Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Kenijskie lwy przestały radzić sobie z polowaniem na zebry – donoszą naukowcy z rezerwatu Ol Pejeta, 150 kilometrów na północ od Nairobi. W niektórych obszarach ich skuteczność spadła nawet trzykrotnie. Skąd ta lwia niemoc? A może to zebry opracowały nową strategię obrony?
Według opublikowanej w „Science” analizy odpowiedź jest zaskakująca: wszystkiemu winne są mrówki, a konkretnie jeden gatunek – mrówka wielkogłowa (Pheidole megacephala), po raz pierwszy opisana przez badaczy w 1793 r. na Mauritiusie. Od tego czasu żyjący w superkoloniach owad zrobił niesamowitą karierę – podróżując (wraz z naszymi statkami i towarami) zajmował kolejne obszary, często wypierając lokalne gatunki mrówek. Właśnie to dzieje się dzisiaj na kenijskiej sawannie – konkurencji z wielkogłowymi kuzynkami nie wytrzymują mrówki akacjowe (z rodzaju Crematogaster).
Od owadzich porachunków chwieje się cały ekosystem: lokalne mrówki spełniały bowiem rolę strażników akacji. W zamian za nektar i schronienie były gotowe gryźć i kąsać każdego (zwłaszcza słonia), kto próbował dobrać się do akacjowych liści. Nowi przybysze nie świadczą takich usług ochroniarskich, w dodatku zjadają larwy mrówek akacjowych. Na zajętych przez nich obszarach słonie nawet 7 razy częściej powalają drzewa akacjowe. Sawanna staje się coraz bardziej otwarta, a lwom coraz trudniej znaleźć osłonę i niepostrzeżenie podkraść się do swojego podstawowego posiłku – zebry.
Złożoność tej łańcuchowej reakcji (podczas badań wykluczono inne możliwe powody kociej łowieckiej niemocy) zachwyca, ale i martwi naukowców. „Często myślimy o ochronie konkretnych gatunków – komentował prof. Todd Palmer z University of Florida, współautor badania. – Ale najważniejsze są zależności między nimi. To one spajają ekosystem”.
Lwy na razie znalazły wyjście z sytuacji i zaczęły dużo częściej polować na bawoły, a ich liczba nie spada. Badacze przyznają jednak, że rewolucji w mrówczym świecie, a w konsekwencji także ogromnej zmiany w krajobrazie sawanny, nie da się już zatrzymać. „Odbije się to na wszystkich jej mieszkańcach” – mówił prof. Palmer.