Jak wyglądają tureckie miasta rok po potężnym trzęsieniu ziemi

W İskenderun trwa odbudowa, koparki burzą uszkodzone domy. Po wielkim trzęsieniu ziemi ludzie cieszą się, że coś tutaj w ogóle zostało. Bo w pobliskiej Antiochii są tylko ruiny. Autorka „Tygodnika” odwiedziła oba miasta i rozmawiała z ich mieszkańcami.
z południowej Turcji

30.01.2024

Czyta się kilka minut

Zbieracze złomu w Hatay. Wrzesień 2023 r. / Fot. Marcelina Szumer-Brysz
Zbieracze złomu w Hatay. Wrzesień 2023 r. / Fot. Marcelina Szumer-Brysz

Odrapane krzesło z zapadniętym siedziskiem stoi pośrodku gruzów przy ulicy Tayfüra Sökmena. W innych okolicznościach straszyłoby wyglądem, ale dziś budzi lepsze skojarzenia. Ono przetrwało, inaczej niż kilka sąsiednich budynków. Niektórzy z ich mieszkańców zginęli od razu 6 lutego 2023 r., gdy nad ranem w İskenderun i całym regionie zatrzęsła się ziemia. Inni zmarli później, jak syn Mehmeta.

– Synowa zginęła, syna udało się wydobyć spod gruzów. Miał zmiażdżone nogi, zmarł po kilku dniach w szpitalu – mówi Mehmet. Był taksówkarzem, już wcześniej przeszedł na emeryturę i cieszył się, że wreszcie odpocznie. I że synowi, kierowcy karetki, się układa: mieszkanie, żona, dzieci, praca, którą lubił. – Tu pracował – Mehmet pokazuje szpitalny podjazd na tyłach alei Atatürka. – Ratował ludzi. Jego nie uratowali.

SIŁA WYŻSZA? | Mehmet mówi to spokojnie, nie rozpacza: – Co by to dało? Na kismet nie ma rady.

Kismet, czyli przeznaczenie. Po 6 lutego 2023 r. to słowo słychać było w Turcji często. Na ustach polityków rządzącej od przeszło 20 lat Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) oraz prezydenta Erdoǧana nie dziwiło. W kraju, gdzie nieszczęścia od wieków przypisuje się losowi, zaniedbania łatwo zrzucić na siłę wyższą. Inaczej politycy opozycji i wielu Turków: powtarzali, że to nie przeznaczenie zabiło 50 tys. ludzi, lecz złe budownictwo i polityczne układy, sprawiające, iż urzędnicy przymykali oczy na omijanie przepisów. A rząd, także dla zyskania paru wyborczych punktów, legalizował to, ogłaszając tzw. amnestie budowlane.

Abolicje takie, kiedyś mające dotyczyć domów wzniesionych bez zezwoleń nawet dekady temu, zaczęto bowiem wykorzystywać do legalizacji nowych osiedli. Bywało, że ich twórcy z góry nie przestrzegali restrykcyjnych przepisów budowlanych, przyjętych po niszczycielskim trzęsieniu z 1999 r. Pelin Giritlioǧlu, szefowa stambulskiego Związku Izb Inżynierów, po 6 lutego 2023 r. szacowała, że w rejonie trzęsienia takie amnestie objęły nawet 75 tys. budynków.

Dom, w którym mieszkał syn Mehmeta, postawiono legalnie, ale i tak się zawalił. Sąsiednie przetrwały. – Jednak kismet – upiera się mężczyzna. – Wola boska.

Na szczęście nie stracił wszystkiego. Żyją wnuki: 8-latek i 6-latka. Ich łóżka stały przy oknie, w pokoju od ulicy. Wydobyto ich spod gruzów. Dziś mieszkają z dziadkami. Mehmet wrócił do pracy, bo choć sieroty dostają rządowe wsparcie, pieniędzy w domu brakuje.

Widzi, że wnuki cierpią po stracie. Zauważył też, że ostatnio są bardziej wymagające: chcą zabawek i ubrań, o co wcześniej nie prosiły rodziców. Jakby wiedziały, że dziadkowie będą chcieli przychylić im nieba. Tak więc Mehmet znów jeździ taksówką. Tyle że pracy jest mało. Wielu ludzi opuściło miasto, turyści nie przyjeżdżają.

