Kac po referendum

Wracając z głosowania w niedzielnym referendum, nie zastanawiałem się nad tym, kto winien. Nie myślałem też, komu cały ten zgiełk opłacił się politycznie.

07.09.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

Wracając z głosowania w niedzielnym referendum, nie zastanawiałem się nad tym, kto winien: Bronisław Komorowski, usiłujący odwrócić los batalii prezydenckiej; PO, w pośpiechu przepychająca jego wniosek, a po przegranej swojego kandydata – tracąca zainteresowanie sprawą; wszyscy po trochu, z opozycją włącznie, która – wraz z nowym prezydentem – parła do rozszerzenia w ostatniej chwili listy pytań? Nie myślałem też, komu cały ten zgiełk opłacił się politycznie (z pewnością Andrzejowi Dudzie, zgłaszającemu projekt kolejnego referendum, z pytaniem popieranym przez 6 mln Polaków; nie opłacił się natomiast Pawłowi Kukizowi, dokumentując tezę o zaniku jego elektoratu).

W sprawie tego referendum najgorsze nie były koszt i frekwencja - 7,8 procent, tylko fakt, że cynizm próbujących coś ugrać polityków doprowadził do skompromitowania idei demokracji bezpośredniej, będącej wszak użytecznym narzędziem współdecydowania o rzeczach wspólnych. Zgoda: zawsze istnieje ryzyko, że referendum zamieni się w plebiscyt (za czy przeciw: rządowi, prezydentowi lub burmistrzowi), ale jeśli dotyczy spraw istotnych i ma precyzyjnie skonstruowane pytania, jest szansą na poszerzenie naszego pola odpowiedzialności. Przykładem najświeższym lokalne głosowanie we Wrocławiu, dotyczące budowy metra, ograniczenia ruchu w centrum i organizacji przez miasto kolejnych wielkich imprez (prezydent Dutkiewicz zapowiada, że mimo niskiej frekwencji opinie mieszkańców potraktuje serio). Szkoda, bo w innej atmosferze referendum mogło być świętem demokracji. ©℗

Czytaj także wcześniejszy komentarz Michała Okońskiego, zastępcy redaktora naczelnego: "Nikt mnie nie przekona, żeby nie iść na referendum."

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, redaktor wydań specjalnych i publicysta działu krajowego „Tygodnika Powszechnego”, specjalizuje się w pisaniu o piłce nożnej i o stosunkach polsko-żydowskich, a także w wywiadzie prasowym. W redakcji od 1991 roku, był m.in. (do 2015 r.) zastępcą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2015