Jak zrobić dobry rachunek sumienia. Te zbyt szczegółowe bywają niebezpieczne

Czy spowiednik ma się domagać wpuszczenia w zamknięte rewiry? Sądzę, że nie.

13.12.2023

Czyta się kilka minut

 /
Ks. Adam Boniecki / Fot. Grażyna Makara

Publikowany w tym numerze artykuł Jaremy Piekutowskiego – nie księdza, który spowiada, ale autora, który wie, o czym pisze – pt. „Grzesznik na manowcach” jest ważny dla wszystkich, którzy do spowiedzi przystępują lub z jakichś racji przystępować przestali. Wart jest uważnej lektury, a ja na jego marginesie chcę napisać o (moich) doświadczeniach spowiednika. 

Najcięższe to te, w których nie mogłem udzielić rozgrzeszenia. Nie mówię o wszystkich spowiedziach, po ludzku biorąc niepełnych, bo bez rozgrzeszenia. Ale pytam, czy na pewno i zawsze takie było życzenie Pana Boga? Czy każde małżeństwo cywilne (gdy nieważności pierwszego nie dało się udowodnić) z samej definicji stawia człowieka w sytuacji niezdolności do nowego związku, a jeśli taki zostaje zawarty, czy zawsze jest grzechem? Czy automatycznie zawsze muszę odmówić rozgrzeszenia... Muszę, bo takie ograniczenia stawia mi otrzymana od Kościoła władza, ale czasem nie jestem o tym bynajmniej przekonany. Cieszą mnie próby papieża Franciszka, by z tym problemem jakoś się uporać. 

Rachunki sumienia produkowane przez różnych duszpasterzy (sam się do nich zaliczam, niestety) wprowadzają czasem – przy całej dobrej woli autorów – wiele zamieszania, polegającego na niebezpiecznym materii wymieszaniu. Obok ewidentnych grzechów, np. usunięcia z życia miłości bliźniego, niewrażliwości na jego sytuację i różnych form egoizmu, znajdujemy tam pytania dotyczące form miłości bliźniego, które dla jednego mogą być obowiązkiem, a dla innego nie. Żaden rachunek sumienia nie opisze nieskończonej ilości sytuacji, w jakich znajduje się człowiek. Dlatego zbyt szczegółowe rachunki sumienia bywają niebezpieczne. Dla jednych mogą stać się źródłem skrupułów, dla innych powodem wyrzucenia wszelkich rachunków sumienia do śmieci. Dlatego dziś jestem za krótkim tekstem rachunku sumienia otwierającym drogę refleksji nad własnym życiem.

Ten krótki tekst musi człowieka otwierać na sytuacje, które tak naprawdę zna tylko on sam, może w jakimś stopniu niekiedy i jego bliscy. W naszych rachunkach sumienia na pierwsze miejsce wysuwają się zwykle praktyki pobożne. Jest to nie całkiem zgodne z nauczaniem Jezusa, który ostrzegał przed nadmiernym mówieniem „Panie, Panie...” (Mt 7, 21). A co mają robić osoby, które straciły wiarę, cokolwiek to określenie znaczy? Czy zawsze brak udziału we mszy św. niedzielnej ma ten sam sens i to samo znaczenie? Lata w konfesjonale pozwalają odpowiedzieć na to pytanie i na wiele innych. Wiem np., że jest wiele spowiedzi z punktu widzenia nauczania Pana Jezusa zbędnych. Gdzie wystarczałby żal, zmiana życiowa itd. Nigdy jednak nie powiedziałem nikomu „z czymś takim nie przychodź”. Bo wiem, że są ludzie, którzy nie mają z kim porozmawiać o sobie. Wiem też, że mówienie o czymś w moim odczuciu absolutnie zbędnym jest przygotowaniem do innej rozmowy, ważnej. To są rozmowy jedyne, niepowtarzalne, zamknięte w tajemnicy spowiedzi. Wiem więcej: że w tych rozmowach odgrywam rolę zastępcy, przedstawiciela, sługi. 

Sakrament pokuty, jak mało który sakrament, wymaga stałej renowacji. Dotyczy on życia, a życie jest bogate w niespodzianki i się zmienia. Dziś np. coraz lepiej wiadomo, czym są różne mechanizmy ludzkiego umysłu. Walka z niektórymi jest po prostu niemożliwa, podczas gdy inne pozostają poddane woli i są przedmiotem wyboru. Nie wiem też, czy z reguły powinno się namawiać ludzi do częstej spowiedzi, czy sakrament ten zostawić na konfrontacje z prawdziwym grzechem. Połączenie duchowego kierownictwa z sakramentem pokuty ma swoje plusy, ale i minusy, takim może być np. zacieranie rozróżnienia między grzechem i niegrzechem. 

Piekutowski omawia kwestie dla sakramentu pokuty ważne, może nawet najważniejsze, nie omawia w jednym artykule to niemożliwe mnóstwa drobiazgów, które w sumie stwarzają całość przeżycia określanego jako „przystąpienie do spowiedzi”. Pomijając różne inne podziały ludzi, chciałbym tu zwrócić uwagę na tych, którzy chętnie mówią o swoich problemach, i tych, którzy o nich nie cierpią mówić. Czy w tym drugim przypadku spowiednik ma się domagać wpuszczenia w zamknięte rewiry? Sądzę, że nie. Spowiednik nie jest terapeutą. Nie jego sprawa, czy ma obraz pełny, czy tylko wycinek obrazu. Przy spowiedzi ważny jest żal i postanowienie poprawy. Żal nie musi być doskonały, postanowienie zaś musi być szczere w danym momencie. Bo postanowienie to nie gwarancja wykonania. Ze złych nawyków często wychodzi się powoli.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 51/2023

W druku ukazał się pod tytułem: Dobry rachunek sumienia