„STARAM SIĘ ŻYĆ DALEJ” | – Płaczemy, tylko tak w środku – mówi Elen Deran. Poznajemy się, gdy przystaję przy sklepie z biżuterią, gdzie Elen jest sprzedawczynią. – Może czegoś się napijesz? – zagaduje tureckim zwyczajem.

Sklepy, które przetrwały kataklizm, otwarto na powrót szybko. Tragedia tragedią, a żyć trzeba. I kupować ubrania. I złoto, bo przecież ludzie nie przestali brać ślubów, a w Turcji z tej okazji wręcza się złotą biżuterię i monety. Przychodzą też ci – zanim Elen zrobi kawę, obsłuży dwie takie osoby – którzy chcą spieniężyć swoje złote oszczędności. Naręcza łańcuszków lądują na jubilerskiej wadze, Elen zlicza ich wagę i płaci w gotówce.

– Nic nikomu nie przyjdzie z tego, że będę się rozklejać. Staram się żyć dalej, nie rozdrapywać ran – mówi Elen. Ona została sama, nie przeżył nikt z najbliższej rodziny. Do dziś, gdy słyszy na ulicy głośniejszy dźwięk, choćby śmieciarki, serce skacze jej do gardła.

– Mnie też – mówi Helga Terbiyeli, dziennikarka „İskenderun Gazetesi”. Wraz z mężem i dwiema córkami mieszkają na siódmym piętrze. Budynek przetrwał. Z tamtego poranka, gdy zaczęło się trzęsienie, pamięta, że ich blok najpierw zaczął podskakiwać, wydając dziwne dźwięki: – Potem przestał i myśleliśmy, że już po wszystkim. Ale zaczęło się falowanie, blok trząsł się w prawo i lewo, jakby był z klocków, a nie z betonu.

Zniszczona świątynia chrześcijańska w Iskenderun, 2023 r. // Fot. Marcelina Szumer-Brysz

NAMIOTY PRZY KOŚCIELE | Zatem także Helga źle znosi głośne dźwięki. A o te nietrudno, trwa wyburzanie uszkodzonych budynków. Spacerując dowolną ulicą, co kilkadziesiąt metrów trafiamy na szkielety budowli. W tej obok dziurawego krzesła zawaliła się jedna ściana, ale reszta stoi i zdradza, jak żyli tu ludzie: na drewnianym stole z pierwszego piętra od miesięcy leży fioletowy obrus i kilka białych talerzy, na których ktoś miał zjeść śniadanie.

Przybysze patrzą na to z niedowierzaniem, miejscowi przestali już zwracać uwagę. Omijają miejsca rozbiórek, umiejętnie skaczą po gruzie i nic sobie nie robią z betonu, który zwisa nad chodnikiem na wygiętych drutach. Nikt już nie bawi się w zabezpieczanie takich miejsc. Z rzadka widać biało-czerwoną taśmę, a czerwone naklejki Aǧır Hasarlı (ciężkie uszkodzenia) z urzędową pieczątką wtopiły się w krajobraz.

– U nas nie jest jeszcze tak źle – uważa przedsiębiorca Ibrahim Açikgöz, gdy pokazuje zniszczenia w tutejszym kościele. Jego kościele, bo Açikgöz jest prawosławny. Nie są wielkie: dwie pęknięte ściany, trochę ukruszonego tynku.

W przykościelnym ogrodzie wciąż stoją namioty. – Nasi bracia i siostry, którzy stracili domy, mieszkali tu zaraz po trzęsieniu. Zostawiliśmy je, bo nigdy nie wiadomo – Açikgöz mówi, że także ci, których domy się nie zawaliły, początkowo woleli żyć w namiotach. Nikt nie był pewien dnia ani godziny, spodziewano się, że nastąpią wstrząsy wtórne. I nastąpiły. Stacja TRT podała niedawno, że w całym roku 2023 w Turcji ziemia trzęsła się 74 tys. razy. Tu, gdzie jesteśmy, były 3363 wstrząsy.

– İskenderun ucierpiało, ale Hatay... – Ibrahim urywa. Twierdzi, że tego nie da się opisać, że nikt, kto nie widział miasta zniszczonego w 70 procentach, tego nie pojmie.

Ibrahim instruuje, jak dostać się do Hatay, stolicy prowincji. Ale wcześniej zabiera mnie do jednego z kilku powstałych na przedmieściach İskenderun kontenerowych miasteczek, dokąd przenieśli się z namiotów ci, co stracili dach nad głową. Nie ma tu tłumów, niektórzy są w pracy, dzieci w szkole (także w kontenerach). Wieszające pranie kobiety nie są rozmowne. – Możemy tak mieszkać przez rok. Przez tyle czasu państwo nas utrzymuje. Nie wiemy, co będzie dalej – słyszę od jednej.

