Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Polska kultura nie lubi, gdy ktoś majstruje przy pomnikach. Pojawiły się zatem pełne oburzenia głosy wzywające do zatrzymania publikacji, a Znak odmówił jej wydania. Pani Alicja Kapuścińska złożyła pozew o ochronę dóbr osobistych, argumentując, że zagrożona jest dobra pamięć o jej mężu. Jestem przekonany, że ten medialno-prawny spektakl robi Kapuścińskiemu więcej szkody niż sama publikacja, bo zamiast rzeczowej dyskusji mamy targi domysłów, plotek i inwektyw.
Jak to zwykle bywa - jeden spektakl goni kolejny, wszak mamy w Polsce wiele pomnikowych postaci. Dziś w samo południe znalazłem w skrzynce mailowej list od adwokata Macieja Ślusarka ze znanej kancelarii warszawskiej. Krótkie pisemko dotyczy filmu "Różyczka" w reżyserii Jana Kidawy-Błońskiego, który wkrótce wejdzie na ekrany kin. Adwokat Ślusarek, działając w imieniu p. Ewy Beynar-Czeczott, "wnosi o niewiązanie w jakikolwiek sposób przedmiotowego filmu" z życiem ojca jego mocodawczyni - Pawła Jasienicy.
O co chodzi adwokatowi Ślusarkowi? O cenzurę prewencyjną. W ostatnim akapicie listu prawnik p. Ewy Beynar-Czeczott uprzedza mnie (podobny list otrzymali zapewne redaktorzy działów kulturalnych innych pism), że nawiązywanie do osoby Pawła Jasienicy i jego rodziny w kontekście filmu "stanowić będzie naruszenie dóbr osobistych mojej Mocodawczyni". Czy można być sądzonym za skojarzenia?
Do tej pory podobnych skojarzeń nie miałem. W tej jednak sytuacji trudno mi będzie ich uniknąć.