Irlandzka wiosna

Do zjednoczenia Zielonej Wyspy jeszcze jest daleko, ale mówić się o tym będzie coraz częściej. Tym bardziej że do gry wróciła partia Sinn Féin.

02.03.2020

Czyta się kilka minut

Przewodnicząca Sinn Féin Mary Lou McDonald (z prawej) i Michelle O’Neill, ­jej wiceprzewodnicząca i wicepremier Irlandii Płn. Dublin, luty 2018 r. / NIALL CARSON / EAST NEWS
Przewodnicząca Sinn Féin Mary Lou McDonald (z prawej) i Michelle O’Neill, ­jej wiceprzewodnicząca i wicepremier Irlandii Płn. Dublin, luty 2018 r. / NIALL CARSON / EAST NEWS

W tle jest zielona flaga Sinn Féin z hasłem „Powstań i walcz”. Mężczyzna w czarnym swetrze mówi podniesionym głosem: „Nigdy nie złamali prowadzących strajk głodowy, nigdy nie złamią nas, nigdy nie złamią Sinn Féin”. Kończy wśród aplauzu, słowami: „Up the Republic, up the Ra and tiocfaidh ár lá” – (nasz dzień nadejdzie).

Mężczyzną jest David Cullinane z partii Sinn Féin, który w wyborczy wieczór 8 lutego tak właśnie świętował swój parlamentarny mandat. I impreza, i filmik były prywatne. Upublicznione w mediach, musiały jednak popsuć tryumfalny nastrój przewodniczacej Sinn Féin, Mary Lou McDonald. Bo i „Up the Ra”, i „tiocfaidh ár lá” to zawołania kojarzone z Irlandzką Armią Republikańską, która kilkadziesiąt lat temu prowadziła walkę zbrojną o zjednoczenie Republiki Irlandii z Irlandią Północną, wchodzącą w skład Zjednoczonego Królestwa.

Tymczasem Sinn Féin, kiedyś polityczne skrzydło IRA, szła w lutym do wyborów jako partia przyszłości i zmiany. Sukces przyniosły jej nie hasła sprzed lat i postulaty zjednoczeniowe, lecz obietnice rozwiązania problemów socjalnych Irlandczyków, np. kryzysu mieszkaniowego. Można powiedzieć, że wysoki wynik Sinn Féin osiągnęła pomimo – a nie dzięki – swojej burzliwej i nadal nierozliczonej przeszłości, i nawiązania do niewygodnych powiązań są jej teraz bardzo nie na rękę. David Cullinane za „Up the Ra” już przeprosił, ale jego wpadka jest symbolem kłopotów Sinn Féin z własnym dziedzictwem.

Wielka dwójka i ta trzecia

Cullinane, jak zauważył z przekąsem jeden z jego partyjnych kolegów, nie powinien dać ponosić się euforii i wygłaszać płomiennych przemówień o drugiej nad ranem. Ale też można te emocje zrozumieć – w okręgu Waterford zdobył więcej tzw. głosów pierwszego wyboru (irlandzki system wyborczy opiera się na okręgach wielomandatowych i zasadzie pojedynczego przechodniego głosu) niż kandydaci dwóch największych partii (Fine Gael i Fianna Fáil) razem wzięci. Nikt wcześniej nie miał tu podobnego poparcia.

Ostatnie wybory okazały się w Irlandii trzęsieniem ziemi. Sinn Féin zwiększyła swoje poparcie z niespełna 14 proc. (w 2016 r.) do 25 proc. i zdobyła 37 mandatów. Z partii marginalnej przeniosła się do mainstreamu, przełamując duopol Fine Gael i Fianna Fáil, dwóch partii centroprawicowych, które od prawie stu lat jedynie zmieniały się u steru rządów. Sinn Féin mogłaby zdobyć jeszcze więcej mandatów, gdyby wystawiła więcej kandydatów – tyle że takiego sukcesu nie spodziewało się nawet jej szefostwo.

Rządząca partia Fine Gael poniosła bolesną porażkę – 35 mandatów i niecałe 21 proc. głosów to jeden z jej najgorszych wyników w historii. Tymczasem premier Leo Varadkar liczył na premię od wyborców za dbanie o irlandzkie interesy w czasie negocjacji brexitowych. Brexit jednak odszedł teraz na plan dalszy, a dla wyborców ważne okazały się dostępne mieszkania, obniżenie wieku emerytalnego, usprawnienie ochrony zdrowia.