PERŁA TURECKIEGO POŁUDNIA | Bus do Hatay (oficjalna nazwa miasta to dziś Antakya, a ta wcześniejsza, historyczna – Antiochia; ale Turcy zwyczajowo mówią Hatay). Kręta górska droga biegnie przez wsie i miasteczka. Niektórym nic się nie stało; to budzi nadzieję, że może nie jest tak źle.

Gdy docieramy na przedmieścia, krajobraz się zmienia. Bus podskakuje na spękanym asfalcie, zieleń jest szara od pyłu. O ile miasteczka kontenerowe w İskenderun były małe, tu mijam całe połacie białych kontenerów ustawionych w rzędach.

Docieram do centrum miasta, które w marcu 2022 r. przemierzałam z zachwytem. Teraz nie ma nic, tylko góry gruzu, szkielety budynków, pustka. Nie poznaję miejsc. Okazuje się, że gdy znikają punkty odniesienia, niełatwo się połapać. Kręcę się, aż podchodzi dziewczyna, która wsiadła do busa na przedmieściach. Nazywa się Hasret. Pamiętam, że to imię ma jakieś znaczenie. – Tęsknota – wyręcza mnie dziewczyna.

– Tu nie ma już życia – mówi Hasret. – Tylko gruz i cmentarze.

Hasret słyszała, że doprowadzenie Antakyi, kiedyś zwanej „perłą południa”, do stanu sprzed trzęsienia będzie wymagać kilkunastu lat, ale w to nie wierzy. Po pierwsze, nigdy nie będzie tak, jak wcześniej. Po drugie: kto ma niby robić porządek? – Skoro nie przejmowali się nami, gdy słyszeliśmy krzyki żywych ludzi pod gruzami, ale pomoc nadeszła dopiero po trzech dniach, gdy już zamilkli, to dlaczego mam wierzyć, że ktoś nam pomoże? – pyta.

Nie ma już także domu, w którym Hasret mieszkała, ani supermarketu, w którym była kasjerką. Na razie mieszka z matką i ciotką we wsi, gdzie nie było zniszczeń. Chyba jest zła, że ci, którzy żyją w kontenerach, nie muszą się troszczyć o podstawowe potrzeby, gdy ona od miesięcy kombinuje i żyje z tego, co przyślą im krewni ze Stambułu. – W miasteczkach kontenerowych mają wodę, prąd i jedzenie trzy razy dziennie. Ciekawa jestem, jak ogarną swoje życie, gdy przyjdzie im się stamtąd wyprowadzić. A przyjdzie! – rzuca.

Dzieci zbierają złom, który będzie można potem sprzedać. Hatay, 2023 r. // Fot. Marcelina Szumer-Brysz

„POLITYCY ZROBILI, CO MOGLI” | Hasret odprowadza mnie pod adres, gdzie jestem umówiona z dawną znajomą. Mijamy gruzy, na których rodzice z trójką dzieci przerzucają cegły i beton, by wydobyć z nich jak najwięcej złomu, który można sprzedać. Dzieci robią to tak sprawnie, jakby od miesięcy nie zajmowały się niczym innym. – Bo się nie zajmują – mruczy Hasret. – Powinny być w szkole. Ale czego się nauczą w czterdziestoparoosobowej klasie w kontenerze?

Docieramy na miejsce, które wyznaczyła na spotkanie moja znajoma Zeynep Yakıcı. Wraz z córką Lidyą żyją teraz u krewnych poza miastem, choć ich dom w Hatay, przyklejony do ściany kościoła katolickiego, przetrwał nienaruszony. – Nie ma wody ani prądu – tłumaczy Zeynep, gdy wędrujemy do jej domu przez góry gruzu, przez labirynt szkieletów domów i hoteli, czekających na wyburzenie. Zeynep opanowała już tę trasę. – Straciłyśmy wielu sąsiadów. Ci, co przeżyli, wyjechali. Choć wielu wraca, chyba nie mogą wytrzymać z dala od Hatay – zastanawia się.

