Trzęsienie ziemi w Turcji i Syrii: uchodźcy, klauni i oszuści

Jedni organizują pomoc dla ofiar, inni kombinują, jak na niej zarobić. Jedni chcą sprawdzać odporność budynków na wstrząsy, inni nie chcą wpuścić do domu kontrolerów.

28.02.2023

Czyta się kilka minut

Uchodźcy w parku w mieście Adana w pd.-śr. Turcji, 27 lutego 2023 / Hiroto Sekiguchi/Associated Press/East News

W rejonie katastrofy wciąż odczuwalne są wstrząsy wtórne, a już ponad milion osób wyemigrowało do innych prowincji. Trudno oszacować, ile będzie potrzebowało pomocy psychologicznej. Choć katastrofa dotknęła wschodu Turcji, jej skutki jeszcze długo odczuwał będzie cały kraj. A nawet dwa kraje.

„Nie dotknęło nas trzęsienie ziemi, ale dotknęła nas inna katastrofa – migracja” – napisało we wspólnym oświadczeniu 47 organizacji pozarządowych z prowincji Mersin, potwierdzając tym samym wcześniejsze słowa burmistrza. Vahap Seçer już jakiś czas temu mówił, że w ciągu dwóch tygodni od niszczycielskiego trzęsienia ziemi, które pogrzebało pod gruzami ponad 45 tysięcy osób, a setki tysięcy pozbawiło domu, populacja jego prowincji zwiększyła się o 40 proc. „Nie jesteśmy w stanie sami tego udźwignąć” – alarmował samorządowiec.


CZYTAJ WIĘCEJ W SERWISIE SPECJALNYM: TRZĘSIENIE ZIEMI W TURCJI I SYRII 2023 >>>


Z podobnym problemem mierzy się teraz wiele tureckich miast. Według rządowych danych rejon trzęsienia ziemi, obejmujący 11 prowincji, opuściło już ponad milion mieszkańców. Rozjechali się w różne strony: jedni tam, gdzie mają rodziny, inni tam, gdzie skierowały ich państwowe służby, pozostali byle dalej od wstrząsów. I choć depremdeze, jak określa się w Turcji ocalałych z trzęsienia ziemi, wszędzie witani są z otwartymi rękami, już wiadomo, że ich przyjazd będzie sporym logistycznym wyzwaniem.

Czy ten dom się nie zawali?

„Nie zatrudniajcie przyjezdnych” – apelował szef jednej z izb gospodarczych niedługo po trzęsieniu ziemi. Gdy spadła na niego krytyka, wyjaśnił, że dla odbudowy regionu, generującego mniej więcej 10 proc. tureckiego PKB, ważne jest, by osoby, które wyjechały, wróciły do siebie i swoich zakładów pracy. Wiele osób rzeczywiście planuje wrócić, ale na razie nie ma jeszcze do czego. Mieszkają u krewnych, w mieszkaniach, które udostępnili im ludzie dobrej woli, albo wynajmują coś na własną rękę.

I podczas kiedy miasta takie jak Izmir prowadzą akcje łączenia potrzebujących z pragnącymi zaoferować bezpłatnie swój lokal, a państwo nawet przez rok będzie dopłacać do czynszu, wspierając i właścicieli, i wynajmujących, na rynku zaroiło się od ofert ze „zbójeckimi” cenami za wynajem, nawet 40 proc. wyższymi niż na początku lutego. Rząd zapowiada walkę ze spekulantami, ale nim to zrobi, będzie musiał wymusić na właścicielach mieszkań jeszcze jedno: poddanie budynku kontroli. Filmy z rejonu katastrofy, na których nowiutkie bloki składają się jak domki z kart, a ekipy odgruzowujące w rękach gną fatalnej jakości druty i kruszą byle jaki beton użyty do ich budowy, plus przewidywania sejsmologów o trzęsieniu, które w najbliższych latach może nawiedzić Stambuł – sprawiły, że wielu chce sprawdzić, czy dom, w którym mieszkają, ma szansę przetrwać.


TRZĘSIENIE ZIEMI W TURCJI: PIERWSZA ŚWIĄTYNIA WCIĄŻ STOI.

