Inaczej niż zwykle

Kilka dni temu Sejm uchwalił ustawę zakazującą handlu w 12 dni świątecznych; chodzi o Nowy Rok, święta Wielkanocne, 1 i 3 maja, pierwszy dzień Zielonych Świątek, Boże Ciało, 15 sierpnia, Wszystkich Świętych, Święto Niepodległości oraz święta Bożego Narodzenia. Ustawa dotyczy przede wszystkim zakazu handlu w dużych sieciach sklepów oraz w hipermarketach i ma, jak chcą jej twórcy, ułatwić przeżywanie świąt przez ludzi tam zatrudnionych. Przy tej okazji o sens świętowania pytamy duszpasterza i przeora wrocławskiego klasztoru dominikanów.

18.07.2007

Czyta się kilka minut

„Jako ciąg dalszy niedzielnej Ewangelii polecam wszystkim, aby koniecznie pobyli ze sobą” / fot. KNA-Bild /
„Jako ciąg dalszy niedzielnej Ewangelii polecam wszystkim, aby koniecznie pobyli ze sobą” / fot. KNA-Bild /

ARTUR SPORNIAK: - Czym jest świętowanie?

O. ANDRZEJ KONOPKA: - Rozmawiałem kiedyś z kobietą samotnie wychowującą dzieci. Mówiła, że w niedziele zwykle organizuje im piknik na wrocławskich Bielanach, gdzie znajduje się sieć hipermarketów. Dla niej jest to optymalne rozwiązanie: dzieci mają różne atrakcje, a ona przy okazji robi zakupy na cały tydzień. Rozumiem ją i nie mam zamiaru potępiać faktu, że w centrum ich świętowania są Bielany.

Wkrótce po tej rozmowie zostałem skierowany z Wrocławia do pracy w odzyskanym przez dominikanów po kilku wiekach klasztorze w Sandomierzu. Tam na niedzielnych Mszach zobaczyłem ludzi odświętnie ubranych. To rzucało się w oczy: mężczyźni obowiązkowo w garniturach i białych koszulach. Oni borykali się z podobnymi problemami jak ludzie we Wrocławiu, może jedynie tempo życia było tam trochę inne. Po Mszy przed kościołem też palili papierosy i rozmawiali o swoich troskach: o ciężkiej pracy przy pielęgnowaniu sadów, z których słynie okolica, o powodzi z 2001 r. A jednak ich odświętność przypomniała mi świat naszych babć i rodziców, zapamiętany w dzieciństwie. Mama nie zabraniała mi ubierać do kościoła dżinsów, a jednak czułem, że nie chciała, bym na Mszę szedł ubrany jak w dzień powszedni.

Mam wrażenie, że powoli umiera ten świat, który wyraźnie odróżniał czas od poniedziałku do soboty, wypełniony pracą i obowiązkami, od czasu odświętnego. Tym samym tracimy coś bardzo istotnego.

- Czy rzeczywiście to, co zewnętrzne, jest tak ważne dla świętowania?

- Jesteśmy istotami cielesnymi. To, co widać na zewnątrz, objawia to, czym żyjemy. Wydawać by się mogło, że to są drobne rzeczy: ubiór, jedzenie, sposób i miejsce spędzania czasu. A jednak one podkreślają różnicę, przerywają monotonię powszedniości. Pamiętam z dzieciństwa smak niedzielnego rosołu. Była bieda, więc w dni powszednie jadaliśmy skromnie, a w niedzielę jedzenie zawsze było bardziej odświętne.

- W liście o świętowaniu niedzieli "Dies Domini" Jan Paweł II mówił o czasie jako o miejscu dialogu Boga z ludźmi: "Jest to dialog miłości, który nigdy nie ustaje, ale mimo to nie jest monotonny, dokonuje się on bowiem w różnych tonacjach miłości - od jej przejawów powszednich aż po najgłębsze", właśnie świąteczne, które "przerywają codzienny rytm zajęć". Czy dziś, gdy czas biegnie szybko, można mówić o monotonii?

