Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pierwszy z instytutów istnieje w Lublinie od 2001 r., wyrósł ze stowarzyszenia założonego 10 lat wcześniej z inicjatywy prof. Jerzego Kłoczowskiego. Zmarły w ubiegłym roku historyk był orędownikiem współpracy z naszymi wschodnimi sąsiadami w duchu Jerzego Giedroycia. IEŚW, chwalony m.in. przez Lecha i Jarosława Kaczyńskich, ma znaczący dorobek, a wydawany przez niego rocznik – znakomite notowania. Skąd więc pomysł jego likwidacji?
Wyjaśnienie znajdujemy w uzasadnieniu rządowego projektu ustawy: chodzi o wsparcie idei Trójmorza, nowego celu strategicznego naszej polityki zagranicznej. Niestety IEŚW nakierowany był na Litwę, Ukrainę, Białoruś i Rosję, tymczasem trzy ostatnie państwa do Trójmorza nie należą... Trzeba więc zniszczyć to, co istnieje i dobrze działa, by zbudować... właśnie, co? W opinii wiceprezesa Polskiej Akademii Nauk czytamy, że „status nowego instytutu jest niejasny”, że nie będzie to już jednostka naukowa, jaką był IEŚW, i że wymagania wobec dyrektora (mianuje go premier) są zdumiewająco skromne – tylko magisterium, znajomość języków niewymagana. Dodajmy, że tej opinii komisje sejmowe nie uwzględniły, a projektu ustawy w ogóle nie konsultowano z obecnym dyrektorem IEŚW, prof. Mirosławem Filipowiczem.
Kiedy w 1981 r. po latach starań pisarzy niezależnych ukazał się w Krakowie pierwszy numer miesięcznika „Pismo”, Wisława Szymborska wyraziła radość z faktu, że jest to pismo naprawdę nowe i że „jego kołyska nie została przerobiona z niczyjej trumienki”, jak bywało w PRL-u. Czyżby stare wracało? ©℗
Czytaj także: Wielki Jerzy - Ks. Adam Boniecki po śmierci Jerzego Kłoczowskiego