Potężny kataklizm okazał się wyjątkowo „łaskawy” dla wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO zabytków z tego regionu. Nie ucierpiało Göbekli Tepe – „zerowy punkt ludzkości”, a słynne mury okalające stare miasto w Dıyarbakir są ledwo nadwątlone >>>>


Z sondażu przeprowadzonego kilka dni temu przez Sonar Araştirma wynika, że prawie 60 proc. stambulczyków nie wierzy, iż ich budynek jest w stanie przetrwać trzęsienie. Tylko w tej metropolii o niemal 90 proc. wzrosła liczba wniosków o inspekcję, a budowlańcy w zaprawie znajdują muszle, szyszki, morski piasek i inne rzeczy, które nigdy nie powinny się w murach znaleźć. Kłopot w tym – skarżą się najemcy – że wielu właścicieli nie chce się zgodzić na kontrolę. Boją się, że w razie nieprawidłowości stracą zyski, bo lokatorzy będą się musieli wyprowadzić. „Wcześniej myślałem, że to kwestia braku edukacji czy nieświadomości. Dziś uważam, że ten naród największy problem ma z sumieniem” – skomentował ktoś pod artykułem opisującym takie przypadki.

Namioty nie dla wszystkich

Choć od momentu katastrofy cała Turcja stara się na różne sposoby pomagać ofiarom, a w mediach społecznościowych karierę robi (lansowany przez rząd) hasztag #türkiyetekyürek (Turcja jednym sercem), z wielu relacji wynika, że standardy nie są równe dla wszystkich, a z tym sumieniem rzeczywiście coś jest na rzeczy. Choć to już trzeci tydzień od katastrofy, wciąż są rejony, gdzie brakuje namiotów dla poszkodowanych. Początkowo dziwiono się, dlaczego nie ma ich w magazynach Czerwonego Półksiężyca. W weekend na jaw wyszła informacja, że organizacja namioty miała, ale zamiast od razu wysłać je w rejon katastrofy, sprzedała je innej organizacji charytatywnej. I choć ostatecznie trafiły one do potrzebujących, stało się to później i za pieniądze, które można było przeznaczyć na inne potrzeby. „Wstydzę się, że byłam nauczycielką Kerema Kinika. Wybaczcie mi i innym wykładowcom, bo najwyraźniej nie nauczyliśmy go, czym jest medycyna” – napisała o szefie Czerwonego Półksiężyca Rukiye Eker Ömeroǧlu, lekarka i wykładowczyni akademicka. Kinik nie ma sobie jednak nic do zarzucenia, twierdząc, że to była zwykła transakcja, z której pieniądze zasiliły AFAD, czyli rządowe służby pracujące na miejscu katastrofy.

Pojawiają się też inne zarzuty. Şebnem Korur Fincancı, przewodnicząca Tureckiego Towarzystwa Medycznego, uważa, że jeśli chodzi o pomoc medyczną, faworyzowane są te prowincje, w których rządzi AKP i w których ludzie głosują na partię rządzącą. – Tam zapewniono dodatkową pomoc medyczną. W Iskenderun, Samandaǧ, Hatay czy Antakyi – nie. Lekarze, którzy sami doświadczyli trzęsienia ziemi, stracili domy i rodziny, są zmuszani do pracy ponad siły, na dyżurach po 160 godzin.

Ministerstwo Zdrowia jeszcze nie skomentowało tych słów, ale można się spodziewać, że komentarz nie będzie uprzejmy. Fincancı od dawna skonfliktowana jest z rządem. Po tym, jak kilka miesięcy temu stwierdziła, że nie można wykluczyć, jakoby Turcja użyła w Syrii zakazanej broni, oskarżono ją nawet o terroryzm.

Klauni i Koran

Na obszarach trzęsienia ziemi szkoły mają być otwierane od marca do kwietnia. Dzieci, które wyjechały, do nowych szkół poszły w zeszłym tygodniu. Nauczyciele w mediach społecznościowych wysyłali sobie rady i instrukcje, jak postępować z dziećmi, które doświadczyły traumy. W niektórych prywatnych placówkach były spotkania z psychologami. Ale nie wszędzie. W niektórych placówkach dzieci na dzień dobry dostały po prostu zaległe prace domowe. Temat katastrofy nauczyciele zbyli milczeniem, a nowych uczniów po prostu usadzili w ławkach.


TRZĘSIENIE ZIEMI W TURCJI I SYRII: TAM, GDZIE BOLI NAJBARDZIEJ
Trzęsienie ziemi, które spustoszyło turecko-syryjskie pogranicze, grzebiąc pod gruzami kilkanaście tysięcy osób, wydarzyło się w miejscu i tak już mocno doświadczonym przez los >>>>


– Prawie w każdej klasie mam nowych uczniów – mówi mi anglistka z Samsunu. – Słyszałam, że w rejonie trzęsienia klasy rzeczywiście są przepełnione, u nas na szczęście nie. Szkoła dostarczyła tym dzieciom wszystko, czego potrzebują: zeszyty, książki, piórniki. Rozmawiałam ze swoimi uczniami o tym, jak przywitać nowych kolegów i koleżanki, z nowymi dziećmi staram się spędzać czas na przerwach, żeby nie czuły się obco – wymienia i dodaje, że wszyscy zaangażowali się w pomoc psychologiczną dla ofiar trzęsienia ziemi. Psychiatrzy i psychologowie pomagają bezpłatnie, nawet w prywatnych szpitalach.