Kilka razy w tygodniu Zeynep przyjeżdża tu ze wsi, sprawdza, czy z domem wszystko w porządku. Bo po mieście grasują złodzieje, przeszukują gruzy, włamują się do mieszkań. Jej dom ominęli. Może dlatego, że stoi między meczetem a kościołem, a może dlatego, że Zeynep zamyka go na kilka zamków.

Idziemy przez miasto. Zeynep i Lidya spędziły w nim całe życie, dziś nie są niczego pewne. – To chyba hotel? – córka pyta matkę, wskazując na ruiny po prawej. Chwilę się zastanawiają i uznają, że hotel stał jednak dalej. Cała droga upływa na takich rozważaniach.

Czy ma żal do polityków? – Oni zrobili, co mogli – uważa Zeynep. Jak pomoc miała dotrzeć przez rozwalone drogi? Przecież lokalni przedstawiciele AFAD (Rządowe Centrum Zapobiegania Katastrofom) też zginęli pod gruzami. Tak jak policjanci i strażacy. Nikt nie mógł zrobić więcej, o tym Zeynep jest przekonana. I tak w marcowych wyborach lokalnych będzie głosować na partię Erdoǧana. – Czy tego chcę? Nie – wzrusza ramionami. – Ale tylko ci z AKP będą w stanie coś tu zrobić. Jeśli wygra opozycja, miasto się nie podniesie.

STAMBUŁ CZEKA NA WSTRZĄS | Przed rocznicą trzęsienia rządowe media pełne są optymistycznych wieści o postępach odbudowy. Erdoǧan obiecał, że w rok odbuduje zrujnowane miasta. Wiadomo, że rok nie wystarczy, ale trzeba przyznać, że prace trwają, a do niektórych osiedli wprowadzili się pierwsi lokatorzy.

Ale nie w Hatay i İskenderun. Choć, jak przekonuje gubernator prowincji, w budowie są rządowe bloki i ponad 3 tys. mieszkań ma być gotowych w marcu. To tzw. TOKI: bloki powstające w ostatnich latach dzięki programowi mieszkaniowemu, który zapoczątkował rząd AKP. Choć wielu wieszało na nich psy (że są brzydkie i psują krajobraz), sprawdziły się: zbudowano je na tyle porządnie, że nie zawaliły się w czasie trzęsienia.

Buduje się zresztą nie tylko w tych dziesięciu prowincjach, gdzie w lutym 2023 r. było trzęsienie, ale też w Stambule. Prognozy mówią, że w stolicy można spodziewać się silnego wstrząsu. Tymczasem miasto okazuje się do niego nieprzystosowane, choć przez ostatnich 20 lat Turcy płacili specjalny „podatek od katastrof”. Tysiące budynków grożą zawaleniem, a na placach, mających służyć za miejsca zbiórki ewakuowanych, wyrosły centra handlowe.

Prezydent obiecał przekazanie dużych środków na przekształcenie urbanistyczne Stambułu, by mieszkańcy byli bezpieczni. Część domów trzeba będzie zburzyć i postawić od nowa. Niektóre dzielnice miałyby zostać w całości przeniesione. „Zbudujemy 350 tys. nowych domów” – zapowiedział Erdoǧan, dodając, że nikt już nie może sobie pozwolić na luksus lekceważenia trzęsień. „Koszt trzęsienia ziemi [z lutego 2023 r.] to ponad 104 miliardy dolarów. Pochowaliśmy 50 tysięcy naszych braci i sióstr”.

„JESTEŚMY TERAZ WENECJĄ” | Jeszcze niedawno mieszkańcy İskenderun woleli o tym nie pamiętać. W pierwszych miesiącach po trzęsieniu nosili maseczki z obawy przed azbestem z wyburzanych domów, potem nikt się już w to nie bawił. W nadmorskiej kawiarni „Petek Pastanesi” francuski jazz mieszał się z gwarem tych, którzy przyszli na śniadanie z widokiem na redę i zamglone góry. Inni rozkładali się w parku i smażyli kotleciki köfte tuż pod zakazem grillowania.

Chwilowo muszą zrezygnować z tej przyjemności. Po ulewnych deszczach pod koniec 2023 r. morze wdzierało się parę razy do miasta, podtapiając nadbrzeżne dzielnice. Także postój taksówek, na którym Mehmet zwykle czekał na klientów. „Jest bardzo źle – napisał mi. – Byłaś w Wenecji? Wcześniej byliśmy gruzowiskiem, teraz jesteśmy Wenecją”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 5/2024

W druku ukazał się pod tytułem: Rok po końcu świata