechała do Paryża, miasta z rewolucyjną tradycją. Kowalewski do Jeny, by studiować paleontologię, a Sofia do Berlina, namawiana przez swych nauczycieli. Co prawda w Berlinie też nie mogła studiować, ale tam wykładał uchodzący za najwybitniejszego matematyka świata profesor Karl Weierstrass. Gdy po raz pierwszy przed nim stanęła, grzecznie ją odprawił, bo kobiet nie uczył. Gdy przyszła ponownie, dał jej trudne zadanie, przekonany, że sobie nie poradzi. Na tyle szybko je rozwiązała, że Weierstrass zaczął walczyć o jej możliwość studiowania. Bezskutecznie. Grono profesorskie nie miało zamiaru dla jednej kobiety łamać reguł. Wtedy Weierstrass postanowił ją uczyć indywidualnie i przygotować do zdobycia dyplomu na innej uczelni. Uznał Sofię za swego najzdolniejszego studenta.

W tym czasie Aniuta wyszła za mąż, z miłości: za Victora Jaclarda, jednego z francuskich blankistów (członków tajnego stowarzyszenia rewolucyjnego). W marcu 1871 r. wybuchła Komuna Paryska. Sofia z Władimirem pojechali do Paryża. Obie siostry w ferworze walk ulicznych opatrywały rannych. Uratowały też męża Aniuty przed aresztowaniem, znajdując mu schronienie. Po stłumieniu Komuny państwo Jaclard nie mogli zostać we Francji. Uciekli do Szwajcarii, a Kowalewscy wrócili do Niemiec.

Przy zdobywaniu doktoratu wymagana była dysertacja. Weierstrass zaproponował Kowalewskiej kilka tematów. W ciągu dwóch lat przygotowała trzy: „O cząstkowych równaniach różniczkowych”, „O zastosowaniu pewnej klasy funkcji Abela do funkcji eliptycznych” i „O formie pierścieni Saturna”. Profesor uznał, że każda z nich zasługuje na osobny doktorat. W 1874 r. Uniwersytet w Getyndze przyznał Sofii stopień doktora filozofii summa cum laude.

Ojczyzna i niespełnienie

Tęskniła za Rosją, dlatego postanowiła wrócić. Tym bardziej że Aniuta z mężem i synkiem też wrócili.
Państwo Kowalewscy, oboje już z dyplomami doktorów filozofii, zjechali do ojczyzny w 1874 r. Byli przekonani, że dostaną posady na Uniwersytecie Petersburskim. Ale okazało się, że Sofia może być co najwyżej nauczycielką w gimnazjum żeńskim. Gdy próbowała się odwołać w ministerstwie, usłyszała, że mężczyźni dobrze sobie radzą z nauczaniem i nie trzeba nowości. Wychodząc z gabinetu urzędnika, rzuciła: „Pitagoras po dowiedzeniu swego twierdzenia zaniósł bogom w ofierze sto byków. Od tego czasu bydło boi się nowości”.

Musi zrezygnować z nauki, rzuca się w wir kulturalnego życia. Dom Kowalewskich staje się salonem, bywają tu Turgieniew, Sałtykow-Szczedrin, Dostojewski, Mendelejew. Sofia sięga też po pióro. Pisuje recenzje teatralne, zajmuje się tłumaczeniami. Od czasu do czasu wykłada na jakimś sympozjum. Władimir ma więcej szczęścia: może zdobyć na Uniwersytecie tytuł magistra. Jest głosicielem teorii Darwina. A kontakt Sofii z matematyką ogranicza się do intensywnej korespondencji z Weierstrassem.

I oto, przy tak niesprzyjającej aurze zawodowej, po latach życia w fikcyjnym związku między Kowalewskimi rodzi się miłość. Jej owocem jest córka – przychodzi na świat w 1878 r. Ale Sofia przeżywa poporodową depresję, musi dziecko zostawić pod opieką rodziny. Jedzie znów do Europy... Targana emocjami, staje przed wyborem: zostać na Zachodzie lub wracać do niewdzięcznej ojczyzny, gdzie są najbliżsi. Wraca.

Wraz z mężem podejmują decyzję, że zajmą się biznesem, który zapewni środki na życie poświęcone nauce. Wchodzą w nieruchomości i spółkę naftową. Biznes bierze na siebie Władimir, Sofia tęskni za matematyką. W 1880 r. jedzie do Moskwy, by tam na uniwersytecie zdobyć tytuł magistra. Ale jako kobieta nie ma szans. Decyduje się znów ruszyć do Europy. Szuka posady na uczelniach Paryża i Berlina. Bez skutku. Stosunek Europy do wykształconej kobiety niewiele różni się od rosyjskiego. Tyle że w Paryżu poznaje matematyków francuskich.

Zaczyna też pisać pracę „O załamywaniu się światła w kryształach”. Ukończona w 1883 r., zdobywa ona w branży uznanie. Ale w znalezieniu posady nie pomaga. A to nie koniec złej passy: Władimir popada w długi i popełnia samobójstwo.