- Dziś szybkość zmian staje się właśnie "monotonna". Ilość bombardujących nas informacji, różnych możliwości, przed którymi nieustannie stajemy, produktów oferowanych nam do konsumpcji jest tak duża, że przestajemy to kontrolować. I właśnie teraz dostrzec można wyraźniej konieczność zatrzymania się co jakiś czas, potrzebę zastanowienia się, o co w tym wszystkim chodzi, kontemplacji. Temu głównie służy świętowanie.

- Dawniej rytm świętowania był wyraźnie wyznaczony rytmem pracy i odpoczynku. Opowiadał mi kolega, że jego babcia w niedzielę zamykała na kłódkę komórkę, w której znajdował się warsztat, by nawet przypadkowym wejściem w tę przestrzeń codziennej pracy nie naruszyć wyjątkowości niedzieli. Dziś wraz z rozwojem cywilizacyjnym zmienia się sens pracy, coraz bardziej ma ona charakter intelektualny, kreatywny, polega na wymyślaniu nowych pomysłów. A trudno jest przestać myśleć w niedzielę...

- Ale można przecież na jeden dzień oderwać się od komputera. Takim ludziom radzę, by zdobyli się w ten dzień na jakiś fizyczny wysiłek. Przekopanie działki dla nich nie będzie grzechem. Przeciwnie, pozwoli im przerwać "monotonię" i powszedniość pracy intelektualnej. Pewna siostra zakonna opowiadała mi, jak do ich klasztoru przyjechała matka Urszula Leduchowska, dziś święta. Akurat było po orce, zatrzymała się i powiedziała: "Ta ziemia pachnie". Jako była dziedziczka od razu poczuła zapach ziemi! Współczesny człowiek, przebywający na co dzień w świecie wirtualnym, powinien od czasu do czasu poczuć ziemię, przekonać się, że ona pachnie. Być może wtedy uświadomi sobie, że ziemia jest darem. A to już jest kontemplacja!

- A co z tymi, którzy w niedzielę muszą pracować?

- Nie wiem, co zrobić z takim układem, który wymusza pracę w święta. Kościół jest tu wyrozumiały, zdaje sobie sprawę, że zawsze będzie istnieć margines prac służebnych, koniecznych także w święta. Jezus uzdrawiał w szabat. Przypominał, że "to szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu" (Mt 2, 27). Być może świąteczny charakter tego czasu zostanie zachowany, gdy wykonywaną wówczas pracę powierzymy Bogu, jako służbę dla drugiego człowieka. Ale tego przecież nie zrozumieją dzieci osób pracujących w niedzielę. Na pewno trzeba im rekompensować taki brak w inne dni.

- W klasztorach, w których Ojciec był proboszczem lub przeorem, w Rzeszowie, Sandomierzu i we Wrocławiu, została wprowadzona w niedzielę o godzinie szesnastej "Msza spacerowa". Czym różni się od innych nabożeństw?

- Jej geneza jest przypadkowa. Odwiedzona kiedyś przez mnie podczas kolędy kobieta żaliła się, że zawsze, gdy przyjdzie w niedzielę na Mszę, ma dobrą intencję pomodlić się za wszystkie ważne sprawy, ale kiedy rozpoczyna się homilia, odruchowo zaczyna myśleć: "Rosół mam już przygotowany. Mięso rozmrożone. Sałatkę mam. Ziemniaki obrane, tylko je wstawię...". Tymczasem trwa kazanie, bardzo teologiczne, o Trójcy Świętej. A ona w myślach dalej: "Po drodze jeszcze trzeba kupić ciasto, będzie na deser. Kompot jest. No, to chyba wszystko...". Kończy planować obiad i kończy się kazanie. Mówiła, że miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Kiedyś przyszła na "Szesnastkę". Kazanie powiedziałem krótkie. Po Mszy podeszła i powiedziała: "Proszę ojca, nie zdążyłam lodówki otworzyć".

