Ludzie na granicy

W pułapkę emocji, utrudniającą dyskusję o migracji, wpadliśmy za sprawą polityków prawicy. Teraz bywa, że wyjście z niej utrudniają bezrefleksyjne, choć płynące z odruchu serca, opinie drugiej strony.

23.08.2021

Czyta się kilka minut

Grupa uchodźców z Iraku i Afganistanu od kilkunastu dni koczuje na pasie granicznym pomiędzy Polską a Białorusią. Usnarz Górny, 19 sierpnia 2021 r. Fot. Grzegorz Dąbrowski / Agencja Gazeta /
Grupa uchodźców z Iraku i Afganistanu od kilkunastu dni koczuje na pasie granicznym pomiędzy Polską a Białorusią. Usnarz Górny, 19 sierpnia 2021 r. Fot. Grzegorz Dąbrowski / Agencja Gazeta /

W komentarzach o sytuacji na pograniczu białoruskim mieszają się trzy ważne aspekty. Pierwszy to los Afgańczyków, którzy od 16 sierpnia, otoczeni przez służby obu państw, koczują pod gołym niebem na granicy białorusko-polskiej na wysokości wsi Usnarz Górny. Nie mają możliwości ruchu, a każdy spędzony tak dzień pogarsza stan ich zdrowia. Uniemożliwiające nakarmienie ich i pomoc lekarską rozkazy dowódców Straży Granicznej są okrutne. Polska nie powinna była na to pozwolić. W każdej chwili może wpuścić grupę i rozpatrzyć wnioski o azyl. Do chwili zamknięcia tego numeru „Tygodnika” tego nie zrobiła. W ludziach na granicy nie zobaczyła ludzi.

Straż Graniczna informuje o uratowaniu z rozlewisk Narwi grupy obywateli Iraku i Egiptu, którzy zadzwonili po pomoc. Ale w innych miejscach białoruskiej granicy mundurowi z obu państw przeganiają wycieńczonych ludzi. Polska, dołączając do kilku postępujących podobnie państw Unii, łamie dane przez siebie słowo – że każdy, kto znajdzie się na jej terenie, może poprosić o ochronę.

Druga rzecz to kontekst międzynarodowy. Trwa zorganizowana przez Białoruś, zapewne ze wsparciem Rosji, akcja przerzutu ludzi z Iraku na zewnętrzną granicę Unii. Ryzyko, że podobny mechanizm zostanie użyty w znacznie większej skali – właśnie przez Kreml i z wykorzystaniem ludzi opuszczających dziś Afganistan – jest realne. Ryzyko to dotyczy nie tyle zagrożenia ze strony samych przybyszów, lecz banalnej łatwości, z jaką w Polsce (i nie tylko tu) można wywołać głęboki, potencjalnie wręcz paraliżujący politykę spór wewnętrzny. Kłótnie o migrację osłabiły w ostatnich latach dwa najpotężniejsze państwa Zachodu: pomogły dojść do władzy Donaldowi Trumpowi i wyprowadzić Wielką Brytanię z Unii. Władimir Putin czeka na kolejne okazje. Uruchomienie pociągów relacji Duszanbe–Grodno, nawet kilku na dobę, dzięki sprawnej posowieckiej sieci kolejowej nie jest dla niego problemem.

I tu dochodzimy do aspektu trzeciego, łączącego Afgańczyków spod Usnarza Górnego z ową groźbą paraliżu. Czyli do pułapki emocji, w jakiej tkwimy za sprawą polityków prawicy, ale z której wyjście utrudniają także bezrefleksyjne opinie tych z nas, którzy szczerze i z dobrego serca chcą pomagać ludziom w potrzebie.

Inaczej dyskutowalibyśmy o uchodźcach i migrantach, gdyby w 2015 r. obejmująca wtedy władzę prawica – działając cynicznie, dla własnej korzyści – nie wzbudziła przed nimi masowego lęku. Łatwiej byłoby uzgodnić odpowiedzi na pytania: jakie reguły powinny obowiązywać na granicy. Czy nazywając in gremio stawiających się na niej ludzi „uchodźcami”, pomagamy tym, którzy faktycznie uciekają od wojen i prześladowań? Czy i jaka jest różnica między kamerami monitorującymi granicę a stawianiem na niej zasieków? Gdyby nie owa pułapka emocji, dowiedzielibyśmy się więcej o skomplikowanych szlakach migracyjnych i zmieniającym się świecie. Przysłużyłoby się to i nam, i ludziom na granicy stokroć bardziej niż internetowe memy z Polską otoczoną różańcem z drutu kolczastego.

Politycy prawicy będą uderzać w znane ksenofobiczne tony. O wiele większa niż sześć lat temu jest dziś współodpowiedzialność, którą za jakość tej dyskusji – a koniec końców, także za dobro ludzi, którzy w przyszłości będą szukać w Polce azylu – ponosi tzw. strona prouchodźcza. W tej rozmowie nie wolno zapomnieć o obowiązku pomocy ofiarom wojen i prześladowanym. Ale nie wolno też ignorować faktu, jakim jest cyniczna polityka naszych wschodnich sąsiadów – nie tylko Łukaszenki.


Czytaj także: Najłatwiejsza dla migrantów i uchodźców z Bliskiego Wschodu i Azji Centralnej droga do Unii wiedzie przez Białoruś. Alaksandr Łukaszenka ma w rękach potężne narzędzie do destabilizowania całego regionu.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 35/2021