Fianna Fáil ma 38 mandatów (przy ponad 22-procentowym poparciu). Żadna z trzech głównych partii nie ma zatem dość mandatów, by utworzyć rząd. Każda ma za to swoje własne nieprzekraczalne „czerwone linie” w rozmowach o ewentualnej koalicji. Rozmowy o rozmowach – czyli badanie koalicyjnej elastyczności – trwają, lecz stworzenie rządu będzie trudne. Najważniejsza zmiana na irlandzkiej scenie politycznej już jednak nastąpiła: Sinn Féin weszła do gry i nie pozwoli się z niej wypchnąć.

Z jednego korzenia

Żeby zrozumieć koalicyjne dylematy w Irlandii, trzeba cofnąć się o sto lat. W 1921 r. podpisano traktat angielsko-irlandzki, na mocy którego powstało Wolne Państwo Irlandzkie, składające się z 26 hrabstw – był to kompromis, bo „wolne” państwo było brytyjskim dominium. Natomiast sześć północnych hrabstw (czyli obecna Irlandia Północna) pozostało i nadal jest częścią Zjednoczonego Królestwa. Traktat zakończył irlandzką wojnę o niepodległość, lecz zapoczątkował krwawą wojnę domową.


Czytaj także: Marcin Żyła: Twardy brexit zwykłych ludzi


Stosunek do traktatu zdeterminował też irlandzką scenę polityczną. Fianna Fáil, Fine Gael i Sinn Féin wywodzą się z tego samego ruchu niepodległościowego, ale na ich obecną pozycję i stosunki wpłynęły właśnie dawne zmagania. Nawet Fianna Fáil i Fine Gael – o niemal identycznym profilu – są rywalami, nie sojusznikami i to dlatego ich oficjalna koalicja byłaby dzisiaj dość trudna. „Wojna domowa w latach 1922-23 pozostawiła głębokie blizny i realne podziały – wyjaśnia „Tygodnikowi” Brian Hanley, historyk i autor książki o „Troubles” [tak właśnie, mianem „Kłopotów”, określa się konflikt w Irlandii Północnej – red.]. – Współczesny konflikt zrobił to samo, więc choć wszystkie partie mają podobne korzenie, to przekonania ich wyborców są w rzeczywistości inne”.

Mają jednak coś, co ich może połączyć – wspólnego przeciwnika, czyli Sinn Féin. Koalicję z tą partią wykluczyły obydwa ugrupowania, przywołując jej związki z IRA.

„To prawda, że niektórzy zwolennicy Fianna Fáil mają głęboką awersję do Sinn Féin – przyznaje Hanley, ale jednocześnie podkreśla: – To jednak wymówka, by nie dopuścić jej do rządu. Sinn Féin jest częścią rządu w Irlandii Północnej, który jest akceptowany przez wszystkie władze na południu. Co więcej, przecież domagano się jego wznowienia”.

Dla wyjaśnienia: na mocy tzw. porozumienia wielkopiątkowego, które w 1998 r. zakończyło przelew krwi w Irlandii Północnej, władzą w tym regionie zawsze muszą się dzielić dwie największe partie: republikańska (czyli od lat Sinn Féin) oraz unionistyczna.

Polityczny makeover

Wymówka czy nie, przeszłość ciągnie się za Sinn Féin – również dlatego, że wiele zbrodni z czasów „Troubles” pozostało nierozliczonych. Partia jednak pracuje nad nowoczesnym i demokratycznym wizerunkiem. Nastąpiła w niej też zmiana pokoleniowa. W 2018 r. Gerry’ego Adamsa, który przewodniczył partii od lat 80., zastąpiła Mary Lou McDonald, młoda, wykształcona i ambitna. W Irlandii Północnej zaś miejsce byłego członka IRA Martina McGuinnessa zajęła w 2017 r. Michelle O’Neill, pochodząca co prawda z republikańskiej rodziny (jej ojciec był członkiem IRA, dwaj kuzyni mieli brać udział w akcjach zbrojnych), ale sama niemająca takiego bagażu. Obecnie jest wiceprzewodniczącą partii oraz wicepremier Irlandii Północnej. Można więc powiedzieć, że Sinn Féin po raz pierwszy kierują osoby, które nie były zaangażowane w zbrojne podziemie ani nie siedziały w więzieniu.

Mimo to pytania o związki Sinn Féin z IRA nadal padają. I wcale nie chodzi tu o przeszłość.

