Jeszcze nie rokosz, ale już kryzys. Wojsko Polskie bez głównych dowódców

Nagłe odejście dwóch najważniejszych ludzi w polskim wojsku nosi znamiona zemsty na ministrze Błaszczaku, który z armii uczynił scenografię dla politycznej agitacji na rzecz PiS.

10.10.2023

Czyta się kilka minut

Generał broni Tomasz Piotrowski, dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych, i szef sztabu generalnego generał armii Rajmund Andrzejczak podczas obchodów 13. rocznicy katastrofy smoleńskiej, 16 kwietnia 2023 r. / FOT. WOJCIECH STRÓŻYK/REPORTER

W ostatnim tygodniu kampanii wyborczej, który na dodatek zbiega się w czasie z wybuchem wojny w Izraelu i z niepokojącymi doniesieniami z Zaporoża, gdzie ofensywa Ukrainy praktycznie stanęła w miejscu, informacja o odejściu ze służby dwóch z trzech najważniejszych oficerów Wojska Polskiego brzmi jak dzwonek alarmowy. Papierami rzucił szef sztabu generalnego generał armii Rajmund Andrzejczak oraz generał broni Tomasz Piotrowski, dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych – czyli człowiek odpowiedzialny za bieżące bezpieczeństwo Polski. Na stanowisku został jedynie generał broni Wiesław Kukuła, dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych odpowiedzialny za szkolenie wojska i podtrzymywanie jego zdolności bojowych. 

Po błyskawicznej nominacji przez Andrzeja Dudę to właśnie on zastąpił dzisiaj po południu Andrzejczaka na stanowisku szefa sztabu. Rzecz jasna, armia to nie hurtownia, w której jedna osoba może mieć wszystkie klucze. W armii działają procedury, które gwarantują jej niezakłócone funkcjonowanie także na wypadek nagłych zmian kadrowych. Okoliczności, w jakich do nich tym razem doszło, można jednak porównać jedynie z kryzysem z 2017 roku, gdy ze służby odeszło w stan spoczynku ośmiu generałów i kilkudziesięciu pułkowników skonfliktowanych z ówczesnym szefem MON Antonim Macierewiczem.

Animozje między jego następcą Mariuszem Błaszczakiem a obydwoma generałami są od dłuższego już czasu tajemnicą poliszynela. Andrzejczak i Piotrowski znają się jeszcze z misji w Iraku i Afganistanie. Ale łączy ich też to, że z dystansem odnosili się do oficjalnej linii MON. Andrzejczak wręcz ostentacyjnie sabotował konferencje prasowe, na których Mariusz Błaszczak pozował na tle kolejnych kupionych czołgów i haubic. Piotrowskiemu zdarzało się publicznie nazwać trudnymi do zrealizowania plany zwiększenia liczebności armii do 300 tys. żołnierzy. Atmosfera między panem ministrem a podlegającymi mu oficerami zgęstniała jeszcze bardziej w kwietniu br., po przypadkowym odnalezieniu w lesie pod Bydgoszczą rosyjskiej rakiety, która w grudniu 2022 roku wleciała w polską przestrzeń powietrzną, po czym zniknęła wojsku z radarów. 

Mariusz Błaszczak wydał wówczas oświadczenie, w którym winę zwalił na Piotrowskiego. Zdaniem ministra wojskowe procedury zadziałały poprawnie, żołnierze wzorowo wykonali swoją robotę, zawiódł jedynie dowódca operacyjny, który nie zawiadomił o incydencie cywilnego zwierzchnika. W odpowiedzi generał Piotrowski opublikował nagranie, w którym między wierszami dał do zrozumienia, że zarzuty traktuje jako atak na całą armię. Tuż potem do tej kuriozalnej debaty na oczach Polski włączył się Andrzejczak. Na antenie radia RMF powiedział, że o bydgoskiej sprawie poinformował przełożonych „wtedy, kiedy miało to miejsce”. Od tamtych wydarzeń upłynęło jednak kilka miesięcy i trudno zakładać, że obydwaj oficerowie dopiero teraz postanowili uciąć w ten sposób konflikt z ministrem.

Ani Andrzejczak, ani Piotrowski nie upublicznili powodów rezygnacji. Nie zamierza tego zrobić także ministerstwo obrony. Z kręgów wojskowych płyną jednak sygnały, że odejście dwóch prominentnych dowódców na pięć dni przed wyborami to ich zemsta na ministrze Błaszczaku, który z wojska uczynił scenografię dla politycznej agitacji na rzecz PiS, a ostatnio nie zawahał się nawet przed odtajnieniem części planów obronnych Rzeczypospolitej, aby następnie zagrać nimi o głosy wyborców. W tej opowieści w roli zdrajców pokazano zresztą nie tylko polityków Platformy Obywatelskiej, ale także współpracujący wówczas z nimi korpus oficerski. 

Obóz rządzący, który w tej kampanii mówi w kółko o bezpieczeństwie, istotnie musi teraz szybko przekonać swoich zwolenników, że nic się nie stało. Prorządowe media już zaczynają snuć taką powiastkę, podkreślają prawo każdego oficera do odejścia w stan spoczynku, ale nawet one grają w tę gierkę bez większego przekonania. Nic dziwnego. Rzadko przecież się zdarza, że w armii kraju mającego wojnę przy swojej granicy dwaj głównodowodzący z dnia na dzień podają się do dymisji.

Dr Michał Piekarski z Instytutu Studiów nad Bezpieczeństwem Uniwersytetu Wrocławskiego w artykule dla Oko.Press kreśli scenariusz, z którego wynika, że w poprzednich miesiącach minister Błaszczak metodą salami mógł próbować ograniczać kompetencje generała Piotrowskiego – czyli innymi słowy przeszkodzić człowiekowi odpowiedzialnemu za bezpieczeństwo polskich granic w wykonywaniu tych obowiązków. W lipcu MON ogłosił, że tworzy Dowództwo Wojsk Lądowych, nową strukturę dowodzenia, w pełni niezależną od Dowództwa Operacyjnego. W sierpniu, w związku z informacjami o przeniesieniu Grupy Wagnera na Białoruś, Błaszczak poinformował z kolei o powołaniu zgrupowania zadaniowego „Rengaw”, które miało wzmocnić ochronę granicy. Reagowanie na sytuacje kryzysowe to w czasie pokoju wyłączne kompetencje Dowództwa Operacyjnego, MON formalnie zaszeregował jednak „Rengaw” jako  jednostkę… szkoleniową, czyli podlegającą Dowódcy Generalnemu, generałowi Kukule, który cieszy się zaufaniem szefa MON. 

W wachlarzu hipotez pojawiają się również takie, które powinny zainteresować Najwyższą Izbę Kontroli. Kolejne dni zapewne przyniosą nam więcej konkretów w tej sprawie – i jeszcze więcej domysłów. Części z nich wojsko i politycy nie mogą zostawić bez komentarza, bo brzmią bardzo niepokojąco. Gdyby faktycznie doszło do użycia przez Orlen zasobów paliwowych, które koncern ma obowiązek utrzymywać na potrzeby Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych, mielibyśmy do czynienia ze skandalem wykraczającym poza ręczne sterowanie cenami na stacjach Orlenu i konflikt personalny na szczytach polskiej armii.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej