Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Obywatel demokratycznego państwa ma prawo przedstawiać racje w niezawisłym sądzie. W przypadku Niemiec chodzi o dwie kategorie roszczeń: jedna dotyczy osób narodowości niemieckiej, które opuściły tereny przyznane Polsce w Jałcie podczas lub bezpośrednio po zakończeniu wojny. I tutaj nie ma żadnych wątpliwości, że odszkodowanie się nie należy. Druga grupa wyjechała do Niemiec w ramach łączenia rodzin w latach 70. i 80. i czasem, chcąc otrzymać paszport, te osoby musiały przedstawić dokumenty potwierdzające zbycie nieruchomości. Jeśli te osoby czują się pokrzywdzone, powinny szukać zadośćuczynienia przed sądem. Nie jest to jednak równoznaczne z uznaniem ich powództwa. Sąd, co bardzo prawdopodobne, może je przecież oddalić jako bezzasadne.
Załóżmy jednak, że Sejm doprowadziłby do podważenia porządku powojennego, uznając uchwałę z 1953 r. za nieobowiązującą. Potem, na skutek pogarszającej się sytuacji gospodarczej i, co za tym idzie, coraz skromniejszych środków na utrzymanie państwa dobrobytu, władzę w Niemczech objęliby populiści pokroju Giertycha, Leppera czy ostatnio pana Kaczyńskiego, którzy zaczęliby się zastanawiać, czy granica wschodnia ich państwa nie powinna się zmienić... Oby taki scenariusz pozostał wyłącznie w sferze political fiction. Ustalony po drugiej wojnie światowej porządek, który zapewnił Europie długi czas bez wojen, trzeba utrzymać, zaś wszelkie próby podważania go w imię partykularnych interesów politycznych uznać za nieodpowiedzialne.
MAREK LEWANDOWSKI (Hamburg, Niemcy)