Szwedzi i uprzejmość 

Jeszcze w 1875 r. Weierstrass pisał do Sofii, że wśród studentów ma Szweda, który szczególnie mu się podoba. Po latach ten Szwed będzie miał odwagę powołać na stanowisko profesora uniwersyteckiego kobietę. Nazywał się Gustaw Mittag-Leffler (jako feminista używał nazwisk obojga rodziców) i w 1881 r. objął katedrę matematyki na Uniwersytecie Sztokholmskim. Do nauki podchodził nietuzinkowo. Twierdził, że najlepsze dzieło matematyka to takie, które „jest dziełem sztuki, sztuki wysublimowanej i doskonałej. Geniusz matematyczny i geniusz artystyczny dotykają się wzajemnie”. Sofia mieściła się w tej definicji. Poznali się na sympozjum. Oboje byli studentami Weierstrassa. Gdy Mittag-Leffler dowiedział się o jej tragicznej sytuacji, zaproponował jej posadę w swej katedrze. Zgodziła się natychmiast.

A w Szwecji zaczęła się burza. Jednym z fundatorów uniwersytetu był Alfred Nobel. Od początku do szefa katedry matematyki podchodził z dystansem. Gdy dowiedział się, że chce on zatrudnić kobietę, zaprotestował. Nobla wsparli inni profesorowie, a zwłaszcza ich żony (prócz żony Mittaga-Lefflera, Signe, która Sofię przyjęła pod swój dach). Dla nich kobieta prowadząca wykłady dla młodych mężczyzn kojarzyła się niemal z prostytutką.

Niezrażona Sofia początkowo wykładała po niemiecku, zdobywając uznanie studentów. Gorliwie wzięła się za naukę szwedzkiego i po roku mogła w nim swobodnie rozmawiać, a po dwóch wykładać i pisać. Publikowała w założonym przez Mittaga-Lefflera „Acta Mathematica” – prestiżowym do dziś piśmie. A jej prace literackie, jak dramat „Walka o szczęście” czy powieść „Nihilistka”, wydane po szwedzku, rychło doczekały się tłumaczeń. I tak, po niecałym roku pracy na uczelni, otrzymała tytuł profesora zwyczajnego – jako pierwsza w świecie kobieta.

Nagrody i rozczarowania

Ale problemy się nie skończyły. Męski świat nauki wciąż zamykał przed nią drzwi. Przy okazji była podejrzewana o romans z Mittagiem-Lefflerem – gdy w istocie przez krótki czas zbliżyła się z przebywającym na emigracji we Francji Maksymem Kowalewskim, krewnym Władimira, socjologiem i pozytywistą (w 1912 r. będzie nominowany do Pokojowej Nagrody Nobla).

Rozstali się, gdyż Sofia uznała, że ważniejsza jest matematyka.

W 1888 r. Paryska Akademia Nauk wyznaczyła nagrodę za najlepszą pracę na temat „O ruchu ciała stałego”. Sofia fascynowała się tą problematyką od studiów, wysłała więc na konkurs efekt swej kilkuletniej pracy – rozprawę „O ruchu ciała stałego wokół nieruchomego punktu pod wpływem siły ciążenia”. Wygrała, co było zaskakujące w dwójnasób, gdyż Akademia rozpisywała ten konkurs trzykrotnie i dopiero za trzecim razem został rozstrzygnięty – przez Kowalewską. Dlatego „profesor Sofia”, jak ją zaczęto nazywać w Szwecji, otrzymała podwyższoną nagrodę pieniężną. Rok później zdobyła też nagrodę Akademii Szwedzkiej. A zatem – wszystko wskazywałoby, że należy do grona najwybitniejszych matematyków świata. No i?
Gdy zaczęła starania o przyjęcie jej do Akademii Szwedzkiej, sekretarz tej znamienitej instytucji wykazał się specyficznym poczuciem humoru. ,,Jeśli Akademia zacznie wybierać na członków kobiety, to przy jakich żywych stworzeniach zdecyduje się zatrzymać?” – spytał szanownych profesorów. Kowalewskiej nie przyjęto. Podobnie rzecz się miała z Rosyjską Akademią Nauk. W 1889 r. Sofia została jej członkiem-korespondentem, ale gdy rok później starała się o miejsce w gronie członków stałych – znów pragnęła wrócić do Rosji – usłyszała, że przyjmowanie kobiet nie leży w zwyczaju Akademii.

Wkrótce potem zmarła. W pełni sił intelektualnych. Przeziębiła się w podróży z Paryża do Sztokholmu, infekcja przeszła w zapalenie płuc. Był mroźny styczeń 1891 r.

Postscriptum

Tego samego roku na uniwersytecie w Sorbonie pojawiła się studentka z Polski: Maria Skłodowska. Gdy w 1903 r. Francuska Akademia Nauk przedstawiła do Nagrody Nobla kandydaturę Piotra Curie, pominąwszy jego żonę Marię, interweniował Gustaw Mittag-Leffler. Dzięki temu pierwsza kobieta w świecie otrzymała Nagrodę Nobla. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2016