Wkrótce po wyborach przypomniano brytyjski raport z 2015 r., oparty na danych wywiadowczych z Irlandii Północnej oraz informacji policji, według którego tzw. Rada Wojskowa IRA nadal istnieje i kontroluje Sinn Féin. Szef policji w Irlandii potwierdził, że dotyczy to nie tylko Irlandii Północnej, ale również Republiki. Fianna Fáil i Fine Gael użyły teraz tej sprawy, by wyjaśnić, dlaczego rozmowy i wspólny rząd z Sinn Féin są niemożliwe. „Nie odpowiadam za IRA, nie jestem rzeczniczką IRA – odgryzła się Mary Lou McDonald. – Jestem przywódczynią Sinn Féin i mówię wam, że wojna się skończyła”.

Brexit i inne demony

Co na to wyborcy? „Najważniejsze sprawy to problemy mieszkaniowe, ceny najmu, opieka zdrowotna i wysokie koszty życia dla młodych ludzi. Dla nich recesja jest bliższym wspomnieniem niż konflikt w Irlandii Północnej – twierdzi Brian Hanley. – Mamy kwitnącą gospodarkę, ale też 10 tys. bezdomnych, a ludzi nie stać na opłaty za czynsz i dojazdy do pracy”.

Irlandzki kryzys mieszkaniowy jest największym wyzwaniem dla przyszłego rządu (jakikolwiek by ten rząd był). Irlandia poradziła sobie z globalnym załamaniem finansowym z 2008 r., ale miało to swoją cenę. Jednym z przejawów tych problemów była zmniejszająca się liczba mieszkań na wynajem i rosnące z tego powodu czynsze. Zarobki tymczasem niemal stoją w miejscu. Do tego doszły skutki budżetowe cięć sprzed lat. Focus Ireland, organizacja pozarządowa walcząca z bezdomnością, podaje szokujące dane: od 2015 r. liczba bezdomnych rodzin wzrosła o 300 proc., liczba bezdomnych dzieci o 400 proc. W Dublinie tylko w czerwcu 2019 r. dach nad głową straciło ponad 170 rodzin. Odpowiedzialnością wyborcy obarczają rządzącą od dziewięciu lat Fine Gael. Na ich gniewie zyskuje Sinn Féin m.in. z obietnicą obniżenia i zamrożenia czynszów oraz budowy w ciągu pięciu lat 100 tysięcy tanich mieszkań.

Referendum coraz bliżej

Na jej liście priorytetów od zawsze jest też inny cel – zjednoczenie Irlandii. Zgodnie z zapisami porozumienia wielkopiątkowego jest to możliwe po przeprowadzeniu w tej sprawie referendum na północy i południu wyspy. Kiedy? Gdy zjednoczenie będzie popierała większość mieszkańców. Na razie takiego klarownego poparcia w Irlandii Północnej nie ma, ale powoli się to zmienia. Już widać natomiast, że w obu częściach Irlandii brexit i jego konsekwencje zmieniły dynamikę dyskusji. Choćby dlatego, że Irlandia Północna głosowała za pozostaniem Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. Gdyby zjednoczyła się z Republiką, to do Unii by powróciła. Wiele jest też obaw co do negatywnych skutków brexitu.

W sprawie zjednoczenia Irlandczycy są bardzo podzieleni, ale rośnie przekonanie, że takie referendum się odbędzie – jeśli nie teraz, to za jakiś czas. 57 proc. ankietowanych uważa, że powinno się ono odbyć w ciągu najbliższych pięciu lat. To samo postuluje Sinn Féin, jednak decyzja nie należy do niej – nawet gdyby doszła do władzy, ponieważ referendum na Północy musi rozpisać rząd brytyjski. Jak jednak napisał po wyborach tygodnik „The Economist”: „irlandzkie zjednoczenie staje się bardziej prawdopodobne. Czas zacząć myśleć, co by to mogło oznaczać” .

Konsultacje w sprawie utworzenia nowego irlandzkiego rządu jeszcze potrwają. Mogą się też załamać i wtedy dojdzie do rozpisania kolejnych wyborów. Wówczas – kto wie – Sinn Féin może uzyskać jeszcze lepszy wynik. „Stary system partyjny został przełamany – twierdzi Brian Hanley. – Sinn Féin w którymś momencie w przyszłości dojdzie do władzy. Poszerzanie bazy wyborczej i rosnąca liczba członków zmuszą też partię do ostatecznego porzucenia pozostałości jej podziemnej, militarnej tradycji”. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 10/2020