Mówiąc poważniej, pomyślałem, żeby wykorzystać czas niedzielnego spaceru do zaproponowania ludziom jakiegoś tematu do rozmowy. Więc ta Msza ma inny rytm. Trwa zwykle nie dłużej niż 35 minut, aby starczyło jeszcze czasu na spacer. Temat krótkiej homilii jest wzięty z życia, to może być jakiś problem natury małżeńsko-rodzinnej albo gorący temat społeczny, byle dawał do myślenia. Często podsuwa go Ewangelia. Na końcu Mszy jest błogosławieństwo na dobrą rozmowę. Taka rozmowa "w drodze" też ma trochę inny charakter. Kiedy siadamy do stołu, to patrzymy na siebie, spieramy się, ważymy racje, wypowiadamy własne stanowisko. Podczas spaceru, idąc w tym samym kierunku, chcąc nie chcąc trzymamy się za ręce. Wtedy inaczej się rozmawia. Mam wrażenie, że w ten sposób można pójść razem przez cały tydzień.

- Jan Paweł II podkreślał, że niedziela powinna być dniem radości i że "nie istnieje żadna sprzeczność między radością chrześcijańską a prawdziwymi radościami ludzkimi". Msze sprawowane przez Ojca zwykle kończą się salwą śmiechu, gdy po błogosławieństwie jest jeszcze dowcip. Czy nie spotkał się jednak Ojciec z oznakami zgorszenia?

- Chodzi mi o to, żeby się ludzie chociaż na koniec uśmiechnęli. Okazuje się, że to ma znaczenie, bo po latach spotykam moich uczniów, którzy czasem zwierzają się, że taka odrobina radości w Kościele pozwalała im pozostać przy Panu Bogu. Jest taki okres w życiu człowieka, że trafia do niego bardziej forma niż treść. To gorszyło natomiast tych, którzy byli nauczeni, że w kościele nie wolno się uśmiechnąć, którzy przeżywali Eucharystię przede wszystkim jako pamiątkę ofiary Jezusa na Krzyżu…

- ...choć Msza uobecnia przede wszystkim Zmartwychwstanie.

- Ale tylko dla tych, którzy nie zatrzymali się na Wielkim Piątku. Raz dotarły do mnie sygnały o zgorszeniu wśród części miejscowego kleru. Opowiedziałem dowcip o księdzu, który odprawił Mszę dla nudystów i został wezwany do Kurii, gdzie biskup go beszta, że to niedopuszczalne, że nie licuje z godnością kapłańską. W końcu pyta podejrzliwie: "A o czym ty sobie myślałeś podczas odprawiania tej Mszy?". Zbity z tropu ksiądz szczerze odpowiada: "Zastanawiałem się, gdzie oni schowali pieniądze na tacę". No i ta "taca" później była mi wypominana.

- Mimo to Ojciec jest wciąż zapraszany, by prowadzić rekolekcje właśnie dla księży i sióstr zakonnych. Jak to wytłumaczyć?

- Nie wiem, trzeba pytać tych, którzy zapraszają.

- A jakie praktyczne rady dałby Ojciec "zmęczonym" niedzielą?

- Zrobić coś inaczej niż zwykle. Jeśli zwykle żona gotuje, niech mąż w niedzielę rano przyniesie jej śniadanie do łóżka, niech wybiorą się do kawiarni. Gdy ktoś ma dzieci, niech im poświęci więcej czasu: zagra w koszykówkę, wybierze się na rower czy do ZOO, zamiast do hipermarketu. Samotnym radzę oderwać się od telewizora czy radia i wybrać się z sąsiadką do parku na plotki. Niedziela to dobry czas także na odwiedzenie znajomych. I chyba najważniejsze: mówiliśmy, że Eucharystia to pamiątka i uobecnienie zmartwychwstania Chrystusa. Jako ciąg dalszy Eucharystii polecałbym wszystkim, aby koniecznie pobyli ze sobą, rozmawiali, powspominali jakieś radosne wydarzenia z życia.

O. ANDRZEJ KONOPKA jest obecnie przeorem klasztoru dominikanów we Wrocławiu; w przeszłości m.in. organizował duszpasterstwa młodzieżowe w Rzeszowie i Krakowie, gdzie stworzył duszpasterstwo "Przystań" oraz prowadził Msze młodzieżowe, zwane "Dziewiętnastkami".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2007