Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To rezultat wycinki lasów, która zmusza drapieżniki do szukania pożywienia coraz bliżej ludzkich siedzib.
Położony przy granicy z Nepalem Uttarakhand słynie nie tylko z parku narodowego Nanda Devi, uważanego za jeden z najpiękniejszych zakątków Himalajów, ale również ze stosunkowo licznej populacji żyjących tu dziko lampartów i tygrysów, które niestety coraz częściej atakują ludzi. Od 2010 r. władze stanowe zanotowały blisko 250 takich przypadków. Ofiarami padają najczęściej pracujące w polu kobiety oraz dzieci, które zapuszczają się w las w poszukiwaniu drewna na opał. Pod koniec listopada lampart zabił siedmioletnią dziewczynkę i było to już szóste w tym roku dziecko, które poniosło w tej części Indii śmierć z powodu ataku drapieżnika.
Władze stanu Uttarakhand, który czerpie spore dochody z turystyki, obawiają się, że informacje o kolejnych atakach odstraszą przyjeżdżających, dlatego nawołują media do powściągliwości. Zdaniem niektórych zoologów szybko rosnąca liczba ataków na ludzi może jednak świadczyć o tym, że niektóre koty, zwykle unikające kontaktu z ludźmi, przestały się ich obawiać. Mieszkańcy okolicznych wsi domagają się zdecydowanej interwencji rządu, ponieważ drapieżniki dziesiątkują im również trzodę chlewną.
Uttarakhand nie po raz pierwszy ma problem z ludojadami. To właśnie tu słynny brytyjski myśliwy Jim Corbett jesienią 1925 r. upolował opodal miejscowości Rudraprayag panterę, która miała zabić w okolicy ok. 125 osób. ©℗
Czytaj także: Zatruty czas zimowy - Wojciech Jagielski o smogu w Delhi