Choć opozycja grzmiała, że w rejon trzęsienia ziemi zamiast psychologów wysłano 15 tys. egzemplarzy Koranu, a dzieciom kolorowanki z meczetami, okazuje się, że w miasteczkach namiotowych działają psychologowie i świetlice socjalne, a ponad 600 tysiącom osób udzielono jak dotąd wsparcia psychologicznego. Do tego z dziećmi bawią się żołnierze, przyjeżdżają teatrzyki i klauni, fundacje z całego kraju stają na głowie, by zorganizować czas maluchom i zadbać o rodziców.

– Około 6-8 tygodni od zdarzenia wiadomo, czy pomoc psychologiczna na dłuższą metę będzie potrzebna, bo początkowo najważniejsze jest zapewnienie podstawowych potrzeb i odbudowa „normalności”, powrót do aktywności, rutyny. Jeśli po tym czasie człowiek dalej nie może funkcjonować i ma objawy stresu pourazowego, takie jak bezsenność, natrętne myśli czy ciągłe uczucie napięcia, trzeba działać – mówi Agata Toptay, polska psycholożka z Ankary. Jej zdaniem na razie Turcja „daje radę”, ale ma obawy, co będzie później. – Dostęp do systemowej, bezpłatnej pomocy psychologicznej dobrej jakości nie był dotąd prosty. 

Tymczasem już dziś wiadomo, że z lękiem i problemami psychicznymi mierzą się nie tylko ci, których trzęsienie dotknęło bezpośrednio, ale też osoby, które straciły bliskich i domy w innych katastrofach, na przykład w pamiętnym trzęsieniu z 1999 roku. – Wszystko mi się przypomniało, jakby to było wczoraj – powiedziała mi przyjaciółka, dziennikarka, która wtedy była w samym epicentrum wstrząsów.

Powrót na gruzy

Podczas gdy wielu Turków z rejonu trzęsienia ziemi mogło wyjechać do rodziny, takiej szansy nie mieli Syryjczycy. Wielu z tych, którzy wcześniej schronili się w Turcji, a teraz stracili wszystko w trzęsieniu ziemi, po prostu spakowało to, co im zostało, i przekroczyło granicę. Tam bombarduje Assad, ale przynajmniej są jacyś krewni, no i w ogóle „swoi”.

W Turcji – twierdzą niektórzy Syryjczycy – dzień po trzęsieniu ziemi podwojono im czynsze w tych domach, które się nie zawaliły. Zamiast koczować na mrozie, postanowili więc wracać do kraju. Już tydzień po trzęsieniu generał Hulusi Akar, minister obrony narodowej, mówił o 10 tysiącach osób, dziś z Turcji wyjechało już drugie tyle uchodźców. Jeśli zechcą wrócić do Turcji, mają na to 6 miesięcy. Inaczej ich pozwolenie na pobyt wygaśnie.

Choć trzęsienie ziemi Syrię dotknęło w mniejszym stopniu niż Turcję, życie w regionach, do których wracają Syryjczycy, nie będzie łatwiejsze niż w którymś z miasteczek namiotowych. Tereny kontrolowane są przez rozmaite bojówki (niekiedy zwalczające się nawzajem) i właściwie całkowicie uzależnione od międzynarodowej pomocy. Kilkanaście lat wojny, licha infrastruktura i dodatkowo perspektywa kolejnych bombardowań (Assad już dwa dni po katastrofie zrzucił bomby na jedno z miast, które ucierpiało w trzęsieniu ziemi) – sprawiają, że to niezbyt przyjazne warunki do życia. Na razie, wraz z wracającymi do domu Syryjczykami, granicę przekraczają ciężarówki z pomocą Światowego Programu Żywnościowego, ONZ i UNHCR, od 9 lutego już prawie 600.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, korespondentka „Tygodnika Powszechnego” z Turcji, stały współpracownik Działu Zagranicznego Gazety Wyborczej, laureatka nagrody Media Pro za cykl artykułów o problemach polskich studentów. Autorka książki „Wróżąc z fusów” – zbioru reportaży z… więcej